niedziela, 3 czerwca 2018

2. Remis

Madryt, 6 Maja 2018.

- I wtedy Sandra do mnie mówi ... Alex, kochanie, przynieś mi lody truskawkowe. Więc tłumaczę jej, że w naszej lodówce nie ma lodów o takim smaku, a ta oznajmiła, że mam iść natychmiast do sklepu! Ty sobie to wyobrażasz?! W środku nocy!
- Aha, yhym ... - wymruczałam pomiędzy kolejnymi porcjami popcornu, które wrzucałam sobie do ust. Rozmowy telefoniczne z Alexem są takie ekscytujące ...
- Leire! - oburzył się. - Ty mnie wcale nie słuchasz!
- Oczywiście że Cię słucham rudzielcu. - prychnęłam wycierając dłoń o dresowe spodnie, po czym chwyciłam pilota i pod głosiłam dźwięk. Akurat zaczynało się studio przed El Clasico, czyli meczem pomiędzy Realem Madryt i Barceloną. - Z tego co zrozumiałam, Sandra miała kolejną ciążową zachciankę, którą Ty, jako przykładny mąż i przyszły ojciec, powinieneś natychmiastowo spełnić.
- W środku nocy?! - pisnął.
- A było założyć gumkę?
- I Ty Brutusie przeciwko mnie?!
- Alex, wiesz że Cię kocham jak brata, ale w tym przypadku stoję murem za Sandrą. Solidarność jajników czy jak to szło ... w każdym bądź razie, następnym razem, gdy będziesz chciał zaprotestować, przypomnij sobie, że Twoja żona jest karateką ... - po drugiej stronie zapadła grobowa cisza. A to wcale nie szło w parze z Alexem i jego wybuchowym charakterem. Zrozumiałam w mig. - Sama Ci o tym przypomniała, prawda?
- Cały czas do tego dążę! Mam podbite oko! - znów pisnął, a ja parsknęłam głośnym śmiechem. Bezczelny i obrażony rudzielec się rozłączył, a ja nie mogłam się wręcz opanować. Alex i Sandra to była wybuchowa mieszanka, z nimi nigdy nie można było się nudzić!
Wiedziałam że fochy Alexa nie będą trwały wiecznie. Szczerze mówiąc, oddzwonił po pięciu minutach.
- Już się nie gniewam. - mruknął.
- Oh Alex, znam Cię lepiej niż zawartość mojej torebki. - westchnęłam poprawiając się na kanapie. - Dam Ci radę, idź do sklepu, wykup wszystkie smaki lodów i zapakuj je do lodówki.
- Mam za małą lodówkę.
- To dokup drugą ciole, jeśli nie masz ochoty na nocne spacery do nocnego! - wywróciłam oczami. On serio jest niereformowany! To niesamowite, że jest rodzonym bratem dojrzałego Nacho i grzecznej Maite. Coś tu jest nie tak!
- Tak właściwie to mam prośbę.
- Twoje prośby są bardziej niebezpieczne od choroby szalonych krów. - mruknęłam pod nosem. Ale i tak się zgodziłam. Jak zawsze! I znów popełniłam błąd.


Madryt, 23 października 2012.

- Leire! Proszę Cię! - siedziałam po turecku na moim łóżku i z politowaniem wpatrywałam się na klęczącego przed mną Alexa. On już kompletnie zwariował! - Cristina nigdy nie była na meczu, ktoś musi jej potowarzyszyć!
- Dobrze, więc w przyszłym tygodniu z chęcią zabiorę ją do Valdebebas. - wzruszyłam ramionami.
- Ugh, Leire! Ona chciała iść na mój mecz przeciwko Atletico Madrid B! Domowy mecz z nimi zagramy dopiero na wiosnę!
- Dlatego mam iść na ich stadion? Niedoczekanie Twoje! - założyłam ręce na piersi. W życiu tam nie pójdę! Tam gra ON! A ja już doskonale wiedziałam, kim jest ON!
- Zrobię wszystko, tylko się zgódź! Co byś za to chciała?
- Święty spokój, ale tego akurat nie jesteś w stanie mi dać - syknęłam wstając z łóżka. Alex również podniósł się z podłogi. - Alex, doskonale wiesz kto tam gra.
- Tym lepiej! Twoja obecność go rozproszy. - uśmiechnął się szeroko, za co dostał poduszką po tym rudym łbie! - O ile w ogóle Cię zobaczy.
- Z moim szczęściem to wpadniemy na siebie od razu.
- Czyli się zgadzasz?!
- Ugh, jak ja Cię nienawidzę!

