Elche, 5 lipca 2018.
* Saul
- Saulito, przestań się szczerzyć. To irytujące! - prychnął Jony. Zaśmiałem się, ale posłusznie odłożyłem telefon i wróciłem do jedzenia. Jony jak Jony, ale wolałem nie narażać się własnej matce, która chrząkała znacząco, za każdym razem, gdy mój Iphone dawał o sobie znać.
- Daj mu spokój. - w mojej obronie jak zawsze stanął Aaron. - To chyba dobrze, że jest nareszcie szczęśliwy? - specjalnie podkreślił słowo "nareszcie", aby wbić ojcu szpilkę. Boria Niguez poruszył się nerwowo, jednak nie oderwał wzroku od swojego talerza. Zresztą, gdyby nie towarzystwo agenta moich braci, z którym zawzięcie dyskutował, na pewno skomentowałby słowa średniego syna.
- Nie musi się z tym tak ostentacyjnie obnosić. - mruknął najstarszy z nas. Wiedziałem, że nie miał nic złego na myśli, jednak Yaiza miała bardzo dobry kontakt z jego żoną Camilą i w tej chwili był pomiędzy młotem, a kowadłem. Nie winiłem go jednak za to.
- Zawsze byłeś sztywniakiem.
- Aaron! - do dyskusji wcięła się niezawodna Doña Pilar. - Czasami mam wrażenie, że nadal jesteście małymi chłopcami. - zmierzyła swoim surowym wzrokiem, całą naszą trójkę.
- Przecież Saulito jest dla Ciebie nadal małym chłopcem. - zachichotał, a Jony mu zawtórował.
- Bo to mnie mamusia zawsze kochała najbardziej. - wyszczerzyłem się do nich, a po chwili zostałem zaatakowany dwoma zwiniętymi serwetkami. - Zazdrośniki! Mamo, powiedz im coś! - udałem wielce urażonego, na co Doña Pilar wywróciła oczami, po czym wstała ze swojego miejsca i udała się do kuchni.
- Wy tak zawsze? - spytała rozbawiona Debbie. To był pierwszy raz, gdy przebywała w towarzystwie naszego ojca. Podświadomie wiedziałem, że matka maczała w tym palce. Oczywiście nasz staruszek nie odezwał się do niej ani słowem, udając, że dziewczyna wcale nie istnieje, ale to był pierwszy krok do normalności. O ile tak to można było nazwać.
Uważnie rozejrzałem się po towarzystwie przy stole. Ojciec, agent chłopaków ze swoją żoną, pogrążoną w rozmowie z Camilą, Jony, Aaron z Debbie, mama i ja. Matias z Luccą ucięli sobie popołudniową drzemkę. Można by rzecz, że cała rodzinka w komplecie. Brakowało mi tu jednak jednej osoby. Obok mnie. Oddałbym wszystko, aby ojciec ją zaakceptował.
Westchnąłem ciężko i udałem się do kuchni, aby zaproponować mamie jakąś pomoc. Zastałem ją zapatrzoną w okno, za którym rozciągał się widok naszego mini boiska. Boże, ileż to razy ta szyba była przez nas rozbita ...
- Mamo? Wszystko w porządku? - spytałem, kładąc dłonie na jej ramionach.
- Tak. - posłała mi uśmiech i poklepała po dłoni. - Po prostu dumam nad tym, jakby Cię tu pogodzić z ojcem.
- On doskonale wie co zrobić, abym wreszcie się do niego odezwał. - mruknąłem. - Jeśli nadal będzie tak uparty i zaślepiony, to nie zamierzam nawet ...
- To Twój ojciec, Saul. - wtrąciła łagodnie.
- Ale nie miał prawa, aby ...
- Oczywiście, że nie miał. Jednak to nie zmienia faktu, że nadal jest dla Ciebie ważną osobą w życiu. - spojrzała mi prosto w oczy. Westchnąłem spuszczając głowę. - Daj mu czas. Niech dostrzeże to, co ja dostrzegłam w Rosji.
- Co takiego?
- Jakim wzrokiem patrzysz na tą dziewczynę. - zachichotała. Zmarszczyłem czoło, nie bardzo rozumiejąc, o czym mówi. - Jakby nic poza nią nie istniało.
- Bo nie istnieje. - szepnąłem speszony.
- Inaczej nie pozwoliłabym Ci pisać z nią SMS-y przy moim stole. - rzuciła rozbawiając mnie. - Ale żeby mi to było ostatni raz Saul! Zresztą, najlepiej by było, jakby następnym razem była obecna. - uśmiechnęła się pod nosem.
- Uwierz mi, chciałbym. Ale nie rzucę jej ojcu na pożarcie.
- Ojcem zajmę się ja. - machnęła ręką. - Po za tym, chciałabym ją lepiej poznać.
- Dziękuję. - objąłem ją mocno i ucałowałem w policzek. - Mamo? Powiedzieć Ci tajemnicę? - szepnąłem z głową na jej ramieniu. Zachichotała czochrając mnie po głowie. Zawsze tak robiłem, gdy miałem jej do przekazania bardzo ważną informację. - To ta jedyna.
- Tym bardziej muszę ją lepiej poznać!
***
Madryt, 6 lipca 2018.
- Wiesz, już wszystko? - spytała Pilar, stukając swoimi wysokimi obcasami o posadzkę w kuchni. Wywróciłam zirytowana oczami i poprawiłam Alejandro, którego trzymałam na rękach.
- Nie pierwszy raz zostaję sama z Twoimi synami. - westchnęłam. - Idźcie już, bo się rozmyślę!
- Bo to wszystko przez Sergio! - oburzyła się, zakładając kolczyki. - W ostatniej chwili to wymyślił!
- Zasługujecie na kilka chwil we dwoje. - zaśmiałam się i podałam jej torebkę. - Potrzebowałam wytchnienia od wpatrywania się w laptop, a że nie mam lepszej rozrywki ... - wzruszyłam ramionami.
- Chciałaś powiedzieć, że skoro Saul jest w Elche to pocieszysz się trzema Ramosa. - zachichotała. - Zresztą, sam Sergio stwierdził, że załatwił Ci randkę marzeń.
- Niech uważa, bo moja randka przebije jego. - puściłam jej oczko. - Wiesz już gdzie Cię zabiera ten Otello od siedmiu boleści?
- Słyszałem! - krzyk Ramosa rozniósł się po wielkim holu.
