Madryt, 11 sierpnia 2018.
- Jak to nie idziesz na mecz?!
- Normalnie Nati. - westchnęłam, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam o wiele lepiej, chociaż cienie pod oczami nie chciały całkowicie zniknąć. - Nie czuję się najlepiej.
- Ostatnio cały czas mnie zbywasz! - oburzyła się. Przymknęłam powieki, walcząc z chęcią opowiedzenia jej o wszystkim. Nie chciałam jednak, aby kolejna z moich sióstr wpadła w panikę. Natalia musiała skupić się na powrocie do Rosji, z dala od tej niebezpiecznej sytuacji. - Co się dzieje? Coś Ci poważnego dolega?
- Jestem wykończona, ponieważ dużo pracy zwaliło się na mnie w ostatnim czasie. Praktycznie nie śpię nocami, wystarczy że Saul mi suszy o to głowę. - przytrzymałam telefon ramieniem, szukając w międzyczasie małego pudełeczka w kosmetyczce.
- A ... lecisz do Estonii?
- Nie. - szepnęłam.
W najbliższą środę, w stolicy Estonii, miał odbyć się mecz o Superpuchar Europy, pomiędzy Realem Madryt i Atletico. Można by rzecz, pierwszy poważny test mojego i Saula związku, przynajmniej według Sergio Ramosa. Jednak kompletnie nie miałam do tego głowy, a wręcz wynik był mi obojętny. Co innego non stop krążyło po mojej głowie.
- Saul wie?
- Oczywiście, że tak. - westchnęłam, wysypując z irytacją zawartość kosmetyczki do zlewu. Do cholery jasne, gdzie to jest?! - Mówiłam Ci, że suszy mi głowę. Chce żebym odpoczęła.
- Fakt. - mruknęła pod nosem. - Chciałam spędzić z Tobą trochę czasu, wyjeżdżam we wtorek.
- W niedzielę będę cała Twoja. - obiecałam. - Saul, z samego rana, rozpoczyna zgrupowanie, więc mama wręcz nakazała mi się stawić na obiedzie. - nagięłam prawdę. Owszem, Saul wyjeżdżał. I właśnie z tego powodu miał zamiar "odstawić mnie" do rodziców. Ta sytuacja zaczęła mi doskwierać, jednak dopóki Fernando nie znajdzie sprawcę całego zamieszania, musiałam na siebie uważać.
- Więc wyjdziemy gdzieś razem! O wiem! Mam pomysł! - Nati ogarnęło podekscytowanie, a mnie ... panika. Zrozumiałam nagle gdzie podziewało się pudełeczko. - Ty, ja, mama i Raquel! Zrobimy sobie babski dzień i ...
- Porozmawiamy o tym później ... muszę kończyć. - rozłączyłam się. Nie miałam czasu na wyrzuty sumienia, z powodu niesprawiedliwego potraktowania siostry. Nerwowo zaczęłam krążyć po łazience, analizując ostatnie dni. Zapomniałam. Kompletnie zapomniałam o tabletkach!
Tydzień wcześniej, gdy w pośpiechu chwytałam najpotrzebniejsze rzeczy, zapomniałam wrzucić do kosmetyczki pudełka z tabletkami antykoncepcyjnymi. Tydzień. Siedem dni. Jak mogłam o nich zapomnieć? A wczoraj ...
- Leire? - Saul zapukał w drzwi. - Wszystko w porządku?
- Tak. - wydukałam, przeczesując nerwowo włosy. Zdenerwowana spoglądałam na swoje blade oblicze w lustrze. - Zaraz wychodzę.
Ochlapałam twarz zimną wodą, wzięłam głęboki oddech, po czym opuściłam pomieszczenie. Podskoczyłam przestraszona, dostrzegając Saula, nonszalancko opartego o ścianę obok drzwi.
- Znowu się stresujesz. - stwierdził, patrząc na mnie uważnie. - Mówiłem Ci już, że ja, Twój ojciec i Fernando, zajmiemy się wszystkim. Jesteś bezpieczna. - objął mnie, całując z czułością w skroń. - Nie myśl o tym.
- Przestanę wtedy, gdy wszystko wróci do normy. - mruknęłam, tuląc się do niego. - Nati chce urządzić babski dzień i gdzieś wyjść. Jak mam jej znów odmówić? - jęknęłam.
- Może powinna znać prawdę?
- Nie. - spojrzałam na niego stanowczo. - Nie będzie chciała wyjechać, nie będzie w stanie się skupić ... a ja po prostu chcę, aby była jak najdalej tego wszystkiego, rozumiesz? - kiwnął głową, na znak zgody. - Ale masz rację. Koniec ze stresem ... tak na wszelki wypadek. - szepnęłam.
- Słucham?
- Łazienka wolna. - cmoknęłam go przelotnie w usta, wymuszając uśmiech. - Pójdę zrobić śniadanie ...
- Dostałabyś je do łóżka, gdybyś nie opuściła go za wcześnie. - przytulił się do moich pleców, uniemożliwiając mi ucieczkę.
- Już i tak dużo dla mnie zrobiłeś. - zaśmiałam się. - Muszę zadzwonić do Raquel, aby coś mi przyniosła.
Zeszłam do kuchni, łapiąc po drodze za torebkę, w której spoczywał mój telefon. Raquel nie odbierała, co w sumie nie powinno mnie zdziwić. Dziesiąta rano to dla niej środek nocy, oczywiście gdy nie pracuje.
Nalałam do szklanki wody i upiłam kilka łyków. Jedyne o czym marzyłam, to choć jeden spokojny dzień. Bez okłamywania innych, bez obaw, bez stresu ... westchnęłam ciężko. Irytujące uczucie Déjà vu ogarnęło moją duszę. Znów miałam przez to przejść. Znów kilka tygodni w napięciu. I mimo że teraz wszystko było inne, to inaczej wyobrażałam sobie ten moment. Kompletnie nie brałam pod uwagę faktu narażenia dziecka na jakikolwiek stres.
- Dziecko. - szepnęłam, czując jak przyjemne ciepło rozlewa się po moim ciele, a łzy napływają do moich oczu. Dopiero w tym momencie, dotarł do mnie fakt, że ono może na prawdę istnieć. O ile było to możliwe ... - Jeśli tam na prawdę jesteś ... - położyłam dłoń na brzuchu. - ... obiecuję Ci być najlepszą mamą na świecie. Koniec ze stresem, definitywnie.
- Leire? - niepewny głos Saula za moimi plecami, doprowadził do wypuszczenia szklanki z mojej dłoni. Szkło rozprysło się po kuchennej posadzce, a ja odwróciłam się do niego przestraszona. - Uważaj! - podszedł do mnie, chwytając na ręce.
- Saul, to nie tak ... - wydukałam, jednak on jedynie zacisnął usta w wąską linię, wynosząc mnie z kuchni do pomieszczenia, które niedługo miało służyć za salon. Znów poczułam panikę. Wystarczyło spojrzeć na jego twarz, aby wspomnienia powróciły. - Przepraszam, to moja wina, zapomniałam ... - postawił mnie na podłodze i przeczesał nerwowo włosy. - ... pakowałam się szybko i zapomniałam o tych cholernych tabletkach i ... Boże. - zakryłam twarz dłońmi, chcąc ukryć łzy, które zaczęły spływać po policzkach. - To nie tak, że zrobiłam to specjalnie. Przecież rozmawialiśmy o tym i ...
- Zaraz, chwila. - chwycił mnie za ramiona. - Zacznijmy od najważniejszego. Jesteś w ciąży?
- Nie wiem. - wydukałam, na co zmarszczył czoło. - Znaczy ... to możliwe. Rano zorientowałam się, że od tygodnia nie biorę tabletek. A my wczoraj ... - śmiech Saula rozbrzmiał w całym domu, przerywając moją nerwową paplaninę. - Co Ty? - wyjąkałam.
- Boże, postarzałem się o kilka lat w jednej chwili. - z szerokim uśmiechem przyciągnął mnie do siebie i przyłożył czoło do mojego.
- Saul, ale ja nie rozumiem ...
- Z logicznego punktu widzenia, gdybym miał zostać ojcem, to chyba byłoby zbyt wcześnie, aby się o tym dowiedzieć. - zauważył, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. - Gdy Cię zobaczyłem w kuchni, to co robisz, co mówisz ... przeraziłem się, że to nie ja będę ...
- Przepraszam, zachowałam się idiotycznie. - spuściłam głowę. - Po prostu dotarło do mnie, że to możliwe ... dlatego mówiłam, że koniec ze stresem, na wszelki wypadek.
- Przynajmniej będziesz miała odpowiednią motywację, a ja nie będę musiał Ci tego na każdym kroku przypominać. - uśmiechnął się. - Przestraszyłem Cię?
- Po prostu ... wszystkie wspomnienia wróciły. - wydukałam.
- Leire, posłuchaj mnie uważnie. - chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał stanowczo w oczy. - To nigdy nie było, nie jest i nigdy nie będzie żadnym problemem, rozumiesz? Bez względu na ostateczny wynik. - kiwnęłam głową, pociągając ostatni raz nosem. - Już nie jesteś sama. Zresztą, wtedy też byś nie była. - westchnął.
- Saul, wtedy było inaczej ...
- Nie ... nie wiesz wszystkiego Leire. - pociągnął mnie na taras, gdzie usiadł na krześle, sadzając mnie na swoich kolanach. - Owszem, kilka dni po tym, poszedłem przeprosić Yaizę, ale nie wróciliśmy wówczas do siebie. - zmarszczyłam brwi, patrząc na niego zdezorientowana. - Nie przyszłaś do parku, ale nadal istniała możliwość, że zostaniesz matką mojego dziecka. Więc czekałem.
- Na co?
- Sam nie wiem. - zaśmiał się nerwowo. - Był moment gdy w ogóle nie brałem pod uwagę faktu, że nie jesteś w ciąży. Dlatego czekałem, aż mnie o tym poinformujesz. A jeśli nie, co też brałem pod uwagę znając Twój charakter, miałem zamiar wparować do Twojego życia i Ci oznajmić, że chcę wziąć odpowiedzialność za waszą dwójkę. I to nie dlatego, że tak trzeba, tylko dlatego że ... że już wtedy Cię kochałem, i byłem przekonany, że pokochałbym tak samo to dziecko.
- Byłbym wtedy przy Tobie, gdybyś mi na to pozwoliła. - wyszeptałam wzruszona, cytując jego własne słowa, wypowiedziane podczas naszej kłótni w Rosji.
- Byłem. - pogładził mój policzek. - Wiesz ile razy walczyłem ze sobą, aby do Ciebie nie podejść?
- Obserwowałeś mnie?
- Czasami chodziłem w te same miejsca. - wzruszył ramionami. - Musiałem mieć pewność Leire. To nie było tak, że kompletnie o tym zapomniałem.
- A potem? - spytałam niepewnie.
- Nadszedł dzień, w którym zobaczyłem Cię roześmianą w towarzystwie znajomych. Byłaś szczęśliwa. - uśmiechnął się smutno. - Nadal z płaskim brzuchem ... moja ostatnia nadzieja prysnęła tamtego dnia.
- Nie byłam szczęśliwa. - pociągnęłam nosem.
- Wiem kochanie. - przytulił mnie do siebie i zaczął gładzić ramię. - Ale teraz wszystko będzie inaczej. Tak jak powinno być od samego początku.
*
Madryt, 13 sierpnia 2018.
- Jak go tak obserwuję ... - doszedł do mnie szept Raquel. Zerknęłam na nią znad poczty, którą przeglądałam. Oparta o blat w kuchni, z marchewką w ręce, obserwowała zasuwającego walizkę Saula. - ... to czuję, że coś kombinuje.
- Niby co? - zmarszczyłam czoło.
- Pewnie jak strzelić nam gola. - wzruszyła ramionami. - Jakby nie mógł się do Ciebie ograniczyć. Zajęłaś się nim w nocy? - zmierzyła mnie wzrokiem szpiega, gryząc marchewkę.
- Raquel? Lecz się. - prychnęłam.
- Powiedz chociaż, że ogłosisz mu embargo w razie czego! - wręcz pisnęła. Oburzona uchyliłam usta, aby jej powiedzieć do słuchu, co sądzę o takich idiotyzmach, lecz przerwał mi w tym Saul.
- Wychodzę już.
- Zajmę się nią. - Raquel puściła mu oczko. Rzuciłam pocztę na blat, chcąc iść za nim do holu, aby się pożegnać. - Jeszcze masz szansę! - siostra "krzyknęła" za mną. - Mogę wyjść ...
- Zamilcz! - syknęłam, grożąc jej. Saul stał obok drzwi, ostatni raz sprawdzając czy ma wszystko. Podeszłam do niego, przytulając się mocno. Zaśmiał się pod nosem, całując moją skroń.
- Na prawdę grozi mi embargo? - wyszeptał rozbawiony.
- Słyszałeś? - jęknęłam zażenowana zachowaniem własnej siostry. - Saul, rób to, co umiesz najlepiej. Jedyne na co będę zła, to przepychanki i chamskie faule. Tego nie daruje żadnemu z was.
- Postaram się. - pogładził mój policzek.
- Czego ja oczekuję, przecież to Derby Madrytu. - wywróciłam oczami. - Będziecie się taranować cały mecz, żeby na koniec paść sobie posiniaczeni w ramiona.
- Wolę paść posiniaczony Tobie w ramiona. - wyszczerzył się. - Nie denerwuj się. Nie będzie ofiar w ludziach.
- Trochę żałuję, że mnie tam nie będzie. - westchnęłam. - Chociaż z drugiej strony, przeżywałabym to jeszcze gorzej.
- Miałaś się nie denerwować, pamiętasz? - spytał, na co kiwnęłam głową. - Muszę już uciekać. Masz odbierać ode mnie telefony, nie przeżywać tego meczu zbyt mocno i nie oddalać się samej nigdzie, dobrze?
- Obiecuję. - westchnęłam.
*
Mecz obejrzałam w towarzystwie mamy i sióstr. Miałam się nie denerwować? Też mi coś! Jak miałam się nie denerwować, skoro co chwilę któryś leżał z grymasem bólu? I te błędy w obronie Realu ... gołym okiem było widać, że piłkarze nie wrócili jeszcze z wakacji. A przynajmniej ich głowy!
A gdy Saul strzelił gola ... pięknego gola ... Raquel oburzona jedynie na mnie prychnęła. Uśmiech mimowolnie wkradł się na moje usta, widząc jego radość. Nie mogłam nic na to poradzić. Byłam smutna z powodu przegranej mojej drużyny, ale widząc jego szczęście ... nie potrafiłam czuć negatywnych emocji.
Co nie znaczy, że nie byłam zła po tym spotkaniu ... ba! Ja byłam wściekła.
*
Przebudził mnie ruch w łazience. Uniosłam zaspana głowę, zerkając na zegarek. 3 w nocy. Saul wrócił z Estonii. Usiadłam na materacu, rozglądając się wokół. Pod ścianą dostrzegłam walizkę, a na niej przewieszony medal za zwycięstwo w Superpucharze Europy.
- Nie śpisz? - spytał zaskoczony. Pokręciłam jedynie głową, poprawiając moje rozczochrane włosy. - Obudziłem Cię?
- To nic. - mruknęłam. - I tak co chwilę się budzę ... nie mogę spać.
- Dlaczego? - kucnął przede mną z zatroskaną miną.
- Bo urządziliście sobie rzeź na boisku? - syknęłam. - Szczególnie Twój kolega imbecyl!
- Leire. - wywrócił oczami. - To część piłki nożnej, kto jak kto, ale Ty powinnaś o tym wiedzieć doskonale.
- Kopanie z premedytacją w głowę leżącego zawodnika, to dla Ciebie część piłki nożnej?! - oburzyłam się. - Widziałeś szyję Sergio?! - znowu to cholerne ciśnienie mi podskoczyło, na samo wspomnienie. - On jest psychiczny!
- Mówisz tak, jakby Sergio był aniołem. - spojrzał na mnie z zaciętą miną.
- Oczywiście, że nie jest! Ale jest dla mnie jak brat i nie myśl sobie, że przejdę obok tego obojętnie!
- Super. - prychnął. - Bo przecież to, że nadziałem się na jego łokieć, który "przypadkowo" wystawił, jest bez znaczenia. - wstał kierując się w kierunku wyjścia z sypialni. Zacisnęłam mocniej powieki, klnąc na siebie w myślach. Źle to wszystko wyszło i to zdecydowanie. Zerwałam się za nim, chwytając po drodze medal. Zeszłam schodami na dół do kuchni, gdzie w tym momencie urzędował. Oparty o blat popijał wodę z zaciętą miną. Stanęłam na przeciwko niego, jednak nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.
- To ma znaczenie. - szepnęłam spoglądając na sporej wielkości siniak na jego klacie. - Dlatego po meczu zadzwoniłam do Ramosa robiąc mu awanturę. Gdyby zrobił Ci to, co Costa jemu ... - potrząsnęłam głową, chcąc wyrzucić z niej głupie myśli. - Saul, co byś poczuł, gdyby ktoś tak potraktował Aarona albo Jonego?
- Byłbym wściekły. - mruknął nadal patrząc w okno.
- Nigdy nie będę obiektywna jeśli chodzi o Sergio. - wzruszyłam ramionami. - Co nie znaczy, że nie mogę mieć z nim cichych dni, po tym jak potraktował Ciebie, o czym już wie. - podeszłam bliżej, zawieszając mu na szyi medal. - Coś zgubiłeś Mistrzu. - uśmiechnęłam się.
- Raquel pewnie jest wściekła. - uniósł kącik ust.
- Bo porządnie się Tobą nie zajęłam i strzeliłeś? - zaśmiałam się. - Cóż, czy to moja wina, że mój mężczyzna nie potrafi strzelać normalnych goli?
- O normalnego też by była wściekła. - wzruszył ramionami. - A co z embargo? - położył dłonie na moich biodrach, uśmiechając się niewinnie.
- Mam sobie sama strzelić w stopę? - prychnęłam, na co chwycił mnie niespodziewanie za pośladki i posadził na blacie. - Saul! Jest po trzeciej w nocy!
- Więc musisz być cicho.
*
W południe, poddani totalnemu lenistwu, leżeliśmy wtuleni w swoje ramiona. Saul do treningów miał wrócić dopiero jutrzejszego dnia, więc egoistycznie oznajmiłam, że dzisiaj jest tylko mój. Potrzebowałam tych kilku chwil tylko we dwoje, jak tlenu.
- Chyba sobie poradziliśmy, prawda? - spytałam, kreśląc wzory na jego torsie. Saul uchylił usta, aby mi odpowiedzieć, jednak przerwał mu w tym własny telefon. - Nie mogą bez nas żyć. - zaśmiałam się.
- Nieznajomy numer. - zmarszczył czoło.
- Może ktoś chce Ci pogratulować? Oczywiście mam nadzieję, że nie jest to jakaś gorąca fanka. - udałam wielce oburzoną. Saul pokręcił rozbawiony głową i odebrał połączenie.
- Słucham?
- Młody, podzieliłbyś się dziewczyną! - zamarłam na dźwięk tego głosu. Złe wspomnienia wróciły do mnie niczym bumerang. Usiadłam gwałtownie, patrząc na zdezorientowaną twarz Saula ze strachem.
- Kto mówi? - syknął, biorąc na głośnomówiący.
- Myślisz, że ją ukryjesz przede mną? - zaśmiał nieprzyjemnie. - Musi zapłacić za to, że ważyła się podnieść na mnie rękę. Kobiety nie powinny się mieszać w męskie sprawy. Tym bardziej córki parszywych Wikingów.
- Posłuchaj sukinsynu. - Saul zerwał się na równe nogi. - To od początku była sprawa pomiędzy nami, więc tak to załatwimy.
- Dzięki Tobie jedynie ją znalazłem. Nigdy bym nie pomyślał, że to córeczka Butragueño. W końcu pod latarnią najciemniej. - zimny dreszcz przeszedł po moim kręgosłupie, a w oczach poczułam łzy.
- Czego chcesz? Pieniędzy?
- Widoku roztrzaskującej się butelki na jej uroczej główce
- Jesteś chory. - Saul przeczesał nerwowo włosy. Ja siedziałam jak zahipnotyzowana, patrząc przed siebie. W życiu nie wpadłabym na to, że to ten człowiek mnie prześladuje! Doskonale wiedział, że działałam w obronie Saula, ale i tak chciał się na mnie zemścić. - Pójdziemy z tym na policję. Już wiemy, kim jesteś.
- Proszę bardzo. - zaśmiał się. - Niech się przyzna, jak mnie zaatakowała.
- W obronie. Leire jest w tej sprawie jedynie ofiarą.
- Jej słowo przeciwko mojemu.
- Myślisz, że Tobie ktoś uwierzy? - Saul się zaśmiał, jednak widziałam że jest zdenerwowany. - Stanęła w mojej obronie. Każdy sąd ją uniewinni. Do tego zaczęła dostawać od Ciebie pogróżki. Ty, serio masz problem z głową, skoro uważasz, że cokolwiek jej grozi ze strony policji.
- Prasa będzie zachwycona tym tematem.
- Proszę bardzo. Cały kraj będzie jej współczuł, a dla Ciebie będą jedynie chcieli jak najwyższego wyroku.
- Nie radzę iść na policję. - rzucił, a po chwili rozległ się dźwięk zakończonego połączenia. Saul przeklął, rzucając telefonem.
- Pójdę do więzienia? - szepnęłam drżącym głosem, wbijając wzrok w podłogę.
- Nie ma żadnej podstawy co do tego. - ukląkł przede mną, chwytając moją twarz w dłonie. - Ale musimy iść na policję. Zadzwonię po Twojego ojca. - ucałował mnie czule w czoło.
- Boję się.
- Wiem, ale Tobie nic nie grozi. Po prostu powiesz całą prawdę i wrócimy do domu, dobrze? - kiwnęłam niepewnie głową, obserwując jak wybiera numer do mojego ojca.
Czy się bałam? Nie. Ja byłam przerażona!
***
Czy chociaż raz udało mi się was zaskoczyć? :)
Skończyłam pisać tą historię. Teraz pozostało mi jedynie opublikować resztę rozdziałów. Ale akcja cały czas nabiera tempa. Czy już jest po wszystkim? Czy Leire może czuć się bezpiecznie? Odpowiedź w kolejnym rozdziale. W którym również wielki powrót ... :)
Myślicie, że jestem w stanie się powstrzymać i nie opublikować prologu na nowej historii? Phi! Miałam to zrobić po zakończeniu tej historii, ale ... no właśnie :)
- Chyba sobie poradziliśmy, prawda? - spytałam, kreśląc wzory na jego torsie. Saul uchylił usta, aby mi odpowiedzieć, jednak przerwał mu w tym własny telefon. - Nie mogą bez nas żyć. - zaśmiałam się.
- Nieznajomy numer. - zmarszczył czoło.
- Może ktoś chce Ci pogratulować? Oczywiście mam nadzieję, że nie jest to jakaś gorąca fanka. - udałam wielce oburzoną. Saul pokręcił rozbawiony głową i odebrał połączenie.
- Słucham?
- Młody, podzieliłbyś się dziewczyną! - zamarłam na dźwięk tego głosu. Złe wspomnienia wróciły do mnie niczym bumerang. Usiadłam gwałtownie, patrząc na zdezorientowaną twarz Saula ze strachem.
- Kto mówi? - syknął, biorąc na głośnomówiący.
- Myślisz, że ją ukryjesz przede mną? - zaśmiał nieprzyjemnie. - Musi zapłacić za to, że ważyła się podnieść na mnie rękę. Kobiety nie powinny się mieszać w męskie sprawy. Tym bardziej córki parszywych Wikingów.
- Posłuchaj sukinsynu. - Saul zerwał się na równe nogi. - To od początku była sprawa pomiędzy nami, więc tak to załatwimy.
- Dzięki Tobie jedynie ją znalazłem. Nigdy bym nie pomyślał, że to córeczka Butragueño. W końcu pod latarnią najciemniej. - zimny dreszcz przeszedł po moim kręgosłupie, a w oczach poczułam łzy.
- Czego chcesz? Pieniędzy?
- Widoku roztrzaskującej się butelki na jej uroczej główce
- Jesteś chory. - Saul przeczesał nerwowo włosy. Ja siedziałam jak zahipnotyzowana, patrząc przed siebie. W życiu nie wpadłabym na to, że to ten człowiek mnie prześladuje! Doskonale wiedział, że działałam w obronie Saula, ale i tak chciał się na mnie zemścić. - Pójdziemy z tym na policję. Już wiemy, kim jesteś.
- Proszę bardzo. - zaśmiał się. - Niech się przyzna, jak mnie zaatakowała.
- W obronie. Leire jest w tej sprawie jedynie ofiarą.
- Jej słowo przeciwko mojemu.
- Myślisz, że Tobie ktoś uwierzy? - Saul się zaśmiał, jednak widziałam że jest zdenerwowany. - Stanęła w mojej obronie. Każdy sąd ją uniewinni. Do tego zaczęła dostawać od Ciebie pogróżki. Ty, serio masz problem z głową, skoro uważasz, że cokolwiek jej grozi ze strony policji.
- Prasa będzie zachwycona tym tematem.
- Proszę bardzo. Cały kraj będzie jej współczuł, a dla Ciebie będą jedynie chcieli jak najwyższego wyroku.
- Nie radzę iść na policję. - rzucił, a po chwili rozległ się dźwięk zakończonego połączenia. Saul przeklął, rzucając telefonem.
- Pójdę do więzienia? - szepnęłam drżącym głosem, wbijając wzrok w podłogę.
- Nie ma żadnej podstawy co do tego. - ukląkł przede mną, chwytając moją twarz w dłonie. - Ale musimy iść na policję. Zadzwonię po Twojego ojca. - ucałował mnie czule w czoło.
- Boję się.
- Wiem, ale Tobie nic nie grozi. Po prostu powiesz całą prawdę i wrócimy do domu, dobrze? - kiwnęłam niepewnie głową, obserwując jak wybiera numer do mojego ojca.
Czy się bałam? Nie. Ja byłam przerażona!
***
Czy chociaż raz udało mi się was zaskoczyć? :)
Skończyłam pisać tą historię. Teraz pozostało mi jedynie opublikować resztę rozdziałów. Ale akcja cały czas nabiera tempa. Czy już jest po wszystkim? Czy Leire może czuć się bezpiecznie? Odpowiedź w kolejnym rozdziale. W którym również wielki powrót ... :)
Myślicie, że jestem w stanie się powstrzymać i nie opublikować prologu na nowej historii? Phi! Miałam to zrobić po zakończeniu tej historii, ale ... no właśnie :)
O kurczę, tego się nie spodziewałam. Ten rozdział dostarczył mi mnóstwo emocji i przeczytałam go na jednym wdechu.
OdpowiedzUsuńZacznę może od hipotetycznej ciąży Leiry. Przyznam, że zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Nie po tym, co kobieta przeszła kilka lat temu. Niby każdemu może zdarzyć się zapomnieć o tabletkach, nie żeby to było co złego. Ale zaskoczyło mnie to.
Jednak jednocześnie po cichu liczę na to, że tym razem, Leira naprawdę spodziewa się dziecka. Może i niespodziewanego, ale zdecydowanie kochanego. Nie wiem dlaczego, ale mam takie wrażenie, że nawet jeśli ojciec Saula nie zaakceptuje od razu Leiry, to w hipotetycznym wnuku zakocha się od pierwszego wejrzenia.
Z drugiej strony, Leira ma tyle na głowie, że nie będzie wstanie zachować stoickiego spokoju, co może źle wpłynąć na ewentualną ciąże. Dlatego ze zdrowotnego punktu widzenia, lepiej by było, gdyby para zaczekała z rozmnażaniem, do momentu aż wszystko się uspokoi.
Saul i Leira przeżyli pierwszy bratobójczy mecz i się nie pozabijali. To tylko oznacza, że są dla siebie stworzeni. Oczywiście, jak najbardziej rozumiem nerwy Leiry, jeśli chodzi o brutalny faul na Sergio. W końcu chodzi o prawie brata!
Spodziewałam się ostrej wymiany zdań, ale też liczyłam, że wszystko skończy się dobrze. I tak też się skończyło. Saul i Leira już zawsze będą po dwóch stronach klubowej barykady, ale jeśli się kochają, to barwy nie będą miały znaczenia.
Na koniec zostawiłam sobie naszego psychopatę. Przyznam, że kompletnie nie podejrzewałam, że facet spod klubu i ten cholerny wandal, to jedna i ta sama osoba. Nie ma co, długo chował urazę.
Nie spodziewałam się też, że tak po prostu zadzwoni. I jeszcze będzie groził Leirze. Co jak co, ale to ona tu jest na wygranej pozycji. Mam nadzieję, że policja uwierzy w jej wersję wydarzeń i wszystko potoczy się tak, jak to widzi Saul.
Ode mnie to tyle. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały, a teraz lecę komentować nową historię.
Pozdrawiam
Violin
Ja to mam nadzieję, że Nati nie obrazi się na Leire przez to, że ta tak niespodziewanie się rozłączyła. Ale miała ważny powód... Kurczę obydwie je rozumiem haha :D Nati przed powrotem do Rosji chciałaby spędzić jak najwięcej czasu z siostrą, a Leire nie chce martwić Nati całą tą sytuacją, bo ma świadomość, jak taka informacja mogłaby na nią wpłynąć. Oby jednak między nimi było wszystko w porządku :)
OdpowiedzUsuńJa chcę dzidzię! :D A tak na poważnie to nie dziwię się Leire, że pakując się w pośpiechu mogła zapomnieć o tabletkach... W końcu, w sumie to chyba nie była najważniejsza rzecz o jakiej pomyślała. Jak sobie wyobraziłam, jak ona to mówi, a Saul słucha to hahahaha :D Ale dobrze, że się ucieszył z tej hipotetycznej ciąży! Spróbowałby nie! Zawsze mnie rozczula to, w jaki sposób odnosi się do przeszłości i do tego, że Leire już kiedyś mogła być z nim w ciąży... Wtedy to nie byłoby problemem, zresztą jego słowa i to wyznanie, że ją obserwował, by sprawdzić mówią same za siebie :) A teraz... Są w związku, kochają się, więc jestem przekonana, że jeśli Leire naprawdę będzie w ciąży to oszaleją ze szczęścia na punkcie tej małej istotki :)
Pierwszy poważny test dla ich związku zdany :D Brawa dla nich :D Raquel oczywiście mnie rozwaliła haha, ona to jest prze :D
Auć, aż mnie zabolało jak przeczytałam o tym faulu Costy na Sergio... Z góry za niego przepraszam, ale odkąd odszedł z Chelsea to nie mam na niego wpływu haha :D Nie no, żartuje oczywiście. Ale auć. A Sergio to co podstawia łokieć Saulowi? :D Ma za swoje, niech teraz płaci i przeżywa ciche dni z Leire :D Chociaż Pilar pewnie nie jedne, nie dwa już mu zaserwowała haha :D
Ale rozumiem Leire, w końcu Sergio jest dla niej jak brat. A Saul jest jej ukochanym, ale skoro się nie pozabijali, ba, tylko miło zwieńczyli tę małą kłótnię to ja jestem pełna optymizmu na ich wspólną przyszłość :D
I na koniec... Boże, co za totalny świr i psychol! Ja bym w życiu nie wpadła, że to on, gdyby nie Twoja podpowiedź hihi ^^ :D Ale Boże, naprawdę, żeby przez tyle lat chować w sobie urazę o coś takiego? Zadzwonił do Saula i jeszcze miał czelność grozić Leire... A ona jest przerażona! Mam nadzieję, że uda im się schwytać tego psychopatę. Jego czcze groźby na niewiele się zdadzą, bo faktycznie Leire działała wtedy w obronie, a on jej wysyłał pogróżki, zdemolował kawiarnię... Każdy sąd ją uniewinni, o!
Także, mam nadzieję, że szybko go schwytają i że dostanie zasłużoną karę.
<333
Czy udało Ci się mnie zaskoczyć? Oczywiście, że tak! W życiu bym nie pomyślała, że prześladowcą Leire okaże się ten fanatyk sprzed lat. Ja już kompletnie o nim zapomniałam. 😯
OdpowiedzUsuńMinęło tyle lat, a on nadal chce zemsty i to na biednej dziewczynie??? Trochę by miał honoru. Co za okropny i pamiętlowy typ... Mam nadzieję, że już niedługo spotka go zasłużona kara. 😡
Przecież on przekroczył wszelkie granice...
I jeszcze myśli, że Leire poniesie za to konsekwencje. Niedoczekanie jego.
Wracając, jednak do początku. Nic dziwnego, że Natalia była zdezorientowana. Jej siostra zaczęła się dzwinie zachowywać z niewiadomego dla niej powodu. Z jednej strony rozumiem Leire, że nie chciała jej martwić i zapewnić spokojny wyjazd do Rosji. Ale znając Natalię może się trochę zdenerwowanać, gdy w końcu się dowie o prześladowcy jej siostry.
Przez całe to zamieszanie i strach wywołany z powodu tych prześladowań
Leire zapomniała o tabletkach, co może przynieść już niedługo bardzo urocze konsekwencje. Strasznie jestem ciekawa, czy doczekamy się jej i Saula potomka, czy jeszcze nie. 🤣
Na szczęście on jest w pełni przygotowany na każdą ewentualność i bez względu na wszystko otoczy swoją ukochaną opieką i wsparciem. Co niewątpliwe dostarcza jej sporego poczucia bezpieczeństwa.
Strasznie rozczuliły mnie jego wspomnienia. To, jak interesował się Leire. Sprawdzał, czy rzeczywiście nie spodziewa się jego dziecka. To tylko potwierdza, jak wielką miłością darzył ją już wtedy. 😍
Doczekaliśmy się i pierwszego meczu, który był sporym wyzwaniem dla naszej pary. Na szczęście obyło się bez większej sprzeczki. Potrafili sobie z tym poradzić, a Leire mimo miłości do swojego ukochanego klubu. Potrafiła cieszyć się z gola strzelonego przez Nigueza. To chyba był ich ostatni sprawdzian, który w pełni pokazał, że nic nie jest w stanie ich poróżnić i rozdzielić. Oni są po prostu dla siebie stworzeni.
Co więcej mi pozostało niż rozczulanie się nad ich miłością i podziwianem Twojego ogromnego talentu. 😊 Chyba tylko czekanie na kolejny rodział.
Wbiło mnie w ziemię! Takiego wielkiego powrotu tego świra się nie spodziewałam, ale sam się zdemaskował. Oby się nim teraz zajęli!!!
OdpowiedzUsuńKolejne emocje przyniosły derby Madrytu. Współczuję Leire, bo była rozdarta. Ja to bym nie wiedziała komu kibicować. Ukochany a naprzeciwko jej ukochany klub i przyjaciele, no to jest trudne 😮 Z tego wszystkiego wynikła malutka sprzeczka, która mogła zamienić się w wojnę, ale ta dwójka nie umie żyć bez siebie i szybciutko wszystko się zalagodziło.
W ogóle, ale się ucieszyłam, że Leire może być w ciąży! Super, super, super, bo Saul i Leire byliby właśnie super rodzicami 😍 już widzę ta rodzinkę, wie to by było ekstra.
W ogóle Saul jaki kochany, że w przeszłości chciał się zająć dzidziusiem jakby był. Kurczę już wtedy Był odpowiedzialny i zależało mu na dziewczynie.
Co tu dużo mówić, życzę bohaterom żeby wszystko się rozwiązali i ponownie zapanowała sielanka.
N
Uła! Udało Ci się mnie zaskoczyć. I to bardzo! W życiu bym nie przypuszczała, że to ten gościu. Po tylu latach... Masakra. Musi mieć nierówno pod sufitem.
OdpowiedzUsuńCzekam na to, co dla nas przygotowałaś. Buziaki!
niezle mnie zaskoczyłaś, bo kurczę tego spodziewałam się najmniej... szczerze, to nawet zapomniałam o tym ohydnym typku. Musi mieć zdecydowanie coś nie tak z głową, skoro wyciąga takie brudy sprzed kilku lat, o których każdy już zapomniał.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze skończy się to dobrze, bo przecież co innego mogła wtedy zrobić? plus jeśli naprawdę Leire jest w ciąży (z czego bardzo bym się cieszyła swoją drogą), to musi na siebie uważać, a takie głupie telefony jej w tym nie pomogą :(