I w ten oto sposób, kolejnego dnia, wylądowałam na trybunach Estadio Cerro del Espino, w towarzystwie nowej dziewczyny Alexa. Cristina była na prawdę sympatyczną osobą. Wiecznie uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do życia. I znała Saula Nigueza. A ten rudzielec, który podobno jest moim przyjacielem, był także paplą! A czemu?
- Alex wspominał, żeby trzymać Cię z dala od Saula. - zagadnęła, gdy piłkarze wybiegli na murawę. Uśmiechnęłam się szeroko na widok Nacho z opaską kapitana na ramieniu. - Nie wiedziałam, że się znacie.
- Bo się nie znamy. - mruknęłam naciągając bardziej kaptur mojej bluzy. - Problem leży gdzie indziej. W erze dinozaurów.
- Nie rozumiem. - spojrzała na mnie dziwnie.
- Jak doskonale wiesz, jego ojciec też był piłkarzem. Grał w Elche CF. Mój z kolei to legenda Realu Madryt. I wiesz, kiedyś, gdy grali przeciwko sobie, mój tato faulując go, doprowadził do tego, że zerwał więzadła krzyżowe. - Cristina syknęła, a ja mówiłam dalej. - Wtedy rehabilitacja nie trwała tak sprawnie jak teraz. Podobno ojcem Saula interesowało się wiele wielkich klubów, ale po kontuzji ... - westchnęłam.
- To smutne, ale to też nie jest powód do nienawiści pomiędzy Tobą i Saulem.
- Jest też coś ... co osobiście tyczy się Saula. - dodałam ściszając głos.
- GOOOOOOOOOOOOOL!!! - wrzasnęły trybuny. Wywróciłam z irytacją oczami. Ten bezczelny Niguez strzelił bramkę mojej drużynie! A teraz cieszył się jak głupi do sera, rozgrzewając kibiców do dalszego dopingu.
- Chyba nigdy nie zrozumiem fenomenu piłki nożnej. - zaśmiała się blondynka. - Podziwiam Cię, że masz wszystko w jednym małym paluszku. I że żyjesz tym! - wskazała na murawę gdzie Nacho opierdzielał Alexa.
- Cristina, ja się praktycznie wychowałam na Santiago Bernabeu. Mój rodzinny dom nie żyje niczym innym. - zaśmiałam się na wspomnienie tych wszystkich żywych dyskusji i szalonego dopingu przed telewizorem podczas wyjazdowych meczów. - Dla mnie, ten cały piłkarski świat, to coś normalnego. Jak oddychanie.
- I tak podziwiam.
Po gwizdku oznaczającym koniec pierwszej połowy, blondynka popełniła błąd. Wstała ze swojego miejsca i pomachała Saulowi, który schodził z kolegami do szatni. Uniósł dłoń, aby odwzajemnić gest, ale wtedy jego wzrok padł na mnie. Szeroki uśmiech zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ten morderczy wzrok aż mnie zmroził od środka.
- Ok, teraz to zaczynam się bać. - mruknęła siadając.
- Ty nie musisz. - westchnęłam. - Mówiłam Alexowi, że to nie najlepszy pomysł. To jego teren, nie powinnam tu przychodzić.
Po meczu, który zakończył się remisem, czekałyśmy na chłopaków na ławce przed stadionem. Alex miał rację, mój widok rozproszył Saula. Innego wytłumaczenia nie mogłam znaleźć. Gdy wrócił z szatni na drugą połowę, był kompletnie rozkojarzony. Tracił wiele piłek, irytował się, kłócił z sędzią ... co chwilę posyłał nerwowe spojrzenie w stronę trybun. A zszedł na koniec z tak wściekłą miną, że lepiej było trzymać się od niego z daleka.
Kolejny raz zerknęłam na zegarek kląc pod nosem. Nacho i Alex byli gorsi od bab! To nie przypadek, że ja potrafiłam szybciej zrobić makijaż, niż rudzielec wybrać odpowiednią koszulkę do spodni. O butach nie wspomnę! Czy na prawdę ciężko było im zrozumieć, że już dawno powinniśmy stąd pójść? Że moja cholerna intuicja zawsze miała rację?
