piątek, 27 lipca 2018

19. Gdzie Ty jestes Leire?

Madryt, 3 lipca 2018.

* Saul

Wybiła siódma rano, a ja siedziałem za kierownicą mojego samochodu, pod kamienicą, w której mieszkała Leire. O ile Emilio dał mi dobry adres. Wcześniej w życiu bym mu nie zaufał, ale teraz ...
Do Hiszpanii wróciliśmy późno w nocy. Chciałem natychmiast się z nią zobaczyć, jednak godzina nie była odpowiednia do odwiedzin. Nadal nie mogłem w to uwierzyć. Wszystko było tak proste, a my wszystko skomplikowaliśmy. Teraz, mając pewność, że to mnie kocha, nie zamierzałem odpuszczać. Dlatego siedziałem tu od trzech godzin, jak ten ostatni idiota, i raz za razem czytałem kartkę za kartką jej dziennika. Wręcz połykałem słowa pełne bólu. I to wszystko przeze mnie. Cierpiała przeze mnie. Ale koniec z tym!
Wyskoczyłem wręcz z samochodu, widząc starszą panią wychodzącą z psem na poranny spacer. Doskoczyłem do drzwi zanim zamknęły się przede mną na dobre. Na kolejną szansę mógłbym czekać jeszcze sporo czasu! A nie chciałem budzić mieszkańców kamienicy domofonem.
Przeskakując co drugi schodek, zbliżałem się do trzeciego piętra. Mieszkanie numer 8. Ironia losu! Mój klubowy numer. Uniosłem dłoń, aby zapukać, jednak zamarłem na chwilę, nadsłuchując odgłosów zza drzwi. A co jeśli śpi? Co jeśli będzie wściekła?
- Cholera! I tak już straciłem zbyt dużo czasu. - mruknąłem pukając w dębowe drzwi. Raz, drugi, trzeci. Cisza. - Leire, obudź się. - mruknąłem pod nosem, nie zaprzestałem czynności. Aż ucieszyłem się na widok dzwonka, którego zacząłem naciskać raz za razem. - Leire! - zawołałem. - To ja, Saul! Proszę Cię, otwórz!
- Co się dzieje? - usłyszałem za sobą zaspany głos. Odwróciłem się niepewnie, dostrzegając ledwo stojącą na nogach sąsiadkę. Patrzyła na mnie zdezorientowanym głosem. - Leire nie ma.
- Jak to?
- Nie wróciła jeszcze. Jej klucze nadal u mnie leżą.
- Nie wróciła do mieszkania? - spytałem nerwowo, czując jak tracę grunt pod nogami. - Nie wróciła na noc?
- Mówię, że nie. Zawsze gdy wyjeżdża, zostawia u mnie klucze, abym miała oko na mieszkanie. Nie odebrała ich, więc to niemożliwe, aby była w środku. - kobieta ziewnęłam i mocniej owinęła się szlafrokiem. - Niech pan przyjdzie innym razem. - dodała, po czym zamknęła swoje drzwi.
- Więc gdzie ona jest? - szepnąłem w przestrzeń. Od razu do głowy przyszła mi myśl, że spotkała się wcześniej z Roberto. W sumie ja na jego miejscu czekałbym stęskniony na lotnisku. Nie, nie, nie ... spanikowany wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do Beatriz. Obudzę ją i zapewne będzie wściekła, ale w tym momencie to nie było ważne. - Bea? Zanim mnie zamordujesz, musisz coś dla mnie zrobić. Potrzebuję numer do Leire.

***

* Leire

- O której masz spotkanie z Roberto? - zapytała Pilar. Obecnie siedziałyśmy na tarasie posiadłości Ramosa, popijając poranną kawę. Po namowach chłopców, postanowiłam zostać u nich na noc.
- W południe. - westchnęłam.
- Na pewno wiesz, co robisz? - chwyciła mnie za rękę i lekko uścisnęła. - Leire, obydwie wiemy, że go nie kochasz.
- A czy to ma znaczenie? Ta cała miłość? - prychnęłam.
- Myślałam tak samo, dopóki nie poznałam Sergio. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Lubię Roberto. Kto wie, może z czasem go pokocham. - upiłam łyk kawy. - Pilar, muszę ruszyć ze swoim życiem. Koniec płakania po kątach. Koniec z zadawaniem sobie tego samego pytania "co by było gdyby". Ja i Saul ... to od początku miało się nie udać.
- Nawet nie spróbowaliście. - zauważyła. - Leire, zostawiłaś Saula, bo nie chciałaś go krzywdzić. Ale chcesz skrzywdzić Roberto, dając mu bezpodstawną nadzieję. Pomyślałaś o tym?
- To co ja mam zrobić? - zdenerwowałam się. - Bo chyba najlepszym wyjściem byłoby wyjechać z Hiszpanii! Z dala od tego wszystkiego!
- Ucieczka nigdy nie była Twoim dobrym wyborem.
- Chciałam mu powiedzieć. Na prawdę chciałam. - popatrzyłam na nią z determinacją. - Chciałam mu powiedzieć, że ma we mnie wsparcie. Że mi przykro, że ... - zacisnęłam powieki, czując ból na wspomnienie.  - Koniec z tym. Znów wybrał Yaizę. Nie będę się więcej sama przed sobą upokarzać.
- Cokolwiek zrobisz, będę stała za Tobą murem. - objęła mnie mocno i pogładziła po włosach. - Ale odbierz ten irytujący telefon, zanim pobudzi moje diabły. - zaśmiała się.
Rozbawiona udałam się do salonu, gdzie na kanapie leżał mój telefon. Wzięłam go do ręki. Nieznany numer. Chciałam nacisnąć zieloną słuchawkę, jednak w tym samym momencie się rozładował. Pięknie. A ładowarkę miałam na dnie walizki!

***

* Saul

- A niech to szlag! - rzuciłem telefonem na siedzenie obok. Nie odebrała ani jednego mojego połączenia, mimo że próbowałem się z nią skontaktować z trzydzieści razy! A na koniec okazało się, że albo jest po za zasięgiem, albo wyłączyła telefon. Cały świat był przeciwko mnie! - Gdzie Ty jesteś Leire? - szepnąłem, stukając palcami o kierownicę.
Nie brałem pod uwagę najgorszego scenariusza, mimo że ta myśl co raz bardziej była prawdopodobna. Nie. Nie i koniec! Ale po kolei. Wróciła do Madrytu wczoraj wieczorem. Więc gdzie mogła się udać? Do rodzinnego domu? Starszy Emilio Butragueño raczej dostałby zawału na mój widok w swoich drzwiach. Ale zaraz ... przecież była z rodziną Ramosa. Jeśli ktokolwiek wie, gdzie obecnie się znajduje, to na pewno Pilar Rubio!
Z piskiem opon wyjechałem z parkingu i włączyłem się do ruchu. Cholerne poranne madryckie korki! Aż z wściekłości uderzyłem w kierownicę. Takim tempem nie dojadę do La Finca do późnego popołudnia!
- Saul, Ty idioto. - mruknąłem sam do siebie, chwytając telefon. Szybko wyszukałem numer Ramosa. Jeden sygnał, drugi, trzeci ... - Sergio błagam, chociaż Ty mi tego nie rób. - jęknąłem.
- Słucham? - usłyszałem po drugiej stronie zaspany głos.
- Sergio! - prawie krzyknąłem z radości. - Mam do Ciebie sprawę wielkiej wagi. Wyjaśnię Ci wszystko później, jednak teraz ...
- Zaraz, stop! - przerwał mi. - Jest dziewiąta rano, Saul czy Ty kompletnie oszalałeś?!
- I to jak. - zaśmiałem się.
- Obudziłeś Alejandro! - jęknął, a w oddali było słychać dziecięcy płacz. - Zabiję Cię Niguez! Masz tu zaraz przyjechać i go uspokoić! I mam daleko gdzieś to, czy jesteś zajęty czy nie!
- Z ręką na sercu Ci obiecuję, że gdy tylko będziesz chciał zabrać gdzieś Pilar, to zostanę z całą trójką Twoich dzieci!
- Mów dalej, mów dalej ... - wymruczał.
- Sergio, pogadamy o warunkach kiedy indziej. Muszę natychmiast porozmawiać z Pilar. Mógłbyś poprosić ją do telefonu? To bardzo ważne!
- Miałeś zajmować się moimi synami, a nie kobietą!
- Oh, daj mi go! - usłyszałem zirytowany kobiecy głos, który po chwili stał się wyraźniejszy. - Leire pojechała do swojej kawiarni na Gran Via 23. Nazwa to "Bookarnia Sonia". Pospiesz się Saul, w południe ma tam być Roberto.
- Jaka Leire? Jaki Roberto? Jaka Sonia?! - pytał zdezorientowany Sergio. - O czym ja znowu nie wiem?!
- Nawet nie wiem, jak Ci dziękować Pilar! Zrobię dla Ciebie wszystko, co tylko chcesz!
- Ten pomysł, z opieką nad moimi synami, wcale nie był zły. - zaśmiała się. - Ale o tym porozmawiamy przy najbliższej okazji. Teraz się pospiesz, ale z głową! Żebyś tam dotarł cały!

***

* Leire

Z uśmiechem pchnęłam drzwi do mojej kawiarni. Dopiero teraz do mnie dotarło, jak bardzo tęskniłam za tym miejscem! Za zapachem książek i świeżo zaparzonej kawy. Za tymi wszystkimi ludźmi, którzy posyłali nawet nieznajomym sympatyczne uśmiechy. Czułam się tu jak w domu. Wszelkie troski odchodziły na bok. Zresztą, tu nie było na nie miejsca!
- No, no! Któż to się zjawił! - zawołała jedna z moich "najstarszych pracownic". Oderwała się od układania nowych książek na półce, po czym podeszła do mnie z szerokim uśmiechem. - To chyba jedynie miejsce na świecie, gdzie tęskni się za szefową.
- Nie ma mowy o podwyżce Olaya. - zaśmiałam się odwzajemniając jej uścisk. - Przynajmniej nie w tym momencie.
- Ugh, a tak się starałam!
- Zawsze się starasz. - objęłam ją ramieniem. - Wszyscy się staracie. Bez obaw mogę was zostawiać samych.
- I zaszywać się w swoim gabinecie? Przyszło kilka zleceń z wydawnictwa. Położyłam Ci wszystkie na biurku. - kiwnęła głową w stronę zaplecza.
- Czyli koniec moich wakacji. - westchnęłam ciężko. - Masz może ładowarkę? Telefon mi się rozładował, a moja leży na dnie walizki. Jakoś nie miałam ochoty robić wykopalisk.
- Zaraz poszukam i Ci podrzucę.
- Dzięki! - zawołałam idąc w stronę mojego gabinetu. - Oh, Olaya! W południe będę miała gościa. Zawołaj mnie gdy przyjdzie!
- Przystojny chociaż?
- Nie przeginaj. - wytknęłam jej język.
Ciężko usiadłam za moim biurkiem i zerknęłam na koperty leżące na blacie. Lubiłam swoją pracę, jednak nie w momencie, gdy miałam kilka zleceń na raz. Czekały mnie kolejne nieprzespane noce. Ale może to i lepiej? Skupie swoje myśli na czymś innym.
- To ja! - do pomieszczenia wparowała Olaya i podała mi ładowarkę. - Znalazłam.
- Dziękuję. - posłałam jej uśmiech i podłączyłam rozładowane urządzenie. Dziewczyna wyszła, a ja rozerwałam pierwszą kopertę, która leżała na samym wierzchu. W skupieniu czytałam wszelkie informacje dotyczące nowej książki, którą miałam przetłumaczyć. Zapowiadało się interesująco.
Po paru minutach usłyszałam jak mój telefon daje o sobie znać. Kilka powiadomień. Boże, było dopiero przed południem, a oni już nie mogli beze mnie żyć! Podniosłam się ciężko i zerknęłam na wyświetlacz marszcząc brwi.
- Trzydzieści pięć nieodebranych połączeń od nieznanego numeru. - szepnęłam zaskoczona. - W ciągu godziny?
- Leire? - Olaya znów wpadła bez pukania. - Czeka na Ciebie. Rzeczywiście przystojny. - poruszała charakterystycznie brwiami.
Zaskoczona zerknęłam na zegarek. Była dopiero po dziesiątej. Odłożyłam telefon i opuściłam pomieszczenie w ślad za pracownicą. To nie mógł być ...

