niedziela, 2 września 2018

Epilog

Przyszłość.

Mój najdroższy skarbie.

Nie potrafię opisać tego, co czuję, gdy patrzę na Ciebie. Na te oczka, maleńkie miniaturki moich własnych. Na uśmieszek, którym Twój tatuś obdarowuje mnie każdego dnia. A Twój słodki śmiech ... stał się ukochaną melodią mojego życia. To niesamowite, ponieważ dopiero co się tu znalazłaś, a już teraz wiem, że nie mogłabym bez Ciebie żyć. Dzięki Tobie wiem, że warto marzyć, ponieważ jesteś tym największym i najskrytszym, spełnionym pragnieniem, który miałam od dziecka. Za każdym razem, gdy się budzisz, chcę Cię trzymać w swoim ramionach, po prostu potrzebuję być otoczona przez Ciebie. Wdychać Twój zapach, czuć Twój dotyk ...
Czasami to wydaje się być takie nierealne, ale jesteś tu naprawę, mój skarbie. Kiedyś sądziłam, że nie mogłabym dostać piękniejszego prezentu od Twojego tatusia, jak jego miłość. Myliłam się. Dał mi coś o wiele cenniejszego. Ciebie.

Twoja Mama.


Odłożyłam dziennik, po czym z uśmiechem nachyliłam się nad kołyską. Ostrożnie poprawiłam kocyk, którym okryty był mój największy skarb. To niesamowite, że nawet przez sen potrafiła się uśmiechać. Tak cwaniacko, tak bezczelnie, jak Saul.
- Tu się schowałyście. - usłyszałam za sobą jego głos, a po chwili poczułam, jak oplata moją talię rękoma. Z przyjemnością wtuliłam się plecami w jego tors. - Mój mały śpioch. - wyszeptał z czułością.
- Jest cudowna, prawda?
- Idealna. - pocałował mnie w skroń. Z czułością wpatrywaliśmy się w naszą półroczną córeczkę, na której punkcie wszyscy oszaleli. Każdy chciał ją choć na chwilę potrzymać. A Saul? Gdyby mógł, nie wypuszczałby jej z ramion.
Słodki pomruk doszedł do nas z kołyski. Nasze maleństwo poruszyło się powoli, aby kilka sekund później, uchylić swoje maleńkie powieki. Rozejrzała się niepewnie wokół, a jej bródka niebezpiecznie zaczęła drżeć.
- Hej, tatuś tutaj jest. - wyszeptał Saul, nachylając się nad nią. Przez chwilę spoglądała na niego uważnie, aby na koniec uśmiechnąć się szeroko. Wziął ją ostrożnie na ręce i ucałował z czułością w główkę. Podeszłam do nich, poprawiając śpioszki mojego aniołka. Niespodziewanie chwyciła mój palec swoją maleńką piąstką.
- Co cwaniaku? - spytałam, na co jak zawsze odpowiedziała mi tatusiowym uśmiechem. - Typowy Niguez. - rzuciłam rozbawiona.
- Z urodą mamusi. - Saul złożył na moim policzku pocałunek. - Muszę w końcu zapytać Twojego ojca, o te pułapki na adoratorów. Niby mam jeszcze parę lat na ich udoskonalenie, jednak zaniepokoił mnie ostatnio wzrok Alejandro.
- Saul, Alejandro sądzi że Sofia jest lalką. - zaśmiałam się.
- Teraz tak sądzi. - mruknął. - Wiesz, że go bardzo lubię. Nie zapominaj, że jest to jednak Ramos.
- Sofia sobie poradzi. Musiałaby nie być Twoją córką.
- I taka odpowiedź mi się podoba, Butragueño. - wyszczerzył się cwaniacko. - Jednak i tak porozmawiam sobie z Twoim ojcem ... - dodał. Rozbawiona wtuliłam się w jego ramię, obserwując Sofię, która zaciekawiła się nagle jednym z jego tatuaży.
- Saul? Jesteś szczęśliwy? - szepnęłam, nie odrywając od niej wzroku.
- Jestem. Zawsze byłem szczęśliwy tylko z Tobą.

(Leire i Sofia)

***

Moje drogie ... mam kompletną pustkę w głowie i wręcz nie wiem co powiedzieć. To było moje ulubione opowiadanie. Żadnego z rozdziałów nie pisałam "na siłę". Szkoda tylko, że Mundial - który miał być motywem przewodnim - dość szybko skończył się dla Hiszpanów. Nie mogę jednak narzekać, bo jestem zadowolona z końcowego rezultatu :)

Chciałam wam serdecznie podziękować za każdy komentarz, który wywoływał uśmiech na mojej twarzy oraz motywował do dalszego pisania. Dla takich czytelniczek jak wy, to sama przyjemność się "produkować" :) Choć wiem, że to co publikuję, nie jest żadnym szczytem geniuszu pisarskiego ^^ Ale jeśli zdarzyło się wam tu wpadać z pozytywnym nastawieniem, to już jest dla mnie ogromny sukces i powód do radości :)

Jeszcze raz dziękuję!

Jeśli nadal jesteście zainteresowane moją "twórczością" znajdziecie mnie na dwóch innych historiach, gdzie dla "zachęty" opublikowałam nowe rozdziały :)