- Widzę Cristina, że znalazłaś sobie nową przyjaciółkę. - usłyszałyśmy przesiąknięty jadem męski głos. Zimny dreszcz przepłynął przez całe moje ciało. Wiedziałam, po prostu wiedziałam!
- Serio Saul? - spojrzała na niego z politowaniem. - Będziesz odstawiał teraz sceny? Myślałam, że jesteś mądrzejszy.
- Też myślałem że lepiej dobierasz sobie towarzystwo. - zironizował. Przegiął, i to zdecydowanie!
- Masz jakiś problem Niguez? - zerwałam się z ławki stając na przeciwko niego. Chłopak uniósł zaskoczony brew ku górze, mierząc moją sylwetkę uważnym spojrzeniem. Z satysfakcją dostrzegłam jego zawahanie, gdy na krótką chwilę odwrócił wzrok w stronę blondynki. Szybko jednak się opanował i prychnął pod nosem. - Mowę Ci odjęło? Taki byłeś pewny siebie przed chwilą.
- Oh, i kto to mówi? - zaśmiał się ironicznie. - Czy to nie Tobie ratowałem ten kościsty tyłek, parę tygodni temu? Wtedy nie byłaś taka pyskata.
- Ok, czyli etap oceny mojego tyłka przez Ciebie mamy już za sobą. - założyłam ręce na piersi. Zabawne, ale poczułam satysfakcję z tego faktu.
- Miałem nadzieję, że chociaż tam jest na czym oko zawiesić. - odpyskował bezczelnie.
- Saul! - Cristina zerwała się z ławki.
- Co tu w ogóle robisz? - syknął, w ogóle nie zwracając uwagi na oburzoną blondynkę. Jedynie zrobił krok w moją stronę. - Nie powinnaś siedzieć w swojej loży VIP na Bernabeu?
- Zawiodę Cię, ale niestety nie przyszłam tutaj za Tobą.
- Czyżby? - uśmiechnął się cwaniacko, a błysk rozświetlił jego oczy. Miał w sobie coś, co nie pozwalało mi odwrócić wzroku. Przyciągał mnie, hipnotyzował. - Tak uroczo się peszyłaś, gdy Cię uratowałem. Może chciałaś jeszcze raz zobaczyć swojego wybawiciela?
- Tak, chciałam jeszcze raz zobaczyć jak uciekasz przede mną wzrokiem. - zaśmiałam się pod nosem.
- Może coś mnie odrzuca w Tobie skoro to robię?
- Oczywiście. - zagryzłam dolną wargę patrząc mu w oczy z wyzwaniem. Ta kłótnia zamiast podnieść ciśnienie, sprawiała mi dziką przyjemność. - Gdybyś nie dowiedział się kim jestem, nadal robiłbyś do mnie maślane oczy.
- A jednak to Ty przyszłaś tutaj za mną, a nie odwrotnie. Bo przecież wiedziałaś, że tu będę, prawda? - przechylił zabawnie głowę. Miałam przeogromną ochotę zaśmiać się serdecznie na ten widok, jednak brnęłam dalej w tą bezsensowną dyskusję.
- Uwierz, to było genialne widzieć jak straciłeś głowę podczas drugiej połowy z powodu mojej obecności. - trafiłam! Nie musiał nawet potwierdzać, bo jego mina mówiła wszystko.
- Dość! - pomiędzy nas wkroczyła Cristina. - Przestańcie obydwoje! Zachowujecie się jak przedszkolaki. Wszyscy na was patrzą. - no ok, może wyolbrzymiła z tym "wszyscy", jednak kilka osób przypatrywało się nam z zainteresowaniem. - Macie się w tej chwili rozejść. - chwyciła mnie za ramię i pociągnęła za sobą.
- Ty, Niguez! - odwróciłam się po paru krokach z szerokim uśmiechem, gdy dotarł do mnie mały szczegół z naszej dyskusji. Cristina jęknęła pod nosem, a on odwrócił się zaskoczony. - To miłe, że uważasz że jestem urocza!

1:0 dla Leire.


*

Madryt, 8 Maja 2018.

Z uśmiechen postawiłam dwie kawy na stoliku, przy którym aktualnie siedziała moja młodsza siostra, zawzięcie czytając nowy numer sportowej madryckiej gazety. Zabawnie marszczyła czoło nad sprawozdaniem z ostatniego meczu. Pokręciłam rozbawiona głową, po czym upiłam łyk i rozejrzałam się po wnętrzu mojego azylu. Ilość klientów zawsze mnie satysfakcjonowała. Ich widok utwierdzał mnie w tym, że trafiłam idealnie z pomysłem na kawiarnio - czytelnię w Madrycie.
Od zawsze byłam molem książkowym. Podczas studenckiej wycieczki po Słowacji, wpadłyśmy z koleżanką na kawę do Synagoga Cafe w Trnawie. I co? I zakochałam się w tamtym miejscu od pierwszego wejrzenia! Połączenie czytelni i kawiarni miało swój specyficzny klimat. Wtedy poczułam, że to jest właśnie to. Że chce stworzyć podobne miejsce w stolicy Hiszpanii. Oczywiście rodzice byli początkowo specyficznie do tego nastawieni, woleli, abym zajmowała się czymś innym, lecz teraz, sami codziennie wpadają do mnie na kawę.
To miejsce okazało się być strzałem w dziesiątkę. Klientów nie brakowało, szczególnie wśród studentów i starszych ludzi. Już po roku mogłam zatrudnić stały personel, a sama skupić się na pracy tłumacza. Chociaż, muszę przyznąć, że co jakiś czas wychodziłam z mojego gabinetu, umiejscowionego na zapleczu kawiarni i z uśmiechem podawałam klientom kawę, z każdym zamieniając słowo lub dwa. Ileż to interesujących ludzi dzięki temu poznałam!
- To jest po prostu niewiarygodne! - z rozmyśleń wyrwał mnie oburzony głos Natalii. Odrzuciła gazetę na bok i upiła potężny łyk kawy. - Jeśli Griezmann przejdzie do Barcy to ... to będzie koniec świata! - wydała wyrok, który mnie rozbawił.
- Co Cię obchodzą ich transfery? - wzruszyłam ramionami. - Ja rozumiem, że Antoine ma urocze oczka, co sprawia, że nie jesteś obiektywna, ale skup się lepiej na naszym klubie.
- A właśnie! - klasnęła w dłonie. - Rozmawiałam z tatą o potencjalnych transferach. - poruszała dwuznacznie brawiami, na co wywróciłam oczami. Zaczynało się ... - Najgorętsze nazwisko to Icardi, zresztą nie tylko nazwisko ma gorące. - zachichotała niczym podlotek.
Cała Natalia. Już dawno przestałam liczyć w ilu piłkarzach była zakochana. A początek okienka transferowego, który wywoływał we mnie mdłości, był dla niej okresem godowym. Każdy nowy piłkarz Realu Madryt był potencjalnym przyszłym mężem dla niej. Zawsze z rozbawieniem wspominałam biednego Cristiano, który uciekał przed napaloną czternastolatką, podczas swojego pierwszego roku w Madrycie. Tak, tą małolatą była Natalia. Chociaż teraz każe mu się puknąć w głowę gdy jej to wypomina.
- Hamuj się balerino. Wszystko co w nim gorące, należy do jego żony. - dałam jej pstryczka w nos.
- Będziesz w niedziele? - spytała zmieniając temat.
- Oczywiście że będę. - uśmiechnęłam się ściskając jej dłoń. - Ja, rodzice, Raquel, a nawet Emilio! Będziemy Cię wspierać.
- A co, jeśli się wywrócę? - mruknęła pod nosem.
- Nati, ćwiczyłaś to już tysiące razy. Po prostu się skup i wyobraź sobie, że na widowni nie ma nikogo, tylko ja. Znudzona ja. - dodałam śmiejąc się, przez co ta bezczelna smarkula rzuciła we mnie zmiętą serwetką.


Madryt, 20 grudnia 2012.

- ... dwanaście, trzynaście, czternaście ... - głuchy huk rozległ się w całym domu, a ja potężnie ziewnęłam. To prawda, od liczenia chce się spać. Wystarczy barany zamienić na piruety i voilà!
- Żyję! - Natalia podniosła się z podłogi z grymasem na twarzy. Kolejny raz dzisiejszego dnia.
- Czy to na prawdę musi być aż dwadzieścia pięć? - jęknęłam ściągając nogi z oparcia kanapy. - Nati, znowu nie będziesz mogła się ruszyć.
- Matylda Krzesińska robiła po dwadzieścia pięć! - oburzyła się baletnica miesiąca, kalecząc nazwisko swojej idolki sprzed wieku. Wywróciłam z irytacją oczami, po czym znów zaczęłam głośno liczyć. Tym razem grzmotnęła po ośmiu.
- Słuchaj Nati, ta cała Matylda ćwiczyła całe życie, a Ty dopiero od miesiąca. Może na początek wybierz sobie kogoś innego do naśladowania? - zaproponowałam niewinnie, ale mordercze spojrzenie było jej jedyną odpowiedzią. - Tylko nie zostań kochanką przypadkowego Carewicza jak ona ... - mruknęłam pod nosem.
- Odebrałyście? - do salonu wparowała nasza najstarsza siostra. Bez żadnego powitania. Typowe.
- Cześć Raquel, Ciebie też miło widzieć. - mruknęłam nie odrywając wzroku od Natalii. - Co niby miałyśmy odebrać?
- Emilio wam nie powiedział? Zabije gnojka! - zaczęła złowieszczyć na Butragueño Juniora. - Prosiłam, żeby któreś z was odebrało zegarek dla taty u jubilera! Jutro już wyjeżdżamy na święta, więc to musi być koniecznie dzisiaj!
- A sama nie możesz? - prychnęła Nati.
- Jeśli wolicie, zamiast mnie, pomóc pani Hernandez przy bliźniakach to z chęcią ... - nie dokończyła ponieważ razem z przyszłą baleriną zerwałyśmy się ze swoich miejsc i pognałyśmy się przebrać. Wszystko tylko nie te dwa małe diabły!

