Kaliningrad, 26 czerwca 2018.
* Leire
Razem z Pilar, Beą oraz Nano i Marco, wylądowaliśmy w południe w Kaliningradzie. Alejandro został w Soczi, z mamą Sergio, która nieoczekiwanie pojawiła się w Rosji.
Swoją drogą, kim był ten mądrala, który wymyślił, aby jeden ze stadionów znajdował się w Obwodzie Kaliningradzki? Przecież to cztery godziny lotu samolotem! Cztery godziny z dwójką marudzących chłopców! Moja głowa zaczęła powoli pulsować. Czułam, że jeszcze chwila, a wybuchnie!
Zresztą, od samego rana miałam wrażenie, że coś się święci. Dziwne napięcie nie chciało ustąpić. Czyżby mecz miał nie pójść po naszej myśli? Tego nawet nie brałam pod uwagę! Ale nerwy, to jednak nerwy ...
Godzinę przed pierwszym gwizdkiem, usiadłyśmy na naszych miejscach. Marco automatycznie wdrapał się na moje kolana tłumacząc coś po swojemu Beatriz. W pewnej chwili brunetka pomachała energicznie w czyjąś stronę. Odwróciłam zaciekawiona głowę, a moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem matki Saula, która w towarzystwie męża i nieznanego mi chłopaka, siedziała kilka miejsc dalej. Kobieta uśmiechnęła się do mnie serdecznie, co próbowałam odwzajemnić.
- Kto to? - zapytał Marco i również jej pomachał. Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej, odwzajemniając gest.
- To mama wujka Saula. - oznajmiłam głaszcząc go po włosach.
- Lubię wujka Saula. - wzruszył swoimi ramionkami. Uśmiechnęłam się pod nosem. Tak wiele łączyło mnie i mojego chrześniaka. - Cy dzisiaj zagla?
- Zobaczymy. Byłoby miło, prawda? - dwulatek pokiwał energicznie główką w odpowiedzi. Wymieniłyśmy z Beą uśmiechy. W głębi duszy miałam nadzieję, że Saul dostanie dzisiaj szansę. Chciałam, aby był szczęśliwy. Jednak nie wszystko ułożyło się zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Hiszpanie pierwsi stracili bramkę, przez co musieli szaleńczo gonić wynik. Nerwy aż nas roznosiły! A gdy Isco trafił do bramki, trybuny oszalały. A to był dopiero remis!
Podekscytowany Marco wskazał paluszkiem na rozgrzewającego się Saula. Moje serce zabiło, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie trwało to jednak długo, ponieważ Marokańczycy niespodziewanie wyszli na prowadzenie, więc Hierro zmuszony był wpuścić na boisko drugiego napastnika, Rodrigo. Rozumiałam jego decyzję, jednak nie uniknęłam małego zawodu.
Saul wspierał kolegów zza linii, gestykulował, przekrzykiwał się z przeciwnikami. Emocje aż go roznosiły. Tak jak mówiłam, o wiele łatwiej jest być na boisku, niż po za nim. Czułam że jest rozczarowany. Szczególnie że puszczały mu nerwy i wdawał się z pyskówki z Marokańczykami. Zresztą, nie tylko jemu. Boria Niguez również nie mógł usiedzieć na swoim miejscu. Wściekłość aż od niego biła!
W ostatnich minutach Hiszpanom, a raczej Yago, udało się umieścić piłkę w siatce. Radość była ogromna, jednak nie dało się ukryć małego rozczarowania. To nie była jeszcze ta "La Roja". Jeden błąd więcej, a mogliśmy pożegnać się z Mundialem na fazie grupowej.
Godzinę później czekałyśmy, aby zobaczyć się z piłkarzami. Nano z Marco, których rozpierała energia, biegali wokół wszystkich. A ja stałam cała poddenerwowana, czując na sobie nieprzyjemne spojrzenie pana Nigueza. W końcu nie wytrzymałam i przeprosiłam dziewczyny, udając się korytarzem w stronę łazienek. Tam opłukałam twarz chłodną wodą i odczekałam chwilę. Wdech. Wydech. Może już wszyscy się rozeszli.
Pewnym krokiem ruszyłam w stronę powrotną. Powinnam trzymać się z dala od Saula, koniec z przypadkowymi spotkaniami! Chociaż ... czy miałam na nie wpływ?
Nagle poczułam mocne szarpnięcie i ból na nadgarstku. Ktoś bezczelnie odciągnął mnie na bok w boczny korytarz. Uchyliłam usta, aby krzyknąć, jednak głos mi ugrzązł w gardle, gdy przed oczami ujrzałam wściekłą twarz ojca Saula.
- Co pan ...
- Myślisz, że jak ubierzesz koszulkę z nazwiskiem tego pajaca, to uwierzę, że to jego przyjechałaś wspierać? Myślisz, że jestem aż tak naiwny?! - syknął.
- Ten pajac jest kapitanem naszej Reprezentacji! - pierwszy raz w towarzystwie tego człowieka podniosłam głos. Zresztą, budził się we mnie demon, gdy ktoś obrażał moich przyjaciół. - Więc może więcej szacunku!
- Nie mydl mi oczu i zostaw mojego syna w spokoju!
- Słucham? - aż się we mnie zagotowało. - Mam prawo tu być, tak samo jak pan! W tej kadrze jest kilku moich przyjaciół i będę ich wspierać, czy się to panu podoba, czy nie!
- Jakoś dziwnym trafem Cię przy nich nie widzę, tylko zawsze przy Saulu!
- Zawsze? Widział nas pan tylko raz i to był czysty przypadek!
- Wcisnęłaś mu dziecko Ramosa przez przypadek? - zaśmiał się ironicznie. - Myślisz, że nie widzę co robisz? Próbujesz zwrócić na siebie jego uwagę! Co? Znów wyczułaś szansę? Dowiedziałaś się, prawda?
- Niby o czym? - zdziwiłam się.
- Nie udawaj! Jesteś bardziej wyrafinowana, niż sądziłem! Taka sama jak braciszek! Obydwoje potraficie manipulować!
- Manipulować? I kto to mówi! Zapomniał pan kto kogo zmanipulował?! Wykorzystał pan fakt, że zależało mi na pańskim synu! - poczułam jak łzy napływają mi do oczu, a podbródek zaczyna się trząść. - Wmówił mi pan, że przeze mnie będzie tylko cierpiał! Zmanipulował! Miałam wyjść na tą złą i wyszłam! Szkoda tylko, że Saul nie wie, że jedyną odpowiedzialną osobą, za to, że nie weszłam do tego cholernego parku, jest jego kochany tatuś!
- Nie wierzę ... - usłyszałam za sobą lodowy głos. Dopiero teraz zauważyłam przerażoną i bladą twarz pana Nigueza wpatrzoną w kogoś za moimi plecami. Gwałtownie wciągnęłam powietrze i się odwróciłam. Wzrok Saula, wyprany z emocji, wbity był w ojca. Za nim stała zszokowana matka i towarzyszący im chłopak, kompletnie zdezorientowany.
- Saul, to nie tak ...
- Puść ją. - syknął. Boria Niguez cały czas trzymał zaciśniętą dłoń na moim obolałym nadgarstku. Potarłam zaczerwienioną skórę kompletnie nie wiedząc, co robić.
- Synu, posłuchaj. - zrobił krok w jego stronę.
- Nie. - wyciągnął przed siebie ręce, zatrzymując ojca. - To prawda?
- To nie tak ...
- Tak czy nie!? - wrzasnął.
- Wszystko Ci wytłumaczę. Musiałem to zrobić, zniszczyłbyś sobie życie, karierę! - zaczął gorączkowo się tłumaczyć.
- Boże, Boria. - wyszeptała pani Pilar. Saul pokręcił głową, a po chwili ukrył twarz w dłoniach. Otarłam łzy, które od paru minut spływały po moich policzkach. Nie chciałam, aby dowiedział się prawdy. Tym bardziej w taki sposób!
- To Twoja wina. - wyszeptał, po czym spojrzał na niego rozwścieczony. - To wszystko Twoja wina! Zniszczyłeś życie trzem osobom! W tym mi! Twojemu synowi! O tym nie pomyślałeś?! Jak mogłeś pozwolić, na to żebym ja ... wiedząc że ... - miotał się mówiąc bez sensu.
- Zniszczyłem? Do tej pory byłeś w szczęśliwym związku, a Twoja kariera nabierała tempa. Synu, to przeszłość. - podszedł jeszcze bliżej, jednak Saul zrobił krok w tył. - Tak, to ja ją przekonałem ...
- Zmanipulowałeś. - syknął.
- Ale zrobiłem to dla Ciebie!
- To ja prosiłem żeby przyszła! Ja! Nic to dla Ciebie nie znaczyło? Nawet przez chwilę nie pomyślałeś dlaczego chciałem żeby przyszła?!
- Byłeś z Yaizą ...
- Chciałem zerwać z Yaizą! Twoją ulubienicą! Skrzywdziłem ją i to przez Ciebie! Cierpi przez Ciebie! A teraz? Co Ty wyprawiasz?! - wskazał na mnie ręką.
- Nie widzisz tego, że ona Tobą manipuluje?! Robi to samo co ...
- Dość! - przerwał mu. - Masz jakąś obsesje! Twoja nienawiść doprowadziła do tego wszystkiego!
- Saul, Boria ... przestańcie. - pomiędzy nimi stanęła jego matka. - To nie jest odpowiednie miejsce do takich rozmów. - Xavi. - zwróciła się do nieznanego mi chłopaka. - Weź go proszę stąd.
- Saul ... - podszedł dotykając lekko ramienia szatyna.
- W porządku, Xavi. To mój ojciec opuszcza Rosję. - zmierzył seniora Nigueza nieprzyjemnym spojrzeniem, po czym przeniósł je na mnie. Z wrażenia zrobiłam krok w tył i wpadłam na ścianę. Wyminął swoich najbliższych i ruszył w moją stronę. Ogarnęło mnie przerażenie, nie wiedząc, czego mam się spodziewać. Stanął blisko mnie. Bardzo blisko mnie, aż poczułam jego oddech na swojej twarzy.
- Saul ... - wyjąkałam.
- To prawda? Chciałaś przyjść? - spytał. Kiwnęłam niepewnie głową, po czym podskoczyłam przestraszona, ponieważ pięść Saula odbiła się od ściany, blisko mojej głowy. - Więc dlaczego tego nie zrobiłaś?! - syknął. - Nienawidzę Cię za to! - dodał, po czym odszedł, zostawiają mnie samą.
Zsunęłam się bez sił po ścianie i zakrywał twarz dłońmi, tłumiąc szloch. Ostatnią rzeczą jakiej chciałam to ten ból w jego oczach. Z mojej winy!
Nagle poczułam dłoń na moim ramieniu. Podniosłam głowę, mając nadzieję, że to Pilar. I miałam rację. Tyle, że to była inna Pilar. Przestraszona szybko otarłam łzy.
- Przepraszam. - wydukałam.
- Za co? - matka Saula uśmiechnęła się do mnie smutno. - To ja powinnam Cię przeprosić za mojego męża. Spodziewałabym się po nim wszystkiego, ale nie czegoś takiego. - podała mi chusteczkę. - Co on Ci dziecko naopowiadał?
- Nie wie pani kim jestem? - spuściłam speszona wzrok.
- Leire Butragueño? Córka Emilio Butragueño? - kiwnęłam niepewnie głową. - I co w związku z tym?
- Myślałam, że gdy tylko pani się dowie ... mówił, że nienawidzi pani mojej rodziny ... że jesteśmy waszym przekleństwem ...
- Gdy zostaniesz matką i zobaczysz łzy swojego dziecka, spowodowane ludzką niesprawiedliwością, to zrozumiesz dlaczego pod wpływem emocji wypowiedziałam te słowa.
- Miała pani do nich prawo. - szepnęłam. - Mój brat zachował się karygodnie.
- Twój brat był tylko dzieckiem. To nie do niego miałam pretensje.
- Wiem, że to nic dla was nie znaczy, ale mój ojciec bardzo żałuje tego, co się wydarzyło. Ma za złe Emilio, że tak wszystkich oszukał. Mój brat zawsze miał świra na punkcie kibicowania.
- Jednak miał tylko dwanaście lat. A mój mąż? Nie rozumiem jak mógł coś takiego zrobić. - prychnęła. - Wstań Leire, nie siedź na zimnej podłodze. - podała mi rękę, którą niepewnie uścisnęłam podnoszą się.
- Nie chciałam, żeby prawda wyszła na jaw. Nie chciałam konfliktu Saula z ojcem. Wolałam żeby ...
- Żeby Saul znienawidził Ciebie? - przerwała mi. - Myślisz, że to tak łatwo kogoś znienawidzić?
- Tak jest prościej. - szepnęłam. - Bez względu na wszystko, pani mąż miał wiele racji. Saul nie miałby spokoju.
- Leire, czy my mówimy o tym samym Saulu? - uśmiechnęła się delikatnie. - Dziecko, mój syn to fighter, czy jak wy to teraz mówicie. - machnęła ręką. - Im ma trudniej, tym dla niego lepiej.
- To bez znaczenia teraz. - szepnęłam.
- Myślę, że powinniście z Saulem porozmawiać. Wyjaśnić sobie wiele rzeczy. - założyła mi kosmyk włosów za ucho. - Nie lubię się wtrącać w życie moich synów, ale jestem ich matką i zauważam wiele rzeczy.
- Nie rozumiem ...
- Może kiedyś Ci powiem. - zaśmiała się. - A teraz idę głosić kazanie mojemu mężowi. Uciekaj do przyjaciół Leire. Mam nadzieję, że Cię nie pogryzłam. - zażartowała, po czym odeszła, zostawiając mnie w szoku i z kompletnym mętlikiem w głowie.
***
* Saul
Nie wierzę. Po prostu nie wierzę! To nie mogła być prawda! Mój ojciec nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił! Nie mógłby!
"Wykorzystał pan fakt, że zależało mi na pańskim synu!"
"Wmówił mi pan, że przeze mnie będzie tylko cierpiał!"
"Zmanipulował!"
"Miałam wyjść na tą złą ..."
" .... jedyną odpowiedzialną osobą, za to, że nie weszłam do tego cholernego parku, jest jego kochany tatuś!"
Ogarnięty wściekłością kopnąłem jakiś stojak.
* Leire
Razem z Pilar, Beą oraz Nano i Marco, wylądowaliśmy w południe w Kaliningradzie. Alejandro został w Soczi, z mamą Sergio, która nieoczekiwanie pojawiła się w Rosji.
Swoją drogą, kim był ten mądrala, który wymyślił, aby jeden ze stadionów znajdował się w Obwodzie Kaliningradzki? Przecież to cztery godziny lotu samolotem! Cztery godziny z dwójką marudzących chłopców! Moja głowa zaczęła powoli pulsować. Czułam, że jeszcze chwila, a wybuchnie!
Zresztą, od samego rana miałam wrażenie, że coś się święci. Dziwne napięcie nie chciało ustąpić. Czyżby mecz miał nie pójść po naszej myśli? Tego nawet nie brałam pod uwagę! Ale nerwy, to jednak nerwy ...
Godzinę przed pierwszym gwizdkiem, usiadłyśmy na naszych miejscach. Marco automatycznie wdrapał się na moje kolana tłumacząc coś po swojemu Beatriz. W pewnej chwili brunetka pomachała energicznie w czyjąś stronę. Odwróciłam zaciekawiona głowę, a moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem matki Saula, która w towarzystwie męża i nieznanego mi chłopaka, siedziała kilka miejsc dalej. Kobieta uśmiechnęła się do mnie serdecznie, co próbowałam odwzajemnić.
- Kto to? - zapytał Marco i również jej pomachał. Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej, odwzajemniając gest.
- To mama wujka Saula. - oznajmiłam głaszcząc go po włosach.
- Lubię wujka Saula. - wzruszył swoimi ramionkami. Uśmiechnęłam się pod nosem. Tak wiele łączyło mnie i mojego chrześniaka. - Cy dzisiaj zagla?
- Zobaczymy. Byłoby miło, prawda? - dwulatek pokiwał energicznie główką w odpowiedzi. Wymieniłyśmy z Beą uśmiechy. W głębi duszy miałam nadzieję, że Saul dostanie dzisiaj szansę. Chciałam, aby był szczęśliwy. Jednak nie wszystko ułożyło się zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Hiszpanie pierwsi stracili bramkę, przez co musieli szaleńczo gonić wynik. Nerwy aż nas roznosiły! A gdy Isco trafił do bramki, trybuny oszalały. A to był dopiero remis!
Podekscytowany Marco wskazał paluszkiem na rozgrzewającego się Saula. Moje serce zabiło, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie trwało to jednak długo, ponieważ Marokańczycy niespodziewanie wyszli na prowadzenie, więc Hierro zmuszony był wpuścić na boisko drugiego napastnika, Rodrigo. Rozumiałam jego decyzję, jednak nie uniknęłam małego zawodu.
Saul wspierał kolegów zza linii, gestykulował, przekrzykiwał się z przeciwnikami. Emocje aż go roznosiły. Tak jak mówiłam, o wiele łatwiej jest być na boisku, niż po za nim. Czułam że jest rozczarowany. Szczególnie że puszczały mu nerwy i wdawał się z pyskówki z Marokańczykami. Zresztą, nie tylko jemu. Boria Niguez również nie mógł usiedzieć na swoim miejscu. Wściekłość aż od niego biła!
W ostatnich minutach Hiszpanom, a raczej Yago, udało się umieścić piłkę w siatce. Radość była ogromna, jednak nie dało się ukryć małego rozczarowania. To nie była jeszcze ta "La Roja". Jeden błąd więcej, a mogliśmy pożegnać się z Mundialem na fazie grupowej.
Godzinę później czekałyśmy, aby zobaczyć się z piłkarzami. Nano z Marco, których rozpierała energia, biegali wokół wszystkich. A ja stałam cała poddenerwowana, czując na sobie nieprzyjemne spojrzenie pana Nigueza. W końcu nie wytrzymałam i przeprosiłam dziewczyny, udając się korytarzem w stronę łazienek. Tam opłukałam twarz chłodną wodą i odczekałam chwilę. Wdech. Wydech. Może już wszyscy się rozeszli.
Pewnym krokiem ruszyłam w stronę powrotną. Powinnam trzymać się z dala od Saula, koniec z przypadkowymi spotkaniami! Chociaż ... czy miałam na nie wpływ?
Nagle poczułam mocne szarpnięcie i ból na nadgarstku. Ktoś bezczelnie odciągnął mnie na bok w boczny korytarz. Uchyliłam usta, aby krzyknąć, jednak głos mi ugrzązł w gardle, gdy przed oczami ujrzałam wściekłą twarz ojca Saula.
- Co pan ...
- Myślisz, że jak ubierzesz koszulkę z nazwiskiem tego pajaca, to uwierzę, że to jego przyjechałaś wspierać? Myślisz, że jestem aż tak naiwny?! - syknął.
- Ten pajac jest kapitanem naszej Reprezentacji! - pierwszy raz w towarzystwie tego człowieka podniosłam głos. Zresztą, budził się we mnie demon, gdy ktoś obrażał moich przyjaciół. - Więc może więcej szacunku!
- Nie mydl mi oczu i zostaw mojego syna w spokoju!
- Słucham? - aż się we mnie zagotowało. - Mam prawo tu być, tak samo jak pan! W tej kadrze jest kilku moich przyjaciół i będę ich wspierać, czy się to panu podoba, czy nie!
- Jakoś dziwnym trafem Cię przy nich nie widzę, tylko zawsze przy Saulu!
- Zawsze? Widział nas pan tylko raz i to był czysty przypadek!
- Wcisnęłaś mu dziecko Ramosa przez przypadek? - zaśmiał się ironicznie. - Myślisz, że nie widzę co robisz? Próbujesz zwrócić na siebie jego uwagę! Co? Znów wyczułaś szansę? Dowiedziałaś się, prawda?
- Niby o czym? - zdziwiłam się.
- Nie udawaj! Jesteś bardziej wyrafinowana, niż sądziłem! Taka sama jak braciszek! Obydwoje potraficie manipulować!
- Manipulować? I kto to mówi! Zapomniał pan kto kogo zmanipulował?! Wykorzystał pan fakt, że zależało mi na pańskim synu! - poczułam jak łzy napływają mi do oczu, a podbródek zaczyna się trząść. - Wmówił mi pan, że przeze mnie będzie tylko cierpiał! Zmanipulował! Miałam wyjść na tą złą i wyszłam! Szkoda tylko, że Saul nie wie, że jedyną odpowiedzialną osobą, za to, że nie weszłam do tego cholernego parku, jest jego kochany tatuś!
- Nie wierzę ... - usłyszałam za sobą lodowy głos. Dopiero teraz zauważyłam przerażoną i bladą twarz pana Nigueza wpatrzoną w kogoś za moimi plecami. Gwałtownie wciągnęłam powietrze i się odwróciłam. Wzrok Saula, wyprany z emocji, wbity był w ojca. Za nim stała zszokowana matka i towarzyszący im chłopak, kompletnie zdezorientowany.
- Saul, to nie tak ...
- Puść ją. - syknął. Boria Niguez cały czas trzymał zaciśniętą dłoń na moim obolałym nadgarstku. Potarłam zaczerwienioną skórę kompletnie nie wiedząc, co robić.
- Synu, posłuchaj. - zrobił krok w jego stronę.
- Nie. - wyciągnął przed siebie ręce, zatrzymując ojca. - To prawda?
- To nie tak ...
- Tak czy nie!? - wrzasnął.
- Wszystko Ci wytłumaczę. Musiałem to zrobić, zniszczyłbyś sobie życie, karierę! - zaczął gorączkowo się tłumaczyć.
- Boże, Boria. - wyszeptała pani Pilar. Saul pokręcił głową, a po chwili ukrył twarz w dłoniach. Otarłam łzy, które od paru minut spływały po moich policzkach. Nie chciałam, aby dowiedział się prawdy. Tym bardziej w taki sposób!
- To Twoja wina. - wyszeptał, po czym spojrzał na niego rozwścieczony. - To wszystko Twoja wina! Zniszczyłeś życie trzem osobom! W tym mi! Twojemu synowi! O tym nie pomyślałeś?! Jak mogłeś pozwolić, na to żebym ja ... wiedząc że ... - miotał się mówiąc bez sensu.
- Zniszczyłem? Do tej pory byłeś w szczęśliwym związku, a Twoja kariera nabierała tempa. Synu, to przeszłość. - podszedł jeszcze bliżej, jednak Saul zrobił krok w tył. - Tak, to ja ją przekonałem ...
- Zmanipulowałeś. - syknął.
- Ale zrobiłem to dla Ciebie!
- To ja prosiłem żeby przyszła! Ja! Nic to dla Ciebie nie znaczyło? Nawet przez chwilę nie pomyślałeś dlaczego chciałem żeby przyszła?!
- Byłeś z Yaizą ...
- Chciałem zerwać z Yaizą! Twoją ulubienicą! Skrzywdziłem ją i to przez Ciebie! Cierpi przez Ciebie! A teraz? Co Ty wyprawiasz?! - wskazał na mnie ręką.
- Nie widzisz tego, że ona Tobą manipuluje?! Robi to samo co ...
- Dość! - przerwał mu. - Masz jakąś obsesje! Twoja nienawiść doprowadziła do tego wszystkiego!
- Saul, Boria ... przestańcie. - pomiędzy nimi stanęła jego matka. - To nie jest odpowiednie miejsce do takich rozmów. - Xavi. - zwróciła się do nieznanego mi chłopaka. - Weź go proszę stąd.
- Saul ... - podszedł dotykając lekko ramienia szatyna.
- W porządku, Xavi. To mój ojciec opuszcza Rosję. - zmierzył seniora Nigueza nieprzyjemnym spojrzeniem, po czym przeniósł je na mnie. Z wrażenia zrobiłam krok w tył i wpadłam na ścianę. Wyminął swoich najbliższych i ruszył w moją stronę. Ogarnęło mnie przerażenie, nie wiedząc, czego mam się spodziewać. Stanął blisko mnie. Bardzo blisko mnie, aż poczułam jego oddech na swojej twarzy.
- Saul ... - wyjąkałam.
- To prawda? Chciałaś przyjść? - spytał. Kiwnęłam niepewnie głową, po czym podskoczyłam przestraszona, ponieważ pięść Saula odbiła się od ściany, blisko mojej głowy. - Więc dlaczego tego nie zrobiłaś?! - syknął. - Nienawidzę Cię za to! - dodał, po czym odszedł, zostawiają mnie samą.
Zsunęłam się bez sił po ścianie i zakrywał twarz dłońmi, tłumiąc szloch. Ostatnią rzeczą jakiej chciałam to ten ból w jego oczach. Z mojej winy!
Nagle poczułam dłoń na moim ramieniu. Podniosłam głowę, mając nadzieję, że to Pilar. I miałam rację. Tyle, że to była inna Pilar. Przestraszona szybko otarłam łzy.
- Przepraszam. - wydukałam.
- Za co? - matka Saula uśmiechnęła się do mnie smutno. - To ja powinnam Cię przeprosić za mojego męża. Spodziewałabym się po nim wszystkiego, ale nie czegoś takiego. - podała mi chusteczkę. - Co on Ci dziecko naopowiadał?
- Nie wie pani kim jestem? - spuściłam speszona wzrok.
- Leire Butragueño? Córka Emilio Butragueño? - kiwnęłam niepewnie głową. - I co w związku z tym?
- Myślałam, że gdy tylko pani się dowie ... mówił, że nienawidzi pani mojej rodziny ... że jesteśmy waszym przekleństwem ...
- Gdy zostaniesz matką i zobaczysz łzy swojego dziecka, spowodowane ludzką niesprawiedliwością, to zrozumiesz dlaczego pod wpływem emocji wypowiedziałam te słowa.
- Miała pani do nich prawo. - szepnęłam. - Mój brat zachował się karygodnie.
- Twój brat był tylko dzieckiem. To nie do niego miałam pretensje.
- Wiem, że to nic dla was nie znaczy, ale mój ojciec bardzo żałuje tego, co się wydarzyło. Ma za złe Emilio, że tak wszystkich oszukał. Mój brat zawsze miał świra na punkcie kibicowania.
- Jednak miał tylko dwanaście lat. A mój mąż? Nie rozumiem jak mógł coś takiego zrobić. - prychnęła. - Wstań Leire, nie siedź na zimnej podłodze. - podała mi rękę, którą niepewnie uścisnęłam podnoszą się.
- Nie chciałam, żeby prawda wyszła na jaw. Nie chciałam konfliktu Saula z ojcem. Wolałam żeby ...
- Żeby Saul znienawidził Ciebie? - przerwała mi. - Myślisz, że to tak łatwo kogoś znienawidzić?
- Tak jest prościej. - szepnęłam. - Bez względu na wszystko, pani mąż miał wiele racji. Saul nie miałby spokoju.
- Leire, czy my mówimy o tym samym Saulu? - uśmiechnęła się delikatnie. - Dziecko, mój syn to fighter, czy jak wy to teraz mówicie. - machnęła ręką. - Im ma trudniej, tym dla niego lepiej.
- To bez znaczenia teraz. - szepnęłam.
- Myślę, że powinniście z Saulem porozmawiać. Wyjaśnić sobie wiele rzeczy. - założyła mi kosmyk włosów za ucho. - Nie lubię się wtrącać w życie moich synów, ale jestem ich matką i zauważam wiele rzeczy.
- Nie rozumiem ...
- Może kiedyś Ci powiem. - zaśmiała się. - A teraz idę głosić kazanie mojemu mężowi. Uciekaj do przyjaciół Leire. Mam nadzieję, że Cię nie pogryzłam. - zażartowała, po czym odeszła, zostawiając mnie w szoku i z kompletnym mętlikiem w głowie.
***
* Saul
Nie wierzę. Po prostu nie wierzę! To nie mogła być prawda! Mój ojciec nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił! Nie mógłby!
"Wykorzystał pan fakt, że zależało mi na pańskim synu!"
"Wmówił mi pan, że przeze mnie będzie tylko cierpiał!"
"Zmanipulował!"
"Miałam wyjść na tą złą ..."
" .... jedyną odpowiedzialną osobą, za to, że nie weszłam do tego cholernego parku, jest jego kochany tatuś!"
Ogarnięty wściekłością kopnąłem jakiś stojak.
- Saul, uspokój się. - Xavi chwycił mnie mocno za ramię. W pierwszym odruchu chciałem się wyrwać, jednak jego stanowczy wzrok mnie przed tym powstrzymał. Bez sił opadłem na pobliską ławkę i zakryłem twarz w dłoniach.
"Musiałem to zrobić, zniszczyłbyś sobie życie, karierę!"
"Zrobiłem to dla Ciebie!"
Prychnąłem, po czym nerwowo poczochrałem włosy. Zależało jej na mnie, a on ją zastraszył! Jak mógł być aż takim egoistą? Nie obchodziły go moje uczucia, nie wsparł Aarona w trudnym momencie jego życia ... dlaczego wcześniej tego nie dostrzegłem? Manipulował mną! Naciskał na ślub z Yaizą wiedząc, że ... westchnąłem ciężko. Ten wzrok Leire od spotkania w restauracji. Pełen bólu i wyrzutów sumienia. Cierpiała. Żałowała że wtedy odeszła ... jak mogłem ją oskarżać przez te wszystkie lata, skoro była kolejną ofiarą manipulacji mojego ojca?
I jeszcze Yaiza. Mówił, że ją uwielbia, ale czy na pewno? Czy nie była jedynie pionkiem w jego chorej grze? Przykrywką? Jak mógł dopuścić do tego, aby była z kimś, kto nie obdarza ją takim samym uczuciem? Była cudowną osobą, nie zasługiwała na to! Doskonale wiedział, że mam wątpliwości. A mimo to naciskał! Obydwie cierpiały przez jego chorą obsesję.
Moje uczucia i pragnienia w ogóle go nie obchodziły. Najważniejsze było jego ego! Odpychał Jonyego i Aarona, bo moja kariera była dla niego najważniejsza. Widział we mnie młodego Borię sprzed kontuzji. Chciał żyć moim życiem, moją karierą, podejmować za mnie decyzje. Cholera jasna, dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem!?
- Saul? - głos przyjaciela oderwał mnie od szalejącego mętliku w mojej głowie. - Nie wiem o co chodzi, ale chociaż powiedz, jak mam Ci pomóc?
- Cofniesz dla mnie czas? - spytałem z bólem.
- Gdybym tylko mógł. - westchnął. - Przeszłości nie da się zmienić, ale przed Tobą cała przyszłość. Wszystkiego nie da się naprawić, jednak zawsze warto spróbować.
- Za późno Xavi. Za późno o jakieś pięć lat.
- Kim była ta dziewczyna?
- Wygląda na to, że kobietą mojego życia. - westchnąłem opierając głowę o zimną ścianę. - Jednak zanim ją odzyskałem, zdążyłem stracić bezpowrotnie.
***
* Leire
- Zabije! No ja go po prostu zabije! - Sergio Ramos krążył wściekle po hotelowym pokoju. - Tylko zadzwonię po Lucasa! Nie mam niestety przy sobie Marcelo, ale Luqui będzie wystarczający. - chwycił za telefon, na co wywróciłam oczami. - Oh, i Dani! Dani jest bardziej przywiązany do Leire, więc ...
- Ramos, stop! - krzyknęłam, a po chwili syknęłam z bólu. Pilar uśmiechnęła się do mnie przepraszająco i wróciła do przykładania lodu na mojej opuchliźnie. - Wiedziałam, że to nie był dobry pomysł, aby Cię we wszystko wtajemniczać.
- Nie wtajemniczać? - aż się zapowietrzył. - Nie wtajemniczać?! Powinienem wiedzieć o wszystkim wcześniej! Przyprowadziłbym Nigueza za kark i rzucił do Twoich stóp!
- I właśnie dlatego nie wiedziałeś. - mruknęłam pod nosem.
- Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! - zaczął wymachiwać rękoma. - Nikt nie ma prawa Cię tak traktować Leire! Wystarczy, że spojrzę na Twój nadgarstek, a szlag jasny mnie trafia!
- Sergio! Dzieci śpią za ścianą! - syknęła Pilar.
- To nie jest wina Saula. - szepnęłam. - Obiecaj mi, że nie będziesz mu robić wyrzutów i nadal będziesz go traktował tak samo. On o niczym nie wiedział!
- Jego ojca na pewno nie potraktuje ulgowo.
- Po prostu mi obiecaj, że nie będziesz się wtrącał!
- Leire! - oburzył się. - Jesteś dla mnie jak młodsza siostra, jak mam się nie wtrącać skoro widzę, że cierpisz!?
- To sprawa pomiędzy mną, a Saulem.
- Która, mam nadzieję, zostanie wyjaśniona raz na zawsze. - zastrzegł z surową miną. Westchnęłam ciężko. - Obiecuję trzymać ręce przy sobie, ale nie zapomnę. Zawsze mogę ukochanego syneczka pana Nigueza delikatnie sfaulować podczas Derbów ...
- Sergio!
- Żartowałem! - uniósł ręce w geście obronnym. - Pierwsza byś mnie zabiła! Nie tknę Saula nawet palcem, ale oczekuję, że zachowa się honorowo. I nie mówię tego jako twój zajebisty przyszywany brat, ale jako jego kapitan!
- Zawsze musisz podbudować swoje ego? Nawet w takiej sytuacji? - jęknęła zrezygnowana Pilar.
- Inaczej nie nazywałbym się Sergio Ramos. - wzruszył ramionami.
***
Chciałyście prawdę? Macie prawdę :) Mam nadzieję, że jesteście w jakimś stopniu usatysfakcjonowane tą sceną ... i nie miejcie mi za złe, że nasi bohaterowie nie rzucili się sobie w ramiona, nie Leire i Saul haha. Prędzej rzuciliby się sobie do gardeł :)
Dlaczego Saul sądzi, że jest za późno? Jakieś propozycje? :)
Nawet nie wyobrażasz sobie jaką miałam radochę, gdy zobaczyłam, że wstawiłaś kolejny rozdział. Mój pisk słychać było chyba w sąsiednim województwie.
OdpowiedzUsuńPrzejdę jednak do konkretów. Przede wszystkim ojciec Saula. Kurczę, jak on potrafi podnieść mi ciśnienie. Naprawdę, jest do bólu irytujący, egoistyczny i wyrachowany. Jak w ogóle można było zachować się w ten sposób. Zaprzepaścić szansę syna na prawdziwą miłość, tylko ze względu na jakieś swoje niespełnione ambicje. To chore. Skrzywdził nie tylko własne dziecko, ale też dwie niczemu niewinne dziewczyny. Owszem, rozumiem, że może być wściekły na ojca Leiry za to, co zrobił, ale nie można winić dzieci za błędy rodziców. I jeszcze te sugestie, że Leira przyjechała na mistrzostwa po to, by manipulować Saulem i go skrzywdzić. Mam nadzieję, że pani Niguez zrobi mężowi taką awanturę, że do Hiszpanii będzie wracał z podkulonym ogonem.
W ogóle Pilar Niguez podbiła moje serduszko. Jest taką dobrą kobietą. Naprawdę kocha swoje dzieci i przede wszystkim liczy się dla niej ich szczęście. Ale prawdziwe szczęście, a nie jakieś ubzdurane. Widzi, że Saul i Leira są sobie pisani i mam nadzieję, że jeszcze pomoże im doprowadzić do szczęśliwego zakończenia.
Co do naszej dwójki, to sama nie wiem, co mam myśleć. Prawda w końcu wyszła na jaw. Saul już wie, że Leira przyszła wtedy do parku, ale musiała odejść. Nie z własnej woli. Nie dziwię się, że jest wściekły na ojca. W końcu przez niego tyle lat żył w kłamstwie. Może gdyby on i Leira spotkali się wtedy, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. A tak to przez wiele lat obwiniał ją, nienawidził. Teraz nie ma już powodów by to robić. Na razie uważa, że jest już za późno by odzyskać dziewczynę, ale to nieprawda. Przecież ona nadal go kocha!
Tylko, że sama jest w kompletnej rozsypce, nie bardzo wie, co ma teraz ze sobą zrobić. Uważam, że ona i Saul powinni na spokojnie ze sobą porozmawiać, wszystko jeszcze raz wyjaśnić. Tylko, czy to jest w ogóle możliwe w ich wypadku.
No i jeszcze na koniec Sergio, który jest najgenialniejszym przyjacielem – bratem pod słońcem. Jest taki uroczy tym zamartwianiu się o Leirę. Dobrze, że w razie czego dziewczyna ma takiego własnego obrońcę. A nawet całą drużynę.
Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, a w wolnej chwili zapraszam na nowość u mnie.
Pozdrawiam
Violin
Jestem więcej niż usatysfakcjonowana! 😃
OdpowiedzUsuńPrawda nareszcie wyszła na jaw, a na to czekali chyba wszyscy od samego początku. Teraz w końcu skończą się niedomówienia i zamiast gdybać, co by było gdyby. Leire i Saul mogą dać sobie, jeszcze jedną szansę. 😉
Oczywiście zdaję sobie świetnie sprawę, że do tego daleka droga. W końcu ta dwójka, to okropne uparciuchy i na pewno będą woleli się męczyć i oszukiwać nawzajem niż przyznać do tego, czego tak naprawdę chcą. Zapewne, jeszcze nie raz ich wybory doprowadzą mnie do złości. Ale i tak uwielbiam tę dwójkę. 😍
Ojciec Saula jest naprawdę okropnym człowiekiem...
Ciągle żyje przeszłością. Gniew i nienawiść, zupełnie przysłoniły nu trzeźwy osąd. Nie zauważa, jak mocno rani syna nieprzemyślanymi czynami, czy intrygami.
Traktuje Leire, jak źródło wszelkiego zła, a tak naprawdę dziewczyna nie jest niczemu winna. Nie odpowiada w końcu za zachowanie swojego brata, ani zaszłości pana Nigueza z jej ojcem. Czy do niego w końcu kiedyś to dotrze?
Teraz czeka go nie lada wyzwanie, aby spróbować wszystko naprawić.
Wcale się nie dziwię, że Saul nie chce widzieć swojego ojca. Ma prawo być na niego wściekły. W końcu przekreślił przed laty, jego szansę na szczęście.
Nie zgadzam się jednak z tym, że jest za późno na odbudowanie relacji z Leire.
W dodatku jego słowa wypowiedziane w jej kierunku pod wpływem emocji, na pewno mocno ją zraniły.
Mimo wszystko obydwoje nadal o sobie nie zapomnieli i jestem pewna, że gdyby tylko chcieli, to na pewno im się uda.
Ich uczcie jest wyjątkowe. Zrodziło się mimo podziałów i wzajemnej, początkowej niechęci. Oni po prostu, nie mogą tego zmarnować. Teraz powinni pójść za głosem serca i nie zważać na nic innego. Już raz Leire posłuchała "dobrej rady" i co z tego przyszło?
Na szczęście pani Pilar jest zupenie inna niż jej mąż. Nie ocenia z góry Leire i starała się ją w jakiś sposób pocieszyć. Polubiłam tą kobietę. Mam nadzieję, że naprawdę przemówi swojemu mężowi do rozumu i wytłumaczy mu, że zachował się skandalicznie. W niej jedyna nadzieja.
W wyniku tej afery, prawdę o Leire i Saulu poznał także Sergio. Widać, że jest prawdziwym przyjacielem dziewczyny i nikomu nie pozwoli jej skrzywdzić. Wszyscy powinni się strzec przed groźnym i złym Ramosem. 😁😂
Czekam na następny rozdział, jak zawsze z wyczekiwaniem. 😊
A jednak przypadek!!!
OdpowiedzUsuńAle tego staruch w akcji się nie spodziewałam 😮 I to w jakiej akcji, przecież to prawie napaść!!! Gość co ma tupet to tyle. Jeszcze chyba lubi się znecac nad swoimi ofiarami bo nadgarstek Leire mówi sam za siebie. Dodatkowo ojciec Saula ma jeszcze jakiś swój wymyślony i chory świat w którym żyje. To już chyba choroba i to się leczy...A przynajmniej powinien bo zniszczy rodzinę.
Żona tego świra to kompletne przeciwienstwo. Ciepła i umiała pocieszyć. Widać że kocha swojego syna i przede wszystkim nie rozpamietuje przeszłości! Dwoma słowami: równa babka 😊
Leire i Saul mają otwarty teraz nowy rozdział który mogą sami zapisać. Wystarczy tylko rozmowa i kilka wyjaśnień bo prawda i tak już wyszla na jaw.
Najlepszy groźny Ramos, aż sama się zaczęłam obawiać 😂
Czekam na ciąg dalszy,
N
OMG. Przeczytałam wszystko, jestem na bieżąco i żałuje tego! Zakochałam się w tej historii i cieszę się, ze wszystko wyszło na jaw, ale nie wiem dlatego Saul myśli, ze już ją stracił. Przecież to jest ten moment, w którym powinni spróbować od nowa! Mam nadzieje, ze to niedługo wyjaśnisz, obserwuje i czekam na więcej! <3
OdpowiedzUsuńUsatysfakcjonowana? Dziewczyno, ten rozdział jest mega! Idealny! I ja bardzo się cieszę, że nie rzucili się sobie w ramiona. ;) Teraz będzie ciekawiej. O wiele ciekawiej.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jak emocje opadną, to Saul może chcieć spróbować naprawić ich relacje. Bo tak do wiadomości Saula - nigdy nie jest za późno, żeby spróbować! (no chyba, że ktoś umrze XD) Ale, ale! Może po odpadnięciu z Mundialu Leire go pocieszy? Albo jego kapitan mu nagada? Jestem ciekawa, co dla nas przygotujesz. I nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :D
Buziaki! <3
A więc wielka prawda po tylu latach nareszcie wyszła na jaw!
OdpowiedzUsuńOch, ja chyba nie mam słów, żeby skomentować zachowanie ojca Saula, bo aż mi się ciśnienie podnosi... No serio, jak można być takim obłudnym i perfidnym człowiekiem, ja się pytam? Najpierw szarpie Bogu ducha winną Leire i oskarża o jakieś niestworzone rzeczy, a później... Ja nawet chyba nie chcę sobie wyobrażać, co w tym momencie musiał poczuć Saul... Jak się dowiedział, że za tym wszystkim, za przeszkodą do jego szczęścia stał jego własny ojciec... No naprawdę :( On w ogóle nie zważa na dobro własnych dzieci, odpycha je, nie akceptuje ich życiowych decyzji, tak jakby miał na to jakikolwiek wpływ. Oni są dorośli i mają prawo do tego, aby samodzielnie podejmować takie decyzje, a nie... On tak perfidnie zmanipulował Leire... I tak jak stwierdził Saul, skrzywdził i ją i jego, i Yaizę... Która być może również była pionkiem w jego chorej grze. Ja nie mam słów już, jak można wyrządzić taką krzywdę własnemu dziecku? I jak on to sobie teraz wyobraża, że jak będą wyglądały jego relacje z Saulem? Może jego żona na niego jakoś wpłynie. Oby!
Och, Saul oczywiście, że Leire chciała wtedy przyjść. Przecież Cię kochała i nadal kocha... I Ty przecież tak samo ją kochasz, a nie nienawidzisz... Strasznie jest mu smutno, bo oboje cierpią i stracili tyle lat... :( Gdy emocje opadną muszą ze sobą szczerze i na spokojnie porozmawiać, to pewne... W końcu mają sobie co wyjaśnić. Tak bardzo bym chciała, aby to im się udało, aby pokonali to wszystko i udowodnili, że żadne manipulacje nie są w stanie przekreślić uczucia, jakie się pomiędzy nimi narodziło. Muszą posłuchać głosów swoich serc <3
Na szczęście mama Saula jest zupełnie normalną osobą, która pragnie szczęścia swoich dzieci. Leire sama się o tym przekonała :) I na serio mam nadzieję, że kobieta wpłynie jakoś na swojego męża...
Jeju, taki zdruzgotany, smuty i bezradny Saul... No aż mnie serduszko boli :( Ściskam za nich mocno kciuki!
Och i Sergio... Ja tam bym się bała jego gróźb... Jeszcze jakby wziął swoich pomocników to hoho, działoby się! Ale to jak już, jak coś niech weźmie do spółki Pepe <3 Już oni by pokazali ojcu Saula gdzie raki zimują! :D No i tak, tylko niech nie tykają samego Saula, bo to już z Leire mieliby do czynienia hihi :D
<3 <3 <3