***

* Saul

Wypadłem z samochodu jak szalony, z dziennikiem Leire w dłoniach. Biegnąc chodnikiem szukałem właściwego szyldu, który wprowadzi mnie do jej kawiarni. Dopiero kilka minut po krótkiej rozmowie z Pilar, dotarło do mnie, że Leire posiada własny biznes. Swoją drogą, kompletnie nie wiedziałem czym się zajmuje, co studiowała bądź nadal studiuje, czym się interesuje ... musiałem tyle nadrobić! Ale wiedziałem, że to będzie sama przyjemność. O ile mi na to pozwoli.
Napis "Bookarnia Sonia" rzucił mi się w oczy od razu. Nazwała swoją kawiarnię imieniem matki, bo z tego co pamiętałem, to właśnie tak miała na imię żona Emilio. Uśmiechnąłem się pod nosem i szybkim krokiem podszedłem do szklanych drzwi. Nacisnąłem klamkę. Charakterystyczny dzwoneczek ogłosił moją obecność, a mnie samego wcięło na widok wnętrza tego lokalu. Leire miała wspaniały gust, szkoda tylko, że pokochała takiego kretyna jak ja.
- Dzień dobry! - przede mną zmaterializowała się ładna dziewczyna z szerokim uśmiechem. - W czym mogę pomóc?
- Szukam szefowej.
- Oh, aktualnie ma gościa. Prosiła, aby nie przeszkadzać. - oznajmiła, a ja poczułem jakby ktoś wylał na mnie lodowatą wodę. - Może chce pan zaczekać? Stoliki przy oknie są wolne. Proponuję naszą kawę ...
- Nie, nie ... znaczy ... muszę zebrać myśli. - dziewczyna popatrzyła na mnie jak na idiotę, ale nie skomentowała mojego dziwnego zachowania. Odeszła grzecznie, a ja zająłem pierwszy lepszy stolik. Przetarłem zmęczoną twarz dłońmi ... i wtedy ich zobaczyłem. Siedzieli na końcu sali, w kącie. On trzymał ją za rękę i posyłał szeroki uśmiech. Obok leżał bukiet kwiatów ... nie zdążyłem. Znów wszystko zepsułem! Nie mogłem się poddać, ale ... czułem się bezradnie. Nie byłem już tym głupim szczylem, który wparowałby pomiędzy nich. Byłaby na mnie wściekła.
Moje spojrzenie padło na jej dziennik. Był w nim długopis. Wpadł mi do głowy pomysł, ale nie miałem pewności, czy cokolwiek tym zyskam. Musiałem jednak zaryzykować. Musiałem!

***

* Leire

- Napijesz się kawy? - zapytałam, gdy zajęliśmy miejsca przy stoliku, na przeciwko siebie. - Poproszę Olayę ...
- Nie, nie. - przerwał mi Roberto, chwytając za dłoń. - Leire, nie przeciągajmy tego. Już wystarczająco długo czekałem, na Twoją odpowiedź. Nawet porażka naszej reprezentacji sprawiła mi radość!
- Nie mów tak. - mruknęłam.
- Masz rację, przepraszam. - uśmiechnął się. - Na pewno było Ci ciężko widzieć smutnych przyjaciół.
- Wolałabym opuszczać Rosję w lepszym nastroju. - westchnęłam przeczesując nerwowo włosy. - Roberto, posłuchaj. Co prawda synowie Ramosa nie dali mi dużo czasu na rozmyślenia, jednak co nie co mi się udało. Nie mogę Ci powiedzieć, że Cię kocham. Po prostu, ciągnie się za mną przeszłość i ma to wpływ na teraźniejsze wydarzenia. Lubię Cię, nawet bardzo, jednak nie chce okłamywać w sprawie uczuć. Jednak ...
- Leire, nie oczekiwałem od Ciebie tego, że po powrocie powiesz mi, że mnie kochasz. - pogładził mnie po dłoni. - Tak to nie działa. Rozumiem, że musisz najpierw pogodzić się z przeszłością?
- Godzę się z nią już pięć lat. - mruknęłam.
- Może po prostu nie spotkałaś jeszcze tego, dzięki któremu o niej zapomnisz? Albo po prostu się tego boisz?
- Że znów będę cierpieć? - spojrzałam na niego niepewnie.
- Dokładnie. - uśmiechnął się. - Jednak coś postanowiłaś, prawda?
- Tak. - westchnęłam. - Czasami trzeba zaryzykować, więc ...
- Przepraszam bardzo, że przeszkadzam. - obok nas niespodziewanie pojawiła się zdezorientowana Olaya. Zerknęłam na nią niepewnie. - Leire, był tu dziwny facet. Znaczy, nie dziwny, ale dziwnie się zachowywał. Prosił, żebym koniecznie Ci to oddała. Natychmiast. - wyciągnęła dłoń w której trzymała ... mój dziennik?
- Skąd to miał? - wytrzeszczyłam zszokowana oczy.
- Nie mam pojęcia, nawet nie wiem co to. - wzruszyła ramionami. - Prosił też, abyś przeczytała ostatni wpis. I dodał coś, że to wcale nie musi być ostatni? To chyba nie bomba, ani żaden wąglik? - spytała konspiracyjnym szeptem.
- Oszalałaś? - jęknęłam. - Jak on wyglądał?
- Wysoki, wysportowany, z zarostem ... oh! Całą rękę miał wytatuowaną!
- To niemożliwe. - szepnęłam, po czym trzęsącymi się rękoma zaczęłam przekartkowywać dziennik. Serce waliło mi jak oszalałe. Saul? To mógł być Saul?
- Leire? Wszystko w porządku? - spytał zatroskany Roberto, jednak ja skupiłam się na ostatniej kartce, zapisanej nieznanym mi pismem ...

Leire.

Wszystkie moje próby, by Cię nie kochać, na nic się zdały. A wmawianie sobie tego, że Cię nie potrzebuję, za każdym razem rozrywało moje serce na strzępy. Nie wiem czy nie jest już za późno, jednak nareszcie dostrzegłem tą iskierkę nadziei, o którą chcę walczyć. Więc jeśli mi w tym pomożesz, możemy być czymś więcej, niż tylko parą nieznajomych, udającą, że nic ich nie łączy. Bo to, że starałem się Ciebie nie kochać, jedynie sprawiło,że Kocham Cię jeszcze bardziej.

Saul.

PS. Wiesz gdzie mnie znaleźć.


- O Boże. - zakryłam usta dłonią, czując jak łzy szczęścia cisną mi się do oczu. Nie mieściło mi się to w głowie, a jednak miałam ochotę krzyczeć z radości. Kochał mnie! Saul Niguez mnie kochał!
- Leire ...
- Przepraszam Cię Roberto. Tak bardzo Cię przepraszam, ale nie mogę! Nie mogę Ci tego zrobić. - wstałam gwałtownie z krzesła, co sam też uczynił. - Lubię Cię, ale to zdecydowanie za mało. Bo ...
- Twoje serce należy do innego, rozumiem. - mruknął.
- Nie chciałam Ci robić nadziei, chciałam być szczera ...
- Idź do niego Leire. Na pewno czeka.
Chwyciłam w biegu dziennik i torebkę, a rozbawiona Olaya rzuciła mi telefon. Posłałam jej szeroki uśmiech i wypadłam z kawiarni.

*

Stanęłam przed bramą z nazwą "Park Retiro". Uczucie Déjà vu ogarnęło moją duszę, jednak dzisiaj nie było tu przeszkody w postaci ojca Saula. Zresztą, nic by nie ugrał swoimi słowami. Już nie dałabym się mu tak zmanipulować, jak pięć lat temu.
Na trzęsących się nogach, szłam alejką w doskonale znaną mi stronę. W stronę ławki, na której uwielbiałam siedzieć w samotności i rozmyślać o różnych sprawach. Która przypominała mi o nim.  Dostrzegłam go z daleka. Nerwowo bawił się swoimi dłońmi. Nie miał tej pewności, czy przyjdę. Niekoniecznie mnie to dziwiło, w końcu już raz wystawiłam go do wiatru. Nie wiedziałam jednak, czy mam go zawołać, czy podejść jeszcze bliżej ... jednak Saul sam podniósł głowę i spojrzał w moją stronę. Szeroki uśmiech rozjaśnił jego twarzy, co natychmiast odwzajemniłam. Serce waliło mi jak szalone, gdy zerwał się z ławki.
- Wiesz, co wtedy chciałem zrobić? - spytał stając na przeciwko mnie. Pokręciłam przecząco głową. Położył dłoń na dole moich pleców i pewnym ruchem przyciągnął do siebie, wpijając się swoimi ustami w moje. Bez zbędnych słów czy gestów. Jęknęłam zaskoczona, ale bez zastanowienia oddałam pocałunek.
Jego dłonie bezczelnie zjechały na mój tyłek, aby mnie za niego unieść. Ze śmiechem oplotłam nogami jego sylwetkę, na co zaczął się ze mną kręcić wokół własnej osi. Z szerokim uśmiechem przyłożyłam swoje czoło do jego, spoglądając mu głęboko w oczy.
- Kocham Cię Leire.
- A ja kocham Ciebie, Rojiblanco*. - szepnęłam, wywołując u niego głośny śmiech radości.

***

*Rojiblanco - piłkarz/kibic Atletico Madrid

Tak sobie myślę ... po cóż mam to przeciągać i trzymać was w niepewności? Chciałyście, żeby Saul "dogonił" Leire, więc to zrobił. Mimo, że miał trochę pod górkę :) Nie ma tak łatwo, panie Niguez! Cóż, chyba na to zasłużyli, prawda? Trochę wam posłodzę, zanim wprowadzę jeszcze jeden tajemniczy wątek ...  a potem, cóż. Koniec. Będzie mi żal się z nimi rozstawać i chyba dlatego "otworzyłam sobie furtkę" w postaci Natalii i jej ofiary :)

 (Good Job 💪)

7 komentarzy:

  1. Nareszcie się doczekałam! 😃
    Ogromnie się cieszę z takiego obrotu sprawy.
    Leire i Saul. <3
    W końcu odnaleźli drogę do siebie. Bez zbędnych nerwów i dalszej niepewności.
    Mam nadzieję, że od teraz w ich życiu zapanuje spokój i przysłowiowa sielanka. 😍 O której z wielką chęcią będę czytać i to, jak najdłużej. Należy im się to po tylu przejściach i latach czekania na siebie.
    Jednak niemal przez cały rozdział drżałam ze strachu, czy Saul zdąży spotkać się z Leire, zanim popełni ona nieodwracalny błąd i zwiąże się z Roberto. 😑 Myśląc, że wrócił on do Yaizy i na wszystko jest już za późno.
    Do Roberto nic nie mam i w innych okolicznościach, nawet byłabym za nim. Zapewne jest dobrym materiałem na chłopaka. Ale niestety dla niego, to nie on jest pisany Leire.
    Biedak z tego Saula. Krążył bezskutecznie po tym Madrycie w poszukiwaniu swojej ukochanej. Ale co i rusz trafiał w ślepa uliczkę. A to nie wróciła do swojego mieszkania, a to telefon się rozładował albo ładowarka była poza zasięgiem Leire.
    Na szczęście, jak zawsze niezawodna Pilar naprowadziła go na właściwy trop i przestrzegała przed rywalem.
    Saul naprawdę jest winny parę wieczorów opieki nad małymi Ramosami tej parze. 😁 Ale teraz może wziąć już sobie do pomocy Leire.
    Za to Sergio, jak zwykle dał pokaz swojego nieogarnięcia. 😂
    Wyrwali biedaka ze snu i zadają jakieś skomplikowane pytania. I jak go nie uwielbiać?
    Pomysł z przekazaniem wiadomości Leire poprzez jej dziennik. Był genialny. Saul na szczęście się nie poddał, gdy zobaczył ją z Roberto i walczył do końca, co bardzo się opłaciło.
    Leire pojawiła się w miejscu, gdzie wszystko miało się zacząć już kilka lat temu. I tym razem, nikt im już nie przeszkodził! ❤
    Teraz czas na budowanie wspólnej przyszłości. Której mam nadzieję nie zakłócą już żadne manipulacje i kłamstwa innych osób. Choć ten tajemniczy wątek, trochę mnie niepokoi.
    Jak zawsze czekam na następny rozdział z dużą niecierpliwością. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. To już TEN rozdział, to już?! :D Och, ach jestem nim zachwycona! <3 <3 <3
    Ale od początku, od początku... Saul przeczytał dziennik Leire wręczony mu przez Emilio i brawo! W końcu się zorientował, że Leire kocha jego i tylko jego. No brawo, panie Niguez, jestem dumna! :D Ile się wyczekał pod kamienicą Leire to jego... Ech, nawet nie chcę sobie wyobrażać, co on musiał czuć, gdy myślał, że jest w tym czasie z Roberto... Dobrze, że chociaż całej kamienicy nie pobudził ^^ (To później hihihi :D). I ponowne brawa dla niego, że zdecydował się zadzwonić do Beatriz i poprosić o numer ukochanej :D Tak to by czekał i czekał, nie mając pojęcia, co zrobić...
    Już się na serio przeraziłam, że Leire da jednak szansę Roberto. Rozmowa z Pilar... Kobieta próbowała ją od tego odwieść i słusznie, bo jak sama zauważyła bycie z kimś, kogo się nie kocha jest bezsensowne. I dawanie mu nadziei, że może kiedyś coś. Rozumiem Leire, załamała się widokiem Saula z Yaizą, ale bycie na siłę z Roberto chyba wykończyłoby ją jeszcze bardziej. W końcu on to nie Saul hihi ^^ Ale jak na złość musiał się jej rozładować telefon, a ładowarkę miała na samym dnie walizki, ech... Jak komplikacje to komplikacje do samego końca!
    I znów się powtórzę, ale znów brawa dla Saula, że ogarnął, że Leire może przebywać w domu Ramosów :D Obudził swoim telefonem Sergio i Alejandro, ale na szczęście Pilar zachowała trzeźwość umysłu i podała mu informacje, gdzie znajduje się Leire. Och, i jestem pewna, że Saul z ochotą zajmie się tymi trzema aniołkami <3 ^^ Sergio zdezorientowany, nie wie, co się dzieje haha, trzeba będzie go wtajemniczyć :D
    Saul pognał, jak szalony do kawiarni Leire i zastał ją tam z Roberto... W samą porę! Bo już miała mu dać twierdzącą odpowiedź, czego bym chyba nie zniosła. Wpadł na fantastyczny pomysł z tym dziennikiem, zostawił wiadomość i udał się do parku, by na nią poczekać. Najważniejsze, że Leire w porę otrzymała wiadomość i nie wahała się długo, co ma z tym zrobić :) Udała się do parku, tak dla nich ważnego i odnalazła Saula i... No nie mogło być inaczej! Nareszcie wyznali sobie miłość *_* Wzruszyłam się! <3 Po tylu latach, w końcu... No ach! <3 Słów mi brak, bo to takie piękne *_*
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. po prostu jestem zakochana 😍😍❤️ wreszcie, wreszcie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Można by napisać W KOŃCU!!! O tak, na to czekałam :D <3
    Faktycznie Saul miał trochę pod górkę, ale starał się. Nie poddał i walczył do samego końca i chyba mu się opłacało ^^ To prawdziwa miłość, która końcem końców odnalazła do siebie drogę. Aż chce mi się skakać z radości :D
    Przed tą najlepsza dwójką teraz cięższe zadanie, bo to, że się pogodzili to jedno, ale muszą nadrobić teraz stracony czas i dowiedzieć się o sobie wszystkiego, bo bez tego ani rusz.
    Saul miał świetny pomysł z tą wiadomością w pamiętniku, serio. To było mocne i od razu zadziałało na Leire, jak kubeł zimnej wody.
    Było blisko katastrofy, bo był Roberto i szykowała się rozmowa, chociaż nie jestem do końca pewna, co zamierzała mu powiedzieć Leire. Jaką decyzję podjęła.
    Teraz tylko czekać aż Saul zaopiekuje się trójką dzieciaków Pilar i Sergio hahahaha to będzie ciekawe i of course mam nadzieję, że Leire chętnie mu w tym pomoże :))))
    Pozdrówki,
    N