Srebrny zegarek, z wygrawerowanymi czteroma imionami dzieci pana Butragueño, w tym też moim, zachwycił nasze oczy. Raquel miała gust. Zadowolona sprzedawczyni zapakowała go do eleganckiego pudełka. Natalia wykorzystując okazję, zaczęła spacerować po sklepie i oglądać świecidełka.
- Leire, podejdź tutaj! - "zawołała" szeptem podekscytowana. Odebrałam nasze zamówieniem, po czym do niej podeszłam. - Czyż nie jest uroczy? - pisnęła, a ja zerknęłam do gabloty pełnej ... spinek do krawatów?
- Dobrze się czujesz? - mruknęłam.
- Oh, nie patrz do gabloty, tylko tam. - zerknęła niepewnie na drugi koniec sklepu. - Na tego uroczego przystojniaka. - przeniosłam spojrzenie tam gdzie prosiła. Oh, co za ironia losu! Aż zirytowana wywróciłam oczami, dusząc w sobie dziwne podekscytowanie.
- Chyba żartujesz? - prychnęłam.
- O co Ci chodzi? - oburzyła się nie odrywając wzroku od Saula, który w towarzystwie nieznanego mi bruneta, oglądał naszyjniki. - Spójrz jaki ma uśmiech, a do tego te oczy! Takie ... tajemnicze! - nieziemskie jak już. Ugh, Leire Butragueño, masz się natychmiast opanować!
- Tobie podoba się każdy piłkarz.
- Skąd wiesz, że ... - przerwała, po czym zaskoczona z uchylonymi ustami przeniosła wzrok na mnie. - Znasz go? Na pawdę?! Musisz mnie przedstawić! - prawie skakała w miejscu z podekscytowania.
- Ani mi się śni! - oburzyłam się. Wiedziałam, że gdy tylko Saul dowie się, kim jest Natalia, to i na niej się wyżyje. Nie mogłam przecież do tego dopuścić! - To piłkarz Atletico B.
- No i co z tego? - wzruszyła ramionami. - Nie pamiętasz co tatuś mówił? "Oceniaj ludzi po charakterze, nie po klubie któremu kibicuje". - cóż, obydwa przypadki u tego człowieka były na minusie.
Saul uniósł głowę i spojrzał w naszą stronę. Uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy, a sam wywrócił oczami. Cóż, przynajmniej mamy taką samą reakcję na swój widok. Mimo to, wcale nie byłam tym zachwycona.
- Idziemy do domu. - pociągnęłam Nati za łokieć, nie chcąc doprowadzić do jakiejkolwiek konfrontacji pomiędzy nami. Nie tutaj. - Uwierz, nie chcesz go poznać. Później Ci wszystko wytłumaczę.
- Śledzisz mnie? - usłyszałam rozbawiony głos Nigueza, gdy obok nich przechodziłyśmy. Westchnęłam ciężko. Musiał, no po prostu musiał się odezwać! Inaczej pewnie by nie przeżył.
- Byłam tu pierwsza Niguez, więc tym razem to Ty jesteś stalkerem. - posłałam mu sztuczny uśmiech.
- Oh, przejrzałaś mnie. - udał zawstydzonego, co wyszło mu komicznie, po czym przeniósł wzrok na moją siostrę. Uśmiechnął się w jej stronę, tak samo jak do mnie na tamtej imprezie. Tak szczerze. Tak nieziemsko. Nie spodobało mi się to. - Kim jest Twoja UROCZA koleżanka? - podkreślił pamiętne słowo.
- Jestem Natalia. - prawie pisnęła podchodząc do niego i podając mu rękę.
- Saul. - odwzajemnił gest. - Może mogłabyś nam pomóc? Wybieramy z bratem prezent dla mamy i cóż, jak to faceci, nie mamy kompletnego gustu do takich rzeczy. - położył dłoń na dole jej pleców i pociagnął za sobą. Kompletnie mnie ignorując i zostawiając samą.
Oburzona założyłam ręce na piersi i obserwowałam jak obydwoje nachylają się nad gablotą. Niguez szeptał coś do jej ucha, cały czas się uśmiechając, a Nati rumieniła się jak dojrzały pomidor. Na dodatek jego brat zostawił ich samych i wyszedł z telefonem na zewnątrz. A mnie jasny szlag trafiał!
- Nati, powinnyśmy już iść. - wtrąciłam się w pewnej chwili. Obydwoje łaskawie na mnie spojrzeli. - Jestem pewna, że pani mu doskonale doradzi. - uśmiechnęłam się do sprzedawczyni, która wyłożyła na blat dwa naszyjniki.
- Ale Leire ... - jęknęła.
- Idziemy. - warknęłam odciągając ją od tego bezczelnego gnoma, który chciał mi zrobić na złość.
- Właściwie to umówiliśmy się z Natalią na kawę. - uśmiechnął się do mnie szeroko. Tego było dla mnie za wiele. Zetrę mu ten uśmieszek raz na zawsze z tej cholernej ... ugh przystojnej twarzy! Jak Boga kocham! - I wybacz, ale chyba nie potrzebujemy przyzwoitki.
- Myślę że MOJA SIOSTRA nie jest w TWOIM typie. - podkreśliłam obserwując jego reakcję. Znów miałam rację. Mina mu zrzedła momentalnie. - Także Wesołych Świąt Grinch. - pchnęłam delikatnie Nati, lecz zamiast iść za nią do wyjścia ... zrobiłam krok do tyłu i zerknęłam na naszyjniki. - Wybierz ten. - wskazałam palcem. - Jest ładniejszy. - po czym posyłając mu sztuczny uśmiech, wyszłam na zewnątrz.
- Jesteś zadowolona z siebie? - Nati założyła ręce na piersi i obserwowała mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Owszem. Jest 2:0 dla mnie. - zachichotałam idąc przed siebie.
- Nie wiem w co wy pogrywacie, ale jak dla mnie, to jest remis. - usłyszałam jej rozbawiony głos za sobą. Zatrzymałam się gwałtownie i odwróciłam. - Chciał wzbudzić w Tobie zazdrość. Chyba mi nie powiesz, że ta sztuka mu się nie udała? - puściła mi oczko i wyminęła.
- Ugh! 1:1 - warknęłam.


***

Przyznam się wam do czegoś ... chciałam zrobić z Alexa "drugiego Wanka", ale wiecie do jakiego wniosku doszłam? Że Wanki jest tylko jeden! Alex to po prostu będzie Alex :)

Rozdział publikuje spontanicznie, żeby dobić Olcie, tak na "dobry początek tygodnia" chociaż w tym momencie jest dobrze po 22 i nadal niedziela :P Dla mnie jednak najważniejsze jest to, że udało mi się nareszcie być na bieżąco u was :) Taką mam zasadę, najpierw odwiedzam was, potem publikuję. A ostatnio to i z jednym i drugim było ciężko.

Także zachęcam do wyrażania swoich opinii :) Prawda Saulito?


