Madryt, 16 Maja 2018.
- I żyli długo i szczęśliwie. - zamknęłam książkę, po czym spojrzałam na spokojną twarzyczkę śpiącej Alejandry. - Szkoda tylko, że takie zakończenia zdarzają się tylko w bajkach, a wszyscy książęta to skończeni kretyni. - dodałam wzdychając ciężko.
- Auć. Jej tatuś też? - usłyszałam rozbawiony głos Nacho spod drzwi.
- Twój wyjątek potwierdza regułę. - podeszłam do niego i cmoknęłam w policzek. - Jak wynik?
- Griezmann strzelił drugiego gola. - wzruszył ramionami, a ja pokiwałam niewzruszona głową. Alejandra, która obudziła się na samym początku meczu, była moim wybawieniem. Ochoczo zgłosiłam się na ochotnika, który uśpi dziewczynkę. Prawdę mówiąc, mała zasnęła dość szybko, a ja czytałam bajkę praktycznie dla siebie. Wszystko jednak było bardziej interesujące, niż oglądanie meczu rywala zza miedzy. Bardziej, niż ukradkowe spoglądanie na piłkarza z ósemką na plecach. - Leire, wszystko w porządku?
- Oczywiście, jestem po prostu zmęczona. - potarłam skronie. - Dzisiaj mieliśmy prawdziwy sajgon w kawiarni, a do tego zwaliło mi się trochę zleceń ...
- Yhym, a ja jestem z Barcelony. - zironizował przerywając mi, na co oburzona strzeliłam go przez ramię. - Przepraszam, myślałem że ... że już Ci przeszło. - objął mnie ramieniem. Wywróciłam oczami wiedząc doskonale co, a raczej kogo, ma na myśli.
- Bo mi przeszło. - syknęłam. - Po prostu, za każdym razem, gdy go widzę, podnosi mi się ciśnienie. Wiem że zakopaliście topór wojenny dla dobra Reprezentacji Narodowej, ale ja nie muszę. - Nacho nic nie odpowiedział, bo w tym samym momencie zawołała go Maria. Dzięki Ci Panie za jej wyczucie czasu! Nienawidziłam okłamywania przyjaciół i posyłania im tych sztucznych uśmiechów. Jednak lepsze to, niż bycie żałosną w ich oczach.
Wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie obok siostry Marii. Był plus całej tej sytuacji ... wszyscy komentowali przebieg meczu, przekrzykując się nawzajem i nikt nie zwracał uwagi na moją znudzoną minę.
Ostatecznie finał wygrało Atlético. Kątem oka obserwowałam ich radość oraz unoszenie pucharu. Dziesięć dni. Jeszcze tylko tyle zostało do najważniejszego wydarzenia jeśli chodzi o klubową piłkę nożną. Obym mogła, wraz z całym Madridismo, szaleć z radości w Kijowie.
- Co za pajac! - prychnął Alex. Oderwana ze swoich rozmyśleń zerknęłam w stronę telewizora, gdzie aktualnie Juanfran śpiewał przyśpiewkę o rządach Atlético w stolicy Hiszpanii. - Kto jak kto, ale on ostatni powinien zabierać głos w tej sprawie. Dwa przegrane finały z nami oraz jego idealny strzał prosto w słupek nie dały mu jeszcze do myślenia?
- Hamuj rudzielcu, bo się spocisz. - mruknęłam. - Madridismo odpowiada na boisku, przepychanki słowne są dla zakompleksionych.
- Święte słowa!
Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym pociągnęłam łyk mojego drinka. Wojenki pomiędzy kibicami już dawno przestały mnie bawić. Zresztą, tata zawsze nam powtarzał, że ludzi mamy oceniać po charakterze, nie po tym komu kibicują. A on miał zawsze racje. Mój bohater. Mój tata.
Kto rządził w Madrycie? Raz jedni, raz drudzy. Ten sport zawsze był nieprzewidywalny, a w szczególności Derby stolicy Hiszpanii.
Pamiętałam jednak dzień, w którym Atlético zraniło nas najbardziej. Dzień, w którym wyrwali nam puchar na własnym stadionie.
