piątek, 8 czerwca 2018

3. Co Ty wyprawiasz debilu?

Madryt, 10 Maja 2018.

* Saul

Po wycisku, który zafundował nam Cholo, leżałem na kanapie nie mogąc się ruszyć. Przygotowania do finału Ligi Europy ruszyły pełną parą, a ja miałem wątpliwości co do tego, czy w ogóle dożyje tego dnia. Ale musiałem. Ważny dzień dopiero przede mną, a potem? Potem miałem nadzieję, że znajdę się na liście szczęśliwców, którzy pojadą na Mundial. Walczyłem o to przez ostatnie cztery lata. Lata pełne bólu, potu i krwi. Musiało się udać!
Zamruczałem zadowolony czując jak zwinne dłonie Yaizy wsuwają się pod moją koszulkę. Wiedziała doskonale czego w tym momencie potrzebowałem.
- Zmęczony? - wyszeptała do mojego ucha, składając na nim delikatny pocałunek. Pokiwałem z uśmiechem głową, a ona zaczęła masować moje spięte plecy.
- Jesteś cudowna.
- Ty też. - zachichotała.
- Nie, ja jestem szczęściarzem. - przekręciłem się na plecy, po czym wyciągnąłem do niej ręce. Ufnie wtuliła się w moje ramiona. - Szczęściarzem bo mam Ciebie. - złożyłem pocałunek na jej skroni.
- Podlizujesz się, żebym zawsze Cię masowała. - wytknęła mi język.
- Jak Ty mnie dobrze znasz. - zaśmialiśmy się. Gładziłem z czułością jej ramię zastanawiając się nad słowami ojca sprzed paru dni. Miał rację, dlaczego zwlekałem z oświadczynami?
Gdy pierwszy raz padło to pytanie, wykręciłem się młodym wiekiem. Teraz miałem lat dwadzieścia trzy, nadal całe życie przed sobą, ale czemu by nie sformalizować związku z Yaizą, skoro i tak mieszkamy razem oraz zachowujemy się jak małżeństwo? Moja rodzina ją uwielbiała, ona sama wspierała mnie w złych i dobrych momentach, przychodziła na mecze, zakładała z dumą koszulkę z moim nazwiskiem, doskonale dbała o nasze życie prywatne, pilnując żeby nic nie wypłynęło do mediów. Zresztą sama nie lubiła być w centrum uwagi, w przeciwieństwie do partnerek życiowych moich kolegów. Yaiza była idealna, trudno mi było znaleźć jakąkolwiek wadę w niej.
Ale czy zasługiwałem na nią? Czy zawsze byłem wobec niej szczery? Zacisnąłem mocno powieki wzdychając. Kochałem ją na swój pokręcony sposób, chociaż już dawno temu doszedłem do wniosku, że nie wiem czym tak na prawdę jest miłość. A przynajmniej nie wyglądała ona tak, jak w książkach czy filmach. Jednak przy Yaizie czułem się dobrze. 

Więc na co czekałem?

*

Madryt, 8 marca 2013.

Zakochałam się! ZA-KO-CHA-ŁAM SIĘ! 

Znaczy ... chyba.