7 komentarzy:

  1. Zaklepuję miejscówę! Wpadnę jutro... A w zasadzie już dziś! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - Wanki jest jedyny i niepowtarzalny haha :D A Alex niech będzie Alexem :D I tak jest z niego świr ^^ Co ta Leire z nim ma, siedem światów! Ale, że hahaha Sandra podbiła mu oko? Ma nauczkę na przyszłość, niech nie zadziera z kobietą ciężarną i w dodatku z karateką, o! :D Leire ma rację, niech lepiej zaopatrzy lodówkę w lody o najróżniejszych smakach, wtedy problem zniknie :D Choć z drugiej strony, jak wtedy przyjdzie jej ochota na coś innego? Och, biedy Alex i jego oczy :D
      I cofamy się parę lat wstecz... Och, ale Alex wkopał Leire, nie ma co! Uwielbiam sprzeczki Leire i Saula :D No, czyż one same w sobie nie są urocze? No... Zresztą, Saul sam stwierdził, że Leire taka jest :D Kto się czubi ten się lubi, tak to szło hihi? :D Niby za sobą nie przepadają, niby się nie znoszą, a jednak, a jednak... Zresztą! Sytuacja, która miała miejsce, jak siostry odbierały zegarek dla taty... Saul chciał wzbudzić w Leire zazdrość, co znakomicie mu się udało, ją samą szlag trafiał, gdy tak rozmawiał z jej siostrą, więc... Hihi, mogą twierdzić, że za sobą nie przepadają, ale tu widać, słychać i czuć inne rzeczy. Już ja swoje wiem, o! :D
      To co się stało w przeszłości, jeśli chodzi o ojca Leire i ojca Saula nie powinno mieć wpływu na ich relacje... No, ale co poradzić...
      Mówiłam już, że polubiłam Nati? Jeśli nie to teraz mówię haha :D Jest genialna! :D
      Mamy remis... Ciekawe, kto teraz wyjdzie na prowadzenie ^^
      Och, i wcale mnie nie dobiłaś!! :D
      <3

      Usuń
  2. Alexa już po prostu uwielbiam!
    Czy to w teraźniejszości, czy w retrospekcjach. Jest przezabawny i nie raz już wybuchnęłam śmiechem z jego powodu, a to dopiero pierwszy rozdział.
    Z nim na pewno nigdy nie będzie nudno. Może nie jest Wankiem, ale wcale nie wypada gorzej!
    Choć biedak przeżywa teraz ciężkie chwilę. 😁😂 Niech lepiej zaopatrzy się w ten zapas lodów i posłucha rad swojej przyjaciółki, aby nie denerwować bardziej Sandry. Chyba, że chce znowu od niej oberwać. 😀 Lepiej niech nie denerwuje kobiety w ciąży. I to, jeszcze takiej, która zna sztuki walki. 🤣
    Sandra z Alexem wydają się udanym i zgodnym małżeństwem. Strasznie ciekawi mnie ich historia, gdyż w retrospekcjach przewija się jednak Cristina.
    Którą też polubiłam, ale jak widać coś jej z Alexem nie wyszło.
    Cały ten wypad na mecz, kilka lat wcześniej. Dostarczył mi ogromnej dawki dobrego humoru.
    Te sprzeczki Leire i Saula, są po prostu boskie. Niby się nie cierpią i próbują wyłącznie, robić sobie na złość. Ale czuć między nimi jakieś przyciąganie.
    Wyjaśnił się także, przynajmniej częściowo powód niechęci Saula do Leire. To zaszłości z przeszłości ich ojców są tego przyczyną. Ale chłopak nie powinien jej w żadnym wypadku winić.
    Ta kontuzja to po prostu nieszczęśliwy wypadek, oczywiście bardzo przykry. Ale przecież nie celowy. Takie rzeczy są wpisane w ten sport i należy się niestety liczyć z ryzykiem. ☹
    Ogromnie polubiłam Natalię. Jest trochę szalona, a w dodatku ma świetną pasję. Kibicuję jej, aby spełniła swoje marzenia i odniosła sukces. No i znalazła w końcu tego idelanego kandydata na męża hahahaha. Bo ma ich całkiem sporo. 😉
    W ogóle cała rodzina głównej bohaterki jest wspaniała. To tacy mili i dobrzy ludzie. Którzy ogromnie się kochają.
    Ale najlepszym momentem rozdziału, przynajmniej dla mnie, było ponowne spotkanie bohaterów u jubilera przed świętami. Widać los się na ich uwziął, bo dość często na siebie wpadali.
    To, jak Saul próbował wkurzyć Leire, tym zaproszeniem na kawę Natalii. Oni są po prostu niemożliwi.
    Jego mina musiała być bezcenna, gdy dowiedział się, że Natalia to siostra jego wroga.
    Na razie w ich wojnie jest remis, a ja już nie mogę się doczekać, aby poznać dalszą część ich historii. Strasznie się w nią wciągnęłam, ale to zasługa Twojego świetnego stylu i wykreowania tak fantastycznych bohaterów. 😊


