wtorek, 28 sierpnia 2018

30. Tak i jeszcze raz tak!

Elche, 30 września 2018.

* Leire

Gdyby ktoś mi powiedział, że nadejdzie taki dzień, w którym będę siedziała przy kuchennym stole pani Pilar Esclapez, krojąc warzywa na sałatkę i plotkując przy tym z nią, Debbie oraz żoną Jonego, Camilą, wysłałabym go prosto do psychiatryka. A jednak ...
Wyjazdem do Elche stresowałam się jak niczym innym wcześniej. Jednak gdy pani Pilar objęła mnie serdecznie na powitanie, wszystkie obawy zniknęły. W rodzinnym domu Saula, poczułam się jak we własnym. Bezpiecznie. Szczególnie po tym, jak zostałam zaakceptowana przez pana Nigueza. Starał się jak mógł, aby chociaż w małym stopniu naprawić nasze relacje. W szpitalu, gdzie go dobrowolnie odwiedziłam, odbyliśmy poważną rozmowę w cztery oczy. Obydwojgu nam zależało na jednym ... na szczęściu Saula. I to dla niego chcieliśmy otworzyć nowy rozdział. Życie jest tylko jedno, nie mogliśmy trzymać urazy do końca naszych dni. Nie po to los dał każdemu z nas drugą szansę, abyśmy ją zmarnowali z powodu nienawiści.
Nie tylko nasze relacje zostały naprawione. Pan Niguez przeprowadził również poważną rozmowę z Aaronem, przepraszając go za brak wsparcia w ważnych chwilach. Co więcej, powiedział mu, że jest lepszym ojcem, niż on kiedykolwiek był. A Debbie? Ona chyba najszybciej wybaczyła mu brak akceptacji.
- To wcale nie boli ... no, prawie. - zaśmiała się Camila, kończąc historię o tatuażach. Ona, Saul i Aaron wpadli na szalony pomysł, aby wytatuować sobie całą jedną rękę. Byłam pod nie małym wrażeniem, gdy podciągnęła swój rękaw.
A jeśli chodzi o Camilę ... jej również się obawiałam. Z tego co powiedziała mi Debbie, żona najstarszego brata Saula oraz Yaiza, miały, a wręcz nadal mają ze sobą świetny kontakt. Podejrzewałam, że może mnie potraktować tak samo oschle, jak dziewczyny na jachcie. Pomyliłam się. Od chwili poznania była dla mnie bardzo uprzejma. Tak samo jak Jony.
- Gdybyś się kiedyś zdecydowała, Saul wie gdzie Cię zaprowadzić. W sprawie tatuaży ufamy tylko jednej osobie.
- Oh, nie ma mowy! - oburzyła się pani Pilar, odwracając od kuchenki. - Wystarczy mi wasza trójka, wytatuowana niczym zespół Rockowy!
- Umm ... ja się boję strzykawek, więc raczej odpada. - uśmiechnęła się niewinne Debbie znad marchewki. Wzrok matki Saula padł na moją osobę.
- Nie myślałam nigdy o tym? - wzruszyłam ramionami. Zadowolona kobieta, wróciła do mieszania sosu.
- Też się jej bałam na początku. - usłyszałam szept.
- Słyszałam Camilo!
- Też Cię kocham mamo. - puściła jej buziaka w powietrzu. Zaśmiałyśmy się z Debbie z ich przekomarzać. Pani Pilar była wspaniałą kobietą, której wręcz nie dało się nie lubić. Stereotyp o złej teściowej kompletnie jej nie dotyczył. Wystarczyło spojrzeć na jej relację z Camilą. Jak matka z córką. Mnie i Debbie również przyjęła pod swoje skrzydła, jakbyśmy znały się całe życie.
Nagle podskoczyłyśmy przestraszone, ponieważ od szyby w oknie odbiła się z impetem piłka. Zszokowane wpatrywałyśmy się na rysę, która powstała na szkle.
- Który tym razem?! - wrzasnęła pani Pilar, łapiąc za ścierkę. Wypadła jak burza z kuchni, a my zaraz za nią. - Cholera jasna, co wy sobie myślicie?! Ile razy będę tą szybę wymieniać?! Powinnam już dawno zamurować to okno! - krzyczała przez całą drogę na taras. A gdy tam się znalazła, zmierzyła surowym wzrokiem całą bandę Niguezów.
Pan Boria siedział niewinnie na wiklinowym fotelu, udając wielce zainteresowanego zabawą swoich wnucząt. A jego synowie? Jak jeden mąż siedzieli nad brzegiem basenu, mocząc nogi we wodzie.
- Może mi jeszcze powiecie, że to Lucca z Matiasem zaatakowali moją szybę?! - podparła się pod boki. Cała trójka spojrzała na nią z niewinnością wymalowaną na twarzach. - Wstyd! Po prostu mi za was wstyd! Po ile wy macie lat?!
- Kochanie, odpuść im ...
- Nie podnoś mi bardziej ciśnienia Boria! - pogroziła mężowi, który jedynie rozłożył ręce. - Nie mają już po kilka lat, żebym przymykała na to oko! Zawsze to samo okno! Co wyście sobie z niego bramkę zrobili, czy co?!
- Mamo, to było niechcący ...
- Całe życie mi to Saul powtarzasz! To już dwudziesta szósta szyba do wymiany, w całej historii rodziny Niguez!
- Prowadzisz kronikę wybitych przez nas szyb? - Aaron z wrażenia uchylił usta, jednak jedno spojrzenie matki wystarczyło, aby zamilkł dla bezpieczeństwa.
- Gdybym chciała prowadzić kronikę waszych wykroczeń, to powstałaby biblioteka narodowa! Macie w tej chwili iść nakryć do stołu, bo zaraz obiad! - dodała wracając do kuchni. Wymieniłyśmy się z dziewczynami rozbawionymi spojrzeniami, po czym udałyśmy się w ślad za gospodynią.
Przed podaniem obiadu, udałam się do łazienki, a następnie do pokoju Saula, w którym się zatrzymaliśmy. Odpisałam Nati na wiadomość, wiedząc, że pani Pilar nie akceptuje telefonów podczas rodzinnych spotkań. Rodzinnych. Uśmiechnęłam się pod nosem, odkładając Iphona.
- Też się ukrywasz? - usłyszałam za sobą głos Saula.
- To Ty wybiłeś tą szybę, prawda? - spytałam, odwracając się do niego rozbawiona. - I jestem wręcz pewna, że większość z tych dwudziestu sześciu, to też Twoja sprawka.
- Skąd ten pomysł? - położył dłonie na moich biodrach.
- Kochanie, gdzieś musiałeś się nauczyć strzelać te nienormalne i kosmiczne gole. - pogładziłam jego zarośnięty policzek. - Nie odpowiadaj, znam odpowiedź.
- Dobrze kombinujesz Butragueño. - wymruczał. - Mam przewagę nad Jonym i Aaronem. Wystarczyła moja niewinna minka, żeby mamie przechodziła wściekłość.
- Maminsynek. - wytknęłam mu język.
- Będziesz miała synka to zrozumiesz. - uśmiechnął się szeroko.
- A jak będę mieć córeczkę, to nie?
- Wtedy to będzie córeczka tatusia. - pocałował mnie z czułością, co natychmiast odwzajemniłam. Zeszliśmy na dół z szerokimi uśmiechami, trzymając się za ręce. Saul odsunął mi krzesło, a po chwili zajął miejsce obok mnie.

***

* Saul

Obiad minął nam w świetnej atmosferze. Już od dawna nie spędzaliśmy tak wspólnie czasu. Wystarczyło spojrzeć na szczęśliwą twarz mamy, która posyłała każdemu promienny uśmiech.
Oparłem się wygodnie, kładąc rękę na oparciu krzesła, na którym siedziała Leire. Z uśmiechem przysłuchiwałem się jej rozmowie z Camilą. O ile to było możliwe, kochałem ją z każdym dniem co raz bardziej. Były momenty, gdy spoglądałem na nią, skupioną na swojej pracy, zadając sobie pytanie ... czy to dzieje się na prawdę? Czy to nie jest sen z którego zaraz się wybudzę? A potem posyłała mi swój piękny uśmiech i wiedziałem, że los się do mnie uśmiechnął, oddając mi ją po pięciu latach.
Mimo to, nadal czułem wyrzuty sumienia związane z Yaizą. Była dla mnie ważną osobą, z którą świetnie się rozumiałem. Jednak miałem w sobie blokadę, która nie pozwalała mi na poważny krok. Dzięki temu, nie skrzywdziłem jej jeszcze bardziej.
Wtedy w parku, gdy cały w nerwach dostrzegłem sylwetkę Leire na alejce ... poczułem jak ogromny głaz spada z mojego serca, niszcząc ową blokadę raz na zawsze. Zresztą ... zawsze wiedziałem, że między nami coś było. I to od chwili, gdy po raz pierwszy spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami. Nikt by nie pomyślał, że to mogło być prawdziwe. A gdy ją objąłem w formie żartu pod klubem? Poczułem, jakby była stworzona dla mnie.
- Saul? - poczułem jej dłoń na kolanie. "Obudziłem się" z moich rozmyśleń, spoglądając na nią uważnie. - Twoja mama pyta, czy masz ochotę na kawę.
- Nie, niech się nie kłopoci. - ucałowałem jej policzek, na co uśmiechnęła się promiennie, wstając. Chwyciłem ją za dłoń, zatrzymując. - Powiedz jej, że jak znów zamknie was w tej kuchni, to zaatakuję okno.
- Nikt nas nie zamyka. - wywróciła oczami.
- Kabluje na mnie?
- Głuptas. - zaśmiała się gładząc moje włosy, po czym udała się w ślad za moją matką. Westchnąłem ciężko spoglądając na posprzątany przez nasze kobiety stół.
- Wszystkie cztery dobrze się dogadują. - zauważył ojciec, spoglądając na mnie uważnie. Zostaliśmy we dwóch, ponieważ Jony z Aaronem wyprowadzili marudzących synów do ogrodu. - Mama zawsze chciała mieć córkę, to ma teraz trzy.
- Wiem, wiem ... byłem ostatnią szansą na to.
- Oj tam. - machnął ręką. - Nie zamieniłaby Cię na tuzin córek. Przynajmniej nasz ród nie wyginie. - odwrócił wzrok w stronę szklanych drzwi tarasowych, za którymi rozrabiali Matias z Luccą. - Chociaż, to zapewne cudowne uczucie mieć w rodzinie małą księżniczkę.
- To była aluzja?
- Po prostu Cię nie rozumiem. Na co Ty czekasz?! - "krzyknął" szeptem przysuwając się do mnie bliżej. Spojrzałem na niego zaskoczony. - Powiedziałeś, że jest całym Twoim światem i zawsze ją kochałeś!
- Ja rozumiem, że chcesz naprawić wiele rzeczy, ale od razu każesz mi się oświadczać? - uniosłem rozbawiony brew. W ostatnim czasie w ogóle go nie poznawałem.
- Nie każę! - oburzył się. - Po prostu ... nie sądziłem, że w przypadku Leire będziesz miał wątpliwości.
- Bo nie mam. - uśmiechnąłem się.
- To ja już nic nie rozumiem!
- Nie mogę znaleźć odpowiedniego pierścionka. - wzruszyłem ramionami. Ojciec uchylił usta, lecz nie wydobył się z nich żaden głos. - Żartuję. Pamiętasz, jak opowiadałeś nam o swoich oświadczynach? - spytałem, na co kiwnął lekko głową. - Powiedziałeś, że obudziłeś się pewnego dnia z myślą, że chcesz ożenić się z mamą. Że tylko ona może być Twoją żoną. Dlatego pognałeś po pierścionek.
- Nie dodałem dość znaczącego faktu, że dostała propozycję pracy na drugim końcu kraju? - spytał niepewnie.
- Tato, nie do tego dążę. - wywróciłem oczami. - Obudziłem się z taką myślą na Zanzibarze. Ale ... nie chciałem jej przestraszyć. Chciałem, aby najpierw zobaczyła jak wygląda życie ze mną. Tylko że, troszkę się skomplikowało.
- Mówisz o tym psychopacie?
- Nie. Chociaż w sumie to tylko mnie umocniło w tym, że to u boku Leire chce przeżyć resztę mojego życia. - posłałem jej uśmiech, gdy mignęła mi w drzwiach kuchni. - Nie chcę jednak, żeby źle zrozumiała moją propozycję.
- Jeszcze nigdy nie spotkałem kobiety, która źle zrozumiałaby oświadczyny. - parsknął.
- Po prostu chcę, aby była pewna, że robię to z bezgranicznej miłości do niej, a nie dlatego że ... - przerwałem zagryzając wargi, aby ukryć szeroki uśmiech. Ojciec patrzył na mnie z ciekawością wymalowaną na twarzy. - Powiem Ci, gdy będziemy mieć pewność.
- To będzie dziewczynka. - uśmiechnął się szeroko.
- Mówiłeś, że z takimi genami jak nasze, rodzą się tylko chłopcy. - zauważyłem, unosząc brew ku górze.
- Z takiej miłości jak wasza, musi powstać coś cudownego. A czy jest coś bardziej cudownego jak mała księżniczka dziadka?

Wieczorem Aaron zaproponował, abyśmy usiedli na tarasie. Usadowiliśmy się więc na kanapach, przykryci kocami, rozmawiając pod gwiazdami. Leire wtuliła się w mój bok, co jedynie przyjąłem uśmiechem. Nareszcie wszystko było tak, jak być powinno. Koniec z komplikowaniem sobie życia.
- Chciałbym coś powiedzieć. - zaskoczeni spojrzeliśmy na ojca, który podniósł się ze swojego miejsca. - Powiedziałem niedawno Saulowi, że moim największym sukcesem w życiu, jest wasza trójka. Już teraz jesteście lepszymi mężczyznami, ojcami, życiowymi partnerami ... niż ja kiedykolwiek byłem. Nigdy nie potrafiłem okazać wam tego, jaki jestem z was dumny. Z każdego z was tak samo. Wręcz rzucałem wam kłody pod nogi, głupio sądząc, że robię dla was dobrze. Zamiast wspierać, dokładałem zmartwień. - głos mu się załamał, na co mama z czułością chwyciła go za dłoń. - W żadnym momencie nie zasłużyłem na wasze wybaczenie, a mimo to, każde z was dało mi drugą szansę. Gdy patrzyłem na was wszystkim przy dzisiejszym stole, poczułem wstyd. Wstyd, ponieważ mogłem to zniszczyć. Jeszcze chwila, a mógłbym siedzieć tu sam jak palec. Na całe szczęście, wasza wspaniała matka, jak zawsze otworzyła mi oczy. Już tyle lat męczysz się z takim głupcem jak ja. - zwrócił się do niej.
- Bez tego głupca, nie miałabym tak wspaniałych synów.
- Zapiszcie to! - rzucił Aaron, rozbawiając towarzystwo.
- Chciałem wam dziś obiecać, że zrobię wszystko, aby zapracować na wasze zaufanie. Żebyśmy znów byli rodziną, która się wspiera i miło spędza czas w swoim towarzystwie. Żeby każde z was czuło się tu akceptowane i mile widziane. - spojrzał na Leire i Debbie z uśmiechem, co odwzajemniły. - Jeśli zawiodłem jako ojciec, obiecuję nigdy nie zawieść jako dziadek. Każde z waszych dzieci, znajdzie tutaj dla siebie ogrom miłości ode mnie i waszej matki. I nikt nie będzie ich ścigał ze ścierką, gdy wybiją okno w kuchni. - mruknął porozumiewawczo.
- Bo zamurujemy to okno, Boria!
- Kochanie, ale to taka miła tradycja. - jęknął, wywołując u nas wybuch śmiechu. - Ja wybijałem szyby, moi synowie wybijali ...
- Nadal wybijają. - mruknęła, spoglądając na mnie z aluzją.
- Więc moje wnuki też muszą! Mają, bądź będą mieć to po prostu w genach. Dziadka jeszcze stać na to, aby pokrywać te koszta.
- Zbankrutujemy na starość, wspomniesz moje słowa. - pogroziła mu, jednak zdradził ją uśmiech, który wkradł się na twarz.
- I zostanie nam tylko czysta bezgraniczna miłość. - objął ją, składając na policzku czuły pocałunek. Uśmiechnęliśmy się z braćmi na ten widok. Mieliśmy szczęście posiadać rodziców, którzy darzyli się szacunkiem i miłością. Na swoim przykładzie pokazali nam, jak powinien wyglądać związek dwojga ludzi. Ojciec miał swoje wady, ale nigdy nie zapominał o rocznicach czy urodzinach. Dzięki temu, mama zawsze mogła pochwalić się bukietem swoich ulubionych kwiatów. Akceptowali swoje wady, nauczyli się z nimi żyć. I nigdy nie mieli przed sobą tajemnic.
Zerknąłem na Leire, która zmęczona dzisiejszym dniem, ułożyła głowę na moim ramieniu. Z czułością ucałowałem jej skroń, dzięki czemu na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Uniosłem ostrożnie jej ciało, po czym życząc wszystkim dobrej nocy, udałem się na górę.

*

Madryt, 14 października 2018.

* Leire

- Nigdy nie zrozumiem baletu. - rzucił Saul, gdy szliśmy alejkami Parku Retiro. Noc była piękna, dlatego zaproponował, abyśmy wrócili do domu spacerem. Nie miałam wręcz serca, aby mu odmawiać.
- Poproś Nati o korepetycję. - zachichotałam.
- Wątpię, aby cokolwiek do mnie dotarło. - objął mnie ramieniem. - Patrzyłem na nią i patrzyłem ... i jedyne co mi przyszło do głowy, to szok, że nie wyrżnęła na środku sceny. Jak one utrzymują się na tych palcach?
- Wiesz, sądzę że będzie zachwycona tym, że w ogóle Cię to interesuje. Ba! Poświęcasz swój cenny czas na dumanie nad tym. - uśmiechnęłam się do niego. Jednak Saul jedynie zmarszczył czoło, nie rozumiejąc, do czego dążę. - Bo widzisz, na przykład Emilio ... chodzi od czasu do czasu na jej przedstawienia z przymusu, aby ziewać przez całe show. Ciebie nie musiałam zmuszać do tego.
- Osobiście mnie zaprosiła. - wzruszył ramionami. - Gdybym odmówił, na pewno sprawiłbym jej przykrość. A po za tym, to chyba wstyd ziewać w teatrze, prawda?
- Jeszcze chwila, a zamieni Ciebie na Emilio. - zaśmiałam się serdecznie. - Jesteś dla niej idealnym starszym bratem.
- Przyszywanym. - zaznaczył. - Wówczas musiałbym i Ciebie nazywać swoją siostrą, a to przecież niesmaczne, zważając na fakt, jakie mam myśli z Tobą związane.
- Głuptas. - ucałowałam rozbawiona jego policzek. Saul chwycił moją dłoń, po czym niespodziewanie okręcił wokół. Na koniec odchylił moje ciało do tyłu, składając na ustach namiętny pocałunek. Zaśmiałam się serdecznie gdy postawił mnie do pionu. - Obudził się w Tobie romantyk, Niguez.
- Zawsze nim byłem, Butragueño. - wyszczerzył swoje ząbki. - W końcu to w tym miejscu zobaczyłem w Tobie kobietę mojego życia. I to tutaj dałaś mi drugą szansę.
- To Ty mi ją dałeś. - zauważyłam, zarzucając ręce na jego szyję.
- Inaczej ... to tutaj otworzyliśmy nowy rozdział w naszym wspólnym życiu. - podkreślił, kładąc dłonie na moje biodra. - Gdy Cię tu zaciągnąłem, podczas naszej ucieczki, nie sądziłem że ta przypadkowa i stara ławka będzie tyle dla mnie znaczyć. To tutaj po raz pierwszy powiedziałem, że Cię kocham. A Ty odwzajemniłaś się tym samym, robiąc ze mnie najszczęśliwszego człowieka na ziemi.
- Saul ... - szepnęłam zagryzając wargi. Łzy wzruszenia napłynęły mi do oczu.
- Dogryzałem Ci jak kretyn, a Ty bez zastanowienia rzuciłaś się w paszczę lwa, żeby mnie ratować. Raniłem słowami i swoim zachowaniem. Dzisiaj wiem, że zasłużyłem na te pięć lat bez Ciebie. - otarł spływającą łzę z mojego policzka. - Ale los dał mi drugą szansę. Los, z twarzą Twojego brata. - zaśmiał się. - Walczyłem o Ciebie do końca, chociaż nie zasługiwałem na to, żebyś się tu pojawiła. Ale zrobiłaś to i od tamtej pory obiecałem sobie, że zrobię wszystko, aby Ci to wynagrodzić. W Zanzibarze, gdy obserwowałem jak śpisz, zrozumiałem jedną rzecz. Że to z Tobą chcę iść przez całe moje życie. Już wystarczająco dużo czasu straciliśmy.
- Saul, nie przedstawiaj wszystkiego tak, jakby to była tylko i wyłącznie Twoja wina. - poprosiłam.
- Bo była. - chwycił moją twarz w swoje dłonie. - Gdybym od początku przyznał się do swoich uczuć, wszystko wyglądałoby inaczej.
- Nie wiesz tego. - szepnęłam.
- To już nie jest ważne. - uśmiechnął się. - Teraz jesteśmy razem i nie mam zamiaru gdziekolwiek Cię puszczać. Szczególnie dlatego, że zakochuję się w Tobie każdego dnia od nowa. Choć nie sądziłem, że jest to możliwe. Ale w sumie ... dlaczego się dziwię, skoro jesteś wspaniałą osobą? Wytrzymujesz ze mną, co jest wielkim osiągnięciem. - zaśmiał się. - Obdarzasz wszystkie najbliższe Ci osoby swoją miłością, wsparciem, pomocą. Nawet wybaczyłaś mojemu ojcu, dając mu szansę na poprawę. Możesz wszystkim wmawiać, że zrobiłaś to dla mnie, ale wiesz jaka jest prawda? Masz dobre serce, Leire. I to ono nie pozwala Ci nienawidzić i mieć do kogoś uraz do końca życia. Dlatego jeśli dzisiaj tego nie zrobię, to nie wiem czy się kiedykolwiek odważę ... w końcu zasługujesz na całe dobro tego świata, a ja nie wiem czy w choć jednym procencie mam szansę, aby Ci to zapewnić.
- Nie rozumiem. - zmarszczyłam czoło. Saul z tajemniczym uśmiechem odsunął się ode mnie, aby niespodziewanie uklęknąć na jedno kolano. Zdezorientowana uchyliłam usta, obserwując, jak wyciąga z kieszeni czerwone pudełeczko. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe.
- Najpierw poprosiłem Emilio Butragueño o Twoją rękę. Miejsce może i nie było odpowiednie, jeśli tak można nazwać korytarz przed pokojem przesłuchań. Ale to pytanie wydało mi się w tamtym momencie takie proste, odpowiednie ... nawet nie wiem kiedy wypadło z moich ust. A on się po prostu uśmiechnął mówiąc, że jego odpowiedź jest raczej oczywista. - zaśmiał się. Pociągnęłam wzruszona nosem, wpatrując się w niego jak zahipnotyzowana. - Potem została kwestia pierścionka. I cóż, nie było lepszego miejsca do poszukania go, jak słynny jubiler w którym pomogłaś mi wybrać naszyjnik dla mamy. Inne okoliczności przemilczmy. - uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłam. - Zdajesz sobie sprawę, że sprzedawczyni nas pamiętała? Taką scenę to tylko my mogliśmy odstawić. Ale rozbawiona pomogła mi znaleźć ten odpowiedni. - uchylił niepewnie wieczko.
- O Boże. - szepnęłam, spoglądając na najpiękniejszy pierścionek, jaki kiedykolwiek widziałam.
- Leire Butragueño. Jesteś najlepszym tym, co mnie w życiu spotkało. Miłością mojego życia. Nie wyobrażam sobie nie mieć Cię przy swoim boku. Szczytem moich marzeń byłoby nazywać Cię z dumą moją żoną.
- Długo będę czekać? - spytałam z szerokim uśmiechem.
- Jesteś niecierpliwa, Butragueño. - wywrócił zabawnie oczami, na co odchrząknęłam. - Leire, wyjdziesz za mnie? - spojrzał wprost w moje oczy. - Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
- To będzie również szczyt moich marzeń, móc nazywać Cię z dumą moim mężem. - powiedziałam łamiącym się ze wzruszenia głosem. - Oczywiście że tak. Tak i jeszcze raz tak! - krzyknęłam na cały park.
Saul wyciągnął dłoń po moją własną, po czym wsunął mi na palec pierścionek. Obejrzałam go z uśmiechem, aby po chwili ze śmiechem przepełnionym radością, rzucić się na jego szyję. Saul uniósł mnie okręcając się wokół własnej osi i całując namiętnie.

Nadal do mnie nie docierało, że to dzieje się na prawdę. Że jesteśmy razem. Że on mnie kocha. Czasami obawiałam się, że jest to tylko sen, albo że coś sobie wmówiłam. Jednak on tu był na prawdę. Trzymał mnie w swoich ramionach, całował, powtarzał że kocha. A ja kochałam jego. I to było w tym momencie najważniejsze.

***

Chyba nigdy z żadnego rozdziału nie byłam tak zadowolona jak z tego :) Mój ulubiony ;3

Żal mi się z nimi rozstawać, ale dostałam ogromną wenę na historię o Nati i mam kilka przygotowanych epizodów dla Saula i Leire :) Także tam się z nimi na pewno spotkacie!

Zresztą ... przed wami epilog, który pojawi się w niedzielę!


EDIT : Nowość również u Nati!

5 komentarzy:

  1. Epilog? Ale jak to epilog? Ja nie chcę się jeszcze żegnać z Leirą i Saulem ☹ Naprawdę się do nich przywiązałam i teraz trudno mi będzie się rozstać z tą historią, ale pocieszam się faktem, że obydwoje będą się przewijać u Nat.
    Ogólnie to ten rozdział to jest jeden wielki cukierek. Nie dziwię się, że dobrze się go pisało, bo takie rozdziały są najfajniejsze i optymistycznie nastrajają do działania.
    Przede wszystkim strasznie, ale to strasznie się cieszę, że ojciec Saula w końcu zrozumiał swoje błędy i zaakceptował nie tylko Leirę, ale też Debbie. W końcu dotarło do niego, że najważniejsze jest szczęście jego synu, a skoro ci wybrali takie, a nie inne kobiety, to ich sprawa.
    A cała akcja z oknem w ogóle rozwaliła system xd Biedna pani Pilar, może powinna sobie wstawić jakieś kuloodporne okna? Choć znając jej synów, to nawet takie by zbili.
    I mam podobne przeczucia, co pan Boria! Nawet jeśli okaże się, że Leira nie jest w ciąży, to i tak twierdzę, że jej pierwsze dziecko będzie dziewczynką. Ukochaną córeczką tatusia i księżniczką dziadka. I za pewne najbardziej rozpieszczonym dzieckiem w okolicy. Ale w pozytywnym sensie, oczywiście.
    No i w końcu Saul się oświadczył. Przyznam, że z niecierpliwością czekałam na ten moment, a gdy już nastąpił, to aż zapiszczałam z radości. Bo czy mogłoby być coś piękniejszego? Teraz to tu już na pewno będą żyć długo i szczęśliwie.
    Ode mnie to tyle. Nie pozostaje mi już nic innego, tylko z niecierpliwością czekać na epilog.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rodział jest przepiękny, cudowny, fantastyczny i mogłabym tak jeszcze długo wymieniać...Po prostu go uwielbiam. 😍 Zresztą, jak całą tą historię.
    Zacznę może od tego, kto podmienił pana Nigueza? W te kilka tygodni przeszedł taką przemianę, że to wprost niewiarygodne. Normalnie, jakby inny czlowiek.
    Ogromnie się cieszę, że mężczyzna zrozumiał swoje błędy. Przeprosił wszystkich i nareszcie zaakceptował wybory swoich synów. Goszcząc Leire i Debbie w swoim domu bez najmniejszych obiekcji. Dzięki czemu zapanowała w nim rodzinna i radosna atmosfera, gdzie wszyscy żyją ze sobą w zgodzie. Nie mając do siebie żadnych wyrzutów, czy pretensji.
    Cieszę się również, że dziewczyny tak świetnie dogadują się z panią Pilar, a także Camilą, która mimo że jest przyjaciółką Yaizy. Nie ma nic przeciwko związkowi Leire i Saula.
    Najlepszy i tak był moment wybicia kolejnej szyby.😂😂 Dwudziesta szósta z kolei. Hahaha To już tradycja! Dlatego w żadnym wypadku nie wolno zamurować tego okna! Choćby miało to kosztować majątek.
    Najpiękniejsze i tak były oświadczyny Saula. W końcu się na nie zdecydował i to w idealnym do tego miejscu. Tam, gdzie to wszystko właściwie się zaczęło. Jego mowa była przepiękna, aż się wzruszyłam.
    Ogromnie się cieszę, że wszystko się tak świetnie poukładało. A przede wszystkim, że Leire i Saula dostali jeszcze jedną szansę, którą w pełni wykorzystali. Ich miłość to po prostu coś magicznego i niepowtarzalnego.
    Pozostało mi więc czekać wyłącznie na epilog, choć nie wiem jak ja go przeżyję. 😭
    Koniec nadszedł, zbyt szybko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oł noł, jeszcze tylko epilog? To są jakieś żarty? Jak to szybko minęło, o luduuuuu
    Dobra, ja uważam, że ten rozdział powinien nazywać się MAŁA KSIĘŻNICZKA DZIADKA hahah te trzy słowa wygrały i siedzą w mojej głowie cały czas hahahah. Ojciec Saula rozwalał system z każdym zdaniem. I jakie przemówienie na koniec strzelił XD nawet mnie, jego największego hejtera tym kupił i wydarł z butów hahaha
    Szyba w domu też była dobra hahahah biedna pani Pilar, co ona musiała przejść z tymi dzieciakami :D jeszcze jak ich jechała równo z ziemią i żadne się nie przyznawało, przysięgam płakałam ze śmiechu
    Leire i Saul, Saul i Leire, ale to super brzmi! A za niedługo będą mówić do siebie mężu i żono <3 oświadczyny romantico tam gdzie się wszystko zaczęło, no jak tu nie kochać Saula? I nawet balet docenił (bardziej niż Emilio) :D
    Teraz pora na epilog i sielankę na maksa. Mam nadzieję, że faktycznie będzie mała księżniczka dziadka, bo przecież pan Boria musi mieć okazję się wykazać :)))
    Czekam na niedzielę,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakochałam się w tym rozdziale totalnie i bez reszty! <3 Jest taki pełen ciepła, miłości i optymizmu, że buzia sama się cieszy, kiedy się to wszystko czyta :)
    Rodzinny obiad rodziców Saula przebiegł w iście ciepłej i rodzinnej atmosferze, co bardzo mnie cieszy. Pani Pilar bez problemu odnalazła wspólny język z Leire, a pan Niguez poszedł po rozum do głowy akceptując wszystkie wybranki życiowe swoich synów. Nareszcie! :D Leire wybaczyła mu wszystkie wyrządzone krzywdy, ale to świadczy jedynie o tym, co zresztą zauważył Saul, że ma bardzo dobre serce i na pewno nie chciałaby żywić tej urazy do końca życia. Jeśli los daje nam drugą szansę, aby wynagrodzić wszystko, co złe to trzeba z tego skorzystać i bardzo mnie cieszy, że pan Niguez to zrobił :)
    Akcja z wybijaniem szyby rozwaliła mnie totalnie hahaha :D Padłam ze śmiechu i wstać nie mogłam :D Aż dwadzieścia sześć szyb? Dobrzy są! :D Nie dziwię się pani Pilar, że wypadła z kuchni w takim stanie haha, a to jak później wrzeszczała na swoich synów... To było mistrzowskie! :D Och, no i tak... Czemu mnie nie dziwi to, że to Saul był sprawcą większości wybitych szyb? :D No, ale wystarczyło jedno jego spojrzenie, a złość pani Pilar mijała haha ^^
    Pogawędka pana Nigueza z Saulem to pierwsza klasa ^^
    "Z takiej miłości jak wasza, musi powstać coś cudownego. A czy jest coś bardziej cudownego jak mała księżniczka dziadka?" - Awww! Panie Boria zakochałam się! Nie w nim rzecz jasna hihi ^^ tylko w tych słowach <3 Mnie kupił totalnie i oficjalnie mu wybaczam! :D
    Jego późniejsza przemowa też była bardzo wzruszająca :) Powiedział całą prawdę i stara się, aby wynagrodzić synom wszystko, co zrobił. Na szczęście ma u swojego boku wspaniałą żonę, która zawsze otworzy mu oczy :) Naprawdę się wzruszyłam, no!
    A jeszcze bardziej przy oświadczynach Saula *_* Nie mógł wybrać lepszego miejsca na oświadczyny niż TEN park :) Pięknie to wymyślił, jestem z niego dumna! :D
    Te wszystkie cudowne słowa, które powiedział Leire <3 Rozpływam się! Doczekali się siebie po tych pięciu latach rozłąki, wiele przeszli, aby w końcu być razem, ich miłość jest jedyna, cudowna i piękna i nie mogła skończyć się inaczej... :) Aż mi łzy popłynęły!
    Cóż więcej mogę Ci napisać? Jestem wzruszona do głębi i czuję, że przy epilogu wzruszę się jeszcze bardziej :)
    Ale plus dla Saula, że poszedł na przedstawienie Nati! :D
    Leire przyjęła oświadczyny, nie mogło być inaczej ^^ I pierścionek kupiony u TEGO jubilera... Niach! <3
    <33

    OdpowiedzUsuń