Mówią, że miłość przychodzi niespodziewanie i tak też się stało. Z początku wydawało się to kompletnie szalone, ale ... nie mogłam przestać o nim myśleć. Był moją ostatnią myślą wieczorem i pierwszą rano. To z jego powodu śpiewałam pod prysznicem i tańczyłam przed lustrem. Kompletnie oszalałam! A gdy słyszałam jego imię? Ugh, ten cholerny szeroki uśmiech irytował wszystkich wokół. Ale co mogłam poradzić na to, że przepełniało mnie szczęście i energia?
- Pilar, jesteś pewna? - niepewnie weszłam do salonu Sergio Ramosa, gdzie aktualnie urzędował ze swoją nową partnerką. Byli ze sobą pół roku, co w jego przypadku było rekordem. Zresztą, pierwszy raz widziałam ten błysk w jego oczach! Był dla mnie jak starszy brat, ale mimo to, poczułam się wyróżniona gdy osobiście przedstawił mi Pilar. A obawiałam się tego spotkania jak mało kto! Okazało się jednak, że brunetka jest tak pozytywną i sympatyczną osobą, że wprost nie dało się jej nie lubić! Potraktowała mnie jak równą sobie, a nie smarkulę. Jak siostrę!
- Oh là là! - zagwizdał Sergio mierząc mnie uważnym wzrokiem z góry do dołu. - Leire, nie wiedziałem że masz cycki rozmiar B.
- No wiesz!? - oburzyłam się rzucając w niego poduszką. Na dzisiejszy wieczór zostałam zaproszona do nowego klubu, a że chciałam wyglądać dobrze i zrobić wrażenie, poprosiłam Pilar o pomoc. Kobieta podarowała mi cudowną sukienkę ... tylko ten dekolt ... - Skąd wiesz zboczeńcu jaki mam rozmiar?
- Moje oko jest niezawodne.
- Porozmawiamy o tym później. - mruknęła Pilar grożąc mu palcem, na co przybrał minę niewiniątka. - Wyglądasz cudownie! Powalisz wszystkich chłopaków na kolana! - z uśmiechem podeszła do mnie i poprawiła włosy.
- No, no! - oburzył się Ramos. - Niech lepiej trzymają ręce przy sobie!
- Nie oni, tylko on. - syknęłam. - I wcale nie musi! - dodałam, po czym poczułam gorąc na policzkach. Ramos oczywiście zagwizdał przeciągle, a Pilar wywróciła oczami.
- Moja mała dziewczynka jest już kobietką. - pociągnął nosem udając że zbiera się mu na płacz.
- Masz wspaniałe włosy. - zachwyciła się Pilar kolejny raz tego popołudnia, kompletnie ignorując swojego chłopaka. Fakt, sięgały mi do pasa, a brunetka perfekcyjnie podkręciła je na końcach. - Jak on ma na imię? - poruszała charakterystycznie brwiami.
- Jorge. - mruknęłam zawstydzona.
- Obowiązkowo masz mi przedstawić tego swojego kochasia! - do dyskusji wciął się niezawodny Sergio. - Tylko powiedz wcześniej to zwołam Marcelo i Pepe!
- Marcelo, Pepe i Ty?  To od razu mogę iść do klasztoru! - tupnęłam nogą. - I wcale nie jest moim kochasiem! Chłopakiem też nie! Jeszcze ... - mam nadzieję!