    OdpowiedzUsuń
  3. Dotarłam i ja :) trzecia, więc nie jest najgorzej haha
    Masz rację, Wank jest tylko jeden. Alex musi być po prostu Alexem i tyle. Btw Wank i miss u ;____;
    Co do bohaterów, to lubię tą zawziętość i szybkie riposty Leire. Ona jest trochę taką złośnicą, ale taką przyjemną w odbiorze, bo nikomu krzywdy nie robi.
    Saul też nie pozostaje jej dłużny tylko, że widać, że on żyje przeszłością i strasznie rozpamiętuje. Moim zdaniem powinien się ogarnąć, bo to są jakieś zgrzyty i porachunki ojców, więc dlaczego przenosi ten konflikt na nich?
    Nie muszę wspominać, że sprzeczki Leire kontra Saul są rozbrajające i ciężko stwierdzić, kto je wygrywa, bo oboje są dobrymi zawodnikami we wkurzaniu siebie nawzajem.
    Co do Natalii, to lubię ją bo ma fajne imię ^^ czuję, że to ona będzie wprowadzała humor, bo jakoś Alex jeszcze do mnie nie przemówił, ale dam mu czas na wykazanie się :) W końcu jeszcze sporo rozdziałów przed nami, bo to dopiero początek.
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Postaram się napisać coś konstruktywnego, ale nie jestem pewna, czy mi się uda.
    Po pierwsze i chyba najważniejsze – już jestem totalnie zakochana w tym opowiadaniu, mimo że ma dopiero dwa rozdziały, a ja na piłce nożnej znam się jak kura na balecie. Ale jestem zakochana w bohaterach i fabule, a to chyba najważniejsze.
    Już polubiłam Alexa. Coś czuję, że w teraz to on będzie regularnie rozwalał system, tak jak to kiedyś robił Wank. Już sobie wyobrażam, co by było gdyby ich spiknąć. Takie piłkarsko – skoczkowe crossvery mogłoby nie skończyć się dobrze.
    Ale tekst z lodami genialny. Co jak co, ale ciężarnej kobiety nie należy denerwować i to pod żadnym pozorem. A jeśli do tego ta kobieta zna sztuki walki i może ci skutecznie przywalić, to na miejscu Alexa wyrobiłabym sobie kartę stałego klienta w sklepie nocnym.
    Leira i Saul, Saul i Leira. Co jak co, ale ta dwójka od samego początku skradła moje serce, choć Saul to raczej nie jest mój typ faceta. Ale ich sprzeczki są genialne, świetne i w ogóle takie urocze do kwadratu. Może i na razie wygląda to tak, jakby się nienawidzili, ale ja wiem, że tak naprawdę jest między nimi ta dziwna chemia, która objawi się w sowim czasie.
    Tylko na razie nie bardzo rozumiem, dlaczego Saul ma pretensje do dziewczyny o kontuzję ojca. Okej, może coś tam kiedyś było z jej ojcem i tym faulem, ale po pierwsze taki jest sport, a po drugie to było dawno i Leira nie ma z tym nic wspólnego.
    Strasznie spodobał mi się pomysł z tym zegarkiem na prezent. Tak po prostu, bez żadnego większego powodu.
    Lubię Natalię. To ogólnie jest trochę śmieszne, bo mam koleżankę o tym samym imieniu, która też ćwiczy balet. Ale nie jest tak pozytywną i szaloną osobą, jak twoja Natalia. Dlaczego mam wrażenie, że to taka trochę żeńska wersja Alexa? W każdym razie na pewno będzie wesoło.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. O. MÓJ. BOŻE .
    Jestem jakimś połączeniem Leire i Natalii XD Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem zakochana! I niesamowicie zadowolona, że postanowiłam tu wpaść. Historia, mimo że jest po części o Realu Madryt, który nie jest moim ulubieńcem, to po prostu mnie wciągnęła! Planowałam skomentować przy ostatnim rozdziale, ale ten był tak genialny, że musiałam ;D
    Jestem zakochana w ich relacji i sprzeczkach! No dosłownie aż czuje to napięcie if you know what i mean XD
    dam do obserwowanych, ale jak już będę na bierząco, wiec lecę czytać dalej <3

    OdpowiedzUsuń