piątek, 17 sierpnia 2018

26. Psychopata ewidentnie Ci grozi!

Włochy, 3 sierpnia 2018.

* Saul

Jeden sygnał, drugi, trzeci ... poczta głosowa. Westchnąłem ciężko, odkładając telefon. Od wczoraj próbowałem się dodzwonić do Leire, jednak bez odzewu. Wysłała mi jedynie wiadomość, że wszystko w porządku, ale ma zawirowanie w kawiarni. A po za tym kocha i tęskni ... super. Jednak wolałbym usłyszeć jej głos, który to wypowiada.
Czułem, że ma jakiś problem, o którym nie chce mi powiedzieć. Kiedy w końcu ten uparciuch zrozumie, że wiem kiedy coś kręci? I doskonale wiedziałem, dlaczego to robi! Chce, abym się skupił na przygotowaniach do sezonu. To miłe, że zawsze myślała o mnie, jednak wolałbym o wszystkim wiedzieć wcześniej.
- Co tak dumasz? - obok mnie usiadł Koke, owinięty samym ręcznikiem. Właśnie byliśmy po dość intensywnym treningu, jednak ja, zanim udać się pod prysznic, chciałem jeszcze raz spróbować skontaktować się z Leire. - Od kiedy obawiasz się wspólnego prysznica? - poruszał charakterystycznie brwiami.
- Saulito, widzieliśmy Twojego ptaszka. - zanucił Giménez, na co zmierzyłem go zniesmaczonym wzrokiem.
- Masz odpowiedź Koke. - mruknąłem wstając. - Strach się pochylić, gdy ten imbecyl jest w pobliżu. Regina Ci nie wystarcza? - rzuciłem przechodząc obok Urugwajczyka. Ten jedynie głupio się zaśmiał.
Odkręciłem chłodną wodę, po czym przymknąłem powieki, gdy przyjemne strumienie zaczęły oblewać moje spocone ciało. Co, jeśli przesadzam? Co, jeśli panikuję bez powodu? Może to tylko zwykła tęsknota? Mieliśmy się nie widzieć przez trzy tygodnie, co w tym momencie wydawało się być dla mnie wiecznością. W końcu Leire miała kilka zleceń i kawiarnię na głowie. Poświęciła mi ostatnio dużo czasu, zaniedbując to wszystko. Nie mogłem być aż takim egoistą.
Odświeżony i w lepszym humorze, wróciłem do szatni. Jednak od razu uśmiech zniknął z mojej twarzy, na widok Giméneza z moim telefonem w dłoniach.
- Co Ty robisz? - warknąłem, wyrywając mu swoją własność.
- Zaświecił i zobaczyłem ten uroczy wyświetlacz. - wyszczerzył się, kompletnie nie speszony swoim zachowaniem. - Niezła dupcia. - zagwizdał.
- To moja kobieta, kretynie! - syknąłem wściekle.
- Stary Butragueño wie, że posuwasz jego córcie?
- Odszczekaj to! - chwyciłem go za przód koszulki i pchnąłem na ścianę. - Słyszałeś?! - Giménez jedynie prychnął, co rozwścieczyło mnie jeszcze bardziej. - Jesteś żałosny. Współczuję Twojej żonie, że wyszła za takie ścierwo bez szacunku do kobiet!
- Odpieprz się od mojej żony! - odepchnął mnie.
- A Ty się odpieprz od mojej kobiety!
- Co wy robicie?! - pomiędzy nas wkroczył Koke.
- Nie wtrącaj się kurduplu!
- Od niego też się odpieprz! - aż się we mnie zagotowało.
- Cisza! - wrzasnął mój przyjaciel. - Przypominam Ci Giménez, że jestem wice kapitanem, więc może trochę więcej szacunku, bo przede mną odpowiadasz. - powiedział spokojnie, lecz widziałem wściekłość w jego oczach. - O co, do cholery jasnej, wam poszło!?
- Giménez nie szanuje cudzej prywatności. - mruknąłem.
- Ojej, poskarż się trenerowi. - zironizował. - Zawsze mu dupę liżesz, pupilku!
- Zacznij dobrze grać, by godnie reprezentować te barwy, to może wreszcie Cię zauważy. - prychnąłem. Wiedziałem gdzie mu wbić szpilę. Podskoczył do mnie z furią wymalowaną na gębie, jednak na drodze stanął mu nasz kapitan ... Diego Godin. Przytrzymał go za koszulkę i zmierzył kamiennym wyrazem twarzy.
- To drużyna piłkarska, czy przedszkole? - warknął.
- Saul się wścieka, o byle co. - prychnął. - Przeszedł już na białą stronę mocy. - mruknął pod nosem.
- Naucz się szanować ludzi. - zacisnąłem dłonie w pięści. - I czyjąś prywatność. Gdzieś Ty się wychował? W buszu? Trudno z Tobą wytrzymać!
- Jak Ci się nie podoba, to może teść załatwi Ci miejsce w innej drużynie? - uniósł brwi ku górze. - Piłkarzem był średnim, ale możliwe, że jakąś władzę posiada.
- Średnim? - aż parsknąłem śmiechem. - To co mamy powiedzieć o Tobie, skoro do pięt mu nie dorastasz? W wieku pięćdziesięciu lat by Cię spokojnie ograł. - szczerze mówiąc, sam się sobie dziwiłem. Dlaczego to powiedziałem? Serio broniłem honoru Emilio Butragueño? No dobra, z obiektywnego punktu widzenia, nikt o zdrowych zmysłach nie nazwałby go średnim zawodnikiem. I na tym pozostańmy.
- Ty zapchlony ...
- Saul ma rację. - usłyszałem za sobą głos Cholo. To zabawne, ale w szatni zapadła przerażająca cisza. - Z przyjemnością Ci puszczę filmiki z Butragueño, może czegoś się nauczysz. - Giménez warknął pod nosem, lecz nie odezwał się ani słowem do swojego rodaka. - Saul? Mógłbym Cię prosić? - kiwnął na mnie głową, więc posłusznie za nim wyszedłem.
- Dziecinne to zabrzmi, ale to nie ja zacząłem. - rzuciłem, gdy byliśmy kilka kroków od szatni. - Sprowokował mnie. Wybacz.
- Musiał nieźle Ci nadepnąć na odcisk. - zauważył. - Ciebie trudno sprowokować. - zaśmiał się pod nosem. - Nie o tym jednak chciałem rozmawiać.
- Tobie też przeszkadza to, z kim się spotykam?
- Że co? - spojrzał na mnie jak na kretyna. - Cóż, o ile nie będzie Cię zaciągała do łóżka przed Derbami Madrytu, to nie ma problemu. - wzruszył ramionami, a ja wywróciłem oczami. Cholo czasami był aż za bardzo bezpośredni. - Czy Tobie przeszkadzało to, że prowadzi Cię trener, który ma o piętnaście lat młodszą żonę?
- To nie moja sprawa. - od razu odparłem.
- To jest też odpowiedź na Twoje idiotyczne pytanie. - trzepnął mnie żartobliwie w głowę. - Ale koniecznie muszę porozmawiać z Emilio! Zapytam go o to, co sądzi o swoim zięciu! - czy mi się wydawało, czy on wręcz podskoczył z uciechy? Serio? Ten Cholo? - A potem będę patrzył na ten wyraz twarzy! Wiesz doskonale, że Emilio zawsze jest taktowny, a jego mimika wręcz nie zdradza prawdziwych odczuć, szczególnie tych negatywnych ...
- Cholo? Jestem zażenowany. - mruknąłem.
- Masz rację. Jego nie da się sprowokować. - westchnął ciężko.
- Nie o tym ... zresztą, nie ważne. - machnąłem dłonią. - Chciałeś o czymś ze mną porozmawiać, prawda?
- Ano tak. - przybrał poważny wyraz twarzy. - Jak Twoja nerka?
- Wszystko w porządku.
- Na pewno?
- Cholo. - zirytowałem się. - Nie jestem dzieckiem. Regularnie chodzę na badania, wszystko wróciło do normy. Zresztą, mój ojciec ... - zaciąłem się. Zacisnąłem powieki. To, że nie rozmawialiśmy ze sobą w ostatnim czasie, nie przeszkodziło mu w wysłaniu mi wiadomości z przypomnieniem o badaniach. - Nie dałby mi zapomnieć. - szepnąłem.
- On najgorzej to przeżył.
- Wiem. - wspomnienie jego przerażonej miny, gdy wieźli mnie karetką do szpitala, zostanie ze mną do końca życia. Nie czułem bólu z powodu pękniętej nerki, czułem ból na widok jego zapłakanych oczu. Tak bardzo się bał. A gdy kilka tygodni później, zirytowany brakiem poprawy w zdrowiu, wręcz zażądałem od lekarzy, aby wycięli mi tą nerkę, zrobił mi karczemną awanturę.
"Kariera nie jest nawet w małym stopniu ważniejsza, od Twojego zdrowia. Co się stanie, kiedy będziesz miał problem z drugą nerką? Chcesz, żebym żył z tą świadomością? Nigdy Ci na to nie pozwolę, synu."
Jego słowa, wypowiedziane ze łzami w oczach, były dla mnie wstrząsem. Pomógł mi przez to wszystko przejść. Nerka się zregenerowała, ból zniknął ... a ja znów mogłem się cieszyć tym, co robię.
Mama miała rację. Ojciec nadal był dla mnie ważną osobą. Zawsze przy mnie był, wspierał, doradzał ... jednak zranił w najokrutniejszy sposób. Sam już nie wiedziałem, co bardziej mnie bolało. To, że zmanipulował Leirę, czy to, że doprowadził do dnia, w którym poczułem do niego nienawiść. Potrzebowałem go. Cholera jasna, potrzebowałem! Dlaczego nie zdawał sobie z tego sprawy?

***

Madryt, 3 sierpnia 2018.

* Leire

Ostatni tydzień, był dla mnie jedną, wielką katorgą. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, nie mogłam skupić się na pracy ... cały czas odwracałam się za siebie i cała w nerwach zaglądałam do skrzynki pocztowej. Nie miałam pojęcia, kto stoi za tymi idiotycznymi wiadomościami oraz jaki był w tym cel. Żart? Groźba?
Trzeciego dnia, a raczej nocy, gdy każdy odgłos był niczym skradanie się mordercy, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyniosłam się do rodzinnego domu. Powiedziałam Nati, że chcę z nią spędzić więcej czasu, ale prawda była taka, że bezpieczniej czułam się w prywatnej dzielnicy.
Saulowi oczywiście nic nie powiedziałam. Nie mogłam. Nie teraz. Musiał skupić się na czymś innym. Z bólem serca unikałam jego telefonów, wiedząc, że po moim głosie od razu wyczuje, że coś jest nie tak.
Z hukiem zamknęłam laptopa i oparłam na nim swoje czoło. Westchnęłam ciężko nad swoim losem. Miałam nadrobić pracę, a za nic nie mogłam się na niej skupić. Moje myśli wciąż uciekły do tajemniczych wiadomości.
- Leire? - uniosłam oczy na Olayę stojącą w progu. - Wszystko w porządku? Pukałam, ale nie słyszałaś ...
- Zamyśliłam się. - odchrząknęłam, poprawiając włosy.
- Masz gościa.
Zaskoczona zmarszczyłam czoło. Nie bardzo pamiętałam, abym się z kimś umówiła. Ale mimo to, podniosłam się z krzesła i udałam na główną salę. Niepewnie rozejrzałam się wokół. Pod oknem siedziała znajoma kobieta, która machała do mnie z uśmiechem. Spodziewałabym się wszystkich, ale nie jej.
- Pani Pilar? - podeszłam do niej niepewnie. - Czy coś się stało?
- A czy musiało się coś stać, abym mogła napić się najlepszej kawy w Madrycie? - uśmiechnęła się serdecznie. - Miałam nadzieję, że potowarzysz mi, o ile nie jesteś zajęta. Zrozumiem.
- Jestem po prostu zaskoczona. - zaśmiałam się nerwowo. - Z miłą chęcią z panią usiądę. - skinęłam na Olayę, po czym poprosiłam o dwie filiżanki kawy. Zajęłam miejsce na przeciwko matki Saula, nie wiedząc jak zacząć konwersację.
- Wszystko w porządku Leire? - spytała z troską. - Masz podkrążone oczy. Nawet najlepszy puder tego nie ukryje. Nie mów, że to tęsknota za moim synem.
- Mam po prostu dużo pracy i zarywam ostatnio noce. - skłamałam w małym stopniu. - To aż tak widać?
- Potrzebujesz po prostu więcej snu. Musisz wiedzieć, że jestem trochę nadopiekuńcza. Moi synowie bardzo się wtedy irytują. - zaśmiała się. - I cóż, wpadłam do Madrytu, aby zająć się kwiatami w domu Saula. Oczywiście kwiatami, które sama tam postawiłam. - wywróciła oczami, rozbawiając mnie. - Miałam prosto udać się na pociąg do Oviedo, gdzie obecnie urzęduje Aaron, ale stwierdziłam, że ta podróż może poczekać i Cię odwiedzę.
- Jest mi bardzo miło.
- I to dlatego siedzisz jak na szpilkach? - zachichotała.
- Przepraszam. - jęknęłam zażenowana. - Po prostu ... chyba za bardzo mi zależy, więc boję się, że powiem, bądź zrobię coś głupiego. - mruknęłam. Na całe szczęście Olaya postawiła przed nami parujące filiżanki. Podziękowałam jej uśmiechem.
- Czy Saul Ci wspominał, że zaprosiłam was na rodzinny obiad? - zagadnęła. Zamarłam z filiżanką przed ustami. - Oczywiście, że nie powiedział. Cały Niguez! Zawsze czekają do ostatniej chwili!
- Oh, tak. - przyznałam jej rację. - Saul i jego wejścia smoka zawsze doprowadzają mnie do stanu przedzawałowego. Ale, nie wiem czy powinnam ...
- Moim mężem i jego fochami kompletnie się nie przejmuj. - niespodziewanie chwyciła mnie za dłoń i uścisnęła. - Posłuchaj Leire. Nie chcę go absolutnie tłumaczyć, ale chce żebyś coś wiedziała. Saul to jego oczko w głowie. Chce go wręcz fanatycznie chronić, zapominając, że to już dorosły mężczyzna. Ta sprawa sprzed lat, cierpienie Saula ... nikt nie chce tego dla własnego dziecka. Kiedyś zrozumiesz.
- Już rozumiem. - szepnęłam, na co zaskoczona rozszerzyła oczy. - Znaczy ... nie, nie. Nie o to mi chodzi. - zaśmiałam się nerwowo. - Po prostu, nie trzeba być rodzicem, aby to wiedzieć. Podejrzewam, że cierpieliście bardziej niż on.
- Boria szczególnie. Winą obarczał przede wszystkim siebie. - westchnęła. - Skupił się całkowicie na Saulu. Jony i Aaron przez to cierpieli, a potem to nieszczęście z nerką. - spuściła wzrok na filiżankę. - On się o niego po prostu boi, Leire. Widział w Tobie Twojego ojca, łzy małego Saula ... podejrzewał, co was czeka. Postąpił karygodnie, bo aż tak nie powinien wpływać na jego życie. Mam wrażenie, że się w tym wszystkim pogubił ...
- Nienawidzi mnie.
- Daj mu zmądrzeć. - poprosiła. - To w końcu Niguez. Uparty i bezczelny.
- Brzmi znajomo. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Ale ... wspomniała pani o nerce ... czy coś dolega pani mężowi?
- Nie ... mówiłam o Saula nerce. - spojrzała na mnie zaskoczona. Zamarłam. Z uchylonymi ustami wpatrywałam się w jej zmieszaną twarz. - To Ty nic nie wiesz?
- O czym? - poczułam jak panika ogarnia moje ciało.
- Na ten moment wszystko jest w porządku, po prostu co jakiś czas, Saul musi robić badania. Ostatnio wizytę miał mieć w zeszłym tygodniu. - zamyśliła się. - Nie mów mi, że zapomniał!
- Ja nic o tym nie wiem. - przeczesałam nerwowo włosy. Zrozumiałam nagle tajemnicze wyjścia Saula z samego rana. Zostawił mi jedynie karteczkę. Był umówiony? Jasne! Teraz wiedziałam z kim. - Co dokładnie mu dolega? Proszę nic przede mną nie ukrywać.
- To się stało w Leverkusem, podczas meczu w Lidze Mistrzów. Saul został kopnięty w nerkę, przez jednego z rywali. Nie wydaje się być to czymś wielkim, jednak rok wcześniej, Saul miał problem z kolką nerkową. - przerwała, odwracając wzrok do okna. Jednak dostrzegłam w nich łzy. - Nerka pękła. - szepnęła.
- Słucham? - wydukałam. Słowa pani Pilar wydawały się być niedorzeczne, jednak jej mina ... zimny dreszcz przeszedł po moim kręgosłupie. Owszem, słyszałam o jego kontuzji, jednak nie sądziłam, że była ona aż tak poważna! - To w ogóle możliwe?
- Cztery dni leżał w niemieckim szpitalu. Drenowali mu nerkę, by zredukować skrzep, który powstał wokół krwiaka. - mówiła dalej, wpatrzona w filiżankę. - Saul nie lubi o tym mówić. Musiał korzystać z cewnika przez pewien czas, bo nerka nie chciała funkcjonować. Grał z bólem ... w końcu zirytowany zażądał, aby wycięto mu tą nerkę.
- Mój Boże. - szepnęłam zakrywając usta dłonią. Bezlitosne łzy napłynęły mi do oczu. Serce mnie bolało na samą myśl o jego cierpieniu.
- Na całe szczęście, Boria przemówił mu do rozumu. Byliśmy przerażeni jego decyzją. Co by się stało, gdyby, nie daj Boże, miał problem z drugą nerką? - pokręciła głową, jakby chciała wyrzucić z niej złe wspomnienia. - Do ostatnich dni, żyłabym przerażona tą myślą. Jednak był tak zdesperowany i bezsilny ... zrobiłby wszystko, aby ból minął.
- A teraz? Mówiła pani, że wszystko w porządku.
- Nerka zaczęła funkcjonować. - uśmiechnęła się blado. - Saul musi po prostu co jakiś czas robić badania i o siebie dbać. Oczywiście nie mówię tu o jakichś konkretnych dietach, jednak parę rzeczy powinien odrzucić ze swojego jadłospisu.
- A ja o niczym nie wiedziałam. - szepnęłam. - Zabije go ...
- Może nie chciał Twojego współczucia? - dotknęła delikatnie mojej dłoni. - Saul nie lubi, gdy obchodzi się z nim jak z jajkiem. Funkcjonuje normalnie, w końcu nadal robi to co kocha.
- To nie o to chodzi. - mruknęłam. - Ma pretensje do mnie, gdy nie mówię mu wszystkiego. A sam, co robi? Ukrył przede mną dość ważną sprawę! - zdenerwowałam się. - Już ja mu zafunduję współczucie, aż mnie popamięta!
- Tylko nie być dla niego zbyt ostra. - zaśmiała się pod nosem.
- Tego obiecać nie mogę.

*

Po wyjściu pani Pilar, chciałam natychmiast zadzwonić do Saula, jednak prawdopodobnie trafiłabym w środek treningu. Postanowiłam poczekać do wieczora, mimo że wręcz mnie nosiło z nerwów! Do tego sprawdziłam kilka informacji na ten temat w internecie, co mnie tylko dobiło. Jak mogłam o tym nie wiedzieć? Jak mógł mi o tym nie powiedzieć?!
Wieczorem usiadłam na schodkach od tarasu. Wzrokiem zmierzyłam ogród rodzinnego domu, który skrywał w sobie tyle wspaniałych wspomnień. Wybrałam numer Saula i cierpliwie czekałam, aż odbierze.
- No nareszcie! - usłyszałam po drugiej stronie. - Leire, ja rozumiem, że możesz być zajęta, ale nie odbierać telefonów przez dwa dni to lekka przesada. Chcesz, żebym zwariował?
- Saul, odpowiedz mi proszę na jedno pytanie. - zaczęłam w miarę spokojnie. Po drugiej stronie zapadła cisza. - Dwa dni przed Twoim wyjazdem, wyszedłeś z mojego mieszkania zanim się obudziłam. Byłeś podobno umówiony. Z kim? - zagryzłam wargę, oczekując odpowiedzi.
- Chyba nie myślisz, że poszedłem do innej?
- Nie jestem zazdrosna o pielęgniarkę, o ile tam jakakolwiek była. - mruknęłam. Nie odpowiedział. Wiedziałam, że zrozumiał aluzję. - Saul, dlaczego?
- Leire, to nie tak ...
- Miało nie być kłamstw i tajemnic. - przypomniałam mu. - Rozumiem, że nie chciałeś mi od razu tego mówić, ale gdy nadszedł dzień badań, miałeś ku temu najlepszą okazję. Czego się obawiałeś? Że Cię zostawię? - prychnęłam.
- Oczywiście, że nie. - oburzył się. - Po prostu Cię znam, zaczęłabyś panikować i traktować mnie, jakbym był ze szkła. A przecież nic mi się nie dzieje.
- Nie możesz jeść wszystkiego, co jeśli nieświadomie zrobiłabym Ci krzywdę? - pociągnęłam nosem.
- Leire, błagam Cię, nie płacz. - jęknął. - Nic by takiego nie miało miejsca. Nie jestem na nic uczulony, po prostu muszę unikać niektórych produktów, co nie znaczy, że mają całkowicie zniknąć z mojego życia. Funkcjonuje normalnie, jak normalny człowiek.
- Wolałabym się o tym dowiedzieć od Ciebie.
- Od kogo wiesz?
- Od Twojej mamy. - otarłam łzę, spływającą po moim policzku. - Odwiedziła mnie niespodziewanie i od słowa do słowa, napomknęła o Twojej nerce. Nawet sobie nie wyobrażasz jak się poczułam! Jakby nie była zainteresowana Twoim zdrowiem!
- Wszystko Ci opowiedziała? - spytał niepewnie.
- Kogo jak kogo, ale mnie się nie musisz wstydzić. - zacytowałam. - Zgadnij, czyje to słowa?
- To nie to samo. - mruknął.
- Dobrze wiedzieć, jakie masz o mnie zdanie. - prychnęłam.
- Nie mów tak, bo to nie prawda. Opowiedziałbym Ci o wszystkim. Nawet z detalami, choć to wcale nie jest przyjemne. Nie jest mi łatwo o tym mówić, bo to ... żenujące.
- Saul, przecież to nic by nie zmieniło. - westchnęłam. Było mi źle z faktem, że się mnie wstydził. - Owszem, panikowałabym na początku, ze strachu iż mogłabym Ci zrobić krzywdę. Po prostu musisz mi wszystko wytłumaczyć na spokojnie. Co nie znaczy, że przestanę się bać o Twoje zdrowie.
- Tylko, nie traktuj mnie jak obłożnie chorego ...
- Przestraszyłam się. - szepnęłam.
- Przepraszam. Ale na prawdę, nic się nie dzieje. Nerka funkcjonuje normalnie. - westchnął. - Kochanie, gdyby było jakieś ryzyko, to nie kopałbym piłki.
- Po prostu mów mi takie rzeczy. Mamy razem zamieszkać, więc muszę wiedzieć.
- Obiecuję. Tylko już o tym nie myśl i nie zadręczaj się, dobrze?
- Miałam Ci zrobić awanturę, a wyszło jak wyszło. - zaśmiałam się, co natychmiastowo odwzajemnił. - W spontaniczności jestem chyba lepsza.
- Zdecydowanie. A teraz mi powiedz, jak bardzo mnie kochasz. - wyczułam, że szczerzy te swoje zębiska.
- Przeanalizuj naszą dyskusję i wyciągnij wnioski. - rzuciłam.

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, zdając sobie relację z poprzednich dni. Oczywiście opowiedziałabym mu wszystko powierzchownie, nie chcąc, aby się martwił. Obiecałam sobie, że powiem mu o nowej wiadomości, gdy tylko wróci do Madrytu.
- Leire?! Natalia?! - usłyszałam krzyki Raquel z wnętrza domu. Zdezorientowana podniosłam się ze schodka i przeszłam przez drzwi tarasowe. - Cholera jasna, gdzie wy jesteście?! - w szoku obserwowałam zdenerwowaną starszą siostrę, która wpadła z obłędem w oczach do salonu.
- Coś się stało? - wydukałam.
- O Boże! - chwyciła się za serce. - Nic Ci nie jest?! Gdzie Nati?! - podbiegła do mnie i chwyciła za ramiona, lustrując sylwetkę z góry na dół.
- Z Maite? Miały iść do kina?
- Spotkałam bandytę na naszym podjeździe. - przyłożyła dłoń do skroni. - Myślałam, że tu był! Że coś wam zrobił!
- Słucham? - wydukałam, patrząc na nią dziwnie. - Co Ty tu w ogóle robisz? Nie mówiłaś, że wpadniesz.
- A czy to w tej chwili ważne?! - zdenerwowała się. - Przynajmniej go przegoniłam! Podjeżdżam pod bramę i co widzę? Jakąś postać w ciemnym stroju, z kapturem na głowie, który kręci się przy Twoim samochodzie! Ten cholerny alarm znów nie działa!
- Uspokój się. Może coś Ci się przewidziało ...
- Leire, cholera jasna, nie rób ze mnie idiotki! - krzyknęła. - Jesteś sama w domu! Mógł tutaj wparować i coś Ci zrobić! O mało co nie połamałam obcasów, gdy tu biegłam! - przerwała na chwilę, chcąc złapać oddech. - Idź na podjazd i zobacz maskę swojego samochodu! - wskazała ręką na drzwi wejściowe. Niepewnie postawiłam pierwsze kroki. - Zaraz! Stój! Wezmę coś ciężkiego w razie czego!
Wyszłyśmy niepewnie przed dom, uzbrojone, a raczej Raquel, w jakąś metalową rurkę, którą nawet nie wiem skąd wytrzasnęła. Stanęłyśmy przed moim samochodem, a to, co zobaczyłam, przeraziło mnie jeszcze bardziej, niż dwie poprzednie wiadomości. Cała maska i przednia szyba, były pomazane czerwonym sprayem. Napis "Nie ukryjesz się przede mną" aż raził w oczy.
- Dzwonię po policję. - Raquel wyciągnęła telefon. - Wiesz, kto mógłby to zrobić?
- Poczekaj. To nie jest taki proste.
- Oczywiście, że nie jest! - oburzyła się. - Psychopata ewidentnie Ci grozi! I niby jak mam teraz wrócić do siebie i zostawić Ciebie i Nati same?!
- Raquel? To ... to nie pierwszy raz. - szepnęłam. - Ta osoba wybiła mi szybę w kawiarni i podrzuciła list do skrzynki.
- Policja wie, prawda? - spojrzała na mnie uważnie, jednak ja w odpowiedzi spuściłam głowę. - Czy Ty jesteś normalna, Leire?! Na co Ty czekasz?! Aż Ci coś zrobi?!
- Myślałam, że to jakiś żart. - jęknęłam. - To się zaczęło, gdy moje i Saula zdjęcia wyciekły do prasy. Sądziłam, że to pewnie z powodu tego fanatyzmu związanego z piłką nożną. Ale, co raz bardziej zaczynam w to wątpić.
- Może to jego była kogoś nasłała?
- Oszalałaś? - jęknęłam zażenowana.
- Mam znajomego w policji. Poproszę, aby przyjechał, dobrze? - westchnęła szukając czegoś w swoim telefonie. - Powiesz mu wszystko, a on postanowi, co robić dalej. Na ulicy jest monitoring, więc może coś udało się wyłapać ... - odeszła kilka kroków, zaczynając konwersację z ów znajomym.
Ja natomiast objęłam się rękoma, spoglądając na napis. Byłam przerażona tym wszystkim. Nie rozumiałam jednak jednego. Co takiego zrobiłam, że ktoś mnie tak bardzo nienawidzi?

***

Z okazji leniwego dnia, podczas gdy moje obolałe nogi odpoczywają ... postanowiłam opublikować nowość :) 
Ciekawi mnie czy zaskoczę was tożsamością nadawcy wiadomości. "Przetestowałam" to na jednej z czytelniczek i cóż ... nie wpadłaby na to, gdybym nie uchyliła rąbka tajemnicy. Dam wam podpowiedź ... miałyście okazję poznać tą osobę :) Ale! Dzięki temu mogłam wprowadzić Raquel! Jak widać zależy jej na rodzeństwie i gotowa jest ich bronić metalową rurką :P
Historia o nerce, choć serio wydaje się być wymysłem mojej chorej wyobraźni, jest w 100% prawdziwa. Użycie jej pomogło mi chociaż w jakimś stopniu pokazać ludzką twarz pana Nigueza :P



(Nie mogłam znaleźć "lepszego gifu" na dziś ...)

5 komentarzy:

  1. świetnie napisany rozdział, ale to jak zawsze... cieszę się, ze tak często wstawiasz 😍
    przyznam, ze nie miałam pojęcia o problemie Saula z nerką. Czytając twoje opowiadanie można się tez czegos dowiedzieć ;D w sumie to nie wiem co mogę napisać więcej, oprócz tego, ze jestem OKROPNIE ciekawa kto jest tą tajemniczą osobą i czego chce od Leire ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Sytuacja z tajemniczym prześladowcą, zaczyna się robić, coraz bardziej niebezpieczna. 😓
    Ten "ktoś" podąża za Leire niczym cień, za każdym razem wiedząc, gdzie dziewczyna się znajduje. To naprawdę przerażające. Dobrze, że Raquel zjawiła się w porę! W innym przypadku, kto wie czym to wszystko mogłoby się skończyć.
    Na szczęście wykazała się ona dużo większym rozsądkiem niż Leire. Dzięki czemu, dziewczyna nareszcie zgłosi tą sprawę na policję. Najwyższy czas! Oczywiście nie mogło zabraknąć śmiesznego akcentu w tym wszystkim. Pomysł z metalową rurką - mistrzostwo! 😃
    Mimo Twojej podpowiedzi. Ja nadal nie mam pojęcia, kto jest tym prześladowcą. Nikt nie przychodzi mi go głowy, gdyż spotykaliśmy raczej normalnych i nastawionych przychylnie do Leire bohaterów. Jedyne osoby, które były przeciw niej to koleżanki Yaizy i ten chłopak z samego początku opowiadania. Przed którym Saul ją ocalił. Ale jaki miałby cel mścić się na niej po tyli latach? To nie ma sensu...
    Kolega z drużyny dość porządnie podniósł Saulowi ciśnienie! Choć wcale się mu nie dziwię. Gimenez zachował się skandalicznie. Mógłby naprawdę pohamować swój język i nie wypowiadać się w sprawach, o których nie ma pojęcia!
    Na szczęście obeszło się bez większego konfliktu.
    Przy okazji wypłynął na wierzch sekret Saula. Odnośnie jego zdrowia. Ukazując przy tym, że jego ojciec naprawdę chce dla niego, jak najlepiej. Często, aż za bardzo przez co ich relacje są teraz jakie są...
    Nie dziwię się Leire, że zareagowała w taki sposób, gdy dowiedziała się od mamy Saula o jego kłopotach z nerką. To w końcu powinno wyjść od niego. Obiecali sobie przecież, że nic nie będą przed sobą ukrywać. Choćby najbardziej wstydliwych dla nich rzeczy.
    Na szczęście wszystko sobie wyjaśnili. Leire w obecnej sytuacji na pewno, nie potrzebne są jeszcze kłótnie z Niguezem.
    Dobrze, że przynajmniej jej relacje z jego rodzicielką są takie dobre. To na pewno się przyda podczas tego rodzinnego obiadu, jeśli do niego dojdzie. Nie mogę się już go doczekać.
    Jak zawsze czekam na następny rodział. Z dużą ciekawością. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Zacznę może od Saula i jego kłótni z Giménezem. Nie dziwię się, że Niguez się wściekł. W końcu ktoś obraził jego ukochaną. No nic tylko takiemu przywalić. I uważam, że Saul zachował się po rycersku. Co prawda bójki nie powinny być rozwiązaniem żadnych problemów, ale… Jak trzeba to trzeba i koniec.
    Przyznam, że jak tylko usłyszałam, że nerką Saula jest coś nie tak, do dreszcz przebiegł mi po plecach. Serio, przez ułamek sekundy myślałam, że to naprawdę coś bardzo poważnego. I aktualnego. Na szczęście to kontuzja z przeszłości, poważna, ale chłopak ma ją już za sobą.
    Choć oczywiście rozumiem złość Leiry. Przecież obiecali sobie, że będą mówić o wszystkim, a pęknięcie nerki to poważna sprawa. I na pewno nikt nie chciałby dowiadywać się o tak ważnej sprawie od przyszłej teściowej. To kwestia wzajemnego zaufania.
    Zastanawiam się, co Saul zamierza zrobić w kwestii swojego ojca. Z jednej strony jest to jego ojciec, który nadal jest ważną osobą dla piłkarza. Ale jednocześnie jeśli nie jest wstanie zaaprobować wybranki syna, to czy jest sens z nim walczyć. Może lepiej trzymać go na dystans?
    No i na koniec kwestia tych gróźb i wandalizmu. To wszystko robi się coraz bardziej przerażające. Naprawdę zaczynam się martwić, że Leirze coś się może stać. Mam nadzieję, że ten cały kumpel Raquel coś odkryje i złapie tego psychopatę. Ktokolwiek by to nie był.
    Właśnie ta kwestia ciekawi mnie najbardziej. Totalnie nie mam pojęcia, kto to może być. Nawet cienia podejrzeń. Wątpię żeby stała za tym Yaiza, czy Roberto, ale kompletnie nikt nie przychodzi mi do głowy.
    W każdym razie z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i dużo weny życzę.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia Saula az nerką faktycznie stawia pana Niqueza w innym świetle. W końcu jaki ojciec nie troszczylby się o swoje dziecko? Co nie zmienia faktu, że nadal go nie lubię 🙂
    Denerwuje mnie ten świr prześladujący Leire. Z każdym rozdziałem ta historia zamienia się w kryminał 😮 to straszne, dobrze że wpadła starsza siostra z rurą XD gotowa na wszystko hahah
    Saul jaki groźny hahaha i bardzo dobrze, że bronił swojej kobiety 😍 był świetny i w ogóle jak się zamartwiał że Leire nie odbierała telefonu, no kochany i tyle 💕
    Podziwiam Leire, ja to narobilabym w gacie jakby ktoś mnie tak nekał, a ona nawet jakoś przędzie do przodu. Nawet dała radę podczas spotkania z teściową 😀 z resztą trudno się dziwić, bo mama Saula jest taka fajowa i bezkonfliktowa.
    Mam ogromny problem, bo nie wiem kogo obstawiać na miejsce psychopaty...Poczekam na rozwój wydarzeń.
    Życzę miłego urlopu i dużo weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się Saulowi wcale nie dziwię, że się martwił tym, że Leire nie odbiera telefonów, tylko pisze krótkie wiadomości... Po tym, co się dzieje na pewno chciałby usłyszeć jej głos, a tak to musiał się zadowolić tym, co dostał. Później trochę ochłonął i doszło do niego, że Leire ma też na głowie sprawy swojej kawiarni i gdy wydawało się, że odetchnął z ulgą to do akcji musiał wkroczyć Giménez... Aż się we mnie zagotowało ze złości! W ogóle jakim prawem dotykał telefonu Saula? "Bo się zaświecił". Jak dziecko, normalnie. Te chamskie teksty zdecydowanie mógł sobie darować, ale widać, że chciał zdenerwować i sprowokować Saula, co mu się udało. I nie dziwię się absolutnie reakcji Nigueza, nikt nie ma prawa tak mówić o Leire. Nic nie wie, więc niech się nie wypowiada. Masakra! Jednak może to i lepiej, że nie doszło do żadnych rękoczynów, bo jeszcze takich problemów im nie potrzeba :D
    Ta informacja o kontuzji Saula, o jego nerce... Nie spodziewałam się! Dobrze jednak, że to uraz z przeszłości, a teraz już jest wszystko dobrze. Musi jedynie robić badania kontrolne, ale najważniejsze, że wrócił do pełni sił i do zdrowia. Ale, ale! Niguez! Właśnie, miało nie być żadnych tajemnic i niedomówień, a ten co odwalił? Nie powiedział Leire ani słowa, a zdecydowanie powinien, wszak to jednak jest sprawa, o której jego ukochana wiedzieć powinna. A ten co? Martwić jej nie chciał? Tak, niewątpliwie mu się to udało... Wyślę Kepunia do niego, to zobaczy! :D
    Jej, uwielbiam panią Pilar <3 Jest taką ciepłą i kochaną osobą, że nie mam słów, aby wyrazić moją sympatię do niej :) Przyjechała do Leire, chciała z nią porozmawiać i przypadkowo wygadała się o kontuzji Saula i jego problemach z tą nieszczęsną nerką. Tak, i reakcji Leire też się nie dziwię. Na pewno wolałaby się dowiedzieć o tym bezpośrednio od Saula, a nie od osób trzecich, ale stało się... Na szczęście wyjaśnili sobie wszystko przez telefon i ja serio mam nadzieję, że żadnych niedomówień już między nimi nie będzie! :D Ich uczucie jest awww <3
    Wierzę, że Saulowi brakuje ojca... Mam nadzieję, że się opamięta i pójdzie po rozum do głowy i zrozumie, to co zrobił no... Faktycznie ta sprawa z nerką rzuciła inne światło na pana Nigueza, oby zmądrzał!
    Sprawa z tajemniczym prześladowcą Leire robi się coraz bardziej niebezpieczna. Myślała, że w domu rodzinnym będzie czuć się pewniej, a tu co? Znowu się odnalazł i dołożył do tego nieprzyjemną wiadomość na masce jej samochodu. Ja bym chyba umarła na zawał, a Leire i tak dzielnie się trzyma. Podziwiam ją!
    Raquel i metalowa rurka... Wiem, że sytuacja nieśmieszna, ale rozbawiło mnie to haha :D Ale uroczo, że tak się martwiła o swoje siostry! Oby ten jej znajomy z policji coś zdziałał...
    <333

    OdpowiedzUsuń