piątek, 20 lipca 2018

16. Yaizy w to nie mieszaj!

Soczi, 28 czerwca 2018.

* Leire

Piękny i gorący dzień nawiedził Soczi. Z samego rana, przy śniadaniu, Bea przypomniała nam o planach wyjścia na plaże. Chłopcy, na samą wzmiankę o morzu i piasku, wpadli w zachwyt i wręcz w biegu zaczęli pakować potrzebne zabawki. I nie tylko. Jakimś cudem pomiędzy gumową kaczuszką, a frisbee znalazł się czerwony biustonosz Pilar. Mały szczegół, jednak Marco uparcie twierdził, że to mu się przyda.
Piłkarze również przebywali tego dnia w Soczi. Dostali od trenera wolny dzień, więc Sergio oznajmił przez telefon, że zabiera chłopaków do nas, na plażę. Usłyszawszy to, doznałam lekkiej paniki. Co, jeśli zjawi się Saul? Jak mam się zachować? Co powiedzieć? A może jednak milczeć? Te pytania odbijały się w mojej głowie, całą drogę. Jednak na miejscu okazało się, że oprócz piłkarzy Realu Madryt, był tylko jeden rodzynek z Atletico, Koke. I to tylko ze względu na Beatriz, którą po chwili porwał na bok.
Zsunęłam z siebie sukienkę, przy akompaniamencie gwizdów zachwytu Daniego i Asensio. Gdybym ich nie znała, na pewno bym się zarumieniła. A tak, to jedynie bezczelnie poprawiałam swoje czarne bikini.
- Leire. - jęknął Carvajal. - Bezczelnie męczysz człowieka!
- I kto to mówi? - wytknęłam mu język, po czym wyciągnęłam z torby krem do opalania. Momentalnie zaświeciły mu się oczy. - Nacho? - zwróciłam się do rozbawionego przyjaciela. - Mógłbyś?
- Ej! - oburzył się Dani. - Ja mam większe ręce.
- Wiesz, że Cię kocham, jednak mam większe zaufanie do rąk Nacho. Nie zjadą przypadkowo tam, gdzie nie trzeba. - zachichotałam odgarniając włosy na jedną stronę.
- Mówisz tak, jakbyśmy znali się od wczoraj. Zapomniałaś kto ciągnął Cię za tą długą kitę, gdy mieliśmy po dziesięć lat? - nie skomentowałam, a jedynie posłałam mu uśmiech. Dani, Nacho, Marco, Isco, Lucas i Sergio ... cała madrycka ferajna. Szkoda tylko, że dziewczyny zostały w Madrycie.
Założyłam okulary na nos i położyłam się wygodnie na ręczniku. Kątem oka obserwowałam Isco, robiącego kapki przed zaczarowanymi oczami Nano. Sergio trzymał Alejandro, mącząc jego stópki we wodzie, rozmawiając przy tym z Pilar. Lucas całą swoją uwagę skupił na video czacie z Macareną, którą zdążyłam w międzyczasie pozdrowić. Dani z Nacho rzucali frisbee, a Marco ... o Boże! Zakryłam usta, tłumiąc wybuch śmiechu. Nasz maleńki blondasek ciągnął po wodzie przemycony biustonosz, w którego miseczce siedziała dumnie gumowa kaczuszka. Push-Up na coś się przydał. Uchyliłam usta, aby poinformować o tym rodziców, jednak przeszkodził mi ten, o którym nie zdążyłam wspomnieć. Marco Asensio, we własnej osobie, chwycił mnie niespodziewanie na ręce, po czym wbiegł do wody, nie dając szans na jakąkolwiek reakcję.
- ASENSIO NIE ŻYJESZ!!! - wrzasnęłam wypluwając wodę z ust. Ten jedynie rechotał wielce rozbawiony i dumny z siebie, wyglądając przy tym niczym młody Bóg. Za to ja musiałam wyglądać jak tandetna rusałka! Rzuciłam się w jego stronę i przewróciłam do wody ... tyle, że ta szuja znów pociągnęła mnie za sobą!
- Zadziora z Ciebie Lola. - podsumował, gdy stanęliśmy na własnych nogach, w wodzie sięgającej pasa.
- Żadna Lola! - pogroziłam mu.
- Lola, Lola. - zaśmiał się opryskując mnie wodą.
- Ugh, nienawidzę was wszystkich! - machnęłam rękoma, po czym ruszyłam w stronę brzegu. Już z dala usłyszałam oburzenie Marco oraz Sergio, który mu tłumaczył, dlaczego stateczek jego kaczuszki, to jest biustonosz Pilar, nie jest tym, czym mu się wydawało, że jest.
- Po prostu wiesz, mamusia nosi to ... o tu ... - robił palcami jakieś idiotyczne kółka nad swoją klatką piersiową. Marco patrzył na niego jak na niedorozwiniętego.
- Robisz z siebie kretyna i on doskonale o tym wie. - szepnęłam mu do ucha rozbawiona, na co strzelił mnie po udzie. - Sergio! - wrzasnęłam i oburzona usiadłam obok Lucasa, rozmasowując obolałe miejsce. Jak będę miała siniaka, to trzepnę Ramosa w tą pustą łepetynę! - Patrz i ucz się Lucas, jak nie tłumaczyć dzieciom trudnych rzeczy. - westchnęłam rozbawiając go. - Co u naszego najmłodszego Madridisty? - zagadnęłam. Momentalnie zaświeciły mu się oczy, a przed własnymi zobaczyłam sesję miesięcznego Vazqueza. - Jest cudowny! Pewnie Ci ich bardzo brakuje?
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak. - westchnął uśmiechając się do zdjęcia dziecka. - Co ja bym zrobił bez tej nowoczesnej technologi?
- Fakt, trudno pogodzić życie sportowca i ojca. Co chwile jakiś wyjazd. - przeczesałam dłonią mokre włosy. - Teraz Mundial, potem wyjazd na "pretemporadę" z Realem.
- Ważne żeby był ze mnie dumny.
- Oj Lucas, co Ty opowiadasz? Ten mały to szczęściarz, że ma takiego tatusia jak Ty. - trąciłam go rozbawiona ramieniem. - Tyle że poprzeczka poszła w górę, musisz od nowa zdobywać puchary, żeby go do nich wsadzić, jak Sergio Marco. - zaśmialiśmy się na samo wspomnienie. - Nie żebym sama nie miała w tym interesu ...
- Gdzież bym tak nawet śmiał pomyśleć!
Wstałam rozbawiona, otrzepując swój tyłek z piasku. Rozejrzałam się za Beą i Koke, jednak nie było po nich śladu. Oznajmiłam wszystkim, że idę po coś do picia, ale bez odzewu. I dobrze! Wielbłądem nie byłam, żeby im nosić butelki z wodą.
Zarzuciłam na siebie sukienkę, aby nie paradować po promenadzie w samym bikini, po czym ruszyłam pewnym krokiem po piasku. W międzyczasie próbując upiąć włosy w koka.
- Leire? - usłyszałam przed sobą. Zamarłam w pół kroku i uniosłam głowę. Przede mną stał Saul, trzymając dłonie w kieszeniach swoich szortów. - Możemy porozmawiać? Myślę, że mamy sobie dużo do wyjaśnienia.
- Myślałam, że nie chcesz mnie widzieć. - mruknęłam, na co prychnął ironicznie w swoim stylu.
- Chyba zasługuję na kilka słów? - kiwnęłam jedynie w geście zgody i rozejrzałam wokół za odpowiedniejszym miejscem do rozmowy. - Przejdziemy się? - zaproponował. Znów przytaknęłam i ruszyłam za nim niepewnie. Przez kilka minut szliśmy w kompletnej ciszy, nie wiedząc od czego zacząć. Z dwa czy trzy razy uchylałam usta, aby coś powiedzieć, jednak głos grzązł mi w gardle. Byłam wręcz sparaliżowana z nerwów. A jeszcze tak nie dawno prowadziliśmy ożywione konwersacje.
W tak gęstej atmosferze zaszliśmy na sam koniec mola. Saul westchnął ciężko i oparł się o balustradę, wpatrując w pełne morze. Niepewnie stanęłam obok, obserwując jego profil. Jego rękę, wytatuowaną od ramienia po nadgarstek. Dodawało mu to zadziorności, o ile nie miał tego aż nad to ...
- "Siła nie pochodzi z cielesnej zdolności, ale z woli duszy ..." - jego głos oderwał mnie od próby przeczytania wytatuowanej sentencji na jego nadgarstku. - To cytat z dedykacją dla mojego ojca. Ironia losu, co? - prychnął.
- Kiedyś powiedziałeś, że Twój ojciec jest najważniejszą osobą w Twoim życiu. - Saul zmarszczył czoło, patrząc na mnie uważnie. - W jednym z wywiadów. - wzruszyłam ramionami.
- Stalkowałaś mnie Butragueño? - uniósł zabawnie brew ku górze.
- Jak każda nastolatka, gdy jest zadurzona w chłopaku. - mruknęłam odwracając wzrok w stronę morza. - Po co mam to ukrywać, skoro prawda wyszła na jaw.
- O pięć lat za późno.
- Nie przeciągajmy tego Saul. - westchnęłam przeczesując wilgotne włosy. - Po prostu pytaj. Koniec z kłamstwami.
- Zacznijmy więc od początku. - usiadł na ławce, co sama też uczyniłam. - Od kiedy ... to jest, od którego momentu zorientowałaś się, że nie jestem jednak gnomem?
- Zawsze byłeś, jesteś i będziesz gnomem. - mruknęłam, na co trącił mnie oburzony ramieniem. Zauważyłam jednak, że kącik jego ust delikatnie się uniósł. - Ugh, dotarło to do mnie po naszej nocnej przygodzie przed klubem. Zawsze się mną opiekowałeś, chroniłeś, a nawet dałeś się pobić. A przecież nie musiałeś, w końcu nie pałałeś do mnie sympatią.
- Myślisz, że gdybym nie pałał do Ciebie sympatią, to skończyłbym ze złamanym żebrem?
- A jednak było złamane! - aż podskoczyłam z oburzenia. Ten jedynie wywrócił oczami. - Więc ... jednak trochę mnie lubiłeś. - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Lubiłem? - zaśmiał się. - Zrobiłem z siebie idiotę, żeby przegonić tego impotenta! A on Cię potem zostawił! Cała krew odpłynęła mi z twarzy, gdy Cię zobaczyłem zbierającą szczątki telefonu.
- Uraziłeś jego dumę.
- Nawet go nie broń! - warknął ostrzegawczo. Uniosłam ręce w geście poddania. - Leire, nie było mi na rękę z faktem, że co raz bardziej zaczynasz mi się podobać. Musiałem się tłumaczyć ojcu z Twojej obecności pod bramą. Chciał koniecznie wiedzieć, co to za dziewczyna. Nie mogłem mu powiedzieć, kim jesteś. Teraz wiem, że popełniłem wówczas błąd.
- Przedstawił mi wszystko bardzo logicznie. - mruknęłam pod nosem spuszczając głowę. - Ale to nadal była moja decyzja.
- O tak, on potrafi człowieka zmanipulować. - zironizował. - Czym Cię przekonał? Czym była ta przeszkoda?
- Powiedział, że będąc ze mną, będziesz cierpiał. - szepnęłam zagryzając dolną wargę. Zapadła pomiędzy nami cisza. Kątem oka widziałam jak Saul przeczesuje nerwowo włosy. - Co w sumie było śmieszne, przecież teoretycznie nawet się nie lubiliśmy. A Ty ... byłeś z Yaizą. A ja nie wiedziałam tak na prawdę dlaczego chciałeś ...
- Wtedy w parku, chciałem Ci powiedzieć, że jeśli dasz mi szansę, to zaryzykuję wszystko dla Ciebie. - powiedział wpatrując się we mnie. - Siedziałem tam do późnej nocy. Czekałem. Miałem nadzieję. Dotarło do mnie jednak, że jestem żałosny i ...
- Nie byłeś żałosny. - szepnęłam drżącym głosem. - To ja nigdy nie zasługiwałam na Ciebie. I on o tym wiedział. Nigdy nie wspierałabym Cię tak, jakbyś tego chciał. Zjedliby Cię za bycie ze mną.
- Myślisz, że nie zdawałem sobie z tego sprawy? - wyczułam w jego głosie poddenerwowanie. - Myślisz, że w ogóle mnie to obchodziło?
- Nie chciałam, żebyś z mojego powodu był w konflikcie z rodzicami. Dla Twojego ojca jestem złem totalnym, a Twoja mama ... powiedział, że ona nigdy nie może się o tym dowiedzieć. Był przerażony tą myślą i ...
- Moja matka zaakceptowałaby Cię bez problemu. Wiedział o tym.
- Teraz to wiem. - pociągnęłam nosem, czując ból w sercu. - Była dla mnie taka miła.
- Leire, na litość boską! - wstał gwałtownie po chwili ciszy. - Nie uważasz, że miałem prawo sam podjąć decyzję?! Że miałem prawo poznać powód Twojej nieobecności?! Mogłaś chociaż przyjść i mi powiedzieć, że masz mnie daleko gdzieś!
- Nie mogłam tego zrobić. - szepnęłam.
- Dlaczego?!
- Bo nie potrafiłabym Cię okłamać! - krzyknęłam.
- I bardzo dobrze! Przynajmniej nie żyłbym pięć lat w kłamstwie!
- Miałeś się o tym nie dowiedzieć! Nigdy! - wstałam z ławki i stanęłam na przeciwko niego. Szlag, dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że przez te kilka lat znacznie urósł. - Wiedziałam, że to Cię tylko skrzywdzi, a to ostatnia rzecz której chciałam!
- Oh, dziękuję Ci bardzo za troskę. - zironizował. - Szkoda tylko, że nie pomyślałaś jak będę cierpiał, gdy nie przyjdziesz i kompletnie mnie olejesz!
- Jakoś długo nie cierpiałeś! - syknęłam, czując jak podnosi mi się ciśnienie. - Zostawiłeś sobie otwartą furtkę w postaci Yaizy! Co tam, jak nie przyjdzie Leire to i tak mam dziewczynę!
- Yaizy w to nie mieszaj!
- Sam ją w to wmieszałeś! Po za tym, jaką miałam mieć pewność że Ci na mnie zależy, skoro zamiast mi to okazać, wolałeś paradować przed moimi oczami z nią u boku! A rano ... odtrąciłeś mnie!
- Byłem przerażony! Bałem się, że pomyślisz że Cię wykorzystałem!
- Myślisz, że nie było mi przykro, gdy zobaczyłam w Twoich oczach wyrzuty sumienia?!
- Oczywiście, że miałem wyrzuty sumienia! Bo to nie tak powinno wyglądać! Nie powinniśmy być pijani i nic nie pamiętać!
- A potem naszą teoretyczną wpadkę nazwałeś problemem, dając mi do zrozumienia ...
- Słucham? - przerwał mi gwałtownie. - Myślisz, że gdybyśmy wtedy wpadli, to kazałbym Ci usunąć dziecko? Leire! Jak mogłaś tak pomyśleć!
- Po prostu się bałam. - zakryłam twarz w dłoniach, chcąc ukryć łzy. - Byłam sama i przerażona. Mdliło mnie z nerwów, a ja myślałam ... to były najgorsze trzy miesiące w moim życiu!
- Byłbym wtedy przy Tobie, gdybyś dała mi na to szansę! Chociaż mi powiedz, że myślałaś o tym, aby mnie poinformować w razie gdyby ... - oderwał moje dłonie od twarzy, jednak nie podniosłam na niego wzroku. - Ukryłabyś to przede mną. - prychnął.
- Rozważałam wiele opcji ... nigdy tego nie zrozumiesz ...
- Bo mi na to nie pozwoliłaś!
- Powiedziałeś, że jak nie przyjdę, to przestaniemy dla siebie istnieć ...
- Do prawdy? A z kim teraz rozmawiam? Z Duchem Świętym? - zlustrował moją sylwetkę z góry na dół.
- Podziękuj tatusiowi za to! - nie wytrzymałam. - Gdyby sobie nie ubzdurał, że chodzę za Tobą jak pies i Cię napastuje, dalej żyłbyś swoim szczęśliwym życiem! Zresztą, dalej możesz to robić! Dziękuj Bogu, że wtedy nie wpadliśmy, bo musiałbyś być na mnie skazany do końca życia!
- Szczęśliwe życie. - prychnął. - Przez decyzje, które podjęliście za mnie, moje życie rozsypało się jak pieprzone domino! Z nas dwojga, tylko Ty na tym dobrze wyszłaś!
- Dobrze wyszłam? Ciekawe w jakim sensie!
- Twojego faceta nie obchodzi Twoja przeszłość i bez problemu może Cię obmacywać na środku parku! - uchyliłam oburzona usta, jednak nie potrafiłem tego skomentować. Jedyne co do mnie docierało to to, że Saul nas widział. Mnie i Roberto. Cóż za ironia losu!
- Nie Twoja sprawa! - oburzyłam się. - Mnie nie obchodzi to, co robisz z Yaizą, więc nie mieszaj w to Roberto!
- Nie obchodzi Cię, a jednak robisz mi wyrzuty!
- To jest nas dwoje! - założyłam ręce na piersi czując jak ogarnia mnie satysfakcja.
- Już zapomniałem jak potrafisz mnie irytować i działać na nerwy!
- Tracisz argumenty Niguez. - prychnęłam. - Skoro działałam Ci na nerwy, to po jaką cholerę tak to teraz przeżywasz?!
- Wiesz co? Masz rację. Sam nie wiem co mnie wtedy opętało!
- Świetnie! Więc wracaj do Yaizy! - wskazałam ręką zejście z mola. - Albo każ jej przyjechać i Cię pilnować, bo tatuś dostanie zawału na mój widok w pobliżu!
- Rozstałem się z Yaizą dla Twojej wiadomości. - syknął, a ja zamarłam. - Zadowolona?!
- Co? - wyjąkałam. - Dlaczego?
- Życzę szczęścia z Roberto. - prychnął, po czym odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył przed siebie. Zostawiając mnie w kompletnym szoku!
- Ale ... ja z nim nie jestem. - wyszeptałam, spoglądając na jego oddalającą się sylwetkę ...

***

Wspominałam coś o "skakaniu sobie do gardeł"? Cóż ... bezczelny Saul i pyskata Leire powoli wracają :) To przecież nie moja wina, że tylko wtedy są ze sobą szczerzy! No ... prawie :)

7 komentarzy:

  1. Chciałam to mam :D To komentuję hihi :D
    Och, pobyłoby się na plaży w takim towarzystwie, nie ma co :D Hahaha, Marco <3 No uwielbiam go, ale jak go można nie uwielbiać? <3 Przecież jego gumowa kaczuszka musiała mieć gdzie pływać, także czerwony stanik Push-Up Pilar idealnie sprawdził się jako statek hahahaha :D Jak sobie wyobraziłam Sergio, który tłumaczył blondaskowi, gdzie jego mamusia to nosi to padłam :D Och, no właśnie i co się dziwić, że później jego własny syn tak się na niego patrzy hihi? :D
    Och, mówisz, że Asensio wyglądający jak młody Bóg? Och, no nie będę się spierała w tej kwestii :D Nie ma co zaprzeczać i spierać się z oczywistymi faktami :D No i dlaczego nasza Leire się tak oburza na Ciocię Lolę? Toć to urocze jest! :D
    No i tak... Mamy pierwszą rozmowę Saula z Leire po tym jak wielka prawda wyszła na jaw... No i oczywiście oni nie byliby sobą, gdyby przy tej rozmowie nie skakali sobie do gardeł, czy coś. No przecież to są cali oni :D
    Ech, niby coś sobie wyjaśnili, ale i tak niewiele... Oboje cierpią przez to, co się wydarzyło, przez to, co zrobił ojciec Saula, ale on też nie może obwiniać o wszystko Leire. Przecież chciała przyjść, ale po tym, co usłyszała... Ciężka to bardzo była decyzja i ja się nawet nie podejmuję stwierdzenia, co ja bym zrobiła w takiej sytuacji. No nie da się myśleć racjonalnie. Leire myślała, że uchroni Saula, a on tymczasem cierpiał równie mocno jak ona... :( No i oczywiście, że robią sobie wyrzuty skoro oboje są o siebie zazdrośni! Saul przyznał, że już nie jest Yaizą, ale sam nie usłyszał, że Leire wcale nie jest w związku z Roberto, i kolejny mętlik w głowie gwarantowany. I cóż ja mam mądrego jeszcze napisać? (Tak, jasne, jakby cokolwiek, co powyżej napisałam było mądre). Szkoda mi ich strasznie, bo pomimo wyjaśnienia sobie pewnych kwestii dalej się męczą :( Oby to wszystko jednak zmierzało ku dobremu i oby raz na zawsze wyjaśnili sobie wszystko, co i jak :D Bo tak to dalej być nie może, o! Kochają się przecież no <3 Ale tak, tak... Miłość trudna jest, i tak dalej, i tak dalej. W każdym razie ja dalej mocno ściskam za nich kciuki <3 (Jeszcze mocniej niż za Andiego i Gregora dziś, no bo... Coś nie pykło haha :D)
    <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że Leira i Saul muszą ze sobą poważnie porozmawiać. Wiedziałam też, że nastąpi to w tym rozdziale. I przewidywałam również, że nie będą wstanie porozmawiać na spokojnie, tylko skoczą sobie do gardeł. W końcu to Leira i Saul, oni nie mogą normalnie porozmawiać. Dwie wybuchowe osobowości. I jak to niby pogodzić?
    Chociaż przecież sami chcieli porozmawiać. I na początku nawet im to jakoś wychodziło! Przez pierwsze trzy zdania! A przecież na kilometr widać, że się kochają i żyć bez siebie nie mogą.
    Ale teraz przynajmniej Leira wie, że Saul zerwał z Yaizą. Ale on jeszcze nie wie, że Leira nie jest z Robertem. I sądzą po ostatniej rozmowie z Beatriz, na pewno z nim nie będzie. No, ale oczywiście Saul nie pozwolił jej wypowiedzieć się do końca. Choć Leira nie była lepsza. Kurczę, ich relacja jest tak emocjonalna, wybuchowa, że sama się w niej gubię.
    Myślę, że Saul powinien porozmawiać z ojcem. Może w ten sposób poukłada sobie wszystko w głowie i zrozumie, że Leira chciała tylko i wyłącznie tego, by był szczęśliwy. Że gdyby jednak zaszła w ciąże, to nie powiedziałaby mu o dziecku, dla dobra wszystkich. To trudne, ale można to zrozumie.
    Może więc przejdę do bardziej optymistycznego wątku, czyli dzieciaków. Od razu przeczuwałam, że wyjście na plażę nie skończy się normalnie. W ogóle, czy cokolwiek, co dotyczy małych Ramosów może być normalne? Marco totalnie rozwalił system. Stanik? Naprawdę? W życiu bym nie przypuszczała, że można uznać czerwony biustonosz za najlepszą zabawkę pod słońcem. Czy może być genialniejsza łódka dla gumowej kaczuszki? Zdecydowanie nie. Uważam, że któryś producent zabawek powinien to opatentować.
    Ogólnie, strasznie chaotyczny ten komentarz, ale przyznam, że dzisiaj mam problem z ogarniętym myśleniem ( i właśnie dlatego zabrałam się za pisanie nowego rozdziału, co nie? Xd). W każdym razie, dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. A zaczęło się tak miło...
    Wspólny czas spędzony z przyjaciółmi na plaży. Dzięki któremu Leire mogła się nareszcie zrelaksować i zapomnieć o ostatnich, dość stresujących wydarzeniach.
    Odskocznia od rzeczywistości i zastanawiania, co będzie dalej, naprawdę nawet jej wychodziła. Przynajmniej do pewnego momentu.
    Oczywiście, jak zawsze małe Ramosiątka nie zawiodły i dostarczyły po raz kolejny, ogromnej dawki śmiechu.
    Marco jest przeuroczy, a jeszcze bardziej pomysłowy. Pięknie poradził sobie ze stworzeniem staku dla swojej kaczuszki. 😁😂 Przez co tatuś, musiał przeprowadzić z nim poważną rozmowę, która skończyła się jak zawsze... 🤣
    Dobrze, że w pogotowniu zawsze jest ciocia Lola, która nad wszystkim czuwa. Tu pomoże, tam doradzi. Co oni wszyscy by bez niej zrobili? Już dawno by zginęli. Ale dzięki nim, ani przez chwilę nie jest nudno i zawsze coś się dzieje.
    Niestety to by było na tyle "lekkich" wydarzeń w tym rozdziale.
    Leire spotkała Saula, co w końcu musiało kiedyś nastąpić.
    To na pewno, nie było dla niej łatwe. Wracać do wspomnień, które nadal są pewnie tak samo bolesne, jak przed laty.
    Niby próbowali sobie wyjaśnić tamte wydarzenia. Ale, jak to zawsze między nimi bywa. Nie potrafili powstrzymać swoich emocji i zaczęli się przerzucać winą i wzajemnie oskarżać.
    To nie tak miało wyglądać... Ale ta dwójka, nigdy nie potrafiła wyjaśnić sobie czegokolwiek na spokojnie. Dla nich byłoby to zwyczajnie za proste. Lepiej unieść się dumą.
    Przynajmniej Leire dowiedziała się, że Saul nie jest już z Yaizą. Może to ją zmotywuje do walki i zmianę aktualnego stanu rzeczy?
    Niestety on, nadal myśli że ona jest w związku z Roberto. Czego wręcz nie może przeżyć. Zazdrość wprost z niego kipi. Ale to dobrze. W końcu obydwoje nie wytrzymają i prawdziwe uczucia dojdą do głosu. Innej opcji po prostu nie widzę!
    Przecież ich miłość da się wyczuć na kilometr. I tak zmarnowali już, zbyt dużo czasu.
    Jak zawsze czekam na kolejny rodział. Nie mogąc się go doczekać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Mamy rozmowę 😀 niby szczera a jednak najważniejsze uczucia zostały ukryte. Czekałam aż któreś z nich pęknie i rzuca się na siebie czy coś ale to jeszcze nie ten czas. Teraz muszą podawać i w ogóle hahahah Ale ich rozmowa była serio pełna emocji aż się buzowalo, a ja czytałam w takim napięciu, Wow. Szacun za to! Chociaż na początku rozmowa szła im dobrze, zaczęli sobie wszystko wyjaśniać a potem wrócili do normalności. Ich kłótnie uwielbiam!
    Wrócę jeszcze do początku, który był taki super i tak się zapowiadał. Jeszcze ten statek ze stanika hahahah umarłam przez to XD jak ja to sobie wyobrażałam hahaha dalej mnie to śmieszy i widzę to przed oczami.
    Ogólnie to uważam jeszcze że wszyscy powinni obwiniać ojca Saula i jego świra na punkcie kontroli życia syna. To przez niego to wszystko tak teraz wygląda.
    Jeszcze dodam że dzisiaj zastanawiałam się kiedy dodasz rozdział i wchodzę wieczorkiem i już jest. Bomba!
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  5. Tylko dlaczego ona nie powiedziała tego głośniej... ugh są cholernie problematyczni. Już miałam nadzieje, ze ja porozmawiają ze sobą szczerze, to może jakoś spróbują... ale zapomniałam, ze to przecież Saul i Leire ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Oł jea! Lubię takie akcje, te ich przepychanki :D
    A mały Marco z jego stateczkiem dla kaczuszki... Kocham normalnie <3

    Czekam na next. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem tak strasznie ciekawa, co jest dalej, że mam ogromną ochotę, po prostu czytać już kolejny rozdział, ale uznałam, że to jest odpowiedni moment na wstawienie komentarza. Tyle się tu dzieje, a ja nie mogę sobie odpuścić obecności. Chociaż wiem, że ostatnio zawiodłam. Jeszcze do niedawna nie pozwalałam sobie na takie sytuacje, ale teraz jestem i mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Jednak wyjaśnię dokładniej w notce pod nowym rozdziałem, który swoją drogą powinien się pojawić na dniach.
    A teraz przejdę do komentarza...
    Chciałam więcej momentów Leire - Saul i się doczekałam. I to w jakiej ilości! Na początku spokojnie, ale to co się zadziało w tym rozdziale to O la Boga! Już myślałam, że wszystko idzie w dibew stronę, ale oczywiście musiabh im puścić nerwy i wielkie BUM! Znowu wszystko się wali... Nie tak przecież miało być. Ona nawet nie jest z Roberto. I zamiast szeptać, powinna od razu to powiedzieć Saulowi. Może gdyby wiedział, że ona nie chce tego związku z Roberto, bo nadal go kocha, to by trochę zmiękł. Chociaż... Saul zmiękł? Co ja gadam!
    Jeszcze jedna sprawa... Może nie z tego rozdziału, ale muszę coś o tym napisać, bo aż mną nosi. Ten ojciec Saula to jest jakiś porąbany! Ja nie wiem, co gościowi na stare lata się odjaniepawliło w główce, ale to przechodzi ludzkie pojęcie! Najpierw wiele lat temu rozdzielił naszą ulubioną parkę, a teraz miał jeszcze czelność, mieć jakieś wąty do Leire. Co za gość!
    Natomiast matka chłopaka okazała się bardzo w porządku i fajną osobą. Zaakceptowała Leire i była bardzo miła. Ma u mnie dużego plusa.
    Teraz biegnę czytać kolejny rozdział, bo już jestem ciekawa, jaki los dalej zgotowałaś bohaterom.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń