środa, 4 lipca 2018

11. Nienawidzisz bo nienawidzisz?

Madryt, 5 czerwca 2018.

*Saul

- Aaron? Dziękuję, że mnie mnie stamtąd wyciągnąłeś. - westchnąłem ciężko, idąc alejką przez Park Retiro, w towarzystwie brata. - Mama obchodzi się ze mną jak z jajkiem, Jony nie przestaje gadać o swoich planach na rodzinne wakacje, a tata ... nie mogę znieść tego rozczarowania w jego oczach. To miał być dzień totalnego relaksu przed wyjazdem do Rosji, a mam wrażenie, że byłoby lepiej, gdybym został w ośrodku treningowym.
- Dlatego masz mnie. Czarną owcę. - zaśmiał się kopiąc kamyk.
- Przestań. - skarciłem go.
- Taka prawda Saul. Jony, jako ten najstarszy, zawsze był najbardziej odpowiedzialny, najbardziej poważny, najbardziej usłuchany. Ty, mój mały szczylu, mogłeś nawet skakać im po głowach, ale nie zmieniało to faktu, że zawsze byłeś złotym dzieckiem. Najbardziej utalentowany Niguez! Co z tego, że zawsze miałeś najwięcej do powiedzenia, niekoniecznie mądrego. - zaśmiał się trącając mnie łokciem. - A ja? Środkowy zawsze ma najgorzej. Ojciec zawsze potrafił znaleźć jakieś "ale". A gdy rozstałem się z Aną? I to dwa miesiące po narodzinach Lucci? Nie obchodziło go to, że rozeszliśmy się w zgodzie. Że mamy dobry kontakt i na przemian się nim opiekujemy. Że zrobiliśmy to dla jego dobra, bo dziecko nie potrzebuje rodziców, których miłość już dawno wyparowała, ale na siłę próbują zbudować iluzję rodzinnego domu. Według niego zawiodłem jako mężczyzna. Jako głowa rodziny.
- Zawiódłbyś jako mężczyzna, gdybyś wtedy zostawił Anę. Nie zrobiłeś tego. Opiekowałeś się nią przez całą ciąże, wspierałeś. A teraz jesteś wspaniałym ojcem dla Lucci.
- Szkoda, że nasz ojciec nigdy mi tego nie powiedział. - mruknął pod nosem. - Wiesz, irytowały mnie jego insynuacje dotyczące Twojej przyszłości. Wiedziałem, że zawsze go słuchałeś, więc miałem obawy o to, jaką decyzję podejmiesz. Czy zrobisz to z własnej woli, czy pod jego presją.
- Yaiza zrobiła to za mnie.
- Sam nigdy byś się na to nie odważył, nie chcąc jej zranić. Dlatego jestem jej wdzięczny. Skończylibyście tak jak ja z Aną.
- Wiesz, co jest najgorsze? - usiadłem na pobliskiej ławce. Aaron zajął miejsce obok mnie. - Poczułem ulgę. Pieprzoną ulgę. Powinienem o nią walczyć, nie pozwolić jej odejść, ale ... nie potrafiłem.
- Bo jej nigdy nie kochałeś.
- Kochałem.
- Nie, Saul. Ty chciałeś ją kochać. A to są dwie różne rzeczy. - nie odpowiedziałem. Aaron, jako jedyny na świecie, znał wszystkie moje tajemnice. Ufałem mu jak nikomu innemu. Zawsze mogłem się mu zwierzyć, wiedząc, że zostanie to pomiędzy naszą dwójką. - Jak to się właściwie stało? Byliście idealni, aż do "porzygu".
- Leire się stała. - mruknąłem.
- Słucham? - parsknął. - Czy Ty masz na myśli ...
- Tak, mam na myśli Leire Butragueño. - przeczesałem nerwowo włosy, a Aaron wpatrywał się we mnie z uchylonymi ustami. - Yaiza o wszystkim się dowiedziała. Właściwie, to wyciągnęła to ze mnie siłą.
- Nie wierzę. - pokręcił głową. - Ale, jak? Jakim cudem!?
-  Spotkaliśmy ją w restauracji. A ja, jak ten ostatni idiota, nie mogłem oderwać od niej oczu! Yaiza powinna dać mi wtedy w pysk. - zironizowałem. - Nie jest głupia. Domyśliła się, że coś było pomiędzy nami. Zaczęła wypytywać, a ja nie potrafiłem jej okłamać. Jestem żałosny!
- Byłbyś, gdybyś ją okłamał. Zraniłbyś ją wtedy jeszcze bardziej.
- Co z tego? - prychnąłem. - I tak ją zraniłem. Odeszła! Moje życie prywatne jest w totalnej rozsypce. Znowu przez Leire. Nienawidzę ją całym sobą!
- Ale nienawidzisz bo nienawidzisz, czy nienawidzisz bo nadal Ci stoi na jej widok?
- Aaron!
- No co? - rozłożył niewinne ręce. - Saulito, zacznij nazywać rzeczy po imieniu, bo mam wrażenie, że mam pieprzone Déjà vu. Wtedy też było, że ją nienawidzisz! A potem wróciłeś z depresją i zadrapanymi plecami.
- To co innego! - oburzyłem się. - Byłem głupim szczylem, który popełniał błąd za błędem.
- Jasne. - prychnął. - A potem powiedziałeś, że żałujesz że mało co pamiętasz z tego wiekopomnego wydarzenia.
- Ok! - uniosłem ręce w geście poddania. - Przyznaję, podobała mi się Leire. I to od samego początku. I tak, żałowałem że stało się tak, a nie inaczej, bo to powinno inaczej wyglądać. Inaczej to sobie wyobrażałem. - Aaron się zaśmiał, a ja wywróciłem oczami. Miałem być szczery, prawda? - Zresztą ... nie powinienem się dziwić, że mnie olała. Po tym jak ją potraktowałem. - przetarłem dłońmi twarz.
- A teraz?
- Co teraz? - prychnąłem. - Nie istniejemy dla siebie, taka była umowa.
- Ja bym Ci radził załatwić sobie sądowny zakaz zbliżania na odległość kilkunastu metrów, bo sama jej obecność w pobliżu, wywraca Twoje życie do góry nogami.
- Będzie to dość trudne, zważając na fakt, że wybiera się z narzeczoną Ramosa do Rosji.
- Auć.


***

*Leire

- Mogę już zdjąć tą opaskę? - spytałam ze śmiechem.
- Tak, teraz możesz. - poczułam jak Roberto staje za mną i delikatnie rozwiązuje uciążliwy materiał. Moim oczom ukazała się jedna z polan Parku Retiro. Mojego ulubionego miejsca w Madrycie. No, po za stadionem Realu Madryt oczywiście!
- Piknik? - uśmiechnęłam się na widok rozłożonego koca oraz wiklinowego kosza, pełnego jedzenia.
- Mam nadzieję, że niespodzianka jest udana? - zerknął na mnie niepewnie.
- Żartujesz? - zaśmiałam się. - Zawsze uwielbiałam pikniki! Szkoda tylko, że ostatni raz miał miejsce, gdy byłam nastolatką. - westchnęłam z nostalgią, po czym usiadłam wygodnie na kocu.
- Czyli nie tak dawno. - zajął miejsce obok mnie.
- Słódź mi dalej. - wytknęłam mu język. Z uśmiechem przyglądałam się jak wyciąga poszczególne produkty z koszyka. Cóż, bez ingerencji Alexa i jego zwariowanych pomysłów, Roberto potrafił pozytywnie mnie zaskoczyć. Zaczęłam lubić nasze spotkania, rozmowy, żarty. Czułam się wspaniale w jego towarzystwie. Do tego ta jego przystojna twarz ...
- Leire? Czy Ty mnie słuchasz? - wyrwał mnie z rozmyśleń. - Pytałem, kiedy wyjeżdżacie do Rosji.
- Oh, za nie cały tydzień. - chwyciłam do ręki kubek z sokiem pomarańczowym. - Szczerze mówiąc, to nawet nie miałam czasu, aby się spakować.
- Będę egoistą mówiąc, że chciałbym, aby nasza reprezentacja wróciła jak najprędzej? - spytał spoglądając mi w oczy.
- Nie rozumiem ... dlaczego?
- Bo wtedy i Ty wrócisz szybciej. - założył mi kosmyk włosów za ucho. Poczułam przyjemne ciepło na policzkach. - Zdecydowanie będę tęsknił za naszymi spotkaniami. Za Tobą. - uchyliłam usta, aby mu odpowiedzieć, ale zamarłam, gdy jego twarz zaczęła się zbliżać do mojej. Przymknęłam powieki, poddając się tej chwili. Raz kozie śmierć. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana!
Usta Roberto spoczęły na moich. Początkowo pocałunek, którym mnie obdarzył, był jak muśnięcie motyla. Jakby obawiał się, że go odtrącę. A gdy był już pewien, że tego nie zrobię, pogłębił go. Zamruczałam oddając pieszczotę. Dodało mu to więcej pewności siebie, ponieważ wsunął język, szukając mojego. Sekundę później obydwa tańczyły do jednej muzyki.
Zaśmiałam się gdy chwycił mnie pewnie w pasie i przysunął do siebie. Jego dłoń spoczęła na moim kolanie i z każdą chwilą sunęła się wyżej i wyżej, rozgrzewając moje ciało. Park nie był odpowiednim miejscem do takich rzeczy, jednak nie potrafiłam się od niego odsunąć. Chciałam ... chciałam się zapomnieć. Przestać żyć przeszłością. Nareszcie cieszyć się życiem!
Gdy dłoń Roberto wsunęła się pod moją sukienkę, poczułam na nosie coś mokrego. Uchyliłam powieki spoglądając w niebo. Deszcz! Otrzeźwiona odepchnęłam go delikatnie od siebie.
- Przepraszam. - odchrząknęłam poprawiając włosy.
- Nie, to ja Cię przepraszam. Zagalopowałem się ...
- Nie powstrzymałam Cię. - uśmiechnęłam się pod nosem, po czym zaczęłam mu pomagać w zbieraniu rzeczy. - Roberto, po prostu ... bardzo Cię lubię, ale ...
- Rozumiem. - dotknął mojej dłoni. - Chcesz być wobec mnie szczera i nie robić nie potrzebnych nadziei, tak? Chcesz być pewna? - spytał. Kiwnęłam niepewnie głową. - Umowa jest taka. Wyjeżdżasz do Rosji. Nie ma Cię miesiąc, bo tęsknota tęsknotą, ale jednak jestem patriotą. - wywrócił oczami rozbawiając mnie. - Gdy wrócisz, dasz mi ostateczną odpowiedź. Umowa stoi?
- Stoi.


***


*Saul


- To mama. - oznajmiłem spoglądając na wyświetlacz mojego telefonu. - Pyta, kiedy będziemy z powrotem.
- Skoro Doña Pilar dobija się za pomocą wiadomości tekstowej, to lepiej jak najszybciej wracać. - Aaron podniósł się z ławki, co też sam uczyniłem. - A raczej ojciec krąży wokół po salonie i zastanawia się gdzie jesteśmy, a ona w tajemnicy przed nim wysłała Ci wiadomość.
- Dobrze, że w przeciwieństwie do niego, ogarnęła do czego to służy. - zaśmialiśmy się idąc w stronę wyjścia z parku. Tego właśnie potrzebowałem. Szczerej rozmowy z kimś, kto nie będzie mnie oceniał, jak również nie będzie głaskał po główce i powtarzał, że wszystko będzie dobrze. Musiałem z siebie wyrzucić wiele rzeczy, a Aaron był najlepszym rozmówcą jakiego znałem. Od razu poczułem się lepiej.
- Chyba będzie padać. - zauważył spoglądając na zachmurzone niebo. Jedynie wzruszyłem ramionami przyspieszając kroku. Inni ludzie również ruszyli do wyjścia, bądź zbierali swoje rzeczy. To byłoby tyle jeśli chodzi o słoneczne popołudnie w Parku Retiro.
Spojrzeniem omiotłem jedną z polan. Pozostały tam pojedyncze osoby, między innymi para, nie widząca świata po za sobą. Aż przystanąłem w miejscu gdy dostrzegłem profil dziewczyny. Nie wiedząc czemu, ciśnienie diametralnie mi podskoczyło i poczułem ogarniającą mnie wściekłość. Doskonale widziałem dłoń mężczyzny wsuwającą się bezczelnie pod sukienkę kobiety. Aż zacisnąłem dłonie w pięści.
- Saul? - Aaron zatrzymał się w pół kroku i obejrzał za siebie. - Co jest?
- Nic. - warknąłem wymijając go i kopiąc ze złości kamień leżący na alejce. Zazdrość! Ogarnęła mnie zazdrość! Mój związek się rozpadł, a ona zabawiała się ze swoim facetem na oczach innych ludzi! 

Leire Butragueño lepiej nie wchodź mi w drogę, bo możesz tego gorzko pożałować!


***


Soczi, 14 czerwca 2018.


*Leire


-  Vamos Espana, alza tu voz!  Grita con fuerza, grita ese gol ... - wył, dosłownie, mój przyjaciel Sergio Ramos. Irytujący dźwięk pochodził z mojego własnego telefonu, który dumnie dzierżył w swoich rączkach Nano, siedząc na moim łóżku. Ja sama leżałam obok z poduszką na głowie i pierwszymi objawami migreny.
- Nanooo ... ! - jęknęłam. - Dziecko, puszczasz to już dwudziesty raz! Miałeś zagrać w grę, a nie słuchać śpiewu tego tenora od siedmiu boleśni, potocznie nazywanego Twoim ojcem.
Sergio Ramos i jego pomysły. Głosu do śpiewania to on nie miał, ale to wcale nie przeszkodziło mu w nagraniu oficjalnej piosenki reprezentacji Hiszpanii na ten Mundial. On nie śpiewał, on wył! A moja głowa pękała!
- Tatuś ładnie śpiewa. - oznajmił czterolatek, a ja spojrzałam na niego jak na małego wariata.
- Czym Cię przekupił? - zmrużyłam podejrzliwie powieki, jednak chłopiec nic sobie z tego nie zrobił, a jedynie włączył "replay". - Ramos, złam mi rękę, ale przestań śpiewać! - jęknęłam zrozpaczona.
- Nano, teraz Twoja kolej. - do mojego pokoju zaglądnęła Pilar. Chłopiec niechętnie oddał mi telefon, ale posłusznie poszedł z mamą do łazienki, gdzie czekała na niego wanna pełna wody.
Sergio wynajął dla nas apartament w Soczi, składający się z dwóch osobnych pokoi z łazienkami oraz salonu. Pilar ulokowała się z chłopcami w jednym, ja w drugim. Jednak Nano i tak oznajmił, że śpi ze mną.
Piłkarze przebywali w "zamknięciu" pięć godziny jazdy stąd, w Krasnodarze. Miałyśmy się widywać z Sergio jedynie podczas meczy, oraz na otwartym treningu. Dla mnie było to tylko na rękę.

Westchnęłam ciężko wychodząc na taras. Oparłam się o balustradę spoglądając na Morze Czarne. Minęło dopiero kilka dni od rozmowy z Roberto, a ja nadal nie wiedziałam, co postanowić. Lubiłam go, podobał mi się, ale ... zawsze było jakieś ale! To irytujące uczucie nigdy nie pozwoliło mi zbudować czegoś poważnego. Tak jakby na moim ramieniu siedział niewidzialny duszek, co jakiś czas szepcząc mi do ucha : "On nie jest nim. On nie jest nim. On nie jest nim".

Oczywiście że nie! Ale on nigdy nie był dla mnie.

***

Pewnie sobie myślicie "Oh, nie! Znowu ona!", ale od rana miałam taki kaprys żeby opublikować ten "przejściowy" rozdział i oficjalnie rozpocząć tutaj Mundial. Spokojnie, następny dopiero w niedzielę, więc odetchniecie :)

Zostawiam was ze śpiewającym wyjącym Ramosem <3



4 komentarze:

  1. Czyżbym była pierwsza? Rzadko mi się to zdarza, więc muszę się przez chwilę nacieszyć tę wiekopomną chwilą xD
    Dobra, tyle.
    Zacznijmy od Saula. Strasznie się cieszę, że ma on kogoś z kim może szczerze porozmawiać. Gdyby miał dusić w sobie wszystkie uczucia na pewno nie skończyłoby się dobrze. A tak to ma brata, z którym może się spokojnie zwierzyć.
    Zresztą Aaron ma racje co do tego, że Saul chciał kochać Yaizę, chciał ułożyć sobie z nią życie i chciał w ten sposób zadowolić ojca. Ale tylko chciał, bo tak naprawdę w jego sercu stałe legowisko urządziła sobie Leira. I nie ma zmiłuj, dziewczyna totalnie zawróciła mu w głowie. Albo się z tym pogodzi, albo jego życie zamieni się w piekło.
    Zresztą jego uczucia zdecydowanie potwierdziła zazdrość, gdy zobaczył Leirę z Robertem. W końcu jaki facet reaguję w ten sposób na widok kobiety, z którą teoretycznie nic go nie łączy.
    U Leiry za to jest w miarę spokojnie. O ile konieczność opieki nad małymi Ramosami można uznać za spokojną. Jej związek z Robertem rozwija się bardzo powoli, ale mnie to cieszy. Dobrze, że mężczyzna rozumie, że Leira nie chce się spieszyć, że woli mieć przeszłość. Taka postawa jest naprawdę świetna. Bo ogólnie uważam, że Robert to świetny facet i warto go mieć w odwodzie.
    Ale teraz nie będą się widzieć przez miesiąc. To będzie niezły test dla ich uczuć. Zobaczmy co z tego wyjdzie.
    Na pewno wyjazd do Rosji przyniesie wiele niespodzianek. Strasznie ciekawi mnie, co takiego szykujesz dla bohaterów. Bo coś czuję, że może być bardzo ciekawie.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, a w wolnej chwili zapraszam do mnie na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie, możesz nawet publikować codziennie. Mi to wcale by nie przeszkadzało. 😉
    W końcu uwielbiam tą historię. <3
    W dodatku z każdym rozdziałem mocniej...😍
    Dobrze, że Saul ma takie wsparcie w osobie swojego starszego brata.
    Zawasze wysłucha, nie ocenia i doradzi. Czego chcieć więcej?
    Aaron wydaje się naprawdę rozsądny i odpowiedzialny. W końcu mimo że nie jest z matką jego dziecka. Potrafił otoczyć ją opieką i zgodnie współpracować przy wychowaniu syna. Szkoda tylko, że ich ojciec tego nie docenia. Mam czasami wrażenie, że zbyt mocno chce ingerować w życie swoich synów i sprawić, aby postępowali tak, jak on chce. Przez co efekty są, jakie są.
    Aaron wygarnął też całą prawdę Saulowi na temat Yaizy i Leire. Powinien wziąć sobie to do serca. I nareszcie wyjaśnić sobie wszystko z Leire, a nie uparcie trzymać się tej ich absurdalnej "umowy".
    Spotkanie Leire i Roberto przybrało dość zaskakujący obrót. 😅
    On wyraźnie ma nadzieję na coś więcej, a i ona chciałaby zapomnieć o przeszłości, która zaczyna, coraz częściej do niej wracać. Dali sobie czas na ostateczną decyzję. Bardzo ciekawi mnie, co rzeczywiście z tego wyjdzie...
    Mundial dla bohaterów rozpoczęty! Jestem pewna, że wiele się podczas niego wydarzy i czeka nas nie jedno zaskoczenie.
    Dlatego czekam już z niecierpliwością niedzielę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. I like it! :D
    Zazdrosny Saul i szczerość Aarona - oby tego było więcej! Czekam na to, co wymyślisz ;)
    Co do wyjącego Ramosa... Mam go na telefonie - zarówno tego, jak i tego sprzed 2 lat XD Dobrze mi się kojarzy ;p
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Skisłam z tego 'nienawidzisz bo nada stoi Ci na jej widok' hahahaha dalej mnie to śmieszy XD Aron <3
    Leire i Roberto, wow przez moment było gorąco, co widział Saul. Szkoda mi chłopaka, że zobaczył takie coś, ale z drugiej strony spoko, bo był zazdrosny hihihi Może pomoże mu to w uświadomieniu sobie pewnych rzeczy, a jedną z nich będzie osoba Leire, która nadal jest dl niego ważna :D
    Współczuję Leire wyboru, którego będzie musiała wykonać, bo przecież wiadomo, że Roberto nawet nie można porównywać do Saula i nigdy nie będzie w stanie go zastąpić. Nawet sama dziewczyna jest tego świadoma...Saul>>>>>Roberto
    Fajnie, że zaczynamy już mundial :D Oby Leire i Saul mieli na nim dużo wspólnych momentów <3
    Czekam na niedzielę,
    N

    OdpowiedzUsuń