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie! W końcu doczekaliśmy tego decydującego momentu. Przyznam szczerze, że myślałam, ze dłużej potrzymasz nas w niepewności, ale i tak strasznie się cieszę, że wszystko potoczyło tak dobrze. W końcu, ile można unikać prawdziwej miłości?
    Co jak co, ale Saul miał przerąbane. Ganiał za Leirą po całym Madrycie, białej gorączki dostawał, włosy sobie z głowy rwał, a ona po prostu się u przyjaciół zatrzymała. I związku z tym, biedny Sergio został obudzony z głębokiego snu, bo musiał odpowiadać wyjątkowo trudne pytania i ratować przyszłość naszej parki. Dobrze, że Pilar przejęła telefon, bo inaczej mogłoby się to wszystko źle skończyć. A Saul na pewno z chęcią zajmie się któregoś dnia gromadką Ramosa.
    Tak ogólnie, to przez chwilę wydawało mi się, że może Saul będzie czatował na Leirę na wycieraczce. To na pewno byłoby cokolwiek ciekawe, zobaczyć reprezentanta kraju, śpiącego na wycieraczce. Tylko później fizjoterapeuci mieliby co robić.
    Leira… Dobrze, że wszystko porządnie sobie przemyślała i nie rzuciła się Robertowi na szyję, zaraz po powrocie. To na pewno wspaniały mężczyzna i zasługuje na szczęście, ale Leira nie jest mu po prostu pisana. W ogóle duży plus za to, jak zareagował na słowa dziewczyny. Nie nalegał, obiecał zaczekać i ogólnie duży szacun za to.
    No i w końcu dochodzimy do decydującego momentu, czyli pojednania naszej parki. Jak normalnie jestem przeciwna czytania czyiś pamiętników, to tym razem Emilio spisał się na medal. Saul na szczęście zdążył dopaść Leirę, za nim ta popełniła najgorszy błąd w swoim życiu. W końcu dowiedziała się, że mężczyzna ją kocha i co jak co, ale to nie mogło się skończyć inaczej, niż namiętnym pocałunkiem w parku.
    Mam nadzieję, że teraz wszystko potoczy się już dobrze. Leira i Saul naprawdę zasługują na szczęście. Oczywiście nadal będą się kłócić. Bez kłótni by ze sobą nie wytrzymali. Ale niewątpliwie są dla siebie stworzeni, więc niech wszystko skończy się dobrze.
    To tyle z mojej strony. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. W wolnej chwili zapraszam na nowość do mnie ;)

      Usuń
  6. Pięknie, cudownie, meeegaa!! Lecę na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń