poniedziałek, 13 sierpnia 2018

25. Wyrzucasz mnie?

- Cóż, porozmawialiśmy z właścicielami pobliskich lokali, jednak nikt nie zauważył niczego podejrzanego. - głos policjanta dochodził do mnie jak zza mgły. Cały czas w głowie analizowałam słowa, które zostały napisane markerem. "Pod latarnią najciemniej". To musiała być wiadomość, albo ostrzeżenie. - Nie miała pani ostatnio z nikim zatargów?
- Ja? - spojrzałam na niego nieprzytomnie. - Nie, nie ... raczej nie. - mruknęłam. - A przynajmniej nie aż takich, aby rozbijać mi szybę w kawiarni.
- Rozumiem. - zanotował coś. - Weźmiemy tą cegłę do analizy, chociaż nie obiecuję, że cokolwiek na niej znajdziemy.
- Miałam ją w dłoniach. - westchnęłam przeczesując nerwowo włosy. - Przepraszam, nie pomyślałam nawet ...
- Spokojnie. Była pani w szoku. - przerwał mi łagodnie. - Od nas w tej chwili to wszystko. Jeśli przypomni sobie pani o czymś, to proszę się zgłosić. - podał mi wizytówkę, którą wsunęłam do kieszeni. Poczułam pod palcami skrawek gazety, którą ukryłam. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł mi po plecach. Nie powiedziałam policji o tym szczególe, chcąc być najpierw pewną, czy to nie jest głupi żart.
- Więc, mogę już posprzątać? - spytałam, widząc jak ekipa opuszcza moją kawiarnię.
- Jak najbardziej.
- Leire, ja to zrobię. - obok mnie zmaterializowała się Olaya, którą przestał przesłuchiwać jeden z policjantów. Dziewczyna pojawiła się na miejscu kilka minut po mnie, w szoku rozglądając się po odłamkach szkieł. - Napij się kawy, to Ci dobrze zrobi.
- Muszę najpierw zamówić szybę. - potarłam zmęczona skronie. - I w coś wsadzić dłonie, bo inaczej zwariuje ... możesz spokojnie iść do domu.
- Ani mi się śni! - prychnęła.
- O Boże! Nic wam nie jest!? - w szoku odwróciłam się w stronę znajomego głosu. Roberto. Spodziewałabym się tutaj wszystkich, ale nie jego. Szybkim krokiem podszedł do nas i zmierzył troskliwym wzrokiem. - Jesteście całe?
- Tak, nie musisz się martwić. - Olaya posłała mu uśmiech, po czym zerknęła na mnie speszona. Uniosłam zaskoczona brwi. Co tu się wyprawiało?
- Gdy zadzwoniłaś ... musiałem ... przepraszam Leire, nie powinienem ... - zwrócił się do mnie, równie speszony co moja pracownica.
- Czy wy ... ? - spytałam niepewnie. Po chwili jednak poczułam się zażenowana własnymi słowami. Olaya uśmiechnęła się do mnie przepraszająco. - Oh! Tylko nie myślcie, że ja ... że mam coś przeciwko. - zaśmiałam się nerwowo.
- Trochę niezręcznie. - Roberto podrapał się po głowie.
- Ja lepiej zamówię tą szybę. - uśmiechnęłam się, chcąc jak najszybciej wybrnąć z tej dziwacznej sytuacji. Oczywiście nie miałam nic przeciwko, aby Olaya i Roberto się umawiali, jednak mimo wszystko, cała sytuacja była zaskakująca.
- Leire? - poczułam jak chłopak kładzie mi rękę na ramieniu. Odwróciłam się do niego. - Dziękuję. - posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam. Po chwili jednak uniósł głowę i przybrał kamienny wyraz twarzy. Podążyłam za jego wzrokiem i zamarłam na widok wściekłego Saula, stojącego w drzwiach kawiarni.
- Saul? - wyjąkałam.
- Co tu się stało? - warknął podchodząc do mnie. - Dlaczego nie zadzwoniłaś po mnie? - zmierzył Roberto nie przyjemnym wzrokiem.
- Byłeś na treningu. - szepnęłam.
- Albo nie byłem potrzebny. - syknął.
- Uspokój się. - chwyciłam go za nadgarstek. - Chodź ze mną, proszę. - szepnęłam ciągnąć go na zaplecze, do mojego gabinetu. Saul ostatni raz spojrzał na Roberto, ale posłusznie ruszył za mną. Zamknęłam za nami drzwi i oparłam się o niej zmęczona.
