niedziela, 22 lipca 2018

17. Lubis ciocie Lole?

Krasnodar, 29 czerwca 2018.

* Saul

- Podsumowując. Pożarliście się jak stare dobre małżeństwo i teraz macie ciche dni. - oznajmił Aaron tonem filozofa, na co wywróciłem zirytowany oczami. Streściłem mu całą moją rozmowę z Leire, o ile rozmową można było to nazwać, a on bezczelnie się ze mną nabijał! - Saulito, zazdrość Ci paruje uszami.
- Zazdrość? - prychnąłem. - Chyba oszalałeś! Ona doprowadza mnie do szału! Współczuje temu Roberto z całego serca!
- Tak, bo znam Cię od wczoraj.
- Zajmij się lepiej synem, bo właśnie wkłada sobie buta do buzi. - mruknąłem podnosząc Luccę z podłogi, po czym posadziłem chłopca na swoich kolanach. - Twój tatuś głupoty gada.
- À propos ojca ... - westchnął ciężko. - Jeśli o niego chodzi, spodziewałabym się wszystkiego. Wszystkiego! Ale nie czegoś takiego! To w ogóle w głowie mi się nie mieści ...
- Gdybyś tylko widział jak nią szarpał. - przetarłem dłonią twarz, czując jak podnosi mi się ciśnienie na samą wzmiankę o tym wydarzeniu. -  Był w jakimś amoku! I to z powodu samej jej obecności!
- Gdy chciałem przedstawić rodzicom Debbie, ostentacyjnie wyszedł z salonu i trzasnął drzwiami.
- Dlaczego?
- A dlaczego zaatakował Leire, skoro rozstałeś się z Yaizą? - odpowiedział mi pytaniem. - Nie postąpiliśmy tak, jak on tego chciał. A najśmieszniejsze jest to, że Ana wcale nie była jego ulubienicą. Do niej też miał zastrzeżenia, a mimo to, ma mi za złe, że osobno wychowujemy Lucce.
- Ale to też nie powód, aby tak potraktować Debbie. - oburzyłem się. - To nie z jej powodu rozstałeś się z Aną. Poznaliście się prawie rok po tym wydarzeniu! - nowa dziewczyna Aarona, była tak pozytywną osobą, że wręcz nie dało się jej nie lubić. Było mi przykro, że ojciec nie dał jej nawet cienia szansy. - A tak w ogóle, to gdzie ona jest?
- Została w hotelu. - wzruszył ramionami. - Myśleliśmy, że będzie tu ojciec, nie chciała mu wchodzić w drogę.
- To ja ją tu zaprosiłem, nie on!
- Spokojnie, będziemy razem na meczu. - uśmiechnął się.
- Cieszę się, że przyszedłeś wcześniej. - postawiłem wyrywającego się Luccę z powrotem na podłogę. - Potrzebowałem komuś się wygadać. Xaviemu musiałbym streścić ostatnie siedem lat, a nie miałem ochoty do tego wracać.
- Saul, to samo wraca. I będzie wracało, dopóki będziecie kończyć wszystkie dyskusje w ten sam sposób.
- Z nią się nie da inaczej!
- A z Tobą się da? - prychnął. - Rozumiem, że czujesz się urażony, ale postaw się też na jej miejscu. Obydwoje jesteście ofiarami manipulacji naszego ojca. Zresztą, Ty zawsze nerwami i bezczelnym bełkotem próbujesz ukryć swoje prawdziwego uczucia. Przyznaj się wreszcie przed samym sobą, że jesteś zazdrosny, bo ona nadal jest dla Ciebie ważna.
- To chyba oczywiste, że była dla mnie ważna!
- Była? - nachylił się nade mną niczym kat. - Odkąd dowiedziałeś się prawdy o tamtych wydarzeniach, nie powiedziałeś ani jednego złego słowa na temat jej decyzji. Jedyne co Cię wkurza, to to, że już jest zajęta.
- Tak, wkurza mnie to, bo ona ułożyła sobie życie bez problemu, a ja skrzywdziłem Yaizę przez chorą obsesje ojca. Nie zasłużyła na to!
- Czyli Leire nie zasługuje na szczęście? Chcesz żeby całe życie cierpiała z powodu tamtej decyzji?
- Tego nie powiedziałem. - oburzyłem się.
- Nie? A chociaż przez chwile pomyślałeś o tym, jak ona cierpiała, widząc Cię z Yaizą? Role się odwróciły Saulito, teraz wiesz jak ona się czuła. - westchnąłem spuszczając głowę. - Nie możesz całej winy zrzucać na ojca czy na nią, sam też nie byłeś bez winy. Po co Ci było pakować się w związek z Yaizą, gdy doskonale wiedziałeś, że podoba Ci się Leire?
- Chciałem o niej zapomnieć, przerzucić myśli na kogoś innego ... - mruknąłem zażenowany swoim nastoletnim postrzeganiem świata i życia uczuciowego.
- I co? Udało Ci się? - prychnął.
- Przecież wiesz, że nie.
- A wystarczyło zachować się jak facet i powiedzieć jej o swoich uczuciach. Saul, zacznij wreszcie kierować się tym, czego Ty chcesz!
- Już jest za późno. - prychnąłem.
- Nigdy nie jest za późno. Taki z Ciebie fighter, a nie potrafisz powalczyć o kobietę?!
- Ona mnie nienawidzi!
- Bo ją odrzucasz za każdym razem!
- Aaron, ona już z kimś jest, rozumiesz? - jęknąłem zrezygnowany. - Nie mogę rozwalić czyjegoś szczęścia! Nie jestem egoistą!
- A chociaż zapytałeś, czego ona chce?
- To chyba oczywiste? Widziałem ich razem, wcale nie wyglądała na nieszczęśliwą. - niespodziewanie zacisnąłem pięści, na samo wspomnienie ręki faceta na jej udzie.
- Nie dowiesz się tego, okazując jej jedynie niechęć.
- Tak jest lepiej ...
- Lepiej. - zironizował. - Kierowała się tym samym, nie przychodząc do tego parku i zobacz do czego to doprowadziło. - chwycił syna i mi go podał. - Idę do łazienki, popilnuj go. - westchnąłem ciężko sznurując bucika bratanka.
- I co ja mam teraz zrobić Lucca? - szepnąłem patrząc na uśmiechniętą buzię chłopca. Chwycił swoimi piąstkami moją koszulkę, po czym zaczął się wspinać, aż stanął nóżkami na moich kolanach. Za gaworzył po swojemu i objął moją szyję. Zaśmiałem się przytulając go do siebie. - Mam ją przytulić?
- Agu! - pisnął z uśmiechem. Rozbawiony wytarłem ślinę z jego podróbka.
- Żeby to było takie proste mały.

***

* Leire

- Jak stare dobre małżeństwo. - podsumowała Pilar po streszczeniu jej całej konfrontacji z Saulem. - W moich kłótniach z Sergio nie ma tyle pasji, aż czuję się zazdrosna.
- Zazdrosna? - prychnęłam. - O co?
- Po takich emocjonujących kłótniach, gdy wręcz latają talerze, najlepsze jest pogodzenie. Takie ... pełne pasji. - parsknęła.
- Pilar! No wiesz!
- Masz rację, przepraszam. - objęła mnie ramieniem. - Zacznijmy od początku. Saul nareszcie zna całą prawdę, czuje się zraniony, ale to było do przewidzenia. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że większą winę ponosi za to jego ojciec, nie Ty.
- To nic nie zmienia. - mruknęłam.
- Rozstał się z Yaizą. - zanuciła pod nosem.
- To też nic nie zmienia.
- Boże, ależ wy jesteście uparci! - jęknęła. - Nie wspominając o waszych charakterkach, które tworzą te kłótnie pełne emocji! Nic wam nie stoi na przeszkodzie, aby ...
- Pilar, on nic do mnie nie czuje. - westchnęłam ciężko przeczesując włosy. - Owszem, podobałam się mu, ale to przeszłość. Nienawidzi mnie za to, co zrobiłam.
- Gdyby Cię nienawidził, to nie chciałby się z Tobą widzieć.
- Ok, może nienawiść to zbyt dużo powiedziane, ale na pewno nic czuje do mnie tego, co ja do niego. Zresztą, nigdy nie wyprowadził mnie z tego błędu.
- Może taki ma charakter? - spojrzała na mnie uważnie.
- Przecież to Saul Niguez! Gada co mu ślina na język przyniesie. Nie raz powinien się w niego ugryźć. - syknęłam.
- Może gryzie się w nieodpowiednim momencie?
- Ugh, sama nie wiem. - jęknęłam zakrywając twarz w dłoniach. - Pilar, to wszystko mnie przerasta. Rozmyślając o tym, robię sobie tylko bezpodstawne nadzieje. Zresztą, życzył mi szczęścia z Roberto.
- A Ty mu kazałaś iść do Yaizy, chociaż w głębi serca tego nie chciałaś. - wytknęła mi język, na co wywróciłam oczami. - Pod wpływem emocji, człowiek różne głupoty gada.
- Mówisz to tak, jakby to wszystko było takie proste. - mruknęłam.
- Jest proste, ale dla takich uparciuchów jak wy, którzy sami rzucają sobie kłody pod nogi, robi się skomplikowane. Pomyśl chociaż raz o sobie Leire, nie o innych. Chcesz żeby był szczęśliwy? - spytała, na co kiwnęłam głową. - A czy chociaż raz wzięłaś pod uwagę to, że to może właśnie z Tobą byłby w pełni szczęśliwy?

Nie odpowiedziałam. Zagryzłam wargę i w skupieniu obserwowałam jak Pilar, z Alejandro na rękach, schodzi z trybun i udaje się wprost do czekającego Sergio. Zostawiła mnie samą, abym w spokoju mogła wszystko przemyśleć. Jednak ja dalej nie wiedziałam co począć.

***

* Saul

Po murawie rozbrzmiał ostatni gwizdek. Koniec treningu. Z uśmiechem upiłem łyk wody i przybiłem z Koke "piątkę". Moi koledzy, jeden za drugim, ruszyli w stronę trybun, aby przywitać się z najbliższymi. Kolejny otwarty trening zafundowany nam przez Hierro. Miałem jedynie nadzieję, że Lucca nie zasnął zmęczony.
Zawiązałem mocniej sznurowadła przy korkach, po czym truchtem ruszyłem w stronę band. Widząc z daleka drugiego małego osobnika, mój uśmiech stał się jeszcze szerszy. Matias! Mój drugi bratanek, syn Jonego. Wiedziałam, że mój najstarszy brat razem z żoną i synem przyjadą na mecz z Rosją, ale sądziłem, że zobaczymy się dopiero w niedzielę.
- To jest TA niespodzianka?! - zawołałem z daleka. Jony odwzajemnił uśmiech i mocno mnie objął.
- W pewnym sensie. Bądź grzeczny, a może dostaniesz jeszcze jedną. - poczochrał moje włosy, co miał w zwyczaju. Trąciłem go łokciem w żebra, po czym wyciągnąłem ręce do Matiasa.
- To co? Pobawisz się z wujkiem i z Luccą? - spytałem, na co rudowłosy chłopiec pokiwał energicznie główką i mocniej objął moją szyję. Wziąłem od Aarona Luccę i ruszyłem z bratankami na środek murawy. Obydwaj mieli nie wiele więcej jak po roku, jednak zabawy z piłkami były ich ulubionymi zajęciami. Ledwo trzymali się na nogach, ale w skupieni próbowali je trącać swoimi małymi nóżkami. Co rusz musiałem ze śmiechem podnosić jednego, albo drugiego. Obydwaj wprowadzili wiele radości do mojego życia.
W pewnej chwili dostrzegłem kątem oka nie wiele większego od nich chłopca. Marco Ramos. Stał kilka kroków od nas z piłką w rączkach i spoglądał na mnie smutno.
- Marco! - zawołałem do niego wesoło. - Chodź do nas. Poznasz kogoś ... - jednak bródka dwulatka zaczęła się niebezpiecznie trząść. Rzucił piłkę na trawę i pobiegł zdruzgotany przed siebie. Poczułem wyrzuty sumienia, ponieważ sam obiecałem mu wspólną grę. Tylko we dwóch.

***

* Leire

Po przywitaniu i krótkiej rozmowie z Nacho, postanowiłam zostać przy bandach. Z uśmiechem obserwowałam Nano biegającego z Isco Juniorem za Asensio i Seniorem Alarconem, jak miałam przyjemność go nazywać. Z całej czwórki to właśnie czterolatki wydawały się być bardziej dojrzalsze. Ale zaraz, gdzie nasz mały Marco?
- Lola! - usłyszałam zapłakanego dwulatka. Zerwałam się ze swojego miejsca i szybko do niego doskoczyłam. Rozgoryczony wpadł w moje ramiona i pociągnął noskiem.
- Kochanie, co się stało? Przewróciłeś się? Coś Cię boli? - zaczęłam nerwowo go oglądać.
- Nie. - wyjąkał łapiąc powietrze.
- To co się stało? Dlaczego płaczesz? - wyciągnęłam chusteczki z kieszeni i zaczęłam wycierać zapłakaną buzię.
- Wujek Saul jus mnie nie lubi! - szloch wyrwał się z jego ust.
- Co to znaczy już Cię nie lubi? - chwyciłam na ręce jego trzęsące się ciałko i mocno do siebie przytuliłam. - Co Ty w ogóle opowiadasz? Ciebie nie da się nie lubić.
- On nie ce ze mną glać! Tylko z innymi chłopcami! - załkał wtulony w moją szyję.
- Oh, to o to chodzi. - uśmiechnęłam się pod nosem. Widziałam Saula w towarzystwie, prawdopodobnie swoich bratanków, a do tego znałam aż za bardzo charakter swojego chrześniaka. Potrafił się buntować z zazdrości o Nano i Alejandro, a co dopiero o inne dzieci. - Kochanie, inni chłopcy też chcą z nim zagrać.
- Obiecał!
- A nie chciałbyś zagrać razem z nimi?
- Nie! - znów załkał. Cóż, nie pozostało nic innego jak przeczekać chwile rozpaczy dwulatka. Wspaniałomyślnie zaproponowałam zabawę z Nano i Isco Juniorem, jednak reakcja była taka sama. Zostały dwie opcje. Albo zaśnie, albo mu przejdzie.
I już miałam postawić pierwszy krok w stronę ławki, gdy wyczułam czyjąś obecność za moimi plecami. Bardzo blisko mnie. Te perfumy ... poznałabym je wszędzie, nawet w największym tłumie! Dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie, gdy oddech Saula otarł się o moje ucho. Zaskoczona uniosłam głowę i o mały włos, a nasze nosy by się ze sobą styknęły. Mój oddech przyspieszył, a serce zaczęło walić jak oszalałe. Mocniej przycisnęłam Marco, bo jeszcze chwila, a straciłabym czucie w rękach.
- Saul ... - wychrypiałam.
- Chyba jednak nie jestem fajnym wujkiem. - uśmiechnął się pod nosem i ostrożnie dotknął ramienia dwulatka. Z boku wyglądało to tak, jakby obejmował nas oboje. I tak też się czułam. - Marco? Dlaczego uciekłeś? - spytał delikatnie. Chłopiec jedynie podniósł na niego zapłakane oczy i wtulił się w moją szyję z drugiej strony.
- Jest zazdrosny. - szepnęłam spuszczając wzrok.
- Oh, to akurat rozumiem. - chrząknął. Zmarszczyłam czoło nie rozumiejąc do czego pije. - Powiedziałem moim bratankom, że poznałem tu bardzo fajnego chłopca, który jest moim ulubionym kolegą. Bardzo chcieliby Cię poznać i się z Tobą pobawić.
- Nie. - wymruczał w moją szyję, jednak czułam że jeszcze chwila, a da się namówić na wspólną zabawę.
- A jak Ci obiecam, że później razem pogramy? - Marco milczał, analizując coś w swojej małej główce. - Wiem, że lubisz się tulić do cioci Loli, na pewno to bardzo miłe, ale może damy jej chwilę odpocząć? - zarumieniłam się lekko na te słowa, dziękując Bogu, że stoi za mną i tego nie widzi. - Cóż, nie mam innego wyjścia. Trzymasz go mocno? - wyszeptał wprost w moje ucho.
- Co? - wyjąkałam, a po chwili poczułam jak mnie unosi. - Saul! - pisnęłam chwytając się jego szyi, a drugą ręką mocno trzymając zdezorientowanego Marco. -  Co Ty robisz?!
- Mówiłem, że nie mam innego wyjścia. - wzruszył ramionami, wielce z siebie zadowolony.
- Wujek jest silny. - uśmiechnął się zadowolony dwulatek. A dopiero co płakał zrozpaczony! Zdrajca mały ... typowy Ramos!
- Ciocia jest lekka. - puścił mu oczko.
- Oh, dziękuję wam bardzo! - oburzyłam się.
- Powiedziałbym, że aż za lekka. - zironizował. - Ty w ogóle coś jesz?
- Ugh, możesz nas puścić? A przynajmniej mnie? Wszyscy się patrzą! - wywróciłam zażenowana oczami.
- Tak bardzo obchodzi Cię opinia innych?
- A Ciebie?
Przystanął wpatrując się wprost w moje oczy. Zmarszczył zabawnie brwi nad czymś rozmyślając. Pierwszy raz miałam szansę przyglądnąć się z takiego bliska jego twarzy. Na żywo. Aż dłonie mnie świerzbiły, aby dotknąć jego zarośniętego policzka, jego ust ...
- Leire ... - wyszeptał przyłapując mnie na wpatrywaniu się w jego wargi.
- Lubis ciocię Lole? - ciche pytanie Marco oderwało nas od wpatrywania się w siebie. - Jak tatuś mamusię?
- Ugh, Saul, puść ... - odchrząknęłam i po chwili stałam na własnych nogach, a Marco obok, przypatrując się nam uważnie. - Skoro się przeprosiliście to ... ja może znajdę Pilar? Powinna już wrócić. Marco, bądź grzeczny. - poprosiłam i szybkim krokiem, spanikowana, zeszłam z murawy. Odprowadzona jego spojrzeniem. Spojrzeniem, które wywiercało mi dziurę w plecach.

***

Szczerze mówiąc, jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów :) I taki ... idealny na słoneczną niedzielę! Więc nie było innej opcji, jak tylko się z wami nim podzieli :)

Dodam jeszcze że "zrobiłam porządek" w teraźniejszych bohaterach. Ze względu na to, że musiałam pozmieniać wiele wątków, dodać jeden ... dość ważny i tajemniczy (ale to dopiero za kilka rozdziałów) oraz otworzyć sobie furtkę na nową historię (o ile się na nią zdecyduje) obsada "troszeczkę" się zmieniła :)

Oh! W następnym rozdziale powraca Emilio Junior! Cieszycie się, prawda? :)



8 komentarzy:

  1. Oczywiście, że się zdecydujesz na nową historię! Już ja tego dopilnuję haha! :D
    No to Saul i Leire zostali podsumowani, nie ma co... Ale taka prawda! Kłócą się jak stare dobre małżeństwo i udają, że nie są o siebie zazdrośni, że nic dla siebie nie znaczą... Och, jasne jasne :D I ja mam w to niby uwierzyć? Akurat! :D
    Saulowi faktycznie ta zazdrość się uszami wylewa, jego brat ma świętą racją! Tylko niech ten Niguez spojrzy wreszcie prawdzie w oczy i to dostrzeże ^^ Roberto nie jest żadnym facetem Leire! Jakby się od niej nie odwrócił toby się dowiedział haha :D A tak to niech zaciska pięści na samo wspomnienie tego wydarzenia w parku. Och, chciałoby się być na jego miejscu, prawda? ^^ I Aaron ma rację! Saul nie może o wszystko obwiniać Leire i ojca, bo sam też bez winy nie jest. Ale teraz dorósł, inaczej patrzy na życie i to zrozumiał. Wszakże lepiej późno niż wcale. Aww, mały Lucca <3 Tak, posłuchaj dziecka Saul - ma rację! Przytul Ciocię Lolę :D ^^
    Hahaha, Pilar :D Uwielbiam :D No przecież wiadomo, że po takich kłótniach najlepiej się godzić równie emocjonująco hihi ^^ Ale ma rację. Oni oboje są tak uparci, że sami sobie wszystko komplikują. I widzą to wszyscy wokoło, tylko nie oni. Och, typowe :D Pilar mądrze mówi, że gdyby Saul nic do Leire nie czuł to nie byłoby tego wszystkiego... :) Co z tego, że minęło tyle lat, ich uczucia się nie zmieniły. Dalej się kochają, tylko niech w końcu spojrzą prawdzie w oczy i normalnie ze sobą porozmawiają. Znaczy... Normalnie jak na nich :D Wtedy wszystko będzie prostsze, bo teraz obydwoje się męczą, zupełnie niepotrzebnie.
    Saul miał niespodziankę w postaci dwóch bratanków <3 Taa... Ale niech Jony nie wyskakuje lepiej z tą kolejną...
    No i tak, Niguez spędził czas z bratankami, pograł z nimi w piłę, a to wszystko zobaczył nasz mały blondasek i skrył się z płaczem w ramionach Cioci Loli... Ej, naprawdę mnie serduszko zabolało jak go sobie wyobraziłam takiego smutnego :( Ale charakterek to on ma :D No zresztą, typowy Ramos :D Najważniejsze, że Saul zdał sobie sprawę z tego, co zrobił i pobiegł odkupić swoje winy ^^ I to jak je odkupił ^^ I oni chcą sobie wmówić, że na siebie nie działają, czy coś? No dobre sobie :D Ta ich bliskość jest dowodem na coś zgoła innego :) Ale dobrze, dobrze, ja nie narzekam :D
    "Lubis ciocię Lolę?" Awwww <3 Oj lubi, lubi i to jak! Tak samo jak Ciocia Lola lubi Wujka Saula hihi :D No i masz, Niguez szybko przekabacił Marco na swoją stronę :D "Jak tatuś mamusię?" Hihi, uwielbiam go! <3 :D Niby ma dwa latka, a wie więcej od nich! :D No i tak pora spojrzeć prawdzie w oczy ^^
    <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie mogę, oni dwaj wręcz do siebie lgną! Po prostu ich zwykła rozmowa zamienia się w taką pełną emocji, że dosłownie umieram ;D plus obydwaj są głupi, on dlatego, ze chce sobie ją odpuścić ze względu na Roberto, a ona dlatego, ze nie powieziala mu, ze wcale z nim nie jest! Czy to było tak trudne... :(
    czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszyscy dokoła już widzą, że Leire i Saul, sami na siłę szukają problemów.
    Pilar i Aaron idealnie trafili w punkt. Szkoda tylko, że do tej upartej dwójki, wciąż nic nie dociera. 🙈
    Ich kłótnie wyłącznie potwierdzają opinię innych o tym, że nadal żywią do sobie głębokie uczucia. W końcu, gdyby im na sobie nie zależało, nie wyglądałyby one tak burzliwie i nie zawierały w sobie takiej ekspresji. Byłoby im to zwyczajnie obojętne, co stało się w przeszłości.
    A Saul nie szalałby z zazdrości o Roberto. Może by go tak ktoś uświadomił, że na razie nie ma, o co. 😉 Ale czas ucieka i kto wie, co wydarzy się po Mundialu.
    Nasza kochana dwójka, choć raz powinni posłuchać rady swoich bliskich i raz, a porządnie szczerze ze sobą porozmawiać. Bez złości, fochów i niepotrzebnych utarczek.
    Wtedy wszystko stałoby się o wiele prostsze... Ale w ich przypadku, to chyba niemożliwe. 😁🤣
    Saul nareszcie nie czuje się osamotniony i doczekał się odwiedzin rodziny. To na pewno w obecnej sytuacji, jest dla niego korzystne. Mógł spędzić miło czas w towarzystwie swoich bratanków, ale ktoś poczuł się zazdrosny. Aż mi się szkoda zrobiło kochanego Marco, gdy przybiegł zapłakany do Leire. ☹
    Na szczęście Saul opanował sytuację i udobruchał małego Ramosa. Przy okazji skorzystała też Leire, mogąc się znaleźć blisko niego. 😏
    Najlepsze i tak było pytanie małego. Szkoda tylko, że nie doczekał się odpowiedzi, bo ciocia Lola uciekła. A mogło być tak fajnie, ale może niedługo nadejdzie więcej takich momentów.
    Na koniec odniosę się jeszcze, co do nowej historii. Tu nie ma gdybania, czy się zdecydujesz. Bo dla mnie to oczywistość, że tak będzie. Innej opcji nie przyjmuję do wiadomości. Uwielbiam Twoją twórczość i mam nadzieję, że jeszcze przez długi czas, będę mogła się nią zachwycać. 😍
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, jeszcze mocniej zaintrygowana tym tajemniczym wątkiem, który dopiero ma nadejść. Ty to naprawdę, potrafisz człowieka zaciekawić. 😆

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa! Ten rozdział należy też do moich ulubionych! :D Tylko patrzeć, aż się w końcu zaczną przytulać i całować, hehe ;D
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie wiesz jak umililas mi dzień, który zaczął się fatalnie, a skoczył tak milutko. Lubię to tempo dodawania rozdziałów, jest szybkie i takie powinno być bo opowiadanie strasznie wciąga i tylko wyczekuje następnego rozdziału.
    Saul i Leire...Ta dwójka jest tak do siebie podobna wręcz idealnie dobrana. Nawet podobnie myślą, zakładając najgorsze secenariusze i widać że aż lgną do siebie tylko żadne z nich nie chce wykonać TEGO kroku, bo boi się i wymyśla wymówki. Chociaż pod koniec coś ruszyło do przodu i było gorąco. Znowu czekałam aż się na siebie rzuca hahahaha ale były dzieci i speszenie Leire, która uciekła jak struś pedziwiatr XDDDD
    Uwielbiam tych małych chłopców, szczególnie Marco, który jest slodziutki jak cukierek. Oczywiście nie zmniejszając innym dzieciakom, ale ten mały odgrywa tutaj wyjątkową rolę i bardzo dobrze, bo pcha ta dwójkę do przodu.
    Co do Twojego wahania dotyczącego nowej historii to oczywiście że musisz potem pisać. Nie możesz nas zostawić!!! Tesknilabym za twoimi pomysłami i poczuciem humoru.
    Pozdrawiam serdecznie,
    N

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział przeczytałam już wczoraj, ale dopiero dzisiaj znalazłam wystarczająco dużo energii, by go skomentować. Ogólnie podziwiam częstotliwość dodawania rozdziałów. I strasznie się cieszę, że są tak często, bo przynajmniej mam co czytać w czasie wakacji.
    Ale przejdę może do konkretów. Zacznijmy od tego, że ktoś powinien wyświęcić Pilar i Aarona. Serio, cierpliwość z jaką oni podchodzą do naszej parki jest niesamowita. Ja już chyba dawno bym odpuściła, a oni nadal starają się przekonać Leirę i Saula, że są dla siebie stworzeni. Choć na razie wychodzi im to średnio. Ale niech działają dalej, może w końcu przemówią do tych małych, zamkniętych móżdżków.
    Bo sytuacja zaczęła się robić cokolwiek irytująca ( dla bohaterów). Leira chciałaby być z Saulem, a Saul z Leirą. Tylko, że żadne z nich nie wie o uczuciach drugiej osoby. Albo próbuje sobie wmówić, że nie wie. Naprawdę powinni ze sobą porozmawiać. Chociaż biorąc pod uwagę fakt, że te rozmowy nie bardzo im wychodzą, to może ktoś powinien to zrobić za nich. Na przykład Pilar i Aaron. Mogliby się umówić, zamknąć Leirę i Saula w jakimś pokoju i nie wypuszczać, dopóki ci sobie wszystkiego nie wyjaśnią.
    Na szczęście w razie czego w odwodzie zawsze pozostają dzieciaki. Mały Marco jest tak uroczy, że normalnie można by go było schrupać na kolacje. Gdy przeczytałam, jaki był smutny widząc Saula bawiącego się z innymi chłopcami… Normalnie, aż miałam ochotę podejść i go przytulić. Dobrze, że Saul szybko zorientował się, co jest grane i naprawił swój błąd. A że przy okazji zbadał wagę Leiry, to już inna sprawa 😉
    I tak Marco, wujek Saul lubi ciocię Lolę, tak jak tata lubi mamę. Tylko, że wujek Saul ma mniej komórek mózgowych od taty i nie potrafi normalnie z ciocią Lolą pogadać.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, a w wolnej chwili zapraszam do siebie na nowość.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  7. trzecie podejście do skomentowania tego rozdziału, i mam nadzieję, że tym razem się uda... ale wracając do tematu - to tak, ten rozdział również należy do jednych z moich ulubionych, a to dlatego, że dzieci zawsze prawde powiedzą nawet jeśli jeszcze nic nie mówią, i niech się słucha brata, widać że dziecko po ojcu mądre xd choć ich rozmowy, a raczej dogryzanie sobie jest bardzo fajne, i mi się z czymś kojarzy... to mam nadzieję, że jednak im wyjdzie i dalej będą się kochać, dogryzać sobie i dalej kochać xd a co do bohaterów, i nowej historii - ciekawe... znikł Lucas więc może to o niego chodzi? nie trzymaj w niepewności, możesz mi nawet na priv napisać xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej ;-) Chcę powiedzieć, że ten rozdział też należy do moich ulubionych. Te ich wzajemne dogryzanie bawi mnie do łez.. Zresztą. Zawsze podobały mi się takie związki, gdzie ludzie rzucają sarkazmami itd. ale nie biorą tego na poważnie bo wiedzą że to tylko w żartach ;-) Ogólnie fajna z nich para i mam nadzieję, że dalej będą tacy szczęśliwi :* Życzę weny i czekam na next ;-)

    OdpowiedzUsuń