Godzinę później siedziałam w klubowej loży w towarzystwie Jorge i jego znajomych. Chłopak był prawdziwym dżentelmenem. Przyjechał po mnie, otwierał przede mną drzwi, pomógł w wyborze drinka, za którego osobiście zapłacił, i przez cały czas był mną zainteresowany. Z uśmiechem nie odrywał ode mnie wzroku, cały czas zadając kolejne pytania. Ciekawiło go moje życie, moje zainteresowania ... cała ja! Na dodatek potrafił tańczyć! I to wcale nie nadeptując mi na stopy!
Jednak pomiędzy nami był dziwny dystans. Tak jakby Jorge bał się zrobić coś, co mogłoby mnie zrazić. Zaczęło mnie to irytować, bo w takim tempie pocałujemy się za dziesięć lat! O ile nie poprosi Sergio o pozwolenie ... ugh! Oczywiście nie byłam typem laski, która wymienia ślinę z nowo poznanym chłopakiem, ale też nie byłam z porcelany. A podchody Jorge trwały już miesiąc.
- Laski! Idziemy na parkiet! - z kanapy podniosła się jedna z dziewczyn. Spojrzałam na Jorge, lecz ten z uśmiechem zachęcił mnie, abym dołączyła do kobiecego grona. Zresztą, i tak nie miałam innego wyjścia, bo pociągnęły mnie za sobą. I w sumie to był dobry pomysł!
Uwielbiałam tańczyć. Może nie byłam perfekcyjną baleriną jak Nati, ani nie potrafiłam aż tak zmysłowo kręcić ciałem jak Raquel, ale też nie miałam dwóch lewych nóg! Słysząc piosenkę Pauliny Rubio, dałam się wciągnąć w ten wir. Z uśmiechem, oraz przymkniętymi powiekami, kręciłam biodrami i zarzucałam włosami we wszystkie strony.
Jak to jednak w klubach bywa, na parkiecie nie roiło się tylko od tańczących ludzi, ale także takich, którzy po prostu robili sobie z niego autostradę. Taka grupka właśnie przechodziła obok nas. Jeden z chłopaków trącił mnie przypadkowo łokciem, przez co straciłam równowagę.  I gdyby nie refleks jego kumpla, leżałabym jak długa na parkiecie! Chwycił mnie szybko za nadgarstki i przytrzymał. Podniosłam na niego oczy ... i zamarłam.
Macie czasem wrażenie że jakaś piosenka, jakiś jej wers, idealnie wpasowuje się w waszą obecną sytuację? Ja nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam ... do tej chwili. Gdy Paulina Rubio śpiewała : "To jest to co czuję, kiedy jestem blisko ciebie. To coś chemicznego, co mną rządzi. To pewnie twoja fizyczność mnie zahipnotyzowała. To ironiczne, że mogę ci powiedzieć, że tak mi się podobasz", ja wpatrywałam się w oczy mojego wybawiciela, próbując uspokoić szybki oddech. Nigdy przenigdy moje serce nie biło w tak szybkim rytmie!
- Leire? - zmierzył mnie zaskoczonym wzrokiem z góry na dół. Jak Ramos dwie godziny temu, ale to było coś innego! Czemu ja czuję gorąc w podbrzuszu?
- Niguez. - wydukałam, po czym wyrwałam się mu i uciekłam jak ostatni tchórz. Nie widziałam go trzy miesiące. Trzy cholerne miesiące! To możliwe, aby w tak krótkim czasie, zniknął nastolatek z ulizanymi włosami, a pojawił się młody mężczyzna z lekkim zarostem i stylową fryzurą? Co Ty ze sobą zrobiłeś Niguez?! I czemu wariuję na Twój widok?!
Plecami oparłam się o zimne kafelki w łazience. Oddech powoli się normował, a gorąc, który opanował moje ciało, zanikał. Nie, nie, nie! Tak powinnam reagować tylko na Jorge! To w nim jestem zakochana! Właśnie ... Jorge!
Po tym, jak w miarę się ogarnęłam, wróciłam do loży. Chłopak od razu zapytał czy wszystko w porządku i delikatnie objął mnie ramieniem. Wypiłam duszkiem drinka próbując wkręcić się w dyskusje moich towarzyszy. Było to dość trudne, ponieważ rozmawiali o jakimś wykładzie. Boże, temat studiów na imprezie! Litości!
Mimowolnie rozejrzałam się po klubie. To było silniejsze ode mnie! Musiałam jeszcze raz go zobaczyć i przekonać się, czy moja poprzednia reakcja, nie była po prostu szokiem. O ile nadal tutaj był.
- Leire? Chcesz jeszcze jednego drinka? - Jorge wskazał na pustą szklankę przede mną. Kiwnęłam twierdząco głową, na co chłopak cmoknął mnie w policzek i udał się w stronę baru. Ugh, w policzek! Westchnęłam ciężko przeczesując włosy dłonią. I wtedy go zobaczyłam. Siedział dwie loże dalej, patrząc wprost na mnie z tym swoim bezczelnym uśmieszkiem i kręcił z rozbawieniem głową. Z tą swoją cholerną pewnością siebie! W granatowej koszuli seksownie podkreślającej jego mięśnie. Ugh, Leire! Przestań na niego patrzeć! - Jestem.
- Wspaniale! - uśmiechnęłam się szeroko na widok Jorge. Chyba zbyt entuzjastycznie zareagowałam na jego przybycie, ponieważ zmierzył mnie zaskoczonym wzrokiem. Przysunęłam się do niego bliżej, zakładając nogę na nogę, co spowodowało podwinięciem się mojej sukienki. Jorge odchrząknął próbując patrzeć w moje oczy, a nie na odkryte uda. Rybka połknęła haczyk. - Wspominałeś coś o jakimś projekcie? - zagadnęłam udając niezwykle zainteresowaną, okręcając w międzyczasie kosmyk włosów wokół palca.
- Umm ... a tak, tak. - nagle jakby oprzytomniał i zaczął nawijać o sondzie ulicznej, którą mieli ze znajomymi przeprowadzić. Cholera jasna, czy ze mną jest coś nie tak? Zapytałabym Ramosa, ale nie mam co liczyć na jego obiektywność.
- Może przeniesiemy się do innego klubu? - zagadnęła jedna z jego koleżanek. Tak! Tego właśnie potrzebowałam. Zniknąć spod czujnego i rozbawionego wzroku Nigueza!
Zarzuciłam na siebie kurtkę, a na ramieniu zawiesiłam torebkę. Jorge uprzejmie przepuścił mnie przed sobą i w ten oto sposób wyszliśmy na zewnątrz. Jeden z jego towarzyszy zadzwonił w międzyczasie po dwie taksówki.
- Zimno Ci? - zagadnął Jorge gdy pocierałam zziębnięte ramiona. Marzec w Madrycie był chłodny, a moja cienka skórkowa kurtka nie dawała zbytniego ciepła. Kiwnęłam nieśmiało głową. - Oj Leire, było ubrać coś cieplejszego. - serio? Szczęka mi prawie opadła, gdy to powiedział. Żadnego "dam Ci moją kurtkę" albo "przytulę Cię". Chyba naczytałam się za dużo romansów ...
Zagryzłam wargę próbując ukryć rozczarowanie. I wtedy stało się coś, czego nigdy w życiu bym się nie spodziewała.
- Leire! To na prawdę Ty!? - zaskoczona odwróciłam się w stronę znajomego głosu. Wytrzeszczyłam oczy na Nigueza, który zbliżał się do nas z szerokim uśmiechem. Kłopoty, wyczuwam kłopoty! - Kopę lat skarbie! - objął mnie z całych sił. Czy ja coś wspominałam o zimnie? Bo w tej chwil było to raczej nieaktualne. Wręcz płonęłam z gorąca! Boże, gdzie on kupił te boskie perfumy ...
- Co Ty wyprawiasz debilu? - syknęłam mu do ucha.
- Ratuje Cię przed tym sztywniakiem kretynko. - odparł podnosząc mi ciśnienie. - Zero wdzięczności ... - odsunął się ode mnie wielce z siebie zadowolony.
- Umm, Leire? - odezwał się zszokowany Jorge mierząc sylwetkę Saula z góry na dół. - Kim jest ... Twój znajomy?
- Nikim ważnym. - odparłam błyskawicznie. Już ja mu dam nazywanie mnie kretynką! - A już na pewno nie moim znajomym! Zresztą, on już sobie idzie. - posłałam szatynowi wymowne spojrzenie. Bezczelny jedynie wywrócił oczami.
- Oh, te Twoje maniery. - machnął na mnie ręką, po czym wyciągnął ją w stronę Jorge. - Jestem Saul. Skarbie, kim dla Ciebie byłem?
- Wrzodem na tyłku? Przestań się zgrywać Niguez! - prawie pisnęłam na cały Madryt.
- Zaskakujące, że już nie kościstym. - uniósł brwi.
- Saul! - wrzasnęłam tracąc panowanie nad sobą.
- Czyli go znasz. - mruknął niezadowolony Jorge patrząc to na mnie, to znów na tego ćwierćinteligenta, który za punkt honoru obrał sobie uprzykrzanie mi życia! Doskonale wiedziałam, jak to wyglądało z punktu widzenia Jorge, ba! Niguez właśnie tego chciał. Tylko, po co? Żeby mnie uratować? Dobre sobie!
- Ugh, Jorge to nie jest tak. Wszystko Ci wytłumaczę, ale nie tutaj. - jęknęłam zrezygnowana, po czym zwróciłam się do Saula. - Zejdź mi z oczu! Raz na zawsze!
- Ok! - uniósł dłonie w obronnym geście. - Tylko potem nie becz że miałem rację.
- Co Ty ... - nie dokończyłam, ponieważ za nami zrobiło się głośno. Jak na komendę wszyscy się odwróciliśmy. Przez ulice szła grupa szalikowców kopiąc z głośnym śmiechem puste szklane butelki. O ile się nie myliłam, byli to kibice Rayo Vallecano. - Weź ją stąd! - Saul popchnął mnie lekko w stronę Jorge, po czym szybkim krokiem wszedł do klubu.
- To Twój były? - zapytał poddenerwowany chłopak, gdy szliśmy w stronę taksówek.
- Saul? No coś Ty! - oburzyłam się. - Nigdy nie byliśmy razem. - spojrzał na mnie dziwnie, a ja zrozumiałam jaką głupotę palnęłam. - Nic nas nie łączyło i nie łączy! Oprócz wzajemnej niechęci do siebie i robieniu sobie na złość.
- Wiesz co, Leire? - przytrzymał drzwi do taksówki. - Będzie lepiej gdy wyjaśnicie sobie, co jest pomiędzy wami.
- Słucham? Jorge my nie ...
- Cześć. - rzucił, po czym wsiadł do samochodu zamykając drzwi i zostawiając mnie samą na chodniku. Zszokowana wpatrywałam się w odjeżdżającą taksówkę, dopóki odgłos rozbijającego się szkła mnie nie otrzeźwił. Przed klub wyszło trzech ochroniarzy, ale to było zbyt mało jak na kilku szalikowców. Zimny dreszcz zatrząsł moim ciałem. Nie miałam jak wrócić do środka, bo przestraszony tłum zaczął z niego wypływać, chcąc opuścić to miejsce. Nie pozostało mi nic innego, jak zawrócić i zadzwonić po taksówkę.
Okręciłam się mocniej kurtką, przedzierając przez tłum ludzi. Jedni chcieli jak najszybciej się stąd wydostać, przez to popychali innych, z kolei były i ciekawskie przypadki, które tamowały drogę nagrywając całe wydarzenie. Przez całe to zamieszanie wypadł mi telefon, rozbijając się na trzy części. Jęknęłam głośno, po czym próbowałam go pozbierać w ekspresowym tempie. Przynajmniej dopóki metr ode mnie nie rozbiła się butelka, a jej odłamki nie drasnęły mojej ręki ...