- I podrabiany Romeo! - odkrzyknęłam mu.
- Ty się w końcu doigrasz smarku!
- Przecież powiedziałeś, że przestałam być smarkiem, gdy urosły mi cycki! - oburzyłam się. Pilar wzniosła oczy ku niebu, prosząc zapewne w myślach, o więcej cierpliwości do nas.
- Opinie wyda Niguez. - zmaterializował się obok nas.
- Idź już Ramos, bo nie mogę na Ciebie patrzeć. - mruknęłam zniesmaczona, na co ten przyssał się do mojego policzka, a następnie z czułością pogłaskał synka po główce.
Po chwili zostałam sama w wielkim holu, nie licząc Alejandro, zawzięcie wpychającego sobie piąstkę do buzi. Uśmiechnęłam się do chłopca i wróciłam do salonu, gdzie przed telewizorem siedzieli jego starsi bracia, oglądając jakąś durną kreskówkę.
- Kiedy będzie niespodzianka? - zapytał Nano, nie odrywając wzroku od olbrzymiego ekranu.
- Jaka niespodzianka? - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Tatuś mówił, że masz dla nas niespodziankę. Ale że będzie potem. - wzruszył ramionkami. Zabije Ramosa. Przekabacił synów, żeby byli grzeczni, a odpowiedzialność za domniemaną niespodziankę spadła na mnie! I co ja mam teraz zrobić?
Dźwięk dzwonka do drzwi rozległ się po całym domu. Zamarłam. Przecież Sergio i Pilar nie wspominali o jakiejkolwiek wizycie.
- Niespodzianka! - wrzasnął Marco zrywając się z podłogi, co też uczynił jego starszy brat.
- Zaraz! Stać! - krzyknęłam za nimi, jednak byli już w holu. Warknęłam pod nosem i szybko udałam się za nimi. Akurat próbowali sięgnąć klamki. - Rodzice wam nie mówili, że nie wolno otwierać obcym? - spytałam podchodząc bliżej. Na całe szczęście zamknęłam je na klucz, po wyjściu przyjaciół. Pozorny zawsze ubezpieczony! Szczególnie w domu Ramosów!
- Skąd wiesz kto to? - zapytał zaciekawiony Nano.
- Potrafię patrzeć przez drzwi. - szepnęłam konspiracyjnie i poruszałam charakterystycznie brwiami. Chłopcy z podziwem uchylili swoje usta.
1:0 dla cioci Loli.
Poprawiłam Alejandro na swoim ramieniu, po czym przekręciłam klucz i nacisnęłam klamkę. Po uchyleniu się drzwi, miałam podobną minę do chłopców sprzed chwili.
- To wujek Saul, nie obcy. - Nano pacnął się w czoło.
Ugh, 1:1.
- Wujek! - pisk Marco rozległ się w całym sąsiedztwie, a po chwili wisiał na szyi Saula.
- Hej łobuziaki. - zaśmiał się witając z chłopcami. - Leire, jesteśmy ze sobą od trzech dni, a już witasz mnie w drzwiach z trójką dzieci? - wyszczerzył się do mnie. - Jak prawdziwa Mamacita.
- Jedno dziecko na dzień, szybki jesteś Niguez. - wzruszyłam ramionami, próbując przybrać obojętną minę. Jednak zdradziecki i szeroki uśmiech nie chciał zniknąć! - Co Ty tu robisz? - cofnęłam się robiąc mu miejsce.
- Miałem być Twoją randką i niespodzianką dla chłopców. - zamknął za sobą drzwi. - Powiedzmy, że byłem to winien Sergio i Pilar. Hej mały. - nachylił się nad Alejandro. - Urosłeś.
- Wujku, tęskniłeś za nami? - zapytał Marco, ciągnąc go za nogawkę od spodni, chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę.
- Oczywiście, że tak. Jestem dzisiaj cały wasz, ale pod jednym warunkiem. - zastrzegł, na co blondynek spojrzał na niego wręcz zaczarowany. - Mogę się przywitać z ciocią Lolą? - zapytał. Chłopcy synchronicznie pokiwali głowami, co wywołało u mnie wybuch śmiechu. Po chwili Saul wziął ode mnie Alejandro i ułożył go ostrożnie na szerokiej kanapie. - Poczekaj tu mały, a wy zasłonić oczy.
- Saul, co Ty ... - zaczęłam rozbawiona, jednak skutecznie mi przerwał wpijając się w moje usta. Mruknęłam zaskoczona, ale z przyjemnością wtuliłam się w jego ramiona, oddając pełen tęsknoty pocałunek. Chłopcy, jak to chłopcy, nie posłuchali, a jedynie chichotali za naszymi plecami.
- Tęskniłem Lola. - szepnął opierając swoje czoło o moje.
- Ugh, czy możesz tęsknić bez ten wzmianki o Loli? - mruknęłam, głaszcząc jego zarośnięty policzek. - Już wolę jak mówisz do mnie Butragueño.
- Butragueño mówię tylko wtedy, gdy chcę zobaczyć tą seksownie wściekłą minkę. - cmoknął mnie w nos.
- Wujku, wujku! - westchnęłam odwracając głowę do chłopców, którzy przebierali niecierpliwie nóżkami, trzymając w rączkach dwie piłki.
- Idę. - zaśmiał się i ostatni raz ucałował moje usta. - Zmęczę ich tak, że zasną kamiennym snem. - wyszeptał mi do ucha, po czym chwycił chłopców pod swoje pachy i wyniósł do ogrodu, przy akompaniamencie ich głośnych śmiechów.
Kwadrans później postawiłam na ogrodowym stoliku dzbanek z sokiem, po czym ułożyłam się wygodnie z Alejandro na leżaku. Z uśmiechem obserwowałam jak Saul biega z chłopcami. Pisków radości nie było końca. Mogłabym spędzać tak popołudnia do końca mojego życia!
Saul kucnął przed Nano i w skupieniu słuchał, co chłopiec miał mu do powiedzenia. Po chwili posadził go na swoich barkach i udał się na drugi koniec ogrodu. Ten widok chwycił mnie za serce. Gdyby nasza nocna przygoda miała swój skutek, miałby on dzisiaj tyle samo lat co mały Sergio. Otrząsnęłam się jednak z niedorzecznych myśli.
- Miałeś rację, zasnęli snem kamiennym. - westchnęłam, siadając na kanapie obok Saula i wtulając się w jego ramię. Uśmiechnęłam się czując jego usta na mojej skroni. - Jakim cudem Sergio Cię zwerbował?
- Wisiałem mu przysługę. - wzruszył ramionami. - Zresztą, każdy pretekst, aby spędzić z Tobą czas jest dobry. Chciałem żeby to była niespodzianka. - uśmiechnął się, gładząc moje ramię. - Powiedz chociaż, że ucieszyłaś się w maleńkim stopniu.
- Myślę, że moja radość była większa niż chłopców. - zaśmiałam się. - Jednak musiałam stwarzać pozory grzecznej cioci Loli.
- Lola. - wyszczerzył się, na co pacnęłam go w udo. - Spakowałaś się chociaż? Wiesz, że Cię jutro porywam?
- Tak, ale ja nadal nie wiem ... - zaczęłam, jednak znów przerwał mi pocałunkiem. - Ugh, no ok! Nie będę więcej pytać.
- Grzeczna dziewczynka. - wyszczerzył się cwaniacko. - Wiesz, jak byłem młodym szczylem i oglądałem amerykańskie filmy, to marzyłem o dziewczynie, która będzie nianią, a ja będę się do niej wkradał i całował na kanapie.
- Twój poziom romantyzmu przekroczył w tym momencie wszelkie normy. - zaśmiałam się.
- Ej! - oburzył się, jednak szeroki uśmiech nie zniknął z jego twarzy. - Byłem młody i głupi.
- I to dlatego Twoja dłoń zjechała sobie niewinnie na mój tyłek w tym momencie? - spytałam, wskazując palcem na "miejsce zbrodni".
- Zawsze mi się podobał. - wzruszył ramionami. - Nawet wtedy gdy był kościsty. Gdy przechadzałaś się po mieszkaniu Santiego, miałem czas, aby się ...
- Czyli spotkanie w kuchni nie było przypadkowe? - przerwałam mu.
- Powiedzmy, że Jaime wszedł mi w paradę. - wyszczerzył się. - Ale go przegoniłem!
- Mój bohater. - pocałowałam jego usta, co natychmiast odwzajemnił. Jeśli śnię, to nigdy nie chcę się budzić z tego pięknego snu! Saul przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i pogłębił pocałunek. Nasze języki złączyły się w jednym tańcu, wręcz zachłannym! Nawet nie wiem w którym momencie usadowiłam się okrakiem na jego kolanach, a jego ręce wkradły się pod moją koszulkę. - Dzieci. - wyszeptałam, gdy uniósł ją ku górze. Przez chwile nasłuchiwaliśmy odgłosów z piętra.
- Wykończyłem ich. - wyszczerzył się, pozbywając mnie górnego odzienia. Nie byłam mu dłużna i po chwili mogłam podziwiać jego idealnie wyrzeźbiony tors. Z zagryzioną dolną wargą, przejechałam palcami po twardych mięśniach i ucałował obojczyk, a następnie szyję. Saul pewnie chwycił mnie w pasie i położył plecami na kanapie. Jego usta scałowywały mój brzuch, a następnie zagłębienie pomiędzy piersiami. Westchnęłam z uśmiechem, unosząc się, aby ułatwić mu dostęp do zapięcia od biustonosza. A gdy już do niego dotarł ...
- W co się bawicie?
- Marco! - pisnęłam, zrywając się i chwytając szybko moją koszulkę.
- Nie mogę spać. - blondynek stojąc w progu salonu, zrobił smutną minkę i przytulił swojego misia. - Mogę się z wami pobawić? - zapytał z nadzieją.
- Kochanie, jest już późno. - podeszłam do niego, poprawiając swoje włosy. - Pora spać.
- Śnił mi się bzydki sen. Potwól mnie gonił! - poskarżył się.
- Już ja się rozprawię z tym potworem! - Saul chwycił chłopca na ręce. Nawet nie zauważyłam, kiedy zdążył się ogarnąć. - Już nigdy nie będzie Cię gonił.
- Mogę z Tobą spać? - spytał Marco, wtulając się w szyję swojego wybawiciela. Uśmiechnęłam się wzruszona na ten widok. Saul jedynie westchnął i podał mi swoją dłoń. W trójkę udaliśmy się na górę, do sypialni, którą zazwyczaj zajmowałam.
Jednak zanim przestąpiłam próg, usłyszałam płacz Alejandro. Szybko zawróciłam do pokoju najmłodszego z rodzeństwa. Ich synchronizacja była wprost niemożliwa! Próbowałam na wszelkie sposoby uśpić niemowlaka, jednak on wolał z zafascynowaniem rozglądać się wokół. Zrezygnowana, z maleństwem na rękach, udałam się do Saula i Marco. Aż parsknęłam śmiechem widząc śpiącego obok nich Nano.
- Wymęczyłem ich? - uśmiechnęłam się do Saula.
- Nie doceniłem synów Sergio Ramosa. - westchnął, ostrożnie okrywając chłopców. - Mam wrażenie, że kazał im pilnować Twojej cnoty.
- Dobrze że nie zdaje sobie sprawy z tego, że już dawno sam mnie jej pozbawiłeś. Zawisłbyś na pierwszym płocie. - uśmiechnęłam się pod nosem, po czym ostrożnie ułożyłam się po drugiej stronie chłopców.
- I Vice Versa. - wytknął mi język.
- Co? - spojrzałam na niego zdezorientowana. - To też był Twój ... nie wierzę. - pokręciłam głową.
- To, że mogłem się zbłaźnić, też miało wpływ na moje wyrzuty sumienia. - wzruszył ramionami.
- Nie sądzę, abym podrapała Ci plecy z bólu. - zachichotałam, układając Alejandro do snu obok siebie. Saul posłał mi jedynie szeroki uśmiech, po czym podparł głowę na łokciu i spojrzał na śpiącą trójkę, pomiędzy nami.
- Dorobiliśmy się niezłej gromadki Butragueño. - szepnął.
- I zapanowaliśmy nad nimi. No ... prawie.
- Leire? - wyciągnął nad chłopcami rękę. Nasze palce splotły się ze sobą. - W ostatnim czasie miałem sporo wątpliwości, dotyczących mojego życia. Ale teraz ... zniknęły. Dzięki Tobie. - spojrzał na mnie uważnie. - Chcę tego. Chcę tego w przyszłości. Chcę tego z Tobą. - podkreślił. - Chcę, aby nasze dzieci, uciekały do nas i kopały mnie po żebrach przez sen. Chcę widzieć jak tulisz je do snu. Chcę żeby nam przerywały chwile we dwoje, mimo że to frustrujące. - zaśmiał się, a ja otarłam łzę spływającą po moim policzku. - Po prostu chcę to wszystko przeżyć z naszymi dziećmi.
- Moje dzieci nie mogłyby mieć lepszego ojca od Ciebie. - uśmiechnęłam się przez łzy.
- Kocham Cię. - pogładził moją dłoń. - Powiedziałem Twojemu bratu, że zrobię wszystko, aby mu udowodnić, że na Ciebie zasługuję. I zrobię to.
- Pomógł Ci bezinteresownie. Mimo, że się nienawidzicie. Myślę, że on już o tym wie.
- Więc będę to udowadniał Tobie.
- Prędzej ja ...
- Cii ... - przyłożył palec do ust i wskazał głową na wiercącego się Marco. - Pora spać Lola. - puścił mi oczko. Wywróciłam rozbawiona oczami i bez dyskusji ułożyłam się wygodnie na poduszce. Z czułością gładziłam Alejandro po główce, do chwili, aż jego powieki nie opadły. Co jakiś czas spoglądałam na uśmiechniętego Saula, wpatrzonego w moje poczynania. Jednak i jego dopadło zmęczenie. Ostatni raz zerknęłam na śpiącą czwórkę, po czym zgasiłam lampkę i sama udałam się w objęcia Morfeusza.
* Saul
- Saulito, przestań się szczerzyć. To irytujące! - prychnął Jony. Zaśmiałem się, ale posłusznie odłożyłem telefon i wróciłem do jedzenia. Jony jak Jony, ale wolałem nie narażać się własnej matce, która chrząkała znacząco, za każdym razem, gdy mój Iphone dawał o sobie znać.
- Daj mu spokój. - w mojej obronie jak zawsze stanął Aaron. - To chyba dobrze, że jest nareszcie szczęśliwy? - specjalnie podkreślił słowo "nareszcie", aby wbić ojcu szpilkę. Boria Niguez poruszył się nerwowo, jednak nie oderwał wzroku od swojego talerza. Zresztą, gdyby nie towarzystwo agenta moich braci, z którym zawzięcie dyskutował, na pewno skomentowałby słowa średniego syna.
- Nie musi się z tym tak ostentacyjnie obnosić. - mruknął najstarszy z nas. Wiedziałem, że nie miał nic złego na myśli, jednak Yaiza miała bardzo dobry kontakt z jego żoną Camilą i w tej chwili był pomiędzy młotem, a kowadłem. Nie winiłem go jednak za to.
- Zawsze byłeś sztywniakiem.
- Aaron! - do dyskusji wcięła się niezawodna Doña Pilar. - Czasami mam wrażenie, że nadal jesteście małymi chłopcami. - zmierzyła swoim surowym wzrokiem, całą naszą trójkę.
- Przecież Saulito jest dla Ciebie nadal małym chłopcem. - zachichotał, a Jony mu zawtórował.
- Bo to mnie mamusia zawsze kochała najbardziej. - wyszczerzyłem się do nich, a po chwili zostałem zaatakowany dwoma zwiniętymi serwetkami. - Zazdrośniki! Mamo, powiedz im coś! - udałem wielce urażonego, na co Doña Pilar wywróciła oczami, po czym wstała ze swojego miejsca i udała się do kuchni.
- Wy tak zawsze? - spytała rozbawiona Debbie. To był pierwszy raz, gdy przebywała w towarzystwie naszego ojca. Podświadomie wiedziałem, że matka maczała w tym palce. Oczywiście nasz staruszek nie odezwał się do niej ani słowem, udając, że dziewczyna wcale nie istnieje, ale to był pierwszy krok do normalności. O ile tak to można było nazwać.
Uważnie rozejrzałem się po towarzystwie przy stole. Ojciec, agent chłopaków ze swoją żoną, pogrążoną w rozmowie z Camilą, Jony, Aaron z Debbie, mama i ja. Matias z Luccą ucięli sobie popołudniową drzemkę. Można by rzecz, że cała rodzinka w komplecie. Brakowało mi tu jednak jednej osoby. Obok mnie. Oddałbym wszystko, aby ojciec ją zaakceptował.
Westchnąłem ciężko i udałem się do kuchni, aby zaproponować mamie jakąś pomoc. Zastałem ją zapatrzoną w okno, za którym rozciągał się widok naszego mini boiska. Boże, ileż to razy ta szyba była przez nas rozbita ...
- Mamo? Wszystko w porządku? - spytałem, kładąc dłonie na jej ramionach.
- Tak. - posłała mi uśmiech i poklepała po dłoni. - Po prostu dumam nad tym, jakby Cię tu pogodzić z ojcem.
- On doskonale wie co zrobić, abym wreszcie się do niego odezwał. - mruknąłem. - Jeśli nadal będzie tak uparty i zaślepiony, to nie zamierzam nawet ...
- To Twój ojciec, Saul. - wtrąciła łagodnie.
- Ale nie miał prawa, aby ...
- Oczywiście, że nie miał. Jednak to nie zmienia faktu, że nadal jest dla Ciebie ważną osobą w życiu. - spojrzała mi prosto w oczy. Westchnąłem spuszczając głowę. - Daj mu czas. Niech dostrzeże to, co ja dostrzegłam w Rosji.
- Co takiego?
- Jakim wzrokiem patrzysz na tą dziewczynę. - zachichotała. Zmarszczyłem czoło, nie bardzo rozumiejąc, o czym mówi. - Jakby nic poza nią nie istniało.
- Bo nie istnieje. - szepnąłem speszony.
- Inaczej nie pozwoliłabym Ci pisać z nią SMS-y przy moim stole. - rzuciła rozbawiając mnie. - Ale żeby mi to było ostatni raz Saul! Zresztą, najlepiej by było, jakby następnym razem była obecna. - uśmiechnęła się pod nosem.
- Uwierz mi, chciałbym. Ale nie rzucę jej ojcu na pożarcie.
- Ojcem zajmę się ja. - machnęła ręką. - Po za tym, chciałabym ją lepiej poznać.
- Dziękuję. - objąłem ją mocno i ucałowałem w policzek. - Mamo? Powiedzieć Ci tajemnicę? - szepnąłem z głową na jej ramieniu. Zachichotała czochrając mnie po głowie. Zawsze tak robiłem, gdy miałem jej do przekazania bardzo ważną informację. - To ta jedyna.
- Tym bardziej muszę ją lepiej poznać!
***
Madryt, 6 lipca 2018.
- Wiesz, już wszystko? - spytała Pilar, stukając swoimi wysokimi obcasami o posadzkę w kuchni. Wywróciłam zirytowana oczami i poprawiłam Alejandro, którego trzymałam na rękach.
- Nie pierwszy raz zostaję sama z Twoimi synami. - westchnęłam. - Idźcie już, bo się rozmyślę!
- Bo to wszystko przez Sergio! - oburzyła się, zakładając kolczyki. - W ostatniej chwili to wymyślił!
- Zasługujecie na kilka chwil we dwoje. - zaśmiałam się i podałam jej torebkę. - Potrzebowałam wytchnienia od wpatrywania się w laptop, a że nie mam lepszej rozrywki ... - wzruszyłam ramionami.
- Chciałaś powiedzieć, że skoro Saul jest w Elche to pocieszysz się trzema Ramosa. - zachichotała. - Zresztą, sam Sergio stwierdził, że załatwił Ci randkę marzeń.
- Niech uważa, bo moja randka przebije jego. - puściłam jej oczko. - Wiesz już gdzie Cię zabiera ten Otello od siedmiu boleści?
- Słyszałem! - krzyk Ramosa rozniósł się po wielkim holu.
- I podrabiany Romeo! - odkrzyknęłam mu.
- Ty się w końcu doigrasz smarku!
- Przecież powiedziałeś, że przestałam być smarkiem, gdy urosły mi cycki! - oburzyłam się. Pilar wzniosła oczy ku niebu, prosząc zapewne w myślach, o więcej cierpliwości do nas.
- Opinie wyda Niguez. - zmaterializował się obok nas.
- Idź już Ramos, bo nie mogę na Ciebie patrzeć. - mruknęłam zniesmaczona, na co ten przyssał się do mojego policzka, a następnie z czułością pogłaskał synka po główce.
Po chwili zostałam sama w wielkim holu, nie licząc Alejandro, zawzięcie wpychającego sobie piąstkę do buzi. Uśmiechnęłam się do chłopca i wróciłam do salonu, gdzie przed telewizorem siedzieli jego starsi bracia, oglądając jakąś durną kreskówkę.
- Kiedy będzie niespodzianka? - zapytał Nano, nie odrywając wzroku od olbrzymiego ekranu.
- Jaka niespodzianka? - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Tatuś mówił, że masz dla nas niespodziankę. Ale że będzie potem. - wzruszył ramionkami. Zabije Ramosa. Przekabacił synów, żeby byli grzeczni, a odpowiedzialność za domniemaną niespodziankę spadła na mnie! I co ja mam teraz zrobić?
Dźwięk dzwonka do drzwi rozległ się po całym domu. Zamarłam. Przecież Sergio i Pilar nie wspominali o jakiejkolwiek wizycie.
- Niespodzianka! - wrzasnął Marco zrywając się z podłogi, co też uczynił jego starszy brat.
- Zaraz! Stać! - krzyknęłam za nimi, jednak byli już w holu. Warknęłam pod nosem i szybko udałam się za nimi. Akurat próbowali sięgnąć klamki. - Rodzice wam nie mówili, że nie wolno otwierać obcym? - spytałam podchodząc bliżej. Na całe szczęście zamknęłam je na klucz, po wyjściu przyjaciół. Pozorny zawsze ubezpieczony! Szczególnie w domu Ramosów!
- Skąd wiesz kto to? - zapytał zaciekawiony Nano.
- Potrafię patrzeć przez drzwi. - szepnęłam konspiracyjnie i poruszałam charakterystycznie brwiami. Chłopcy z podziwem uchylili swoje usta.
1:0 dla cioci Loli.
Poprawiłam Alejandro na swoim ramieniu, po czym przekręciłam klucz i nacisnęłam klamkę. Po uchyleniu się drzwi, miałam podobną minę do chłopców sprzed chwili.
- To wujek Saul, nie obcy. - Nano pacnął się w czoło.
Ugh, 1:1.
- Wujek! - pisk Marco rozległ się w całym sąsiedztwie, a po chwili wisiał na szyi Saula.
- Hej łobuziaki. - zaśmiał się witając z chłopcami. - Leire, jesteśmy ze sobą od trzech dni, a już witasz mnie w drzwiach z trójką dzieci? - wyszczerzył się do mnie. - Jak prawdziwa Mamacita.
- Jedno dziecko na dzień, szybki jesteś Niguez. - wzruszyłam ramionami, próbując przybrać obojętną minę. Jednak zdradziecki i szeroki uśmiech nie chciał zniknąć! - Co Ty tu robisz? - cofnęłam się robiąc mu miejsce.
- Miałem być Twoją randką i niespodzianką dla chłopców. - zamknął za sobą drzwi. - Powiedzmy, że byłem to winien Sergio i Pilar. Hej mały. - nachylił się nad Alejandro. - Urosłeś.
- Wujku, tęskniłeś za nami? - zapytał Marco, ciągnąc go za nogawkę od spodni, chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę.
- Oczywiście, że tak. Jestem dzisiaj cały wasz, ale pod jednym warunkiem. - zastrzegł, na co blondynek spojrzał na niego wręcz zaczarowany. - Mogę się przywitać z ciocią Lolą? - zapytał. Chłopcy synchronicznie pokiwali głowami, co wywołało u mnie wybuch śmiechu. Po chwili Saul wziął ode mnie Alejandro i ułożył go ostrożnie na szerokiej kanapie. - Poczekaj tu mały, a wy zasłonić oczy.
- Saul, co Ty ... - zaczęłam rozbawiona, jednak skutecznie mi przerwał wpijając się w moje usta. Mruknęłam zaskoczona, ale z przyjemnością wtuliłam się w jego ramiona, oddając pełen tęsknoty pocałunek. Chłopcy, jak to chłopcy, nie posłuchali, a jedynie chichotali za naszymi plecami.
- Tęskniłem Lola. - szepnął opierając swoje czoło o moje.
- Ugh, czy możesz tęsknić bez ten wzmianki o Loli? - mruknęłam, głaszcząc jego zarośnięty policzek. - Już wolę jak mówisz do mnie Butragueño.
- Butragueño mówię tylko wtedy, gdy chcę zobaczyć tą seksownie wściekłą minkę. - cmoknął mnie w nos.
- Wujku, wujku! - westchnęłam odwracając głowę do chłopców, którzy przebierali niecierpliwie nóżkami, trzymając w rączkach dwie piłki.
- Idę. - zaśmiał się i ostatni raz ucałował moje usta. - Zmęczę ich tak, że zasną kamiennym snem. - wyszeptał mi do ucha, po czym chwycił chłopców pod swoje pachy i wyniósł do ogrodu, przy akompaniamencie ich głośnych śmiechów.
Kwadrans później postawiłam na ogrodowym stoliku dzbanek z sokiem, po czym ułożyłam się wygodnie z Alejandro na leżaku. Z uśmiechem obserwowałam jak Saul biega z chłopcami. Pisków radości nie było końca. Mogłabym spędzać tak popołudnia do końca mojego życia!
Saul kucnął przed Nano i w skupieniu słuchał, co chłopiec miał mu do powiedzenia. Po chwili posadził go na swoich barkach i udał się na drugi koniec ogrodu. Ten widok chwycił mnie za serce. Gdyby nasza nocna przygoda miała swój skutek, miałby on dzisiaj tyle samo lat co mały Sergio. Otrząsnęłam się jednak z niedorzecznych myśli.
- Miałeś rację, zasnęli snem kamiennym. - westchnęłam, siadając na kanapie obok Saula i wtulając się w jego ramię. Uśmiechnęłam się czując jego usta na mojej skroni. - Jakim cudem Sergio Cię zwerbował?
- Wisiałem mu przysługę. - wzruszył ramionami. - Zresztą, każdy pretekst, aby spędzić z Tobą czas jest dobry. Chciałem żeby to była niespodzianka. - uśmiechnął się, gładząc moje ramię. - Powiedz chociaż, że ucieszyłaś się w maleńkim stopniu.
- Myślę, że moja radość była większa niż chłopców. - zaśmiałam się. - Jednak musiałam stwarzać pozory grzecznej cioci Loli.
- Lola. - wyszczerzył się, na co pacnęłam go w udo. - Spakowałaś się chociaż? Wiesz, że Cię jutro porywam?
- Tak, ale ja nadal nie wiem ... - zaczęłam, jednak znów przerwał mi pocałunkiem. - Ugh, no ok! Nie będę więcej pytać.
- Grzeczna dziewczynka. - wyszczerzył się cwaniacko. - Wiesz, jak byłem młodym szczylem i oglądałem amerykańskie filmy, to marzyłem o dziewczynie, która będzie nianią, a ja będę się do niej wkradał i całował na kanapie.
- Twój poziom romantyzmu przekroczył w tym momencie wszelkie normy. - zaśmiałam się.
- Ej! - oburzył się, jednak szeroki uśmiech nie zniknął z jego twarzy. - Byłem młody i głupi.
- I to dlatego Twoja dłoń zjechała sobie niewinnie na mój tyłek w tym momencie? - spytałam, wskazując palcem na "miejsce zbrodni".
- Zawsze mi się podobał. - wzruszył ramionami. - Nawet wtedy gdy był kościsty. Gdy przechadzałaś się po mieszkaniu Santiego, miałem czas, aby się ...
- Czyli spotkanie w kuchni nie było przypadkowe? - przerwałam mu.
- Powiedzmy, że Jaime wszedł mi w paradę. - wyszczerzył się. - Ale go przegoniłem!
- Mój bohater. - pocałowałam jego usta, co natychmiast odwzajemnił. Jeśli śnię, to nigdy nie chcę się budzić z tego pięknego snu! Saul przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i pogłębił pocałunek. Nasze języki złączyły się w jednym tańcu, wręcz zachłannym! Nawet nie wiem w którym momencie usadowiłam się okrakiem na jego kolanach, a jego ręce wkradły się pod moją koszulkę. - Dzieci. - wyszeptałam, gdy uniósł ją ku górze. Przez chwile nasłuchiwaliśmy odgłosów z piętra.
- Wykończyłem ich. - wyszczerzył się, pozbywając mnie górnego odzienia. Nie byłam mu dłużna i po chwili mogłam podziwiać jego idealnie wyrzeźbiony tors. Z zagryzioną dolną wargą, przejechałam palcami po twardych mięśniach i ucałował obojczyk, a następnie szyję. Saul pewnie chwycił mnie w pasie i położył plecami na kanapie. Jego usta scałowywały mój brzuch, a następnie zagłębienie pomiędzy piersiami. Westchnęłam z uśmiechem, unosząc się, aby ułatwić mu dostęp do zapięcia od biustonosza. A gdy już do niego dotarł ...
- W co się bawicie?
- Marco! - pisnęłam, zrywając się i chwytając szybko moją koszulkę.
- Nie mogę spać. - blondynek stojąc w progu salonu, zrobił smutną minkę i przytulił swojego misia. - Mogę się z wami pobawić? - zapytał z nadzieją.
- Kochanie, jest już późno. - podeszłam do niego, poprawiając swoje włosy. - Pora spać.
- Śnił mi się bzydki sen. Potwól mnie gonił! - poskarżył się.
- Już ja się rozprawię z tym potworem! - Saul chwycił chłopca na ręce. Nawet nie zauważyłam, kiedy zdążył się ogarnąć. - Już nigdy nie będzie Cię gonił.
- Mogę z Tobą spać? - spytał Marco, wtulając się w szyję swojego wybawiciela. Uśmiechnęłam się wzruszona na ten widok. Saul jedynie westchnął i podał mi swoją dłoń. W trójkę udaliśmy się na górę, do sypialni, którą zazwyczaj zajmowałam.
Jednak zanim przestąpiłam próg, usłyszałam płacz Alejandro. Szybko zawróciłam do pokoju najmłodszego z rodzeństwa. Ich synchronizacja była wprost niemożliwa! Próbowałam na wszelkie sposoby uśpić niemowlaka, jednak on wolał z zafascynowaniem rozglądać się wokół. Zrezygnowana, z maleństwem na rękach, udałam się do Saula i Marco. Aż parsknęłam śmiechem widząc śpiącego obok nich Nano.
- Wymęczyłem ich? - uśmiechnęłam się do Saula.
- Nie doceniłem synów Sergio Ramosa. - westchnął, ostrożnie okrywając chłopców. - Mam wrażenie, że kazał im pilnować Twojej cnoty.
- Dobrze że nie zdaje sobie sprawy z tego, że już dawno sam mnie jej pozbawiłeś. Zawisłbyś na pierwszym płocie. - uśmiechnęłam się pod nosem, po czym ostrożnie ułożyłam się po drugiej stronie chłopców.
- I Vice Versa. - wytknął mi język.
- Co? - spojrzałam na niego zdezorientowana. - To też był Twój ... nie wierzę. - pokręciłam głową.
- To, że mogłem się zbłaźnić, też miało wpływ na moje wyrzuty sumienia. - wzruszył ramionami.
- Nie sądzę, abym podrapała Ci plecy z bólu. - zachichotałam, układając Alejandro do snu obok siebie. Saul posłał mi jedynie szeroki uśmiech, po czym podparł głowę na łokciu i spojrzał na śpiącą trójkę, pomiędzy nami.
- Dorobiliśmy się niezłej gromadki Butragueño. - szepnął.
- I zapanowaliśmy nad nimi. No ... prawie.
- Leire? - wyciągnął nad chłopcami rękę. Nasze palce splotły się ze sobą. - W ostatnim czasie miałem sporo wątpliwości, dotyczących mojego życia. Ale teraz ... zniknęły. Dzięki Tobie. - spojrzał na mnie uważnie. - Chcę tego. Chcę tego w przyszłości. Chcę tego z Tobą. - podkreślił. - Chcę, aby nasze dzieci, uciekały do nas i kopały mnie po żebrach przez sen. Chcę widzieć jak tulisz je do snu. Chcę żeby nam przerywały chwile we dwoje, mimo że to frustrujące. - zaśmiał się, a ja otarłam łzę spływającą po moim policzku. - Po prostu chcę to wszystko przeżyć z naszymi dziećmi.
- Moje dzieci nie mogłyby mieć lepszego ojca od Ciebie. - uśmiechnęłam się przez łzy.
- Kocham Cię. - pogładził moją dłoń. - Powiedziałem Twojemu bratu, że zrobię wszystko, aby mu udowodnić, że na Ciebie zasługuję. I zrobię to.
- Pomógł Ci bezinteresownie. Mimo, że się nienawidzicie. Myślę, że on już o tym wie.
- Więc będę to udowadniał Tobie.
- Prędzej ja ...
- Cii ... - przyłożył palec do ust i wskazał głową na wiercącego się Marco. - Pora spać Lola. - puścił mi oczko. Wywróciłam rozbawiona oczami i bez dyskusji ułożyłam się wygodnie na poduszce. Z czułością gładziłam Alejandro po główce, do chwili, aż jego powieki nie opadły. Co jakiś czas spoglądałam na uśmiechniętego Saula, wpatrzonego w moje poczynania. Jednak i jego dopadło zmęczenie. Ostatni raz zerknęłam na śpiącą czwórkę, po czym zgasiłam lampkę i sama udałam się w objęcia Morfeusza.
Piekny, piekny, piekny! Tyle czekania na tą wspaniałą sielankę... i się opłaciło! Saul to wręcz idealny tatuś, uśmiech dosłownie nie schodził mi z twarzy przy czytaniu. Wejście małego Marco, kiedy się „bawili” chyba wygrało cały rozdział ;D coś prawie jak łódka ze stanika 😂💓 kocham twoje pomysły i styl, chce żeby wkrótce mogli wychowywać tak swoje dzieci, a nie tylko małe ramosiątka <3
OdpowiedzUsuńCudny rozdział💕 nareszcie wszystko się układa choć komplikacje też bardzo lubię😋 widać że Saul ma świetną rękę do dzieci😍😍😍 takiego kogoś to że świecą szukać😍😍 normalnie tylko czekać aż sam zostanie ojcem😊😊😊 i będą małe saulosiątka😋😋 oj się chyba troszkę zapędziłam z tymi marzeniami ale byłoby cudne takie zwieńczenie pięknego związku🤔 czekam na kolejny rozdział 💕💕💕😍😍😘😘
OdpowiedzUsuńKocham ten rodział! 😍 Jest taki pozytywny, radosny, cudowny, mogłabym tak wymieniać jeszcze przez długi czas. 😁
OdpowiedzUsuńRodzina Saula spotkała się prawie w komplecie, co po ostatnich wydarzeń na pewno było dla wszystkich ważnym wydarzeniem. Oczywiście nadal panuje napięcie pomiędzy poszczególnymi członkami, a Pan Niguez, wciąż jest uparty, jak osioł. Ale od czegoś, trzeba zacząć. Najważniejsze, że nikt nie zerwał z sobą ostatecznie kontaktów. Relacje w rodzinie są w końcu ważne.
Mam nadzieję, że żona pana Borii, naprawdę przemówi mu do rozsądku. I on w końcu zrozumie, że najważniejsze powinno być szczęście jego dzieci. Nie ważne z kim.
Za to pani Niguez, to złota kobieta. Nie ma nic przeciwko Leire i chce ją bliżej poznać. Jestem pewna, że wzajemnie się polubią i dogadają. W końcu Leire nie da się nie lubić.
Najpiękniejsze i tak było wyznanie Saula, że Leire, to ta jedyna. <3
Ciocia Lola znowu w akcji! 😂😂
Pilar i Sergio mieli wychodne, a nasza niezawodna Leire, miała zostać z całą uroczą trójką Ramosów. Co oczywiście, nie stanowiło dla niej żadnego problemu. Ta dziewczyna to istny skarb dla swoich przyjaciół i bliskich.
Otrzymała jednak skuteczną pomoc w postaci obiecanej synkom przez tatę niespodzianki. Pojawił się jej stęskniony ukochany, ku radości wszystkich.
Wspólne momenty Leire i Saula są wspaniałe. Ich miłość i szczęście można wyczuć na kilometr. Ta dwójka jest po prostu dla siebie stworzona. 😍
A, jak świetnie podołali w opiece nad trójkę rezolutnych malców.
No może nie do końca udało się ich zmęczyć... Przez co, znowu ktoś przerwał im wspólny moment. Ale tym chłopcom, wybacza się wszystko.
Wspólne zaśnięcie wszystkich na jednym łóżku, było strasznie urocze. I kolejne wyznania Saula odnośnie uczuć i wspólnej przyszłości z Leire. Romantyk się z niego zrobił!
Jestem pewna, że będą wspaniałymi rodzicami. Już teraz świetnie im idzie opieka nad małymi dziećmi. Życzę więc im, sporej gromadki.
Strasznie mnie ciekawi, gdzie to Saul ma zamiar porwać naszą Leire. Więc czekam z dużą niecierpliwością na następny rodział, aby się tego dowiedzieć. 😊
Wujek Saul! Czy można lepiej zakończyć dzień, niż z wujkiem Saulem i małymi Ramosiątkami? Zdecydowanie nie. Doskonale wiesz, że ja tę rozkoszną trójkę wprost uwielbiam i najchętniej pożarłabym ich na kolacje. Tylko poziom cukru skoczyłby mi gwałtownie.
OdpowiedzUsuńNa razie u naszej kochanej parki panuje sielanka totalna. I bardzo dobrze. Po tym wszystkim co przeszli, należy im się trochę wytchnienia. Niech nacieszą się sobą, beztroskim życiem itp. Są zresztą tak dobrani i tak uroczy, że w ogóle nie wyobrażam sobie, by coś jeszcze mogło się między niemi zepsuć.
No chyba, że do akcji znów wkroczy ojciec Saula. Ten człowiek nawet jak się prawie nie odzywa, podnosi mi ciśnienie. Mam nadzieję, że w końcu przekona się do wybranek swoich synów, bo to zaczyna się robić irytujące.
Dobrze, że Saul ma po swojej stronie pozostałą cześć rodziny. Zawsze może liczyć na wsparcie brata czy mamy. Która oczywiście, jak to mama, doskonale wie, co jest dla jej dziecka najlepsze. I widzi, że jej mały chłopiec w końcu odnalazł miłość swojego życia.
W ogóle ten moment, w którym Saul mówi, że Leira to ta jedyna… <3 <3 Normalnie cud, miód i orzeszki. Normalnie rozpływam się od samego czytania.
Ale rozdział i tak wygrał Marco xD Dzieciak po prostu rozwalił system. A raczej przerwał nad wyraz interesującą „zabawę” cioci Loli i wujka Saula. Trochę szkoda, bo może gdyby ładnie spał, to ciocia i wujek popracowaliby nad kolegami do zabawy dla Ramosa Juniora. A tak to będzie musiał jeszcze chwilę poczekać.
Oj tak, zdecydowanie widzę Saula w roli ojca. Wierzę, że on i Leira stworzą kiedyś wspaniałą rodzinę i będą szczęśliwi.
Ode mnie na razie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
VIolin
Ps. Zapraszam na nowość u mnie ;)
UsuńW co się bawicie XD to wygrało rozdział i to tak definitywnie hahaha
OdpowiedzUsuńPoczątki Saula i Leire są bombowe, ale wszystko dobrze jest dopóki się wjeżdża ojciec Saula. Żeby ten gość znowu nie pokrzyzowal szykow i planów, bo tego bym nie przeżyła.
Na szczęście jest rozsądna mama i mam nadzieję że wpłynie jakoś na swojego męża.
Spotkanie rodzinne brzmi ciekawie, ale nie wiem czy jestem na to gotowa XD to mogłoby być mocne
Powrót ukochanego wujka 😍 sama na to czekałam. Leire w formie niańki jest fajna, ale Saul w tej roli...o niebo lepszy!
Życzę weny,
N
Powiem Ci tak... Ojciec Saula nadal mnie wkurza i niestety nic nie wskazuje na to, żebym go w najbliższym czasie polubiła :D Mógłby przestać się tak zachowywać w stosunku do swoich synów i ich partnerek życiowych. Przecież Debbie niczym mu nie zawiniła i nie powinien się tak zachowywać względem niej, ech... Kurczę mam nadzieję, że pewnego dnia zrozumie to wszystko i spróbuje naprawić relacje z synami, z Saulem, po tym, co zrobił... A może jego żona będzie miała na to znaczący wpływ, kto wie... No mam nadzieję, że to się pozytywnie rozwiąże, bo jednak są rodziną :) Mama Saula zaakceptowała związek z Leire i tak ma być hihi <3 Bardzo się cieszę z tego powodu :)
OdpowiedzUsuńSergio i Pilar zrobili sobie wychodne zostawiając swoje trzy pociechy pod opieką cioci Loli, no nie mogłoby być inaczej :D Uwielbiam przekomarzanki Ramosa i Leire oraz reakcje Pilar haha :D Wariaty ^^
Małe Ramoski trochę zdezorientowały Leire mówiąc jej o niespodziance, którą okazał się wujek Saul :D Ach, brawa dla Sergio! :D Ale faktycznie Saul wisiał mu przysługę, więc miał okazję, żeby się odwdzięczyć. I to jak! No bo czy jest coś lepszego od zabawy z wujciem Saulem? No nie wydaje mi się haha :D A jaki później był z siebie zadowolony, gdy mówił, że tak bardzo ich wymęczył (taa jasne, Saul :D). No nic nie mówię, rozumiem, że był stęskniony za Leire i chciał ukraść chwilę sam na sam, ale nasz niezawodny blondasek trochę pokrzyżował mu plany :D "W co się bawicie?", "Mogę się z wami pobawić?" - no hahaha, płaczę ze śmiechu :D Marco <3
I co Ty mi piszesz, że wprawiam Cię w jakieś kompleksy, jak ja czytając o tym, jak Saul leżał z Leire, razem z wesołą gromadką w łóżku i jak mówił jej te piękne słowa o tym, że chce tego samego z nią w przyszłości to miałam łzy w oczach? To było piękne i niezwykle wzruszające! <3 *_* Rzeczywiście, ich przyszłość, taka przyszłość byłaby idealna :) Uwielbiam ich i ich rozmowy, które rozwalają mnie na każdym kroku :D Bez nich zdecydowanie nie byliby sobą ^^ Ach, niech ta sielanka trwa wiecznie, dobrze?
<3 <3 <3
Mamuniu! Jakie to jest cudowne, kochane i urocze!! <3 Awww *.* Uwielbiam ich takich. I jestem oficjalną fanką małych Ramosów :D
OdpowiedzUsuńBuziaki!