Dzień, w którym osobiście zostałam zraniona.
*
Madryt, 18 Maja 2013.
*
Madryt, 18 Maja 2013.
W skupieniu wysłuchaliśmy hymnu Hiszpanii, który rozbrzmiał po całym Santiago Bernabeu, stadionie Realu Madryt. Tegoroczny finał Pucharu Króla rozgrywały pomiędzy sobą dwaj najwięksi rywale ze stolicy Hiszpanii. Także atmosfera bez względu na temperaturę była gorąca.
Od samego rana chodziłam poddenerwowana, a teraz nie mogłam wręcz usiedzieć na swoim miejscu. Oliwy do ognia dolewał mój brat Emilio, który co chwilę wrzeszczał, doprowadzając mnie do szału. Na szczęście, z drugiej strony miałam Pilar, która próbowała odwrócić moją uwagę od irytującego Butragueño Juniora.
Mecz kompletnie nie przebiegał po naszej myśli. Po wspaniałym półfinale przeciwko Barcelonie, Królewscy jakby zlekceważyli swojego rywala zza miedzy. Niestety. Los się na nich zemścił i z szokiem wymalowanym na twarzach, musieliśmy się wpatrywać na szalejących z radości piłkarzy Atlético. W naszym domu. To było po prostu upokorzenie, które bolało.
Przygnębiona sunęłam nogę za nogą w stronę strzeżonego parkingu. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Oparłam się plecami o samochód Ramosa, na którego miała zaczekać Rubio. Zdecydowanie wolałam jej towarzystwo, niż zło wieszczącego na cały świat brata. Przynajmniej do czasu, aż tata się tutaj nie zjawi. Czy gdybym wtedy wiedziała, że ...
- Kogo my tu mamy! - usłyszałam nawoływanie Emilio przepełnione ironią. Westchnęłam ciężko przymykając powieki. Był starszy ode mnie o rok, a zachowywał się jakby był najmłodszy z całego rodzeństwa. Nie dziwne że jego kariera skończyła się szybciej niż się zaczęła, skoro nigdy nie miał cierpliwości i nie potrafił przegrywać. - Czyżbyś stęsknił się za domem?
- Kpisz, czy o drogę pytasz? - przez moje ciało przeszedł dreszcz na dźwięk tego głosu. Saul. - Chciałeś chyba powiedzieć ... za starymi śmieciami. Ale nie, w ogóle nie tęskniłem.
Odwróciłam głowę w ich stronę. Stali do mnie bokiem, kilka metrów dalej. Wystarczyło, że dostrzegłam profil Nigueza, a moje serce przyspieszyło. Dwa miesiące. Od pamiętnej nocy minęły dwa miesiące. Przez ten czas, w mojej głowie pojawiły się tysiące scenariuszy naszego ponownego spotkania. Ale żaden z nich nie przewidział takiej sytuacji, ani takiego miejsca. Emilio i Saul? Wiedziałam że zaraz rozegra się awantura ...
- Jedynym śmieciem tutaj, jesteś Ty. - syknął mój brat. - Oh, i jeszcze ta czerwono biała hołota.
- Która sprawiła burżuazji lanie.
- Coś o tym wiesz, prawda? - wyszczerzył się do niego. Widziałam jak Saul zaciska szczękę i próbuje się opanować. Emilio wiedział gdzie uderzyć. - Saul Niguez, ofiara losu. Nic się nie zmieniło od tamtego czasu.
- Wiesz Emilio, nawet mi Ciebie trochę żal. - Saul założył ręce na piersi i spojrzał na mojego brata z góry. Kilka centymetrów więcej dawało mu przewagę. - Rozpieszczony dzieciak, który myślał, że zawsze będzie dostawał to, co chce. W końcu synuś legendy zawsze będzie miał plecy, a prawda była taka, że byłeś zwykłym tchórzem i donosicielem. Nie potrafiłeś załatwić sprawy jak facet. Dziewczyny mają więcej jaj od Ciebie. - prychnął chcąc go wyminąć. Byłam pod wrażeniem jego opanowania oraz słów, które zawierały w sobie dużo prawdy. Do dziś pamiętam rozczarowanie na twarzy taty, gdy odkrył prawdę na temat konfliktu dwóch chłopców w szkółce Realu Madryt.
- Jesteś tak samo żałosny jak Twój ojciec. - Emilio stanął mu na drodze. I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o opanowanie Saula. Na samą wzmiankę o jego tacie, zacisnął dłonie na koszulce mojego brata i przycisnął go do filaru.
- Odszczekaj to! - krzyknął.
- Bo co? Poskarżysz się tatusiowi? - zaśmiał się ironicznie. - Znowu Cię uratuje? Tak jak wtedy, gdy zabrał biednego małego Saula ze szkółki, bo koledzy mu dokuczali?
- Chciałeś powiedzieć jeden śmierdzący donosiciel, który nie nadawał się nawet do zbierania spoconych koszulek po meczu!
- Ha! A jednak wywaliłem Cię śmieciu z mojego klubu wprost do tego rynsztoka na przedmieściach Madrytu, gdzie Twoje miejsce! - tego było dla mnie za wiele. Podałam zdezorientowanej Pilar moją torebkę, po czym szybko podeszłam do dwóch awanturników.
- Do cholery jasnej, przestańcie! - próbowałam ich rozdzielić.
- Nie wtrącaj się gówniaro! - krzyknął na mnie Emilio.
- Do własnej siostry też nie masz szacunku? - Saul nim potrząsnął, po czym odepchnął od siebie. - Jesteś bardziej żałosny niż myślałem.
- Skąd wiesz śmieciu, że to moja siostra?! - syknął mrużąc oczy. Saul jedynie uśmiechnął się bezczelnie i spojrzał mu w oczy z wyzwaniem. - Zadałem Ci pytanie!
- Może sam jej spytaj. - wskazał na mnie głową. Emilio spoglądał to na mnie, to znów na niego, i tak kilka razy. Był bezczelny, ale nie głupi. Próbowałam szybko znaleźć jakieś wytłumaczenie, lecz w głowie miałam jedną wielką pustkę. - Zamykanie jej paplaniny jest bardziej przyjemniejsze niż Twojej.
Uchyliłam usta, zszokowana jego słowami. Mogłam spodziewać się wszystkiego, ale nie czegoś takiego. Bezlitosne łzy zaczęły cisnąć się do moich oczu. Zamykanie mojej paplaniny? W głębi serca miałam maleńką nadzieję, że ten, bądź co bądź, pocałunek cokolwiek dla niego znaczył. Jaka ja byłam żałosna ...
Podniosłam na niego swoje zamglone oczy. Uśmiech zniknął z jego twarzy, jakby dotarł do niego sens własnych słów.
- Obydwaj jesteście żałośni i siebie warci. - szepnęłam chcąc wyminąć Nigueza i raz na zawsze zapomnieć o jego istnieniu.
- Leire ... - chwycił mnie za nadgarstek. - To nie tak ...
- Nie dotykaj jej śmieciu! - wrzasnął Emilio odpychając go ode mnie. - Rozumiesz?! Masz się do niej nie zbliżać!
- Co tu się dzieje!? - na parkingu pojawił się tata. Bez słowa go wyminęłam, ocierając łzę spływającą po moim policzku. Odprowadził mnie zdezorientowanym wzrokiem, po czym skupił się na moim bracie. - Emilio, w tej chwili do samochodu!
- Ale ten śmieć ...
- Powiedziałem coś! - krzyknął. Mój ojciec, oaza spokoju, jak zawsze stracił panowanie nad sobą przez jedynego syna. - Saul, idź proszę. Rodzice na pewno na Ciebie czekają. - wskazał głową na zbliżającego się pana Nigueza.
- Już dawno nie ma pan nade mną władzy. - mruknął, ale odwrócił się na pięcie. Odbierając torebkę od Pilar, ostatni raz odwróciłam głowę. W tym samym momencie co Saul. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a moje cholerne serce znów zabiło!
- Leire? - Pilar delikatnie dotknęła mojego ramienia. - Może chcesz dzisiaj przenocować u nas?
- Mogłabym? - spojrzałam na nią z miną zbitego psa. Kobieta jedynie uśmiechnęła się serdecznie i mocno mnie objęła. Potrzebowałam tego w tej chwili jak niczego innego.
Dopiero po paru dniach stwierdziłam, iż Pilar mogła pożałować swojej decyzji, gdy godzinę po powrocie do domu, ulokowałam się wraz z Sergio na kanapie, popijając wino wprost z butelek. On załamany przegranym finałem, ja zraniona przez największego gnoma, który stąpa po hiszpańskiej ziemi! Jednak nie wyjawiłam Ramosowi prawdy, nie chcąc doprowadzić do większego armagedonu.
- Dobre, gdzie kupiliście? - spytałam próbując przeczytać cokolwiek z etykietki. Ale krótko mówiąc ... literki zaczęły mi się zlewać. Ni to słodkie, ni półsłodkie ...
- To wino z winnicy z Sevilli. - czknął. - Rocznik 1967.
- Ugh, co? Dałeś mi głupku przeterminowane wino?! - oburzyłam się. - To dlatego mnie mdli ...!
- Mdli Cię smarku od procentów. - chciał mnie pacnąć w nos, ale jego ręka wylądowała na mojej brodzie. - Wino im starsze, tym lepsze. - smakosz się znalazł ...
- Ostrzegam was oficjalnie, póki jeszcze kontaktujecie. - nad nami zmaterializowała się Pilar, kładąc dłonie na biodrach. - Jeśli odważycie się zwrócić zawartość swoich żołądków, będziecie szorować cały dom. Sami!
- Ale kochanie. - Sergio wyciągnął do niej dłoń. - Te sukins ... - oburzone syknięcie brunetki zmusiło Ramosa do poprawy. - Ci źli chłopcy zza miedzy zranili nas dzisiaj do głębi. Najpierw trzeba zapić smutki, a potem działać!
- Co chcesz zrobić? - czknęłam.
- Nie wiem jeszcze, ale nie daruję im tego! Nadejdzie taki dzień w którym się zemścimy i zedrzemy im te cwaniackie uśmieszki z tych parszywych gęb! Oni dopiero poznają prawdziwego Sergio Ramosa, już ja im urządzę dzień żałoby! - z wrażenia, aż wstałam i zaczęłam mu bić brawo. Oczywiście to nie było do końca dobre posunięcie, bo zawróciło mi się w głowie.
- No dobrze Napoleonie, a teraz pora spać. - westchnęła Pilar próbując pomóc mu się podnieść.
- Obiecuję Ci to Leire! - zawołał idąc chwiejnym krokiem w stronę sypialni. - Inaczej nie nazywałbym się Sergio Ramos García, syn Paqui i ...
- Spać! - wrzasnęła brunetka.
Tak, to zdecydowanie był dobry pomysł.
*
Madryt, 16 Maja 2018.
- Leire? Pamiętasz o mojej prośbie? - zajęczał mi nad uchem Alex, gdy szykowałam się do wyjścia. Zirytowana wywróciłam oczami. Czy pamiętałam? O takiej głupocie nie da się zapomnieć!
- Nie ma mowy Alex, nie umówię się z Twoich kumplem z drużyny.
- Ale przecież już go poznałaś i nawet mówiłaś Sandrze, że jest niczego sobie! - to fakt. Na początku sezonu odwiedziłam rudzielca i jego żonę w Cádiz, gdzie przedstawiono mi Roberto. Był przystojny i wydawał się być sympatyczny. Zamieniliśmy zaledwie kilka grzecznościowych zdań. A ten imbecyl już wysyła mnie na randkę!
- Znając Ciebie, obiecałeś mu randkę ze swoją przyjaciółką, bez wcześniejszego porozumienia z moją skromną osobą. On się teraz wypytuje, kiedy i gdzie, a Tobie głupio przyznać się do błędu! Boże, Ty nawet murzynce wcisnąłbyś białe dziecko! - jęknęła. Ręcę mi dosłownie opadały.
- Oj tam, przecież nie wysyłam was do ołtarza! - no niby tak ... - Zgódź się na jedną małą kawę! Jeśli Roberto nie przypadnie Ci do gustu, to po prostu go olejesz i tyle!
- Mała kawa? - prychnęłam. - Duża kawa i ciastko!
- Tak jest! - wyprostował niczym żołnierz.
- Przez Ciebie w końcu wyląduje na dywaniku u psychiatry! - syknęłam. - I będziesz mi płacił rentę zdrowotną do końca życia.
- Ja Ciebie też kocham. - posłał mi całusa w powietrzu.
Na całe szczęście taksówka podjechała pod bramkę, bo życie Alexa zaczęło wisieć na włosku. Znowu.
***
Dzisiaj rozpoczyna się Mundial dla Hiszpanów (dla Saula), więc to chyba odpowiednia pora, aby opublikować nowość :) Powiem wam jedno ... wasze komentarze pod ostatnim rozdziałem sprawiły mi tyle radości, że aż byłam zrozpaczona brakiem czasu, aby wykorzystać moją wenę. Bardzo mi miło, że ta historia przypadła wam do gustu :)
Epizod Saula Nigueza w szkółce Realu Madryt jest (niestety) prawdziwy. Ja jedynie podkoloryzowałam go na potrzeby tego opowiadania. Kolejna tajemnica została odkryta ... a tu jeszcze kilka przed nami :)
Z każdym rozdziałem to odpowiadanie podoba mi się coraz bardziej! Wspaniały rozdział, a teraz czas iść na kanapę i oglądać mecz <3
OdpowiedzUsuńCzy lubię to opowiadanie? Nie… ja je uwielbiam, kocham i pałam do niego miłością niezniszczalną. Serio, siedzę właśnie w salonie, oglądam mecz i z zaskoczeniem stwierdzam, że hej, kojarzę niektóre nazwiska! A skąd? Oczywiście z tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńAle przejdę może do rozdziału. Klimat wojny między Atletico, a Realem rozumiem bardzo słabo, ale chyba udało mi się mniej więcej wczuć w całość. Przede wszystkim niespecjalnie polubiłam Emila. Jedyny chłopak w rodzeństwie, a mam wrażenie, że zachowywał się jak skończony dupek. Jest jakiś taki buńczuczny, nadpobudliwi, zupełnie inny niż siostra. Okej, rozumiem, że młody chłopak, testosteron uderza do łba, ale nie lubię go i tyle.
Oczywiście Saul też mógłby ruszyć łbem i trochę opanować emocje. Wygrana wygraną, ale wszyscy wiedzą, że Leira mu się podobała, więc mógł ugryźć się w język. Ale faceci już tacy są, honor, duma i te sprawy. My ich nigdy nie zrozumiemy.
Ale wyjaśnia się powoli, co stało się w przeszłości i dlaczego Leira i Saul nie są razem. Oczywiście jeszcze nie wszystko jest jasne, ale coraz więcej rozumiem. Kurczę, żałuję, że tak to się potoczyło, bo wydaje mi się, że ta dwójka jest po prostu sobie pisana. Mam nadzieję, że teraz, w przyszłości wszystko znów się odwróci.
Akcja z upijaniem się po przegranym finale genialna. Przeterminowane wino? Nie ma co, alkohol potrafi zdziałać niesamowite rzeczy.
Alex rozwalił system. Co on się w swatkę bawi? I to chyba cokolwiek nieudolną. Nie ma to, jak umawiać przyjaciółkę z kumplem z drużyny i ją o tym nie poinformować. Kiedyś Leira się zemści, czuję to.
Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Ps. A w wolniej chwili zapraszam do siebie na osiemnastkę https://neverbeluckyone.blogspot.com/2018/06/rozdzia-18.html?m=1
UsuńWidać, że Leire nadal nie pogodziła się do końca z wydarzeniami z przeszłości.
OdpowiedzUsuńMimo zgody na wspólne oglądanie meczu z przyjaciółmi, szybko znalazła sobie wymówkę w postaci uśpienia małej Alejandry. Aby tylko nie musieć patrzeć na boiskowe popisy Nigueza.
Saul musiał ją chyba naprawdę mocno skrzywdzić. Skoro mimo upływu lat, ona nadal ma do niego olbrzymi żal i złość.
Strasznie mnie ciekawi, co tak naprawd się między nimi wydarzyło.
Tym razem, także wspomnienie z przeszłości, nie było zbyt przyjemne.
Emilio zachował się bardzo nie fair. Po prostu, takie zachowanie wręcz nie przystoi. Na pewno nie tak został wychowany...
Ale Saul też mógł ugryźć się w język. Swoimi nieprzemyślanymi słowami, zranił Leire. Czego może potem żałować.
Coraz więcej kart zostaje odkrytych. Dzięki czemu wiemy, dlaczego Saul, aż tak bardzo nie cierpi rodziny Leire. Trochę się tego nazbierało, ale ona nie powinna za to odbywać! Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni i on zrozumie swój błąd.
Topienie smutków po przegranej w butelce wina, jak widać okazało się skuteczne. 😂😁
Sergio obmyślić wspaniały plan na zemstę, a jego towarzyszka zapomniała o przykrym incydencie z jej bratem i chyba przyszłym ukochanym.
Biedna Pilar, co ona musiała przeżyć z nimi tamtego wieczoru... 🤣
Wracając do teraźniejszości.Alex ma u mnie minusa. Co to za organizowanie randki dla Leire z jakimś Roberto? Nie zgadzam się na to! 😉😊
Ale cóż zobaczymy, któż to taki. Oby tylko okazał się lepszy od Jorge.
Jak zawsze czekam z niecierpliwością na kolejny rodział. 😊 Nie mogąc się go już doczekać.
Akcja nabiera tempa 😇 przeszłość i teraźniejszość, która przeplata się że sobą nadaje wszystkiemu no tego czegoś że człowiek chce tylko czytać i czytać hahah no po prostu wciąga i tyle
OdpowiedzUsuńSaul pokazał w tym rozdziale swoją inna twarz, która mogłaby tłumaczyć dlaczego Leire teraz to unika. Ale to też jest poplatane bo oni nadal coś do siebie czują XD
A wszystko przez ten rodzinny konflikt, który wpływa na każdego kto stanie w polu rażenia. Oj Boże, ciekawe czy to kiedyś się jakoś zalagodzi 😑
Co mam tu więcej pisać...chyba po prostu to że czekam na next,
N
Mundial <3
OdpowiedzUsuńWspółczuję Leire tego, że nadal te wszystkie wydarzenia z przeszłości głęboko w niej tkwią. Ale nie dziwię się jej, to wszystko, co się stało... Nie tak łatwo zapomnieć, niestety. Dobrze, że mała Alejandra ją wybawiła z oglądania większej części meczu, bo to na pewno byłoby jeszcze trudniejsze. Przyjaciele znają ją jak własną kieszeń i widzą, jak coś jest nie tak... Ciężko tak ich okłamywać przybierając na siłę uśmiech na twarz, ale, co zrobić :( A Nacho to niech nawet tak nie żartuje, że jest z Barcelony! :D
Atletico wygrało, Leire patrzyła na szczęśliwego Saula i powróciły nieprzyjemne wspomnienia... Przegranie takiego meczu i to na własnym stadionie na pewno musiało boleć, ale wiadomo, że Real to Real, co tu dużo mówić ^^ Wiadomo, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa! :D
Sytuacja po meczu nieprzyjemna... Emilio nie mógł się powstrzymać i wdał się w potyczkę słowną z Saulem. I doskonale wiedział, jak zadać cios, tak, żeby bolało. Saul nie miał łatwo w szkółce Realu, a Emilio... Ech, co tu dużo mówić... Nie popisał się swoim zachowaniem, ani wtedy, ani teraz... To wszystko tak się potoczyło, że Saul zranił Leire swoimi słowami, pewnie nawet nie myślał, co mówi, chciał się odegrać i chcąc nie chcąc udało mu się to. To musiało być bardzo przykre :(
Ale później... Nie ma to jak wino z Sergio! :D Trzeba było zapić smutki wszelakie, wiadomo :D Jak Sergio coś obieca, to nie ma zmiłuj! :D
Hahaha... Alex :D No naprawdę, nie ma to jak umówić Leire na randkę ^^ Kawa i ciacho <3
Ja tu czekam z niecierpliwością na kolejny :D
<3 <3 <3