- Co on tu robi?
- Przyszedł do Olayi. - wytłumaczyłam.
- Olayi. - prychnął i zaczął chodzić nerwowo po pomieszczeniu.
- Saul, uspokój się. - poprosiłam.
- Jak mam się uspokoić?! - nie wytrzymał. Wiedziałam, że wybuchnie. Znałam go aż za dobrze. - Chciałem Ci zrobić niespodziankę, więc wpadłem na kawę i co widzę? Policję przed kawiarnią i rozbitą szybę!
- O tym właśnie chciałam ...
- Spanikowany wchodzę do środka i kogo widzę?! - wskazał z aluzją na drzwi. - Obiecałaś mi coś Leire!
- Byłeś na treningu. - jęknęłam. - Po za tym, jest coś, co chciałam powiedzieć tylko Tobie. Nie mogłabym Ci tego pokazać przy policji ... - wyciągnęłam skrawek gazety z kieszeni.
- To ja tu powinienem być, nie on. - syknął.
- Przyszedł przed chwilą, do Olayi. - wywróciłam oczami.
- Serio w to wierzysz? - prychnął.
- Saul, uspokój się, proszę. To nie jest w tej chwili najważniejsze! - warknęłam, podając mu "wiadomość". Nadal nie przekonany do moich słów, wziął ode mnie skrawek gazety i zaczął go oglądać.
- Co to jest? - szepnął patrząc na mnie uważnie.
- Była tym owinięta cegła, którą rozbito szybę. - mruknęłam, obejmując się nerwowo rękoma. - Nie mogłam tego pokazać policji. Pytali mnie, czy nie miałam z kimś zatargów ... co miałam więc powiedzieć?
- To na pewno nie mój ojciec. - powiedział dobitnie.
- Nawet tak nie pomyślałam. - jęknęłam. - Ktoś ewidentnie robi sobie ze mnie żarty. Zresztą, nie powiedziałabym im, że Twój ojciec mnie nie akceptuje.
- Żarty? To są według Ciebie żarty? - syknął. - Gdzie byłaś gdy rozbito szybę?
- Była rozbita gdy przyjechałam.
- Dzięki Bogu. - westchnął, po czym wyciągnął do mnie ręce i przyciągnął do siebie. Z ufnością wtuliłam się w jego ramiona, czując jak gładzi mnie po plecach. - Przepraszam Leire. Po prostu szlag mnie trafia, gdy pomyślę, że ktoś mógłby Ci zrobić krzywdę. Dorwę tego żartownisia.
- Nie mów nikomu, dobrze? - poprosiłam. - I nie bądź zazdrosny o Roberto. - spojrzałam na niego, na co znów prychnął. - Nie dzwoniłam po niego, nawet by mi nie przyszło to na myśl. Po prostu, polubili się z Olayą, nie mogę im tego zabronić.
- Nie uważasz, że to dziwne? Że zjawia się nagle jak rycerz na białym koniu? - zironizował.
- Saul, przestań. Sądzisz, że wybiłby szybę, odczekał, a potem wpadł tutaj mnie pocieszać? - spytałam nerwowo, na co chłopak jedynie uniósł brwi. - Ok, ja rozumiem, że jesteś zazdrosny, ale to nie powód ...
- Biorę wszystkie możliwe opcje pod uwagę.
- Tak? Więc dlaczego, od razu, skreśliłeś ze swojej listy ojca? - założyłam ręce na piersi, patrząc na niego z wyzwaniem.
- Sama mówiłaś, że w to nie wierzysz. - zauważył.
- Bo ... - przerwałam próbując znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie. - Nie możemy nikogo oskarżyć bez dowodów. Równie dobrze mogła to zrobić jakaś Twoja psychiczna fanka. Zobacz na ten artykuł! - wskazałam na skrawek gazety w fatalnym stanie. - Jest pełen naszych zdjęć z Ibizy. Na dodatek podali mnóstwo szczegółów związanych z moich życiem. Wręcz rozwinęli dywan temu, kto to zrobił, wskazując miejsce mojej pracy.
- Ta osoba zapłaci za to. Osobiście tego dopilnuje.
- Dobrze, ale błagam Cię. Nie rób scen na widok Roberto. - spojrzałam na niego uważnie, jednak nie byłby sobą, gdyby nie prychnął ironicznie. - Saul, zachowujesz się jak zazdrosny mąż. Wybrałam Ciebie, pamiętasz? - dotknęłam dłońmi jego twarzy. - I to Tobie najbardziej ufam.
- Ja Tobie też, ale jemu nie. - mruknął. - Nie chcę żeby tu się kręcił.
- Słucham? - uniosłam brwi ku górze.
- Doskonale słyszałaś. - spojrzał na mnie z wyzwaniem. - Nie podoba mi się to, że nadal jest w Twoim pobliżu. Tobie na pewno nie odpowiadałaby przypadkowa ... - zaakcentował cudzysłów palcami. - ... obecność Yaizy obok mnie.
- To nie to samo! - oburzyłam się.
- Oh, czyżby? - prychnął. - Byłaś o nią zazdrosna, więc nie dziw się teraz mi!
- Wyjdź. - wskazałam palcem w stronę drzwi. Zaskoczony uchylił usta, jednak nie dopuściłam go do głosu. - Wyjdź, zanim powiesz coś, czego będziesz żałował.
- Wyrzucasz mnie? - zaśmiał się nerwowo.
- Tak! I nie wracaj, dopóki nie zmądrzejesz. - syknęłam wściekle. - Nie potrzebuje takiego zazdrośnika!
- Jak chcesz. - warknął, po czym opuścił pomieszczenie trzaskając drzwiami. Wściekła złapałam pierwszą lepszą książkę, rzucając ją w tamtą stronę. Zacisnęłam mocno pięści, tłumiąc krzyk pełen złości. Nikt nie potrafił tak podnieść mi ciśnienia jak Saul Niguez! Jak widać, to miało nigdy się nie zmienić!
Zaczęłam nerwowo chodzić po pomieszczeniu, próbując się uspokoić. Z każdym głębokim oddechem, z każdym krokiem, zaczęłam rozumieć, że i ja nie byłam bez winy oraz zachowałam się niesprawiedliwie. Widok Roberto przy mnie, mógł zranić Saula, jak i mnie zranił jego widok z Yaizą. Miał rację. Byłabym wściekła, gdyby pojawiła się przypadkowo i wcale spokojnie bym tego nie przyjęła. Nie chciał, aby Roberto się tu kręcił, a sam został przeze mnie wyrzucony ...
- Jestem idiotką. - jęknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Wybiegłam jak burza z gabinetu, mając nadzieję, że jeszcze nie zdążył odjechać. Przy wyjściu z kawiarni, z impetem wpadłam na twardą klatę. - Przepraszam. - mruknęłam, chwytając się za obolały nos.
- To ja Cię przepraszam. - uniosłam zaskoczona wzrok. Widok skruszonego Saula chwycił mnie za serce. - Jestem idiotą.
- Nie odjechałeś?
- Jak mógłbym? - prychnął. - Kopnąłem parę razy w oponę, zmądrzałem i wróciłem Cię przeprosić.
- Nie, to ja powinnam Cię przeprosić. - jęknęłam. - Nie chciałam Cię wyrzucić. Miałeś prawo się wściec i to prawda, że widok Yaizy również by się mi nie spodobał. Jednak nie mogę mu zabronić ...
- Wiem. - westchnął. - To nie było fair z mojej strony. Ale co ja poradzę na to, że jestem zazdrosny? Do tego ta sytuacja z rozbitą szybą ... każdy będzie dla mnie podejrzany. - westchnął. - Boli Cię? - nachylił się oglądając mój nos, za który co chwile się łapałam.
- Zasłużyłam. - mruknęłam. - Pokarało mnie za to, że Cię wyrzuciłam, mimo że nie chciałam. - Saul jedynie czule pocałował obolałe miejsce. - Mamy pierwszą awanturę i pogodzenie za sobą. - zaśmiałam się wtulając w jego ramiona.
- Spierałbym się z tym, że to nasza pierwsza awantura. - zauważył rozbawiony.
- Oh, chodzi mi o to, że odkąd jesteśmy razem.
- Taka wścieknięta, jesteś niesamowicie seksowna, Butragueño. - wymruczał skubiąc zębami moją szyję.
- Saul, jesteśmy na środku chodnika. - odepchnęłam go delikatnie, aczkolwiek niechętnie. - Po za tym, Olaya i Roberto są w środku, a ja muszę tam wrócić, aby posprzątać i zamówić szybę.
- Powiedz im, żeby sobie poszli. - wzruszył ramionami. - Przecież ja Ci we wszystkim pomogę.
- Już widzę jak zamiatasz szło. - prychnęłam.
- Myślałem raczej o zamówieniu szyby, ale skoro wjechałaś mi na honor, to nie pozostaje mi nic innego, jak iść poszukać miotły. - chwycił mnie za nadgarstek i wciągnął do lokalu.
- Saul, ja to zrobię. - zaśmiałam się.
- Tak, a potem będziesz mi wypominać równouprawnienie. - rzucił przez ramię.
- Więc zrobimy to razem.
- Dokładnie. Razem.

***

Madryt, 25 lipca 2018.

- Ojej! Jaki cudowny! - pisnęłam.
- Nie udawaj Leire, doskonale wiem, że pomagałaś mu w wyborze. - powiedziała rozbawiona Pilar, na co jedynie wywróciłam oczami. Piękny pierścionek zaręczynowy lśnił na palcu mojej przyjaciółki.
- Oh, jak Ty mnie znasz. - zrobiłam niewinną minę. - Ale tak bardzo Ci gratuluję! - objęłam ją mocno. - Przez te wszystkie lata, czekałam cierpliwie na dzień, w którym Sergio poprosi mnie o pomoc w wyborze pierścionka dla Ciebie. Mimo, że obydwoje powtarzaliście, że ślub nie jest wam do niczego potrzebny.
- Nigdy nie byłam typem dziewczyny, która marzy o ślubie z bajki. - westchnęła spoglądając z czułością na pierścionek. - Ba! Nigdy nie wierzyłam w miłość, a dzieci? - prychnęła. - Boże, gdyby ktoś mi powiedział dziesięć lat temu, że będę matką trójki chłopców, to bym go wyśmiała.
- A dzisiaj? - uśmiechnęłam się do niej.
- Nie wyobrażam sobie życia bez moich skarbów. - w jej oczach zalśniły łzy. - Nie spodziewałam się tego. - uniosła dłoń. - Ale gdy przede mną uklęknął ... poczułam, że właśnie tego chce. Tego całego zamieszania, tej cholernej białej sukni, która kompletnie nie jest w moim stylu. - zaśmiałyśmy się na te słowa. - Chce go nazywać swoim mężem. - dodała szeptem.
- Oh, zaraz się popłaczę! - pociągnęłam nosem.
- Będziesz moim świadkiem, prawda?
- Co to w ogóle za pytanie? - prychnęłam. - To będzie istnie Królewski Ślub! Boże, cieszę się nim, jakby to był mój własny. - zaśmiałam się.
- Myślę, że to kwestia czasu. - puściła mi oczko.
- Hmm ... jak to szło? - spojrzałam na nią uważnie. - Czy uważasz, że ślub jest konieczny, aby związek stał się bardziej poważny? Nie sądzę. Jest wiele sposobów na wyrażenie miłości do drugiej osoby, a najważniejsze to być razem i się szanować. - zacytowałam jej własne słowa sprzed lat. - Do niczego mi się nie spieszy, Pilar. Czekałam na niego tyle lat, więc teraz chce się nacieszyć każdym dniem, każdym momentem. Jesteśmy ze sobą nie cały miesiąc, nie wiem co przyniesie przyszłość. Żyję tym, co jest teraz.
- Kochacie się od siedmiu lat. - zauważyła.
- Jednak musimy nauczyć się ze sobą żyć. A z tym jest mały problem ... - mruknęłam.
- Coś się stało?
- Nie, pomiędzy nami wszystko jest w porządku. - wzruszyłam ramionami. - Po prostu, nie potrafię się przełamać i pójść do jego domu. - szepnęłam. Pilar zmarszczyła czoło, spoglądając na mnie dziwnie. - Ugh, chodzi o to, że mieszkał w nim z Yaizą. Zapewne ona tam wszystko dekorowała, ustawiała, po prostu cały jego dom jest nią przesiąknięty. Czułabym się dziwnie, tak jakbym weszła na jej teren. To głupie, prawda? - zerknęłam na nią niepewnie.
- Absolutnie nie. Rozmawiałaś z nim o tym?
- Szczerze? Boję się, że wyjdę na idiotkę. - mruknęłam. - Za każdym razem wymyślam kolejny głupi pretekst. A wczoraj ... wspomniał mimochodem, że chciałby, abym z nim zamieszkała. Nie potrafiłabym tam.
- Ale chcesz z nim zamieszkać?
- Oczywiście, że tak. - jęknęłam. - Jednak wiem, że on potrzebuje spokoju, dlatego mieszkanie w mojej kamienicy odpada.
- Leire, po prostu mu powiedz. - uśmiechnęła się delikatnie. - Saul Cię kocha, na pewno zrozumie.
- To jego dom, odkąd zamieszkał w Madrycie. - mruknęłam.
- To tylko dom. - prychnęła. - On nie jest głupi, w końcu zauważy, że coś jest nie tak. O ile już nie zauważył. Pamiętasz, co mu obiecałaś?
- Koniec tajemnic, kłamstw i niedomówień. - mruknęłam, na co przyjaciółka uniosła brwi, oczekując wniosków. - Powiem mu, ale ... gdy wróci z Presezonu. Jutro wyjeżdża, więc chcę się z nim pożegnać w dobrej atmosferze.

***

Madryt, 26 lipca 2018.

Zaparkowałam przed ośrodkiem treningowym Atletico Madryt, po czym spojrzałam z uśmiechem na Saula.
- I co? Przeżyłeś?
- Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. - zaśmiał się odpinając pasy. - Bez szaleństw, ale pewnie. Przynajmniej nie będę się obawiał, że zadzwonisz z wiadomością, że rozbiłaś mi samochód.
- Mam własny samochód, Niguez.
- Chciałem tylko powiedzieć, że dobrze sprawujesz się za kierownicą, kochanie. - nachylił się nade mną i pocałował. - Jak ja mam przeżyć te trzy tygodnie bez Ciebie?
- Będziesz musiał. Na darmo czekać nie będę. - uśmiechnęłam się. Saul wyskoczył z samochodu, po czym otworzył bagażnik, wyciągając z niego swoje rzeczy. Niepewnie stanęłam obok niego. Gdybym chciała zacytować Emilio, powiedziałabym, że aktualnie przebywam na "terenie wroga".
- Nikt Cię nie ugryzie Leire, nie rozglądaj się tak nerwowo. - zaśmiał się pod nosem.
- Są ludzie i ludzie. - mruknęłam wzruszając ramionami. Odkąd nasz związek wyszedł na jaw, starałam się omijać wszelkie media społecznościowe czy komentarze, jednak wiedziałam że nie wszystkim spodobał się taki obrót spraw. Niektórzy fani potrafili być bardzo fanatyczni, sądząc że życie prywatne ich idoli to również ich sprawa.
- Chodź tu do mnie. - wyciągnął ręce, po czym oparł mnie o samochód. - Będę miał do Ciebie ogromną prośbę. Podczas gdy mnie nie będzie, pojedziesz pod pewien adres i ocenisz wszystko swoim niezawodnym spojrzeniem. - z uwagą obserwowałam jak wyciągał z torby kopertę. - W środku jest adres i klucze. - poinformował mnie. - Do ... mam nadzieję naszego domu. - uśmiechnął się.
- Że co? - wydukałam, otwierając kopertę.
- Po prostu się zgódź, Leire. - szepnął.
- To w La Finca. - spojrzałam na niego zaskoczona. - Co z Twoim starym domem?
- Kochanie, Ty nawet masz opory, aby do niego wejść, a co dopiero w nim zamieszkać. - pogładził mój policzek, na co spuściłam speszona wzrok. - Sądziłaś, że jestem aż tak ślepym idiotą?
- Raczej to ja jestem głupia.
- Twoje zachowanie dało mi do myślenia. Jeśli chcemy zbudować wspólną przyszłość, to zdecydowanie na nowych fundamentach. Niedaleko Twoich rodziców, ale jakoś to przeżyje. - zaśmiał się, a ja poczułam jak moje oczy napełniają się łzami.
- Przestań być taki idealny Niguez, bo słabo przy Tobie wypadam. - pociągnęłam nosem.
- Twojemu urokowi nawet nie dorastam do pięt. - pocałował mnie, co natychmiast odwzajemniłam z zaangażowaniem. - Więc, jak? Zgadzasz się?
- Tak. - uśmiechnęłam się szeroko. - I nawet nie muszę oceniać, bo na pewno ten dom jest idealny.
- Więc go urządź tak, jak tylko Ty chcesz.

Po pożegnaniu, które mimo wszystko trochę się przeciągnęło, wróciłam w wyśmienitym humorze do mieszkania. Rozejrzałam się z uśmiechem po moich czterech ścianach, z którymi na pewno trudno będzie mi się rozstać, jednak wizja wspólnego domu z Saulem wygrywała. Po za tym, Nati wracała niedługo na stałe do Madrytu, więc na pewno ucieszy się z prezentu. W końcu sama wspominała, że pora wyprowadzić się z rodzinnego domu.
Westchnęłam sięgając po świeżą pocztę, którą wyciągnęłam ze skrzynki. Rachunek, jakieś zaproszenie, reklama i ... zamarłam z czystą kopertą w dłoniach. Niepewnie zaglądnęłam do środka, wyciągając kartkę. Zimny dreszcz przebiegł przez moje ciało, a sama zerwałam się spanikowana. Z przerażeniem spoglądałam na biały papier z czerwonym napisem.

"Zostaliśmy sami"

***

*Presezon - okres przygotowawczy przed sezonem.

Koniec wakacji dla naszych bohaterów :) Ale za to początek mojego urlopu! I właśnie dlatego publikuje dzisiaj ... bo przez parę dni będzie cisza, o ile wszystko dobrze pójdzie. Trzeba odetchnąć od tego wszystkiego, złapać nowe pomysły ...

Jakieś pomysły co do nadawcy tajemniczych wiadomości?

(Do roboty Saul, do roboty ... )

7 komentarzy:

  1. O jasny gwint! Gdyby tutaj było spokojnie to byłoby za nudno.
    Współczuję Leire tych tajemniczych wiadomości. To straszne i nawet mi przeszły ciarki po karku. Nie mam zielonego pojęcia co za świr się na nią uwziął, ale mam nadzieję że szybko zostanie złapany, bo to robi się niebezpieczne.
    Mieliśmy też pierwsza kłótnie spowodowana zazdrością. Wiadomo przeszłość zawsze gdzieś będzie się kryła, ale trzeba nauczyć się z nią żyć. Roberto i Yaiza już nie istnieją, bo jest lepsza para S&L, ale nic nie poradzę, że ich kłótnia była spoko. Ja tam lubię jak oni się sprzeczaja, a potem tak słodko godzą . Czego chcieć więcej?
    Wspólne mieszkanie bomba i fajnie że Saul jednak myśli i umie wyciągać wnioski. W sumie też bym nie chciała mieszkać w mieszkaniu w którym mój chłopak miałby wspomnienia że swoją była, więc nie dziwię się Leire. Na szczęście Saul to idealny chłopak i o wszystkim pomyślał.
    Życzę weny i czekam na ciąg dalszy,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem przekonana, czy Leire postąpiła słusznie, nie mówiąc policji o tym niepokojącym anonimie. W końcu nie wiadomo, kto jest jego nadawcą i czy nie grozi jej jakieś niebezpieczeństwo. Szczególnie, że dostała kolejną wiadomość i to pod swój własny adres! To już poważna sprawa, zwłaszcza że ten tajemniczy ktoś, wie gdzie ona mieszka. Ta sprawa, zaczyna być coraz bardziej groźna. Mam tylko nadzieję, że Leire nie stanie się nic złego.
    Mnie także zdziwiło, niespodziewane pojawienie się Roberto. W życiu bym nie przypuszczała, że spotyka się z Olayą. Ale skoro są razem szczęśliwi, to niech się im wiedzie.
    Pierwsza kłótnia w związku Leire i Saula za nami. Zazdrość ze strony Nigueza o Roberto, choć była niepotrzebna. Była równocześnie też zrozumiała Na szczęście spór szybko został zażegnany. I nasza kochana para wszystko sobie wyjaśniła.
    Pilar została narzeczoną Sergio. Cieszy mnie taki obrót sprawy, bo obydwoje stanowią cudowną parę i teraz będą mogli w najpiękniejszy sposób przypieczętować swoje uczucie. Choć formalności do niczego nie są im potrzebne. To zawarcie małżeństwa na pewno będzie dla nich wspaniałym i niepowtarzalnym doświadczeniem.
    Saul wprost w cudowny sposób poradził sobie z wątpliwościami Leire, odnośnie ich zamieszkania w jego dotychczasowym domu. W pełni rozumiałam jej rozterki. Chyba żadna z nas, nie chciałaby mieszkać w miejscu, gdzie na każdym kroku można by było wyczuć obecność byłej partnerki ukochanego.
    Dzięki nowemu miejscu zamieszkania, będą mogli rozpocząć swoje wspólne życie z czystą kartą. Oddzielając się na dobre od przeszłości.
    Jak zawsze czekam na kolejny rozdział. Życząc miłego i udanego wypoczynku. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie. Wszystko zaczęło się ładnie układać, a tu wkracza do akcji jakiś świr! :/
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że trochę zaczyna mnie martwić to, co się dzieje. Nie mam pojęcia, kto może być tym psychopatą, który grozi Leirze, ale boję się, do czego jest zdolny. Boję się, że może skrzywdzić dziewczynę albo Saula. Nigdy nic nie wiadomo.
    Dlatego też uważam, że Leira mimo wszystko powinna powiedzieć policjantom o tych listach. Może oni są wstanie coś zrobić, na przykład namierzyć sprawcę albo przynajmniej zapewnić jakąś ochronę. Może łażenie z obstawą to nic przyjemnego, ale czasami jak trzeba to trzeb.
    Nasza parka ma też za sobą pierwszą kłótnie. Zazdrosny Saul jest nadal uroczym Saulem. Trochę mu się nie dziwię, że się zdenerwował. W końcu tak długo nie było mu dane być z Leirą, więc teraz nawet sobie nie wyobraża, że ktoś mógłby mu ją odebrać. Zresztą, czy to mogłoby być możliwe.
    Okej, prychnęłam niekontrolowanym śmiechem, gdy Leira rzucała książką w ścianę. Ja też rzucam przedmiotami, gdy się wścieknę. I niech tylko ktoś się wtedy na potoczy…
    Szykuje się ślub Pilar, a razem z nim impreza. Może być ciekawie. Ba! Na pewno będzie ciekawie. I też po cichu trzymam kciuki za to, by Leira też kiedyś założyła pierścionek. Oczywiście taki, który dostanie od Saula.
    Co do wspólnego mieszkania, to nie spodziewałam się, że Saul zdecyduje się kupić nowy dom. Nie ma co, świetnie wyczuł swoją partnerkę. Bo to, że ona nie chciała przebywać w jego starym domu rozumiem doskonale.
    Teraz będą mieszkać razem, czyli zrobi się jeszcze ciekawiej. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i momentu, w którym dowiemy się, kto jest tajemniczym prześladowcą.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. A miało być tak pięknie... no miało, tylko że musiał pojawić się jakiś świrus. Przez głowę przeszła mi hyla Saula, kiedy na cegle była gazeta ze zdjęciami Leire i Saula, ale nie wiem czy byłaby aż tak zdesperowana, by robić takie rzeczy... może to ktoś z otoczenia Leire, jakaś stara znajomość... 🙄 kompletnie nie mam pojęcia i czuje, że nas bardzo zaskoczysz. Kocham ich sielankę, ale chyba najbardziej w świecie uwielbiam ich kłótnie i te wymiany zdań, po których buduje się takie unikalne napięcie, które widuje tylko i wyłącznie w twoim opowiadaniu, naprawdę!
    Czekam tez aż dodasz coś na drugiego bloga! <3 i mam nadzieje, ze tak jak Mari poradziłaś sobie z niesforną walizką ;D życzę ci udanego urlopu, odpoczywaj i nabieraj sił do dalszego pisania takich cudnych rozdziałów. <3
    pozdrawiam, ślę buziaki i czekam 💕

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam się szczerze, że coraz bardziej martwi mnie zaistniała sytuacja :( Nie mam pojęcia, kto może za tym stać, bo mimo tego, że nie darzę taty Saula sympatią to nie wydaje mi się, że to on może za tym stać. To nawet do niego byłoby niepodobne. Ale jak nie on, to w takim razie kto? (Nie jestem dobra w rozwiązywaniu zagadek hihi :D). Nie mam pomysłu żadnego, więc poczekam cierpliwie (jak zawsze), aż policja wpadnie na jego trop. Hm, Leire powinna chyba przekazać tę wiadomość, którą dostała policji... No bo to żarty wcale nie są :( Rozumiem ją, że chciała ją najpierw pokazać Saulowi, ale to się zbyt poważne zrobiło. Ech... I ta końcówka. Nie dość, że ten świr wie, gdzie pracuje to jeszcze wszedł w posiadanie jej adresu i przesłał kolejną wiadomość. Masakra! W takim stresie to ja bym nigdy żyć nie chciała, więc oby to się jak najszybciej skończyło. Oczywiście z pozytywnym skutkiem! :)
    No i tak... Pierwsza kłótnia w związku zaliczona. Saul miał prawo się wkurzyć, gdy zobaczył u Leire Roberto (swoją drogą on i Olaya? tego to ja się kompletnie nie spodziewałam! :D A ja to co haha? Choć nie, nie, ja mam Kepunia, więc dobrze, życzę im szczęścia :D), Leire się wkurzyła, obydwoje dali się ponieść emocjom no i masz! Dobrze, że szybko zdali sobie sprawę z tego i się pogodzili hihi <3
    Och, i jaki ten Saul domyślny... Własny dom, coś pięknego! Propsy Niguez, propsy! :D
    Zaręczyny Sergio i Pilar <333 Uwielbiam! <3

    OdpowiedzUsuń