cdn.

***

Dzisiaj trochę krócej, ale wynika to z faktu, że musiałam uciąć rozdział na dwie części :) Co się wydarzy dalej? Co się stanie z Leire? Albo ... co się jej stało? Odpowiedź w rozdziale kolejnym :) Może jeszcze w niedzielę, o ile to nie "za szybko" dla was :)

(PS. To "wspomnienie" lubię najbardziej)

5 komentarzy:

  1. Jak mogłaś zrobić mi coś takiego i skończyć w takim momencie? 😅 Przecież ja nie wytrzymam tutaj teraz z ciekawości!
    Równocześnie martwiąc się o Leire i przeklinając tego idiotę Jorge.
    Oby tylko w porę pojawił się wybawiciel dziewczyny.
    Dlatego niedziela, to jak najbardziej idelana pora na nowy rozdział. 😁
    Wracając jednak do początku.
    Niby Yaiza i Saul to zgodna i szczęśliwa para. Niby się kochają i planują ze sobą przyszłość. Ale coś wyraźnie w tym związku nie gra.
    Saul zbyt mocno się waha w sprawie oświadczyn. Wyraźnie nie jest tego pewnien. Dlatego mam nadzieję, że jeszcze się wstrzyma z tą daleko idącą w konsekwencje decyzją. W końcu ktoś inny jest mu pisany. 😉
    Po raz kolejny muszę również napisać, że uwielbiam wspomnienia Leire. Świetnie mi się je czyta.
    Ramos to taki "starszy brat" dla naszej bohaterki. Zawsze jej pomoże i nie pozwoli zrobić krzywdy. Dziewczyna ma naprawdę cudownych przyjaciół.
    Nie ukrywam, że była zaskoczona tym jej niespodziewanym zakochaniem, a raczej zauroczeniem.
    Byłam bardzo ciekawa tego Jorge i strasznie mnie rozczarował. W ogóle nie przypadł mi do gustu. Wyglądał na przemądrzałego nudziarza z wybujałym ego. Jak on traktował Leire. Byli niby na randce. A on,co?
    Ucina sobie pogawędkę o studiach? Serio? Nic dziwnego, że Leire zainteresowała się Saulem. Kiedy znowu się przypadkiem spotkali. Coraz mocniej ich do siebie ciągnie. To widać już na kilometr.
    Nie mogłam powstrzymać śmiechu, gdy Niguez przybył "na ratunek" Leire. Ich kolejne przekomarzania i wzajemne docinki, to po prostu mistrzostwo.
    Za to Jorge zachował się, jak skończony idioty. Strzelił po prostu focha i zostawił Leire w niebezpieczeństwie. Facet jest już u mnie skreślony. Kto normalny się tak zachowuje? Jeśli jej się coś stanie, to będzie wyłącznie jego wina.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rodział, nie mogąc się go doczekać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej no, teraz to koniecznie musisz dodać rozdział w niedzielę, bo inaczej czytelnicy umrą z ciekawości. Jak np ja...
    Ten cały Jeorge to od początku wydawał mi się jakiś przytrzymany. W ogóle jak oni ze sobą kręcili skoro byli jacyś tacy bierni w stosunku do siebie? No i wyszło na moje, bo pod koniec ten chłoptaś zachował się jak gbur i wsiadł do taksówki. Miałam takie A H A. No fajnie, a co z Leire? Gość miał ją w dupie i sobie pojechał, czyli myślę, że skreśli go to oficjalne z listy potencjalnych kandydatów.
    Saul decydujący się na oświadczyny? Proszę nie. To nie jest to, to nie tamta jest jego wybranką. Przecież on i Leire chociaż jako mieszanka wybuchowa, są dla siebie stworzeni. Widać to na gołe oko hahah a może na zaczytane oko, a może lepiej widać to z twoich opisów? W każdym bądź razie to jest parka, na którą czekam.
    Pozdrawiam i czekam na niedzielkę,
    N

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem! Z opóźnieniem, trochę wcześnie rano, ale chcę się wyrobić za nim pojawi się kolejny rozdział. Szczególnie, że ten jest świetny i to do kwadraty, żal by go było nie skomentować.
    Po pierwsze: Co to za kończenie w takim momencie! Dziewczyno, nawet sobie nie wyobrażasz, jaka była moja mina, gdy czytam, czytam, wczuwam się w akcje, rośnie napięcie i nagle… ŁUP! Koniec! W najbardziej interesującym momencie! No kurczę, trzy razy sprawdzałam, czy to na sto procent koniec. Teraz z jeszcze większą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Ale może przejdę do fabuły. Jorge do dupek i idiota, jak on mógł zostawić Leirę w takiej sytuacji. Ja rozumiem, że sytuacja z Saulem wyglądała tak, a nie inaczej, ale hej, trzeba mieć odrobinę jakiejś kultury, przecież widział, że sytuacja robi się trudna, a korona by mu z głowy nie spadła, gdyby wziął dziewczynę do taksówki. Dupek i tyle.
    Saul i Yaiza naprawdę wydają się być dobraną, szczęśliwą parą. On kocha ją, ona jego, nic tylko brać ślub i żyć długo i szczęśliwie. Tylko, że nasz piłkarz ma wątpliwości. Skąd się wzięły? Czyżby po głowie cały czas chodziła mu Leira? Czyżby, mimo pozornej nienawiści do dziewczyny, tak naprawdę coś do niej czuł? Kurczę, postać Saula jest naprawdę interesująca.
    Jeśli chodzi o Leirę, to oczywiście w jej zakochanie nie bardzo wierzyłam. Zauroczenie owszem, ale zakochanie? Przecież wszyscy wiedzą, że i tak na końcu będzie z Saulem ( no chyba, że szykujesz jakiś totalny zwrot akcji). Ale przybywający na ratunek Saul rozwalił system. Spryciarz, nieźle zna się na ludziach. Mam tylko nadzieję, że dziewczynie nic poważnego się nie stanie.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i liczę, że rozdział pojawi się jeszcze dzisiaj.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Związek Saula i Yaizy... (dobrze odmieniłam, prawda? :D) niby wydaje się, że między nimi wszystko jest dobrze, że wszystko układa się tak, jak powinno, a jednak... Coś jest nie tak! :D Zresztą sam Saul ewidentnie to czuje, inaczej dlaczego tak by zwlekał z decyzją o oświadczynach? Yaiza zdaje się niczego nie zauważa, ale... No zawsze jest jakieś ale... Czyżby w jego główce cały czas była Leire? Nie będę się bawiła w żadne spekulacje hihi ^^
    Co do retrospekcji... Heloł, Jorge co z Tobą chłopie jest nie tak? Żeby to dziewczyna musiała przejmować inicjatywę, phi! I w ogóle no fatalnie się do tego wszystkiego zabierał... I serio, rozmawiał o studiach na imprezie? Załamałam się :D I w ogóle jego późniejsze zachowanie w stosunku do Leire... Saul mu mówi, żeby ją odciągnął w bezpieczne miejsce, a ten stroi fochy i wsiada do taksówki, och no... Słów brak.
    Leire się zakochała w panu Saulu, och :D Czyli od nienawiści do miłości droga krótka hihi :D I ja się wcale nie dziwię, że on tak na nią działał ^^ A jego późniejsze ratowanie jej z opresji hahaha, mistrzostwo! :D
    Tylko, ja się pytam, czemu Ty kończysz w takich momentach? Ale dobrze, dobrze, skomentowałam, więc możesz dziś dodać nowy hihi :D
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww! Nie wiem, jak mam Ci dziękować za zaproszenie mnie na tego bloga! Pięknie piszesz, Twój styl trafia w mój gust, a ten zrobił się ostatnio dość wysublimowany xd
    No więc skoro świetnie piszesz i to na dodatek o piłce, to masz mnie w całości i się mnie nie pozbędziesz! Hehe.
    A na dodatek - muszę to napisać, wybacz - szanuję jak kibic kibica! Miłość do piłki powinna łączyć - nie ważne, że kibicujemy przeciwnym drużynom. ;)
    Także zostaję, szanuję, czekam na next i zapraszam też do mnie :D
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń